Rozdział 1 część 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dedykowane dla: Viii_Alien catonecstasy xiaohunhan

+++

Tego dnia Yoongi wraz ze swoim przyjacielem spacerowali po ogrodzie rozmawiając na rozmaite tematy; od rodziny do wojny, która niedługo miała nadjeść. Wojska już się przygotowywały i miały swoje szkolenia pod nadzorem samego cesarza Mina oraz najlepszych ludzi w kraju. Yoongi jednak nie był przekonany do tego wszystkiego. To w końcu z winy ojca miało dojść do walk, gdyż ten kiedyś naraził się cesarzowi Japonii odbierając mu jego narzeczoną i wychodząc za nią za mąż.

Yoongi tak właściwie nienawidził swojego ojca; ogólnie nie znosił tego, że był księciem i musiał żyć w takich luksusach, kiedy to biedni ludzie z miasta głodowali i umierali na różne choroby. Yoongi miał dość, że jego rodzice im nie pomagali i tylko zabierali im pieniądze. Chłopak gdyby mógł najchęniej okradłby zamek ze wszystkich kosztowności i zwrócił je do podwładnych.

Był on człowiekiem, który cenił sobie szlachetność i ludzi oddanych swojej ojczyźnie oraz kulturę przede wszystkim. Yoongi należał do tych osób, które są spokojne i uwielbiają cisze oraz czytanie książek. On uwielbiał czytać i całymi dniami mógłby przesiadywać w królewskiej bibliotece. Ze względu na jego charakter trudno było się z nim dogadać, mało kto potrafił do niego dotrzeć. Najlepsze kontakty miał właśnie z Taehyungiem, który był stajennym i z Seokjinem będącym kucharzem. Jednakże rodzice Yoongiego nie tolerowali tego, iż książę zadaje się z tak niską warstwą społeczną i na balach ciągle poznawali go z różnymi księżniczkami, lordami, księżnymi po to by znalazł jakieś lepsze towarzystko. Yoongi nie chciał nikogo innego. On chciał tylko swoich kolegów.

Z Taehyungiem dogadywał się najlepiej mimo, że byli kompletnie innych poglądów na świat. Taehyung był osobą pełną energii, chęci do życia i marzeń, a Yoongi wręcz przeciwnie. Min nie miał żadnych planów na przyszłość, a w jego głowie bez przerwy pojawiały się myśli o książkach i śnie. Yoongi był leniwy; nawet bardzo. Często, jak wchodziło się do jego komnaty można było zauważyć go rozwalonego na łóżku, a z rana trudno było go z niego sciągnąć.

- Tak właściwie od dzisiaj pracuje tutaj nowy og... - zaczął Taehyung ale zaraz urwał i podrapał się po głowie rozglądająć się - ogrodnik. Jeszcze nie miałem okazji go poznać... Powinien gdzieś tutaj być - stwierdził kiwając głową na potwierdzenie swoich słów i popatrzał się na Yoongiego.

Min wzruszył tylko ramionami - Sugerujesz mi w tej chwili, że powinniśmy poznać go razem, racja? - spytał książe unosząc brwi i westchnął cicho na co Taehyung mruknął w zgodzie.

Obaj wiedzieli o sobie dużo i czasami zdarzało im się, że potrafili dokończyć za siebie wypowiedzi albo mówili to samo w tym samym czasie. Między tą dwójką była więź, której nie dało się opisać ni słowami ni gestami. Po prostu Yoongi miał wrażenie, że Kim jest jego bratem i tak właśnie go traktował. Mimo tego, że młodszy często go irytował to i tak go uwielbiał i potrafił mu szybko wybaczyć wszystko. Nie był pewien ale to mogła być sprawka tego uroku, który był w Taehyungu i jego serdeczności dla wszystkiego i wszystkich.

- Niech zgadne... Nie masz ochoty? - padło pytanie z ust Kima, a Yoongi mu przytaknął w odpowiedzi - No prooszę cię Yoonie! Musisz poznawać ludzi, znajomości będą ci wszystko ułatwiać - stanął przed nim i złożył ręce jak do modlitwy wydymając dolną wargę - Tylko ten jeden raz. Seokjin mówił, że podobno jest fajnym chłopakiem, a Jin zwykle się nie myli, racja?

Yoongi przygryzł wargę - No w sumie... - przyglądał się Taehyungowi - Przestań już robić tą minę Kim Taehyung! - zawołał oburzony i założył ręce na piersi. Tae wiedział co na niego działało i potrafił dobrze wykorzystać swój urok by namawiać go do różnych idiotycznych rzeczy. Dosłownie. Kiedyś razem pojechali konno do miasta, gdzie podawali się za biednych chłopów i ktoś dowiedział się, że to oni i zaczęto gonitwe. Wtedy Yoongi miał problemy u króla, który dziwnym trafem zbyt szybko się dowiedział o tym zdarzeniu. Na szczęście mieli konie i szybko uciekli przed rozwścieczonym tłumem. To był dowód na to jak bardzo ludzie nienawidzą rodziny królewskiej.

- No dobra, dobra - zgodził się w końcu na co Taehyung uśmiechnął się szeroko i złapał go za ramię po czym pociągnął w głąb ogrodu. Mijali kilku pracowników, którzy kłaniali się Yoongiemu, a go to wkurzało tak właściwie. Ci ludzie tylko się ośmieszali kłaniając się przed kimś takim jak on.

W końcu dotarli w miejsce, gdzie Yoongi zobaczył mężczyzne, który był zajęty przycinaniem krzewów. Przygryzł wargę i spojrzał na Taehyunga, który rzucił się biegiem w tamtą stronę. Co do cholery to miało być? Nim się obejrzał Tae już tam był i wystraszył ogrodnika swoim nagłym napadem. Yoongi ruszył w ich stronę rozbawiony zachowaniem Tae.

- Cześć! Jestem Kim Taehyung! - zawołał do niego młodszy i wskazał w stronę Yoongiego - A to mój przyjaciel Min Yoongi! - pracownik zakłopotany spojrzał na niego, a następnie na Yoongiego i otworzył szeroko swoje oczy, a zaraz potem się ukłonił mamrocząc ciche "Witaj książe". Blondyn uśmiechnął się do niego delikatnie i dał mu znak gestem dłoni by się wyprostował.

- Witaj - odpowiedział cicho Yoongi i podszedł trochę bliżej niego. Przyglądał mu się uważnie przechylając lekko głowę w bok. Mężczyzna; może chłopak, nie wyróżniał się niczym specjalnym od reszty ludzi z biednych rodzin. Był ubrany w wąskie spodnie, które odsłaniały mu kostki u nóg, spodnie z brązowego materiału i białą koszulę, która miała podwinięte rękawy. To wszystko idealnie kontrastowało się z ciemniejszym odcieniem jego skóry. Yoongi z dołu przeniósł wzrok trochę wyżej przez co musiał delikatnie unieść głowę bo osobnik był wyższy od niego, ale za to niższy od Taehyunga. Jego usta były ułożone w delikatnym uśmiechu, a na jego policzkach były widoczne dołeczki, co było urocze względem Yoongiego. On uwielbiał miłe uśmiechy. Chłopak miał prosty nos i ładne oczy. On po prostu wyglądał lepiej niż którykolwiek człowiek z biednych stref; przebijał nawet w tym Taehyunga, jednak uroku jego przyjaciela nikt nie mógł znieść.

Ogrodnik chrząknął cicho - Ah, tak gdzie moje maniery... Nazywam się Jung Hoseok, ale koledzy nazywają mnie Hobi - wzruszył ramionami - Mówcie mi jak chcecie... Co was sprowadza tutaj jeśli mógłbym wiedzieć? - spytał uprzejmie Hoseok uśmiechając się jeszcze szerzej niż przed chwilą.

Yoongi opuścił głowę zerkająć na zieloną trawę i otworzył usta by coś powiedzieć lecz Taehyung go w tym wyprzedził - Chcieliśmy poznać nowego pracownika... To znaczy ja chciałem bo Yoongi nie jest zbyt chętny do poznawania nowych ludzi - dodał ciszej zapewne myśląc, że starszy tego nie usłyszy ale mylił się bo Yoongi zmarszczył brwi od razu podnosząc głowę i utkwił swój wzrok na jego twarzy - No co? To przecież prawda. Tak w ogóle jestem tutaj stajennym i w razie jakbyś miał jakieś problemy to możesz przyjść zawsze do mnie, a ja ci pomogę - kontynuował swoim wesołym tonem głosu.

Yoongi wywrócił oczami. Nie mógł nic na to poradzić ale Tae go zirytował. Wyminął ich i stanął przy huśtawce, która była blisko. Usiadł na niej i zaczął delikatnie odpychać się nogami rozglądając się na boki byleby nie patrzeć się na tą dwójkę. Nie wiedział czemu ale coś mu tu się nie podobało i czuł coś dziwnego; negatywnego. Przymknął powieki, gdy poczuł uścisk w obolicy brzucha i syknął cicho. Za chwile obok niego znalazł się Taehyung, który był zmartwiony i położył dłoń na jego policzku.

- Wszystko w porządku? - spytał klękając przed Yoongim i mógł zauważyć, jak ten blednie na jego oczach. Westchnął cicho i klepnął go w policzek - Otwórz oczy i spójrz na mnie - zarządał - Najlepiej zacznij oddychać głęboko przez otwarte usta. No dalej - usiadł obok niego i obiął go ramieniem.

Książe od razu zaczął wykonywać jego polecenia i oparł głowę o jego ramie - Myślę, że Książe powinien wrócić do siebie i się położyć - wtrącił niepewnie Hoseok stając obok nich i rzucił nożyce ogrodnicze na ziemie - Mogę wam pomóc jeśli chcecie.

- Nie ale dziękujemy za chęci - odpowiedział Taehyung i podniósł się w czym zaraz pomógł też przyjacielowi i chwycił go pod ramię. Powoli zaczął iść w stronę wyjścia z ogrodu i co chwilę upominał się czy Yoongi czuje się dobrze.

Udało im się bez żadnych pytań od osób trzecich dojść do komnaty Yoongiego. Taehyung otworzył szeroko drzwi i wprowadził go do środka zaraz potem kładąc go na wygodnym posłaniu i przykrył szczelnie kołdrą. Martwił się o księcia, gdyż ostatnio za często zdarzały mu się takie problemy o których nic nikomu nie mówił ale Tae zawsze potrafił rozpoznać, kiedy coś było nie tak. Usiadł obok niego i odgarnął mu kilka pasem włosów z czoła - Prześpij się. Ja muszę wracać do roboty - szepnął i po chwili podniósł się i kolejno wyszedł. Zamknął za sobą drzwi i Yoongi mógł już tylko usłyszeć jego kroki, kiedy odchodził.

Młody panicz jednakże nie miał zamiaru iść spać. Podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł powieki pięściami. Gdy poczuł, iż ból już ustępuje po kilku minutach to podniósł się i podszedł do okna. Otworzył je i wyszedł na balkon. Usiadł na krzesełku i przyglądał się temu, co się działo na zewnątrz. Zobaczył dwie służące, które rozwieszały pranie, kilku rycerzy na koniach, zakonników idących do kaplicy, kobietę z małym dzieckiem oraz Taehyunga, który przed chwilą opuścił pałac. Patrzał na niego uśmiechając się delikatnie pod nosem i odprowadził go wzrokiem aż do stajni. Przejechał opuszkami palców po żelaznej balkonowej ramie i przygryzł wargę. Poczuł, jak jego policzki pieką i dotknął jednego z nich. Ah, dlaczego on się zawstydził? Nie miał przecież do tego żadnego powodu. Zamknął oczy wyobrażając sobie, że to właśnie Taehyung go dotyka i przyłożył palce do swoich ust, a następnie linie szczęki i szyje. Czuł delikatne łaskotanie a zarazem gorąc na całym ciele. Oblizał usta z których wydobyło się ciche westchnięcie i odchylił lekko głowę. Pisnął cicho, kiedy zachwiał się na krześle ale w pore zdołał odzyskać równowagę i odetchnął z ulgą. Gdyby teraz ktoś na niego spojrzał to mógłby zobaczyć, jaki czerwony był na twarzy z zawstydzenia, gdy dotarło do niego co właśnie robił. Jak mógł wyobrażać swojego przyjaciela dotykającego go w ten sposób? Pokręcił głową podnosząc się z miejsca i wrócił do środka.

Zamknął starannie okna prowadzące na balkon i rzucił się na swoje łóżko z cichym jękiem. A może to dziwne uczucie w jego brzuchu znaczyło tylko zazdrość? Czy to możliwe, że mógł być zazdrosny o Taehyunga? Przecież byli tylko przyjaciółmi do cholery. Nikim innym. Nie mógłby sobie pozwolić na to by być z jakimś mężczyzną. Miał jeszcze swój honor do cholery. Więc dlaczego tak się przed chwilą zachowywał? Schował twarz w dłoniach zaciskając mocno powieki, sam nie wiedział co się z nim działo. W tej chwili miał chęć się rozpłakać, pobiec do Tae i się do niego przytulić ale nie mógł. Ktoś mógłby to zobaczyć i miałby duży problem. Poczuł, jak szklą się jego oczy i zakrył się kołdrą aż po samą głowę. Jego łez nie miało prawa zobaczyć światło dzienne. Trzymał cały czas mocno zaciśnięte powieki pozbywając się zbędnych kropel, które torowały sobie drogę po jego policzkach. Tak było codziennie, płakał mimo, że nie wiedział nawet dlaczego.

Pozbył się kołdry, jak zaczęło robić mu się pod nią duszno i podszedł do toaletki, która stała w kącie ogromnego pomieszczenia w którym zawsze spał. Usiadł przed nią i skrzywił się na swój widok. Wyglądał koszmarnie. Jego blond włosy były roztrzepane na różne strony, a oczy miał czerwone oraz opuchnięte przez ilość łez, które wylały. Policzki miał zaczerwienione oraz mokre, a jego dolna warga i broda drżały jakby zaraz miał znowu się popłakać. Wziął głęboki drżący oddech i wytarł twarz rękawem swojej koszuli. Czuł się źle z tym wszystkim co robił. Był księciem do cholery, niedługo miał osiągnąć rządy po ojcu, a tym czasem mazał się niczym jakieś dziecko kiedy powinien szukać wybranki swojego serca. Jednak był problem; nie czuł żadnego pociągu do kobiet. To było najgorsze dla niego. Już nie jedna próbowała zwrócić na siebie jego uwagę ale żadnej się nie udawało, każdą spławiał niezadowolony i obawiał się najgorszego przez to. Natomiast z mężczyznami było zupełnie inaczej. Na przykład na Taehyunga mógłby patrzeć cały czas, w jego oczy, na jego usta i... Słuchać jego miłego głosu dla ucha. Chciał mieć go cały czas blisko siebie. Potrzebował tego. Tylko przy nim Yoongi czuł się jakoś tak wyjątkowo. Tae poświęcał mu zawsze dużo uwagi i dbał o niego bardzo. Był kochany i wspaniały i Yoongi uwielbiał go za to, że był dla niego taki wyrozumiały. Taehyung jako pierwszy dał mu szanse na przyjaźń i obiecywał mu, iż zawsze będzie go wspierać chodźmy nie wie jaką drogę mieli obrać. Gdyby nie Tae to Seokjin nawet by się do niego nie odezwał ani nikt ze służby. Przedtem każdy myślał, że Yoongi jest taki jak jego rodzice, ale gdy poznał Taehyunga okazało się, że było zupełnie inaczej i od tamtej pory ludzie z królestwa zaczęli powoli zmieniać o nim swoje zdanie.

Yoongiemu czasami zdarzało się usłyszeć to jak mówiono o nim za jego plecami. Twierdzono, że jest bardzo miłym i uczynnym oraz dzielnym chłopcem z dobrymi manierami i że w przyszłości będzie dobrym królem oraz mężem i ojcem. Przez te słowa czuł się przytłaczany. Yoongi nie chciał mieć dzieci, nawet nie chciał być cesarzem. On miał marzenie, które dzielił z Taehyungiem. Obaj chcieli wyruszyć daleko w świat i podróżować prze całe życie, a swoje dzieje zapisywać w księgach. Mieli nadzieje, że kiedyś ktoś znajdzie ich zapiski i będą znani w bardzo dalekiej przyszłości. Tego właśnie chcieli; by wiecznie było głośno o nich oraz ich różnych wybrykach.

Uśmiechnął się delikatnie na samo wspomnienie o przyjacielu i nawet nie wiedział ile czasu siedział przed toaletką. W końcu usłyszał pukanie do drzmi symbolizujące, że to pewnie któraś pokojówka woła go na obiad. Nie mylił się bo zaraz potem do środka wmaszerowała służąca z tą informacją. Jedynie co zrobił to odpędził ją gestem dłoni mówiąc, iż za chwile przyjdzie i by ta mu już nie przeszkadzała. Kobieta grzecznie wykonała jego polecenia i przed wyjściem jeszcze się ukłoniła, a Yoongi westchnął ciężko.

Niezbyt chętnie podniósł się z krzesełka i jeszcze raz spojrzał w swoje odbicie. Wziął szczoteczke do włosów i na szybko przeczesał swoje włosy z trzy razy. Praktycznie rzucił przedmiotem i wyszedł ze swojej komnaty. Zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się po ogromnym holu w którym z łatwością ktoś mógłby się zgubić; on na szczęście znał każdy zakątek pałacu, nawet ten ukryty pod ziemią. Często z Taehyungiem wyruszali na takie wycieczki by poznać lepiej zamek. Przed poznaniem Tae nigdy nawet by nie pomyślał o tym by zawieruszyć się dalej niż tylko do swojego pokoju, biblioteki i jadalni. Ogólnie gdyby nie ten idiota to jego życie byłoby przepełnione samą nudą. Był wdzięczny młodszemu za to, iż dawał mu te chęci i energie.

Idąc korytarzem nawet nie musiał patrzeć na boki. Znał już za pamięć co gdzie się znajdowało. Minął kilka drzwi za którymi znajdowały się inne komnaty, których nikt nie zamieszkiwał, posągi rycerzy, zwierząt, gargulce oraz rozmaite obrazy i rośliny, potem znowu drzwi, i skręcił w lewo w inny korytarz, gdzie było to samo. W końcu dotarł do schodów i zszedł nimi dwa piętra niżej i przeszedł przez ogromną hale tronową, a kolejno znalazł się w jadalni. Tam byli już jego rodzice, którzy jedli swój posiłek w ciszy.

- Dzień dobry ojcze, matko - witając się skinął do nich głową i usiadł kilka miejsc dalej od nich, a służąca przyniosła mu talerz oraz kubek. Nałożył sobie jedzenia i nalał soku, a w drugiej kolejności zabrał się za wcinanie posiłku ze smakiem. Seokjin był najlepszy w gotowaniu. Gdy spożywało się żywność od niego to po prostu czuło się niebo w gębie, a sam zapach potrafił sprawić, iż pocieknie ślinka.

Rodzice jak zawsze nie odzywali się do niego. Nawiązywali tylko co jakiś czas krótkie dialogi odnośnie szkoleń wojska całkowicie pomijając w tym wszystkim syna. Yoongi nawet nie czuł, że był z nimi spokrewniony. To byli zupełnie inni ludzie niż jeszcze kilka lat temu. W sumie to Yoongi tęsknił za dawną matką, która czytała mu bajki na dobranoc, całowała w czoło, pletła z nim wianki w ogrodzie i cały czas się z nim bawiła zawsze znajdując dla niego dużo czasu. To wszystko się zmieniło. Nawet nie wiedział, co było tego sprawą ale wiedział już, że to nie wróci i było mu przykro z tego powodu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro