16.07.2018

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Urodziny Luke'a, dzień, który od kilku lat spędzaliśmy we dwójkę. Cóż, w tym roku będzie inaczej, nie obejrzymy naszych ulubionych filmów jedząc popcorn i urządzając bitwę na poduszki, którą zawsze przegrywałam. Luke jest dużym mężczyzną, a ja jestem w siódmym miesiącu ciąży. Dzisiejszy dzień był tym dniem, który chciałabym wymazać z kalendarza, nie musiałabym myśleć o tym, że miłość mojego życia spędza swoje dwudzieste drugie urodziny z miłością swojego życia. Jakie to wszystko pojebane. Jedyną osobą, z którą rozmawiałam dzisiejszego dnia był Liam, mężczyzna, który dba o mnie, mimo że mam dziecko i to nie z nim. Jaki mężczyzna chce kobietę z dzieckiem? Na pewno nie jest to Luke. On chce dziecka, a nie całego pakietu razem z jego matką. Liam mnie kocha, a ja potrzebuję być kochana, bo życie bez miłości jest trudnym do zniesienia. Mój mężczyzna kocha za dwoje. Jak wielką hipokrytką jestem chcąc być kochaną, ale jednocześnie nie potrafiąc dać swojemu mężczyźnie tego samego? 

Ze splecionymi rękami szliśmy na spacer po parku, tego potrzebowałam, pewności oraz wyluzowania. Liam co chwilę składał pocałunki na mojej dłoni, czole, policzkach, nosie, albo ustach. Pluję sobie w twarz uświadamiając sobie jak bardzo krzywdzę tego faceta nie potrafiąc go kochać, za to on kocha mnie, a ja kocham ojca mojego dziecka. Zaciskam mocniej moje palce na jego dużej dłoni, kiedy przed sobą widzę Luke'a i Sierrę siedzących na ławce. Chcę płakać, ale tego nie zrobię, Vitalio bardzo kopie, to już duży chłopczyk, tak jak jego tata. Kładą dłoń na brzuchu i głaszczę mojego synka. Kocham go najbardziej na świecie i nie mogę doczekać się kiedy wreszcie go zobaczę. 

—  Kochanie, wszystko w porządku? —  pyta mnie Liam, a ja kiwam twierdząco głową.

Całe zajście przyciąga uwagę gapiów, a także i jego, więc już po chwili jest obok.

  —  Nina, co się dzieje? —  pyta, a z moich oczu wylewają się łzy, nie wiem dlaczego płaczę, chyba z bólu, ale nie wiem dokładnie, co boli mnie bardziej.

—  Co Cię to obchodzi?  Zostaw mnie! Przestań mnie krzywdzić, po prostu z tym skończ. Nic Ci ne zrobiłam — krzyczę uderzając pięściami w jego klatkę, a on jak na faceta przystało przyjmuje wszystko dzielnie i czeka, aż skończę.

  —  Spokojnie skarbie —  Liam przyciąga mnie w swoje ramiona i przytula, a ja wciąż płaczę owijając ramiona wokół jego tali.

—  Kim ty do cholery jesteś? —  Liam zostaje odepchnięty ode mnie przez Luke'a, a ja nie wiem co zrobić.

—  Nie powinno Cię to obchodzić! Gdybyś potrafił o nią dbać, być może teraz to ty trzymałbyś ją za rękę—  Liam przyciąga mnie do swojego boku i splata nasze palce razem, cała drżę, bo nie wiem co się może za chwilę wydarzyć, chcę wrócić po prostu do swojego domu.

— Jakim prawem mówisz mi jak powinienem postępować, pierdolony dupku? —  Luke zaciska pięści i podchodzi bliżej, widzę wściekłość w jego oczach. Dlaczego Sierra nic nie robi? Spoglądam na nią i widzę tylko, że wymienia z kimś wiadomości. 

  —  Luke, proszę uspokój się — kładę dłoń na jego ramieniu, a on odwraca wzrok w moją stronę, czuję, że się uspokaja, a z nim również ja —  Idźcie już, zabierz Sierrę i po prostu nie wchodźmy sobie w drogę, ty masz swoje życie, ja mam swoje. Skoro tak wybrałeś pozwól temu się toczyć. Wszystkiego Najlepszego Luke — mówię po czym odchodzę z Liam'em w stronę mieszkania.

Nienawidzę go, próbuje rozwalić wszystko co staram się zbudować, a ja jestem zbyt mało silna by budować wszystko od nowa i od nowa. Tylko dlaczego pozwalam mu się wciąż burzyć?

Potrzebuję porozmawiać z kimś, kto kiedyś dawał mi najlepsze rady.

//witajcie! nie do wiary kto wrócił na wattpad i ruszył dupsko, żeby napisać rozdział, który jest tak pojebany, że chyba sama nie do końca wiem co chciałam uzyskać, ale jest i oddaję go w wasze ręce

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro