•13• 15.06.2018

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem mięczakiem, jestem cholernym mięczakiem. Jeśli ktokolwiek z was pomyślał, że jestem silna i doskonale sobie z tym wszystkim radzę, był w błędzie. Od kiedy tylko dowiedziałam się o ciąży chciałam uciec i nie dopuścić, aby ktokolwiek się dowiedział, a już na pewno nie Luke.

Wiecie, miłość jest przewrotna, cholernie przewrotna, dziś jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, by jutro mieć złamane serce i umierać z tęsknoty za miłością swojego życia. Cóż ja umieram nieustannie od dziesięciu miesięcy. Być może z zewnątrz, dla obserwatora wygląda to tak jakbym doskonale sobie z tym radziła i pogodziła się z tym, że osoba, którą kocham zostawiła mnie nie wyjaśniając mi tak właściwie dlaczego.

Och i coś wam powiem, planowaliśmy ślub miał się odbyć w październiku, dokładnie dwudziestego, a wiecie co w tym wszystkim najzabawniejsze? Ślub Luke'a i Sierry odbędzie się właśnie tego dnia. Czasami mam ochotę go zapytać czy dobrze się bawi robiąc to co robi, krzywdząc mnie, ale kiedy już go zobaczę nie potrafię, bo chcę tylko aby był szczęśliwy.

Skąd wiem, kiedy odbędzie się ten najważniejszy w ich życiu dzień? Otóż powiedziała mi o tym Liz Hemmings, nikt inny, jakieś dziesięć minut temu mi o tym wspomniała, gdyż właśnie czekamy na jej syna, który cóż, spóźnia się już ponad czterdzieści minut.

- Jestem - usłyszałyśmy, kiedy niebieskooki raczył się zjawić, spojrzałam na niego i prychnęłam, omal nie wybuchając śmiechem, potargane włosy, źle zapięta koszula i malinka na szyi, wskazywały na szybki numerek tuż przed przyjściem tutaj. Szczerze? Zabolało i to cholernie, ale nie dałam po sobie tego poznać.

- Jesteś nienormalny skoro spóźniasz się na spotkanie ze swoją matką oraz byłą, ciężarną dziewczyną ponad czterdzieści minut, bo musiałeś zaliczyć szybki numerek ze swoją przyszłą żoną - powiedziałam udając, że wcale nie ruszyła mnie ta sytuacja.

- Nina, zapominasz, że nadal tu jestem - powiedziała Liz karcąc mnie wzrokiem, cóż to, że Liz mnie lubiła, wcale nie oznaczało, że będzie pozwalała na to, abym obrażała jej syna.

- Czy nie mam racji Liz? To nie zbyt dorosłe zachowanie, nawet jeśli mówimy o Luke'u - powiedziałam i spojrzałam na niego z żalem oraz zażenowaniem.

- Rozmawiacie tak, jakby wcale mnie tu nie było - wtrącił Luke.

- Nie, to nie jest dorosłe zachowanie, tak samo jak to, że nie potraficie ze sobą normalnie rozmawiać oraz to, że do jasnej cholery od sześciu miesięcy jesteście rodzicami, JEDNEGO dziecka zaznaczę, a przecież nie jesteście już narzeczeństwem! - Liz Hemmings, chodząca oaza spokoju podniosła głos i użyła niecenzuralnych słów, jest bardzo źle. Pod jej silnym, niemal palącym spojrzeniem oboje lekko się skuliliśmy. Czułam się jak wtedy, kiedy miałam siedemnaście lat i osiemnastoletni wtedy Luke zabrał mnie nad jezioro, gdzie spędziliśmy całą noc rozmawiając, rano wylądowaliśmy na dywaniku u Liz Hemmings dostając niezłe kazanie na temat naszego nieodpowiedzialnego zachowania. Złość Liz zmalała odrobinę, kiedy zobaczyła nasze splecione razem dłonie oraz kiedy oznajmiliśmy jej, że zostaliśmy parą, tak oficjalnie, bo sama Liz mówiła tak o nas już od dłuższego czasu.

- Więc? Czy któreś z was może mi wyjaśnić, jak to się stało, że trzy miesiące zostanę babcią?

- Kobieto, czy mam ci mówić jak robi się dzieci? -zapytał Luke na co ja przekręciłam oczami, gratuluję Hemmings, wypuściłeś wilka z lasu.

- Nie prowokuj mnie Lucas -odparła zaciskając zęby, na co lekko się wzdrygnęłam.

- Głupio się pytasz mamo, Nina po prostu jest cholernie łatwa i pozwala się pieprzyć każdemu, kto tego chce -powiedział patrząc mi szorstko w oczy, zamrugałam kilka razy, aby moje łzy nie znalazły drogi ucieczki, nie odezwałam się, wiem, że mój głos nie brzmiałby tak jak powinien.

- Nie wierzę, że to powiedziałeś Luke - powoli przeniósł wzrok na swoją mamę, a ja siedziałam wpatrzona w jego lewy profil nie mogąc wydusić z siebie słowa lub poruszyć się chociaż o milimetr.

- Chcesz wiedzieć jak było? Powiem Ci, była na tej samej imprezie noworocznej co ja, ludzie po alkoholu nad sobą nie panują, my też nie panowaliśmy, rano obudziliśmy się nadzy w jednym łóżku - powiedział bez krzty żadnych emocji.

- Rozumiem, a teraz wyjaśnisz mi jaki był powód zerwania przez Ciebie zaręczyn - powiedział Liz, twardo patrząc na swojego syna.

- Powód jest bardzo prosty, nie mogłem być z kimś, kto zdradzał mnie na prawo i lewo - odpowiedział - Nie rozumiem tylko dlaczego mnie okłamywałaś, kochałem Cię, dla Ciebie potrafiłem zrobić wszystko, a ty tak po prostu mnie zostawiłaś, chciałaś moich pieniędzy tak? - tym razem zwrócił się do mnie i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Byliśmy parą zanim zacząłeś być rozpoznawalny, byłeś dla mnie całym światem, myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Nigdy Cię nie zdradziłam Luke, żaden inny mężczyzna nie spał nigdy u mojego boku. Miałeś jakieś dowody na to, że Cię zdradziłam? - zapytałam, Liz patrzyła na nas, chciała, żebyśmy wreszcie odbyli tę rozmowę.

- Dostałem sms'a, z treścią, że widziano cię z jakimś kolesiem oraz, że przyłapano was jak Cię pieprzył, to złamało mi serce rozumiesz? - podniósł głos, a w jego oczach błyszczały łzy.

- Uwierzyłeś w treść jakiegoś sms'a? Dobrze wiedziałeś, jak wiele osób jest przeciwko naszemu związkowi. Coś Ci powiem, dwa dni przed tym jak ze mną zerwałeś, ja także dostałam sms'a z podobną treścią, ale nie uwierzyłam w to. A wiesz dlaczego? Bo Cię kochałam i cholernie Ci ufałam, ufałam Ci bardziej niż sobie - pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach - Ja, myślałam, że mnie kochasz, że ty również mi ufasz, ale chyba nie byłam zbyt dobrą osobą do zaufania skoro uwierzyłeś w coś tak głupiego. Nigdy Cię nie zdradziłam Luke, zbyt mocno Cię kocham - powiedziałam i zabrałam swoje rzeczy, po czym wyszłam z domu rodzinnego Hemmings'a.

// jest kolejny rozdział? podoba się wam? proszę o gwiazdki i opinie w komentarzach, gdyż to bardzo mnie motywuje, napiszcie co wam się podobało w tym rozdziale lub też nie. do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro