Rozdział 2 cz 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pomyliłam się w obliczeniach... Dam jeszcze 2 części, które mam przygotowane w ciągu tych tygodni a potem zawieszam to ff na jakiś czas. 

Przepraszam za wszelkie błędy... Jeśli jakieś znajdziecie to możecie dać mi znać, a poprawie. 

+++

- Yoongi? Wszystko w porządku? - spytał zmartwiony Kim, kładąc dłoń na jego ramieniu i Min mógł poczuć, że stanął przed nim. Nie kontrolował niczego, w tym tego, że łza storowała sobie miejsce z jego oka po policzku. Taehyung od razu starł ją i przyciągnął jego ciało do swojego nie przejmując się obecnością Hoseoka i tym, że jeszcze ktoś inny może to zobaczyć - Co się stało? Dlaczego płaczesz? Boli cię coś, źle się czujesz? - pytał spanikowany - Może zabrać się do twojej komnaty? - Yoongi na ostatnie pytanie kiwnął głową i przytulił się do niego mocno. Jego dolna warga i broda drżały wzorując to, iż w każdej chwili mógł się rozpłakać. Nie chciał tego. Nie chciał by Hoseok widział go takiego, a potem wykorzystał to i się z niego śmiał. To było idiotyczne, ale właśnie wyśmiania i straty osoby, którą kocha bał się najbardziej.

- Wybacz nam Hoseok ale przeprowadzimy tą rozmowę innym razem - obiecał Taehyung, biorąc Yoongiego pod ramie i razem poszli w stronę pałacu, a kiedy ktoś spytał ich co się stało to Tae odpowiadał tylko, że Yoongi źle się poczuł i że niesie go do jego komnaty. Kilka służących proponowało swoją pomoc, lecz obaj odmawiali grzecznie. W końcu dotarli do pomieszczenia w którym spał zawsze Yoongi i Taehyung położył go do łóżka oraz szczelnie okrył kołdrą poprawiając mu poduszkę - Kocham cie - powiedział całując jego czoło, a potem odszedł zostawiając księcia z szybko bijącym sercem. Tego było za dużo. Yoongi nie miał pojęcia dlaczego poczuł takie niebezpieczeństwo u osoby Hoseoka ale czuł, iż on w tym będzie grał jakąś rolę i bał się, że może wszystko zniszczyć. Chciałby się go jakoś pozbyć, ale pierw musiał się dowiedzieć więcej na jego temat, może by znalazł coś co by mu w tym pomogło. Jedynym dostępnym dla niego źródłem był Seokjin; kucharz, który podobno był przyjacielem ogrodnika. Postanowił, iż będzie musiał z nim porozmawiać w najbliższym czasie.

Gdyby udało mu się pozbyć Nowego to czułby się o wiele mniej zagrożony, jednak to nie zmieniało tego, że każdy mogłby mu w każdej chwili odebrać Taehyunga. W końcu jego kochanek był człowiekiem mających ogrom znajomych, którzy zapewne tylko czekali aż nadaży się okazja, aby się do niego dobrać. Yoongi czuł się bezsilny przez to. Oczywiście, widywał czasami Taehyunga z różnymi ludźmi, ale najczęściej były to kobiety o które nie miał obaw gdyż Taehyung powiedział mu kiedyś, że te go nie pociągają. Widział też go z mężczyznami, jak siedział na balkonie i obserwował królestwo z góry. Z jednym chłopcem Tae widywał się dość często i Yoongi któregoś razu spytał go z ciekawości kim owy młodzieniec był. Jungkook; bo tak nazywał go Tae był chłopcem, który przyłączył się do służby wojskowej królestwa jego ojca i miał siedemnaście lat, czyli był młodszy o rok od Taehyunga. Jungkook był osobą o nieskazitelnej urodzie i miłym uśmiechu przez, co Yoongi był jeszcze bardziej zazdrosny, bo ten był o wiele ładniejszy od Księcia. Min współczułby mu wyjazdu na przyszłą wojnę gdyby ten nie doczepiał się do jego kochanka no ale obrót spraw był inny i Yoongi gardził tym człowiekiem, jak każdym innym kto przystawiał się Taehyunga. Wyjątkiem był właśnie SeokJin; nie był on zainteresowany stajennym i to było widać od razu. To może dlatego tak szybko Yoongi nawiązał z kucharzem dobre kontakty.

Yoongiego przytłaczała ta zazdrość, którą darżył Kima ale nie mógł nic z tym zrobić. Chodźby się starał to uczucie zawsze miało nad nim przewagę i to go rujnowało. Dosłownie; miał nawet wrażenie, iż zazdrość powiększała się z każdym dniem coraz bardziej i otaczała go z każdej strony. Wszyscy będący w pobliżu Tae przez to stawali się jego wrogami, których miał nieodoporną chęć wytępić pokolei. Pierwszym jego celem miał być właśnie Hoseok, który niewiadomo czemu działał na niego w negatywny sposób. Przez tego człowieka Yoongi wariował z wsciekłości i już miał go dość mimo, że wczoraj nawet fajnie mu się z nim rozmawiało. To nic nie znaczyło; tylko tyle, co kilkuminutowe wygadanie swoich smutków, a wtedy Taehyung nie był dla niego dostępny. Blondwłosy wiele miał takich momentów, kiedy czuł się wszystkim przytłoczony i potrzebował komuś się wygadać ale prawie zawsze kończyło się to tym, że musiał radzić sobie z tym sam bo najczęściej doskwierały go negatywne emocje wieczorami, kiedy to Taehyung już wracał do miasteczka do swojej rodziny. Sprawa z Hoseokiem była więc tylko jednorazowa i nie mógł dopuścić by to stało się jeszcze kiedykolwiek.

Kiedy Yoongi odpoczął to jeszcze przed czasem obiadowym wybrał się do Kim SeokJina z wizytą w kuchni. Mężczyzna był człowiekiem o miłym wyrazie twarzy, rozjaśnionych szatynowych włosach, prostym nosie, a jego usta były pełne i sine. Jin ubrany był w czepek oraz jakąś białą flanelową koszule, spodnie sznurowane u nogawek i na biodrach oraz biały fartuch i ciężkie antypoślizgowe buty w razie gdyby coś gdzieś się rozlało. Ogólnie SeokJin był kimś przed kim nie powinno się mieć żadnych tajemnic bo prędzej czy później one wszystkie wyszły na jaw, wzrok kucharza potrafił przeszyć na wylot i potrafił to nieźle wykorzystać w wielu momentach. Jinowi też można było zaufać, gdyż był dobrym kompanem i wszelkie sekrety zachowywał dla siebie. Był w porządku zdaniem Yoongiego i jeszcze nie było takiego momentu, kiedy to by SeokJin się w czymś pomylił.

- Dzień dobry Paniczu Yoongi, czym zawdzięczam sobie twoją wizytę? Jakieś specjalne żądanie na obiad? Zrobię wszystko - powiedział mężczyzna zaraz po skłonieniu się przy czym musiał przytrzymać swój czepek. Jednak Yoongi od razu dał mu znać, iż nie chodziło mu o nic z tego. Niepewnie przystanął z nogi na nogę patrząc się na dwudziestodwu letniego przyjaciela - W takim razie o co chodzi? Chciałbyś porozmawiać ze mną o tym gdzieś, gdzie nie ma osób trzecich? - tym razem otrzymał skinięcie głową w odpowiedzi - Jisoo, proszę zastąp mnie przy gulaszu - zawołał, a następnie pociągnął Yoongiego za rękę do pomieszczenia z naczyniami i posłał mu serdeczny uśmiech, sciągając z głowy okrycie - Ahh, mam dość tego czepka. Strasznie w nim duszno - jęknął przeczesując swoje spocone włosy - O czym chciałeś rozmawiać?

Yoongi chrząknął cicho patrząc się na niego - Chciałbym przeprowadzić krótką rozmowę na temat twojego przyjaciela Hoseoka, który jest tu ogrodnikiem - widząc, że starszy Kim chciał coś powiedzieć w ogólę nie dał dojść mu do słowa - Bo widzisz... Zainteresowała mnie jego osoba i jestem ciekaw jego przeszłosci i tego, jakim człowiekiem on jest. Powiedział mi, że się przyjaźnicie więc przyszedłem z tą prośbą do ciebie. Byłbyś w stanie mi opowiedzieć co nie co? - w końcu zakończył swój krótki monolog.

- Masz rację Książę, przyjaźnie się z Hobim nie od dziś. Znam go na wylot i on nie ma nic do ukrycia, więc sądzę, iż się nie obrazi jeśli powiem ci trochę. Usiądźmy - zakomunikował pokazując na małą ławkę na której po chwili zasiedli - Hoseok... On jest trochę osobą skomplikowaną. Uważa, że ma wszystkiego pod dostatkiem mimo, że tak wcale nie jest ale on nie chce dopuścić do siebie tego, iż pochodzi ze zbyt biednej rodziny. Jego ojciec; jeszcze trzy lata temu podzciwy krawiec, lecz jego robota skończyła się tego samego dnia, kiedy wracając do domu napadło go stado wilków i żywcem odgryziono mu nogę. Od tamtej pory biedaczek leży w łóżku i w ogólę się nie rusza, męczą go gorączki i za długo nie wytrzyma już. Mężczyzna jest zbyt słabyna cokolwiek, ostatnio nawet jedzenia odmawia. Matka natomiast; ah, co za kochana i dobroduszna kobieta! Robi wszystko by postawić swoją rodzinę na nogi i nie opuszcza swego męża na krok od tamtego czasu. Zmienia mu okłady, modli się o niego cały czas do Bogów i w tym czasie stara się wykonywać wszystkie inne obowiązki. Pieniędzy mają bardzo mało, brakuje im na lekarstwa i dlatego młodsza siostra Hoseoka i on zaczęli pracować. Wiążą ledwo końce z końcem. Lin to dziewczyna piękna, urodę ma po matce. Jest silna i niezależna. Trudno ją odciągnąć od tego, co chce robić i pisze wspaniałe powieści... Przejdźmy do Hoseoka. Chłopaka znam od maleńkości. Razem biegaliśmy po lesie i polowaliśmy na zwierzęta wraz z naszymi ojcami. Hoseok jest bardzo silny emocjonalnie, bardziej niż jego siostra i matka razem wzięte. On chowa swój smutek za maską wesołego i towarzyskiego mężczyzny. Jak mówiłem wcześniej... Nie dopuszcza do siebie tego, iż pochodzi od slumsów i przytłacza go ta szara rzeczywistość lecz nie chce o tym z nikim rozmawiać. Ogólnie Hoseok naprawdę jest bardzo towarzyski, uwielbia słuchać historii od obcych mu ludzi, ciągle kogoś nowego zapoznaje i jest bardzo rozgadany. Nie lada potrafi poprawić humor i sprawić, że człowiek patrzy na wszystko zupełnie inaczej. Hoseok wnosi w zupełnie inny wymiar w którym wszystko wydaje się być idealne i nie myśli się chociaż trochę o problemach. Ten chłopak inspiruje do działań i jego osobowość jest dowodem na to, że mimo, iż ma na głowie wiele złego to potrafi z tym walczyć i nie poddaje się. W tym przypadku wielu powinno brać z niego przykład i... Hoseok przede wszystkim dąży do swoich celów oraz marzeń. Obiera własne drogi, którymi się kieruje i nie schodzi na zbocza. Podziwiam go za ducha walki, energię i to szczęście które bije od niego mimo, że cierpi, cierpi jak cała jego rodzina - urwał na chwilę ocierając wierzchem dłoni łzy - Natura to coś co uwielbia najbardziej, kocha kwiaty i ich zapach. One pomagają mu odreagować i patrzenie, jak wykwitają sprawia, że Hoseok czuje się dumny, że przyczynia się do tego, że przyczynia się do istnienia czegoś. Traktuje rośliny jakby były jego dziećmi, a kiedy jakaś usycha to tak jakby traci chęci do wszystkiego i nie wie co ze sobą robić. Hoseok także jest myślicielem, potrafi bujać w obłokach całymi dniami i wtedy wydaje się być jakiś taki przygnębiony, wiem to bo on często myśli o przyszłości. Boi się śmierci swojego ojca i nie chce do niej dopuścić. On kocha swojego ojca bardzo i jest mu wdzięczny za wszystko, co dla niego zrobił. To on go wychował na takiego cudownego człowieka. Myślę, że to tyle co mogę ci przekazać - zakończył.

Yoongi miał rozchylone usta słysząc to wszystko. Nie wiedział, że u Hoseoka w rodzinie może być tak źle. Przez to miał ogromne poczucie winy, że chciał się go pozbyć. Dzięki Jinowi zaczął patrzeć na to obiektywniej i zrezygnował ze swojego planu wykończenia emocjonalnego chłopaka. Hoseok po prostu był miły, nie chciał mu odebrać Taehyunga ani nijak zagrozić. Yoongi zamiast tak szybko go oceniać powiniem pierw go dobrze poznać. Czyli ludzie mają rację twierdząc by nie oceniać ludzi po okładce. Westchnął cicho i obiął kucharza ramieniem chcąc jakoś go pocieszyć gdyż Jin rozpłakał się, jak małe dziecko. Yoongi to rozumiał. Przeżywał to wszystko bo znał Hoseoka już od lat i zapewne był z nim bardzo blisko. Książę najbardziej nienawidził, kiedy ktoś płakał przez niego, a SeokJin robił to jakby z jego winy bo gdyby nie zachciało mu się usłyszeć historii o Hoseoku to do tego by nie doszło.

- Przepraszam, iż sprawiłem, że płaczesz SeokJin - westchnął cicho - Hoseok musi być pewnie dla ciebie kimś bardzo ważnym, że tak zareagowałeś opowiadając to wszystko. Współczuje mu i jego rodzinie. Gdybym mógł to najchętniej bym im wszystkim pomógł - powiedział od serca. Yoongi uwielbiał widzieć uśmiechy na twarzach ludzi ale bardziej lubił sprawiać, że to dzięki niemu ktoś był szczęśliwy. Ah, wystarczyło usłyszeć coś takiego, a jego serce miękło do kogoś takiego, kim był Hoseok. Jeszcze kilka minut temu zrobiłby wszystko by go się pozbyć, a teraz żałował swoich myśli. Taki już był. Yoongi był kimś, kto najpierw coś robił, a dopiero potem o tym myślał, więc miał szczęście. Tym razem nic nie zniszczył i nie odebrał biednej rodzinie nadziei na lepsze jutro. Gdyby ktoś cierpiał przez niego to nie mógłby sobie tego wybaczyć do końca życia. Nie chciał nikogo zawodzić, nie chciał robić sobie wrogów. Po prostu wolał żyć w zgodzie ze światem i w nic się nie wplątywać. Innym słowem; nic o nikim nie gadał i z nikim nie rozmawiał na takie tematy, które mogłyby sprawić temu komuś przykrość. Tym razem odnośnie do Jina przesadził i miał tylko nadzieję, że przyjaciel nie był na niego zły o to.

- Ależ to nie twoja wina przyjacielu - odpowiedział mu służący zgodnie z prawdą - Znam Hoseoka już wystarczająco długo i z jego rodziną także mam bardzo dobre kontakty. Nasi rodzice znają się od lat i no właściwie... Z Hoseokiem przeżyłem całe dzieciństwo, jest dla mnie niczym młodszy brat, którym muszę się zajmować i mieć na niego cały czas oko. W gruncie rzeczy nigdy nie wiadomo, co mu przyjdzie do tej głowy. To taki wariat, że szkoda słów po prostu. Ah, nie każdy jest taki jak on. Ja nie potrzafiłbym się cieszyć gdyby wokół mnie działo się tyle negatywnych rzeczy, a on widzi we wszystkim same pozytywne strony i ukrywa przytłoczenie głęboko w sobie. Czasami widzę go takiego bezbronnego, ale to rzadko się zdarza i chciałbym chronić go przed wszelkim złem tego świata.

Yoongi podrapał się po głowie i pokiwał ją w zgodzie - Dobrze cię rozumiem SeokJin. Mam to samo z Taehyungiem. Ten chłopak jest dla mnie tak cholernie bardzo ważny, że czasami kompletnie tracę dla niego głowę i nic innego się nie liczy poza nim i jego dobrem - zaczął mówić - Każdy z nas ma kogoś, kogo traktuje niczym członka swojej rodziny, zawsze tak jest kiedy pozna się wyjątkową osobę. Dla kogoś takiego jest w stanie zrobić się wszystko, nawet te najgorsze rzeczy i to jest niedorzeczne, iż jedna osoba potrafi obrócić do okoła cały świat tej drugiej. Takie coś może zdarzyć się każdemu, lecz ludzie to za późno dostrzegają. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte i nie patrzeć tylko przed siebie i na swoje potrzeby. W każdym człowieku należy widzieć swojego bliźniego i okazywać mu jak najwięcej wsparcia. Jeśli ten nie chce pomocy to trudno się mówi, nic się na takich nie wskóra ale oni zrozumieją, iż zrobili źle, kiedy świat zacznie się im walić. Wtedy przyjdą i będą błagać o wybaczenie i ponowną propozycje pomocy. Tak bynajmniej opowiadała mi kiedyś moja matka. Czy to prawda to nie mam pojęcia, jeszcze nigdy kogoś takiego nie spotkałem.

- Cesarzowa miała wtedy świętą rację - rzekł Jin nakładając z powrotem na głowę czepek - Myślę, iż powinniśmy na tym zakończyć tę rozmowę. Powinienem już wracać do gotowania bo Jisoo za bardzo jeszcze gulasz przysoli i znowu twoi rodzice będą mieć pretensje - westchnął - Dokończymy to innym razem i nie myśl, że ci odpuszczę. Dowiem się prędzej czy później po co były ci te informacje Yoongi. Pamiętaj, że nic mi nie umknie - uśmiechnął się delikatnie i otworzył drzwi od pomieszczenia. Puścił księcia przodem i wychodząc za nim zamknął drzwi na zawias - Miło było cię ponownie zobaczyć książę. Nie odchodź jednak nigdzie, gdyż za kwadrans powinien być gotowy już obiad. Proszę więc byś udał się do jadalni i zajął swoje miejsce - Jin skłonił się lekko mimo, iż wiedział że Yoongi nienawidził, kiedy tak się przed nim płaszczył. Mimo tego Yoongi przeczuwał, że tylko się tak droczył co było widać po bezczelnym uśmieszku Jina, który pojawiał się po każdym jego skłonie.

Wywrócił oczami na słowa przyjaciela - Oczywiście SeokJin. Pójdę do jadalni i nigdzie się stamtąd nie ruszę aż do czasu zjedzenia mojego posiłku - obiecał, a następnie powoli się wycofał i opuścił tereny kuchni z której dało się wyczuć aromatyczne zapachy, które Yoongi uwielbiał niemalże tak samo, jak te kwiatów. Będąc przy ogromnych stole nie zastał tam jeszcze rodziców, co było dla niego czymś dobrym bo nie przepadał za tym, iż zawsze go pomijali w rozmowach. Usiadł na swoim codziennym miejscu i przyglądał się złotemu talerzowi w którym widział swoje odbicie. Prawdą było to, że nie wyglądał za dobrze. Mogł bez problemu w swoich oczach dostrzec smutek, a mimika jego twarzy tylko to potwierdzała. Nie wiedział, co było tego sprawą; płacz SeokJina czy jego opowieść o młodym ogrodniku. Pewne jednak było to, że cierpiał. Cierpiał głęboko wewnątrz siebie i bał się do tego przyznać. Cierpiał bo miał dużo obaw, a jedną z nich była strata Taehyunga, kolejną natomiast że jego rodzice coś knują, gdyż widywał ich ostatnio zbyt rzadko i w ogólę się do niego nie odzywali, a zwykle wymienili chociaż wspólne "dzień dobry" bądź "smacznego".

Yoongi był dziś przytłoczony, a cisza go tylko bardziej irytowała. O dziwo miał ten dzień, kiedy potrzebował z kimś dużo rozmawiać o wszystkim, co przychodziło mu do głowy, a było tego dość dużo. Był to dzień kreatywny dla jego umysłu i zaczęła boleć go już głowa ale nie mógł nic z tym zrobić. Też nie był zmęczony, jak zawsze. Po prostu to był jakiś wyjątek. Może to rozmowa z SeokJinem go popędziła? Raczej nie. Nie dało mu to za wiele do myślenia. Schował twarz w dłoniach podczes opierania łokci o stół i poruszał powoli nogami pod stołem. Potrzebował jakiegoś relaksu, odskoczni od tej rzeczywistości i najchętniej gdyby mógł to już by stąd uciekł daleko stąd i zabrał ze sobą Taehyunga oraz wszystko, co potrzebne do przetrwania. Dlaczego Taehyung nie mógł go już stąd zabrać? Bał się, iż poniesie za to srogą karę? W sumie to Yoongi by się temu nie dziwił, bo Taehyungowi groziłaby nawet śmierć za wyprowadzenie go z kraju lub wieczne siedzenie we więzieniu. Yoongi nie mógłby wytrzymać bez niego zbyt długo. To było ostateczne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro