Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mówiłam pół godziny, ale wyrobiłam się w jakieś dziesięć minut.
Poza tym pojawi się jeszcze zapowiedź i kilka słów ode mnie ❤

Gavin

Bella jest nieprzytomna od trzech dni. Nie budzi się, ale jej matka mówi, że jest to kwestia tego, co zrobiła. Efekt uboczny tego, iż wyzbyła się swojej własnej mocy. To ona ją napędzała do tego, aby w ogóle oddychać, a teraz, kiedy się jej pozbyła, nie zostało nic innego, jak tylko czekać, aż ta się obudzi. Martwię się o nią. Cały czas przy niej siedzę i czekam na to, aż otworzy oczy, jednak ona tylko śpi. Złapałem jej lewą dłoń w swoje, po czym pocałowałem przy niej palce.

— Proszę, Bella. Obudź się w końcu. Nie zadałem ci tamtego pytania. Nie zrobiliśmy przecież tylu rzeczy. Odzyskałaś swoich rodziców, ale przez sen z nimi nie porozmawiasz. — Wyszeptałem cicho, a przy tym poczułem, jak po mojej twarzy spłynęła jedna samotna łza.

W tej samej chwili poczułem, jak ktoś mnie potarmosił po włosach, dlatego uniosłem wzrok. To był Harry, który przyglądał mi się z wyraźnym współczuciem. Wytarłem swoją twarz.

— Proszę bardzo, możesz się śmiać. — Pokręcił głową, czym mnie zaskoczył.

— Nie zamierzam. Gdyby to się działo z Valentiną, sam prawdopodobnie byłbym zrozpaczony i potrzebowałbym wsparcia. — Powiedział, na co odłożyłem delikatnie dłoń Belli na materac, po czym wstałem.

Harry mnie objął, co odwzajemniłem, a przy tym poczułem, że robi mi się nieco lepiej. Zawsze mi brakowało tego typu bliskości braterskiej, ale nie będę teraz wybrzydzał, kiedy jest nawet miło. Odsunąłem się od niego, na co ten ponownie potargał mnie po włosach, przez co pokręciłem głową i spojrzałem na moją dziewczynę.

— Wyjdzie z tego. Twarda z niej baba. — Wypuściłem powietrze w napływie śmiechu przez to, co o niej powiedział, ale mimo tego kiwnąłem głową dla potwierdzenia jego słów. — Powinieneś odpocząć. — Zauważył, dlatego na niego spojrzałem.

— Nie mogę. Chcę być przy niej, kiedy się obudzi. — Uśmiechnął się na moje słowa.

— Poprosisz ją w końcu o to? — Spojrzałem na niego zaskoczony. — Nie jestem ślepy. Głuchy też nie, a ty, Ryan i Bryce strasznie głośno rozmawiacie. — Zaśmiałem się i pokręciłem głową nie dowierzając.

— Gdy się obudzi. — Kiwnął głową. — Apropo Ryana. Jak się trzyma? — Oparł się o biurko.

— Tak jak wcześniej. — Opuściłem głowę i ponownie złapałem dziewczynę za rękę.

Od czasu tego, co stało się z Rochelle, jest on bardziej przybity. Mało się odzywa, nawet do Bryce'a. Większość dni przygląda się zdjęciu, które ma na telefonie. Raz zauważyłem, że jest na nim on i białowłosa, jak zasnęli na kanapie, zaraz obok siebie. Pewnie myśli, że jeżeli by jej wyznał, co do niej czuje, to coś by to zmieniło, ale nie byłoby tak. Od samego początku była Wdową i Bella nie miała innego wyboru, jak zrobić z nią to, do czego była zmuszona. Oddała jej swoją moc, która gdy Rochelle ją wchłonęła, rozsadziła jej ciało.

Kolejnego dnia, następnego i jeszcze innego nic się nie zmieniło. Bella była nieprzytomna przez tydzień. W trakcie tego zadzwoniłem do jej szefa, że nie da rady przyjść do pracy, a on zaskoczył mnie pytaniem, kiedy to zapytał czy coś się stało w czasie odbijania jej rodziny. Czyli nie tylko my wiedzieliśmy, że ona jest wiedźmą. Inne osoby również były w to wtajemniczone, jednak nie wiedziałem ile ich było, dopóki nie chcieli jej odwiedzić. Wtedy byłem sam w mieszkaniu, bo Ryan i Bryce zabrali jej rodziców i brata, aby się nieco rozeznali w mieście. Harry i Jimmie wrócili za to na Florydę dzień po mojej rozmowie z bratem. I tak długo tu byli. Do tego podobno najstarszy był odwiedzić ojca, jednak rozmowa nie była ponoć najmilsza, ale szczegółów mi nie zdradził.

Potrzebuję kawy, ale nie chcę jej zostawiać. Nagle poczułem to, jak jej delikatna dłoń się lekko zacisnęła na mojej, dlatego spojrzałem na nią zaskoczony. Skrzywiła się, a przy tym lekko uchyliła powieki. Gwałtownie się do niej przysunąłem, przy tym praktycznie zlatując z krzesła, ale w porę podparłem się na nodze. Zwróciła na mnie swoje żółte oczy, po czym się lekko uśmiechnęła. Pogłaskałem ją po jej prawym policzku, a także zatrzymałem, kiedy chciała się podnieść.

— Ostatni tydzień byłaś nieprzytomna, więc nie przemęczaj się. — Uniosła się na łokciach, by dać mi całusa w usta, po czym mimo moich zakazów się podniosła.

Z powrotem usiadłem na krześle od biurka, a przy tym patrzyłem na to, jak się ona powoli rozbudza. Złapała za swój kark, aby go nieco rozmasować. Spała przez tydzień, więc wszystkie kości musiały się jej zastać. Uśmiechnąłem się na jej widok, kiedy to ziewnęła, by następnie na mnie spojrzeć, a przy tym pogłaskać po policzku. Złapałem za jej lewą dłoń i pogłaskałem kciukiem jej wierzch.

— Co się stało? Nie wszystko pamiętam. — Kiwnąłem głową w zrozumieniu jej małej amnezji.

— Rochelle dwukrotnie cię uderzyła w głowę, więc to raczej normalne, że nie będziesz wszystkiego dokładnie pamiętać. Za drugim razem rozcięła ci skórę na głowie. Nie martw się, już tej rany nie ma. — Przytaknęła, a ja kontynuowałem opowieść, jednak zatrzymała mnie w połowie.

— Już pamiętam. — Zagryzła dolną wargę, dlatego usiadłem przy niej na łóżku i przytuliłem, na co mi odpowiedziała w ten sam sposób.

Isabelle

Przymknęłam oczy, kiedy to chłopak delikatnie jeździł palcami po moich plecach, a przy tym objęłam jego kark. Straciłam najlepszą przyjaciółkę, a nawet dwie. Ani jednaj, ani drugiej już nigdy nie zobaczę. Odetchnęłam cicho, a Gavin się ode mnie odsunął i wytarł mi twarz. Pokręciłam głową.

— To nic takiego. — Powiedziałam, ale on i tak wiedział, że kłamię.

— Przez to pewnie też będziesz płakać, ale przynajmniej nie przez to, że będziesz smutna. — Spojrzałam mu w oczy nie rozumiejąc. — Chcesz zobaczyć brata i rodziców? — Zapytał, uśmiechając się przy tym szeroko, na co pokiwałam głową i zagryzłam wargę, aby się jeszcze bardziej nie rozkleić, co mi średnio wychodziło.

Wstał i podszedł do szafy, skąd wyjął swoją bluzę, którą mi podał, żebym założyła, bo z tego co widzę, to jestem w piżamie. Wciągnęłam ją przez głowę, po czym odkryłam się spod kołdry. Podał mi ręce, dlatego za nie złapałam, aby się nie przewrócić, gdybym straciła równowagę, co oczywiście się stało, ale wpadłam w ramiona mojego chłopaka. Objęłam go ramieniem, a on zrobił to samo, żebym się nie wywaliła na twardą podłogę. Powoli ruszyliśmy na korytarz, skąd już słyszałam, jak wszyscy rozmawiają w pomieszczeniu obok. Rodzice się z czegoś śmiali i nie zauważyli tego, jak razem z blondynem stanęłam w wejściu do salonu, ale ktoś inny zwrócił ich uwagę.

— Bella! — Podbiegł do mnie chłopak o czarnych włosach, który mnie podniósł ponad ziemię i okręcił nas wokół własnej osi.

Widziałam to, jak mama i tata wstali z kanapy, a przy tym wyraźnie się wzruszyli. Zostałam odłożona na ziemię, a chłopak się ode mnie odsunął. Przyjrzałam mu się, a przy tym uśmiechnęłam.

— I gdzie się podział mój młodszy brat? — Zaśmiał się i ponownie mnie przytulił, co tym razem i ja uczyniłam. — Jesteś ode mnie młodszy, ale nikt na to nie pójdzie, skoro jesteś ode mnie wyższy o głowę i jeszcze trochę. — Zauważyłam to, jak Gavin się uśmiechnął na nasz widok i oparł się o ścianę ramieniem.

Po chwili podeszli do mnie rodzice, którzy też wzięli mnie w ramiona, a przez to się rozpłakałam. Gdy ścierałam łzy, usiadłam razem z nimi na kanapach, gdzie z nimi rozmawiałam. Głównie się mnie pytali, jak żyłam przez te siedem lat, a ja im na wszystko odpowiadałam. Nawet na to, gdy zapytali o Rochelle. Gadaliśmy ze sobą do czasu, aż zegar nie wskazał pierwszej w nocy. Naszą dalszą rozmowę przesunęliśmy na rano, gdy wszyscy będą w pełni sił. Szybko się opłukałam pod prysznicem i przebrałam w czystą piżamę, by w kolejnej chwili pójść do Gavina, który już leżał w łóżku. Rodzice nawet spokojnie zareagowali na wieść o tym, że ich córka spotyka się z łowcą.

Położyłam się obok niego, po czym objęłam i wtuliłam w klatkę piersiową. Szeptał mi to, jak bardzo się o mnie bał, gdy walczyłam z Rochelle, a ja go nieco uspokajałam, kiedy to nie był w stanie wypowiedzieć słowa „zginąć" lub „stracić".

— Przepraszam, że cię wystraszyłam. — Wyszeptałam, kiedy pogłaskał mój policzek.

— Nic się nie stało. Ważne, że jesteś cała i zdrowa. — Przytulił mnie z całej siły, dlatego schowałam się w zgięcie jego szyi. — Gdybyś wtedy — Zaciął się i złapał głębszy wdech. — zginęła, to nie mógłbym cię o coś ważnego zapytać, o czym ci wspominałem, zanim się rozdzieliliśmy. — Oblizał usta, a ja podniosłam na niego wzrok, jednak po chwili przewróciłam go na plecy i usiadłam na nim okrakiem.

— O coś ważnego? — Zapytałam zaciekawiona, a on też usiadł, a przy tym złapał mnie za dłonie.

To musiało być coś ważnego, skoro tak ciężko mu to idzie, aby w ogóle coś powiedzieć.

— Weźmy ślub. — Szerzej otworzyłam oczy, kiedy to powiedział.

— Co? — Wyszeptałam chwiejnym głosem, a przy tym poczułam, jak w moich oczach po raz kolejny zbierają się łzy.

— Kocham cię i nie potrafię sobie wyobrazić życie bez ciebie obok mnie. — Opuściłam wzrok, nie wiedząc co o tym myśleć, a on przełknął ślinę.

— A co z twoim ojcem? I rodziną poza Harrym? — Zapytałam i spojrzałam mu w oczy, na co się lekko uśmiechnął.

— Oddałaś Rochelle swoją moc, a tym samym się jej pozbyłaś, więc teraz jesteś — Weszłam mu w słowo.

— Zwykłym człowiekiem o dość nietypowych oczach. — Kiwnął głową i pogłaskał wierzch moich dłoni.

— Właśnie. — Dodał. — Wyjaśnię mu wszystko jeszcze raz, a ty mu możesz wytłumaczyć, jak działa urok miłosny, o ile coś takiego istnieje i powiedzieć, że ja pod niem nie jestem. Powiem mu, że cię kocham, że nigdy nie przestanę i chcę z tobą spędzić resztę życia. Że nie chcę mieć w nim wroga tylko dlatego, bo zakochałem się w wiedźmie. Że to Wdowy są prawdziwym zagrożeniem, a nie kobiety takie, jakimi jesteś — Zaciął się i przełknął ślinę. — byłaś ty, czy jaka jest twoja matka. Wytłumaczę mu wszystko po kolei, a jeżeli po tym tego nie zaakceptuje, to trudno. Przeżyję jakoś to, że straciłem ojca, którego zaślepia nienawiść do kobiet, które mu nic nie zrobiły. — Zmusiłam go do tego, aby podniósł na mnie wzrok, który opuścił na początku ostatniego zdania, jakie wypowiadał.

— Gavin... — Odezwałam się zmartwiona, jednak on się uśmiechnął.

— Dla mnie jesteś najważniejszą osobą, Bella. — Złapał moje dłonie. — Ty i nasza przyszłość. — Uśmiechnęłam się na jego słowa i pokiwałam twierdząco głową. — Chwila, czy to była — Wzruszyłam ramionami i go pocałowałam, tym samym powalając chłopaka na plecy.

Lekko się zaśmiał między pocałunkami, a przy tym za całej siły przytulił. Ponownie nadeszła chwila, kiedy to mogliśmy okazać sobie nieco czułości, jednak nie wiedzieliśmy tego, że coś czai się zaraz za rogiem i szykuje się do tego, aby na nas naskoczyć. Nieświadomi tego wszystkiego, mogliśmy tylko czekać na moment ataku, który mógł nastać w każdej chwili. Za minutę, godzinę, dzień, tydzień, miesiąc czy nawet rok. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, co nadciąga i nie wiedzieliśmy o tym nic do momentu, aż to nastało. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro