Rozdział 12 - "Sprawa rodzinna"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiaj będzie romantiko.

Miłej lektury!

Z samego rana zostałam wyciągnięta z łóżka przez dzwonek, którym ktoś dzwonił do drzwi. Podniosłam się, a przy tym ziewnęłam. Przetarłam oczy, po czym oparłam się o prawe kolano, by następnie się podrapać się po moich rozwichrzonych, kręconych włosach. Pociągnęłam nosem, kiedy poczułam to, że jest on nieco zatkany. Nienawidzę mieć kataru, który niestety wkrada mi się za każdym razem, kiedy to tylko na zewnątrz zrobi się chłodniej.

— Za co? — Zapytałam, kiedy po raz kolejny usłyszałam dzwonek do drzwi.

Rochelle już wyszła do pracy, więc jedyną osobą, która może otworzyć drzwi, jesteś ty. — Powiedziała, a ja się podniosłam i chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi, do których ktoś zaczął się dobijać.

— Już idę! — Krzyknęłam, a gdy znalazłam się przy wejściu, oparłam się prawą dłonią o framugę, by odkręcić zamki.

— Masz strasznie powolne ruchy. — Powiedział Gavin, a ja dopiero w tym momencie ogarnęłam, że stoję przed nim w piżamie, całkowicie nieogarnięta. — W takim wydaniu się ciebie nie spodziewałem. — Zauważył, a ja szybko się odwróciłam i uciekłam do pokoju, na co się głośno zaśmiał.

— Dosłownie wyciągnąłeś mnie z łóżka, niby jak mam wyglądać?! — Wyjrzałam zza progu, dzięki czemu zobaczyłam to, że wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.

— Ubieraj się, bo jak wczoraj pisałem, zabieram cię gdzieś. — Powiedział, a przy tym założył dłonie na klatce piersiowej.

— ... — Mruknęłam coś w odpowiedzi, po czym podeszłam do szafy, by następnie poszukać w niej jakichś ubrań.

Złapałam za czarne rurki, białą koszulkę na długi rękaw, która miała krótki golf, a także za czystą bieliznę. Po chwili przebiegłam przez korytarz, aby chłopak nie mógł dokładnie zobaczyć tego, jak wyglądam. Zaśmiał się, kiedy usłyszał moje jęknięcie z bólu, gdy tylko uderzyłam w krawędź futryny.

— Mam nadzieję, że ta wycieczka nie rozpocznie się od wizyty w szpitalu. — Powiedział, kiedy zamknęłam drzwi.

— Bardzo zabawne! — Powiedziałam głośniej, po czym załatwiłam swoje potrzeby, przebrałam się i stanęłam przed umywalką.

Zaczęłam myć zęby, aż w pewnym momencie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Mam wrażenie, że ostatnimi czasy się nieco zmieniłam, ale nie mam bladego pojęcia czego to jest kwestia. To przez Gavina? Nie wiem co powinnam o tym myśleć. To raczej na pewno nie jest przez to, że zdradziłam mu dość sporo ze swojego życia, zanim straciłam rodziców. Oczywiście nie mówiłam nic, co byłoby związane z tym, że jestem wiedźmą. Starałam się to ubrać w taki sposób, żeby to nie brzmiało podejrzanie. Zawsze mnie uważnie słuchał i w sumie słucha, bo rozmawiamy ze sobą prawie przez cały czas, kiedy tylko mamy wolną chwilę. Wypłukałam usta płynem, po czym wyszłam z pomieszczenia z nadal roztarganymi lokami. Chłopak na mnie spojrzał i się uśmiechnął.

— Nawet nie waż się komentować moich włosów. — Pogroziłam mu palcem, a on się wzdrygnął od bezdźwięcznego śmiechu.

— Nie zamierzałem. — Uniósł dłonie w geście poddania, a ja go minęłam i ruszyłam do siebie, gdzie szybko ogarnęłam swoje włosy.

Spojrzałam na wejście do pomieszczenia, gdzie znalazł się chłopak. Uśmiechnęłam się półgębkiem na to, że mnie tak pilnuje. W pewnym momencie zobaczyłam to, jak podnosi on Enigmę z podłogi, by następnie ją pogłaskać za uszkiem. Cicho zapiszczała, na co ja się wzdrygnęłam od śmiechu. Po chwili, kiedy to już moje włosy były gotowe, podeszłam do łóżka, które od razu pościeliłam. Chłopak uważnie mi się przyglądał, dlatego w pewnym momencie spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.

— Powiesz o co chodzi, czy nie? — Uśmiechnął się na moje słowa.

— Pierwszy raz widzę cię tak nieogarniętą i w kręconych włosach. — Pokręciłam głową, a przy tym się uśmiechnęłam.

— Nie pasują mi. — Powiedziałam, po czym złapałam za telefon i ruszyłam w jego kierunku.

Weszłam do kuchni, gdzie na blacie zobaczyłam kartkę od mojej współlokatorki. Pisało na niej, że trzeba zrobić zakupy. Z tyłu była lista, co trzeba kupić, dlatego schowałam liścik do kieszeni. Psotka nie miała wyjętej miseczki na jedzenie. Rochelle pewnie zaspała i nie zdążyła jej nakarmić. Podeszłam do szafki, skąd wyjęłam dwie miski, by następnie dać dwójce zwierzątek jedzenie.

— Co do twoich włosów. — Odezwał się Gavin, kiedy to kładłam oba naczynia na ziemi, gdzie obie panienki do mnie podleciały, aby następnie zacząć jeść. — Mówisz, że ci nie pasują, ale według mnie, jest kompletnie na odwrót. Mówisz tak z jakiejś przyczyny, prawda? — Opuściłam wzrok, a przy tym się podniosłam i oparłam o blat wyspy kuchennej.

— Aż tak to widać? — Kiwnął głową na moje pytanie. — Odziedziczyłam tę cechę po mamie. W sensie kręcone włosy. Jak są takie, to dosłownie nie umiem spojrzeć w lustro. Mam wrażenie wtedy, jakbym patrzyła na moją matkę. — Podszedł do mnie, a przy tym stanął naprzeciwko mnie i oparł się dłońmi na blacie, po obu stronach moich bioder.

— Rozumiem. — Zbliżył się nagle, by następnie dać mi całusa w policzek. — Ubierz się ciepło, bo tam gdzie cię zabieram jest dość chłodno. — Powiedział, a ja się lekko uśmiechnęłam i skinęłam głową, po czym wydostałam się z jego pułapki, by następnie założyć kozaki pod kolana.

Następnie zarzuciłam na plecy szary płaszcz, a chłopak, który nagle znalazł się za mną, zawiązał mi na szyi mój biały szalik. Spojrzałam na niego, odwracając się w jego kierunku, jednak on nie zwrócił na to chwilowo uwagi i złapał za guziki mojego wierzchniego ubrania, które natychmiastowo zaczął zapinać. Dokładnie mu się przyglądałam, kiedy to robił. Po chwili zwrócił swoje błękitne tęczówki na moje, którym przez kilka następnych sekund się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego, na co odpowiedział mi tym samym. Niemal natychmiastowo poczułam to przyjemne uczucie ciepła, które rozeszło się po całym moim ciele. Oddech od razu przyśpieszył, tak samo jak bicie mojego serca, które z całej siły obijało się o moje żebra. Miałam w tym momencie wrażenie, jakby umysł mi kazał stanąć na palcach i go pocałować, ale ostatnimi czasy te pocałunki w usta, które między nami zachodziły zmniejszyły się do minimum. Mimo wszystko nie jesteśmy parą, a przyjaciółmi, więc to dziwnie wyglądało, kiedy się ze sobą całowaliśmy. Podał mi moją torebkę, po czym otworzył przede mną drzwi.

— Enigma, Psotka, bądźcie grzeczne. — Powiedziałam, nim zamknął drzwi, a ja przekręciłam w nich zamek.

Po chwili wyszliśmy z budynku, a ja zauważyłam to, że wszędzie dookoła było biało. No cóż, ma prawo tak być. Jest początek grudnia, więc mógł spaść śnieg. Zaczęłam schodzić po schodach, jednak niemal na pierwszym poczułam to, jak noga ześlizguję mi się z kamiennego schodka. Niemal natychmiastowo poczułam to, jak ktoś złapał mnie pod ramionami, dlatego podniosłam wzrok na Gavina.

— I prawie pierwsza gleba zaliczona. — Zaśmiał się, a ja razem z nim.

Pomógł mi stanąć na równych nogach, po czym razem zeszliśmy po schodach, aby następnie przejść do samochodu chłopaka. Po chwili zapięłam pas, tak samo jak blondyn, po czym ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Ja tymczasem starałam się domyślić tego, gdzie tym razem mnie on zabiera. Założyłam ręce na klatce piersiowej, kiedy to pod głosił jakąś piosenkę w radiu, którą tak się składa, że ja osobiście lubię. Tak samo zresztą, jak on. Po chwili, kiedy rozbrzmiał jej refren, oboje zaczęliśmy go śpiewać, a przy tym się śmiać z tego, jak bardzo obije fałszujemy. W sumie na tym zeszła nam większość drogi do doków, gdzie chłopak zatrzymał samochód. Spojrzałam zaskoczona na Gavina, kiedy zaczął odpinać pasy, a on się do mnie uśmiechnął.

— Zobaczysz. Wysiadaj. — Powiedział i sam również wyszedł z auta, zabierając z tylnego siedzenia jeszcze torbę, a ja poszłam w jego ślady.

Gdy tylko to zrobiłam, usłyszałam to, jak zamyka pojazd, a przy tym wita się z jakimś mężczyzną. Obwiązałam się rękoma, kiedy poczułam zimny wiatr, który mocno wiał przy wodzie. Ruszyłam w kierunku dwójki mężczyzn, jednak kiedy stanęłam obok blondyna, starszy odszedł.

— Coś ty zaplanował? — Zapytałam, a on się do mnie uśmiechnął i objął ramieniem, kiedy zobaczył, że się nieco trzęsę.

— Zobaczysz. — Powtórzył swoją zagadkę, a ja spojrzałam na niego z mordem w oczach, ponieważ nienawidzę niespodzianek. — Spodoba ci się. — Pokręciłam głową, a przy tym oblizałam powierzchnię zębów.

— Nie lubię niespodzianek. — Spojrzał mi w oczy.

— Ta ci się spodoba. — W tym momencie zawołał nas tamten mężczyzna, z którym rozmawiał wcześniej chłopak. — Chodź. — Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, po drodze chowając moją oraz swoją dłoń do kieszeni jego kurtki.

Drugą dłoń również schowałam do kieszeni, by następnie opuścić dłoń. I znowu wyglądamy jak para, ale ani jemu, ani mnie to chyba nie przeszkadza. Średnio mnie obchodzi to, co myślą sobie ludzie, kiedy nas tak widzą. W końcu nie raz było tak, że usłyszałam to, jak jakieś staruszki plotkowały o tym, iż urocza z nas para. Po chwili zatrzymaliśmy się przy porcie, gdzie mężczyzna zdjął z jednej łódki płachtę, która chroniła ją przed śniegiem. Spojrzałam na chłopaka zaskoczona, a on się uśmiechnął.

— Chyba ci się podoba. Temu kazałem ci ubrać ciepłe ubrania. Jak będziemy płynąć, to może się zrobić jeszcze zimniej. — Powiedział, a przy tym odebrał od mężczyzny klucze.

— Ile to kosztowało? — Zapytałam, a on pokręcił głową.

— Nic. — Ponownie mnie za sobą pociągnął. — Właściciel tego miejsca, to dobry przyjaciel mojego ojca. Poprosiłem go o to, żeby mi to wszystko załatwił i mamy darmo. — Uśmiechnęłam się lekko przerażona, kiedy to wchodził na pokład. — Co jest? — Zapytał, kiedy się do mnie odwrócił.

— Nigdy nie płynęłam łódką. — Opuściłam wzrok na niskie fale, które uderzały o port i motorówkę.

— Nie ma się czego bać, obiecuję. — Podał mi rękę, abym weszła a ja niemal natychmiastowo, ale nadal z lekkim zawahaniem za nią złapałam.

Powoli weszłam na łódź, jednak po raz kolejny wylądowałam w ramionach chłopaka, kiedy to potknęłam się o jakąś część budowy. Podniosłam na niego wzrok, a on mi się po raz kolejny przyjrzał, a przy tym miałam wrażenie, jakby się przy czymś wahał. Założył moje włosy za ucho, po czym pogłaskał mój lewy policzek. Już chciałam stanąć na palcach, aby go pocałować, ale ogarnął się i odwrócił wzrok. Po chwili podszedł do sterów, a ja usiadłam na siedzeniu obok. Odpalił wszystko, po czym spojrzał na mnie kątem oka, dzięki czemu zauważył to, że owinęłam się po raz kolejny ramionami, aby się nieco bardziej ogrzać. Po chwili wyjął ze swojej torby koc, którym mnie nakrył, na co na niego spojrzałam, a przy tym czułam, jak na mojej twarzy powstaje rumieniec.

— Nie chciałbym, abyś się przeziębiła. — Powiedział, a przy tym również się lekko zarumienił.

W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową, po czym podwinęłam nogi i szczelniej się zakryłam. Wszystko przygotował nim ruszyliśmy z portu. Spojrzałam na niego zaskoczona, kiedy samodzielnie prowadził motorówkę, po czym się cicho zaśmiałam.

— Jest coś czego nie potrafisz?! — Starałam się przekrzyczeć hałas, który wydawał silnik.

— Poza śpiewaniem?! — Rozśmieszył mnie swoimi słowami, a przy tym zakryłam usta, aby nie było słychać dokładnie mojego śmiechu, który brzmiał, jakbym dostała czkawki w połowie.

Mruknął coś pod nosem, jednak kompletnie nie zrozumiałam, co to takiego. Nie dopytywałam jednak. Jeśli będzie chciał, to sam powie. Odwróciłam głowę w kierunku miasta, dzięki czemu widziałam to, że coraz bardziej się od tego miejsca oddalamy. Z powrotem spojrzałam przed siebie, a moje włosy całkowicie zostały rozwiane przez wiatr, którego zimne igiełki uderzały w moją skórę na twarzy. Jeszcze bardziej się rozbudzałam. Zamknęłam po chwili oczy, aby napawać się powiewami lodowatych, ale mimo wszystko przyjemnych podmuchów. Może i pogoda nie za fajna, ale mogłabym w ten sposób spędzić kilka ładnych godzin. Czułam to, jak na mojej twarzy malował się uśmiech, który widniał na niej przez całą drogę, którą spędziłam w sumie w jednej pozycji. W pewnym momencie poczułam to, że motorówka zwalnia, dlatego uchyliłam powieki. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś wysepce, która jest również częścią Bostonu. Chłopak zawiązał cumy, po czym złapał za swoją torbę i podał mi rękę, abym zeszła z łodzi. Nadal opatulałam się kocem, a blondyn uważnie mi się przyglądał, kiedy to rozglądałam się dookoła.

— Co to za miejsce? — Zapytałam, kiedy po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na jakiejś górce, gdzie znajdowało się małe zadaszenie.

— Odwróć się. — Powiedział, a ja zrobiłam jak prosił, dzięki czemu zobaczyłam panoramę całego miasta, na której widok szerzej otworzyłam oczy.

— Nieźle, co? — Kiwnęłam głową, a przy tym nie wypowiedziałam ani jednego słowa.

Wzdrygnęłam się, kiedy to poczułam w talii dłonie chłopaka, jednak ani na centymetr się nie odsunęłam. Oparł się o moje prawe ramię brodą, a ja spojrzałam na niego kątem oka, gdy jego ręce mnie w całości oplątały, tym samym powodując to, że się on do mnie przytulił. Czułam jak mój oddech natychmiastowo przyśpieszył, jednak mimo tego starałam się tego nie pokazywać. Zagryzłam lekko dolną wargę, kiedy to moje oczy nagle zjechały na jego usta. Szybko się ogarnęłam, by z powrotem spojrzeć na widok, który dosłownie zapierał dech w piersiach.

— Ciekawe jak by to wyglądało wieczorem? — Zaczęłam rozmowę, a on się lekko wzdrygnął, jakby w napływie śmiechu.

— Pewnie jeszcze bardziej niesamowicie. — Spojrzał na mnie kątem oka, tak samo jak ja na niego.

Uśmiechnął się do mnie, po czym się odsunął, aby dać mi złapać oddech. Przez ten miesiąc i trochę poznałam go do takiego stopnia, jakbyśmy znali się od zawsze. Wiele rzeczy jest takich, którym nawzajem nie cierpimy, a także lubimy. Niekiedy udaje nam się powiedzieć coś jednocześnie, a potem śmiejemy się z tego, jakbyśmy oglądali jakiś skecz Jeffa Dunhama. W tym momencie jest zdecydowanie za miło, ale ta atmosfera zostanie niemal natychmiastowo zniszczona, jeżeli zacznę mówić o mojej rodzinie i jakiejś części mojego dzieciństwa, a także o tym wszystkim, co mnie boli.

— Gavin. — Zwróciłam jego uwagę, kiedy to podszedł do swojej torby, którą położył na stole, który stał pod zadaszeniem.

— Tak? — Zapytał zaciekawiony, a przy tym spojrzał mi w oczy.

— Możemy dzisiaj nie rozmawiać o tym wszystkim, co mnie spotkało w życiu? — Wyraźnie go zaskoczyłam.

— Coś się stało? — Zadał kolejne pytanie, a ja zaczęłam składać koc, który cały czas mnie ogrzewał.

— Nie chcę psuć miłej atmosfery swoimi bólami. — Podeszłam do niego, a przy tym podałam koc, który od razu schował do plecaka.

Gdy to robił, kawałek od niego odeszłam, by następnie się schylić i złapać w dłonie nieco śniegu.

— Rozumiem. W takim razie co chcesz — Nie dokończył, bo w tym samym momencie oberwał śnieżką.

— Orient. — Zaśmiał się na to wszystko i sam zaczął szybko lepić śnieżkę, którą po chwili dostałam w plecy.

Zaczęłam przed nim uciekać, kiedy to mnie gonił, aby natrzeć moją twarz. W pewnym momencie mnie złapał, a przy tym uniósł ponad ziemię jak księżniczkę, by w kolejnej chwili rzucić mnie na zaspę śniegu. Złapałam dość dużo białego puchu, który następnie w niego rzuciłam, aby następnie powalić go na ziemię. Zaśmiał się, kiedy mi się to w końcu udało, a ja usiadłam na nim okrakiem i sama go natarłam. Czułam to, jak cała jestem upaprana w śniegu, jednak nie zwracałam na to teraz uwagi. Po chwili złapał za moje nadgarstki, by się podnieść, jednocześnie nadal się śmiejąc. Ja również to cały czas robiłam. Nagle jego usta spotkały się z moimi, ale szybko się odsunęłam zaskoczona. Patrzył mi w oczy, a przy tym widziałam to, jak jego policzki się nieco bardziej zaczerwieniają. Puścił moje nadgarstki, by w kolejnej chwili przesunąć swoje dłonie po moich ramionach, a następnie odsunąć moje włosy, które były teraz w całości w białym puchu za uszy. Przełknęłam ślinę, kiedy pogłaskał kciukami moje lica, a przy tym się nieco on do mnie zbliżył. Swoje dłonie położyłam na jego klatce piersiowej, ale po chwili chwyciłam za materiał jego szalika. Nasze usta się po raz kolejny spotkały, jednak tym razem było nieco inaczej. Niemal natychmiastowo do mojej głowy wróciło wspomnienie naszego pierwszego pocałunku. To było dokładnie to samo uczucie, które towarzyszyło mi od wtedy. Nieco uchyliłam wargi, a jego język wdarł się do środka. Obwiązałam jego kark ramionami, a w tym samym momencie poczułam to, jak to on mnie powalił na plecy. Odsunął się ode mnie, tym samym zawisając nade mną. Miał w tym momencie równie szybki oddech, co ja.

Po chwili oboje się zaśmialiśmy, po czym w całości oblepieni w biały puch, wróciliśmy po nasze rzeczy. Nie śpieszyliśmy się z powrotem. Szliśmy powoli, a przy tym cały czas się z czegoś śmialiśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim, jednak nie o przykrych rzeczach. W pewnym momencie nawet złapaliśmy się za ręce. Kilkanaście minut później znaleźliśmy się na łodzi, gdzie chłopak po raz kolejny podał mi koc, jednak tym razem podeszłam do niego, aby jego również nim okryć. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale się uśmiechnął, by następnie objąć mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego, ale nadal gdzieś z tyłu głowy wybrzmiewała mi myśl o tym, czemu powinnam się od niego trzymać z daleka. Zdaję sobie sprawę z tego wszystkiego aż za dobrze. Podniosłam na niego wzrok, a on ustawił mnie przed sobą i położył moje dłonie na sterze. Trzymał swoje dłonie na moich, a także szeptał mi na ucho co robić. Płynęliśmy w ten sposób przez jakieś dwie godziny. Ponownie, kiedy tylko wyjechaliśmy z doków, śpiewaliśmy piosenki z radia, a przy tym po raz kolejny mieliśmy świetny ubaw. Po drodze zajechaliśmy jeszcze do kawiarni, ponieważ oboje stwierdziliśmy, że potrzebujemy kawy.

— Nigdy chyba o to nie zapytałem, ale jak to się stało, że zostałaś barmanką? — Spojrzałam na niego zaskoczona, kiedy to ruszyliśmy w kierunku samochodu.

— Na początku pracowałam w restauracji, niedaleko tamtego klubu. Jak skończyłam dziewiętnaście lat, zamknęli ją. Zostałam bez roboty. Tygodniami szukałam czegoś nowego, ale nigdzie nie chcieli przyjąć kogoś bez studiów. W końcu coś mi się udało znaleźć, ale jak poszłam na rozmowę, to nie chciałam nigdy więcej tam wchodzić. Szef był obleśny. Przez całą rozmowę gapił się albo na mój dekolt, albo na moje złączone nogi. Jak wracałam do domu, wpadłam na Tobyego, ochroniarza z klubu. Do tej pory jest moim przyjacielem, który martwi się o wszystko. Wtedy zmartwił się tym, że jakaś dziewczyna w młodym wieku chodzi sama po tamtych okolicach. Zabrał mnie do klubu, a tam poznałam Jurgena, który jak mnie zobaczył, natychmiastowo zaproponował mi stanowisko barmanki. Na początku się w tym wszystkim nie łapałam, ale z czasem szło mi coraz lepiej. Zarywałam czasami nocki, żeby nauczyć się tego, jak robić poszczególne drinki. — Uśmiechnął się na moje słowa. — Gavin, a ty? Nigdy nie powiedziałeś mi, czym ty się zajmujesz. — Powiedziałam, a przy tym wzięłam łyk mojej kawy.

— To... Nie chcę o tym rozmawiać. — Zrobił się nagle spięty. — Powiem ci o tym kiedy indziej. — Kiwnęłam głową, ale jego nagła zmiana mnie nieco zaniepokoiła.

Przysunęłam się do chłopaka, kiedy to mijała nas jakaś kobieta, która niosła siatkę wypełnioną zakupami, a mi do głowy wpadło to, że ja sama miałam je również zrobić.

— Cholera, zakupy. — Spojrzał na mnie zaskoczony, kiedy to złapałam się za głowę. — Rochelle mi zostawiła kartkę z listą. — Wyjęłam ją z kieszeni. — Dziwne, że nie przemokła. — Zauważyłam, a on się zaśmiał.

— Potowarzyszę ci. — Uśmiechnęłam się do niego, po czym oboje weszliśmy do pojazdu chłopaka, który był zaparkowany chwilę drogi od kawiarni.

Po drodze zatrzymaliśmy się pod jednym sklepem, po którym biegałam dosłownie po każdej alejce. Gavin za to przyglądał mi się z szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy tylko zapłaciłam za zakupy, ruszyliśmy w kierunku mojego domu.

— Bella... — Zaczął, kiedy miałam wysiadać pod moim mieszkaniem, łapiąc przy tym za mój nadgarstek, jednak przerwał.

— O co chodzi? — Zapytałam, tym samym zachęcając go do dalszego mówienia.

— Mam coś do załatwienia i — Zaciął się. — Nie będzie mnie przez kilka dni w mieście. — Powiedział, a ja się nieco zaniepokoiłam.

— Jak to? — Zadałam kolejne pytanie.

— Sprawa rodzinna. — Rzucił, a ja opuściłam głowę, którą po chwili kiwnęłam.

— Rozumiem. — Spojrzałam mu w oczy. — Tylko bądź ostrożny. — Uśmiechnął się do mnie, po czym nachylił w moim kierunku, by następnie dać całusa w policzek na pożegnanie.

Wysiadłam z samochodu, po czym mu machnęłam i ruszyłam w kierunku mojego budynku. „Sprawa rodzinna", a może „Sprawa dla łowców"?



Jak zawsze mam nadzieję, że rozdział się podobał! Dajcie znać koniecznie i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro