Rozdział 5 - "Wrażenie"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak przez ostatnie kilka dni, ponownie biegłam z Gavinem moją trasą joggingową, a przy tym nieco ze sobą rozmawialiśmy, ale tak, aby nie dostać zadyszki. Zatrzymałam się, a przy tym oparłam rękoma o kolana, tak samo jak blondyn, który się zaśmiał na moje ostatnie słowa, które brzmiały „Narzucę na siebie prześcieradło i na Halloween będę duchem". Może i mamy więcej niż dwadzieścia lat, ale można się jeszcze pobawić.

— Byłabyś świetnym duchem nawet bez prześcieradła. Potargaj sobie włosy, zrób mocny makijaż i zrób przy tym trupie usta. Wszyscy uciekną gdzie pieprz rośnie. — Walnęłam go w ramię, na co po raz kolejny się zaśmiał.

— Wiem, że mam dość jasną karnację, ale bez przesady. — Wyprostowałam się, a w tym samym momencie poczułam na swoim policzku kroplę wody.

Uniosłam wzrok na niebo, a po mojej twarzy spłynęły kolejne kilka stróżek wody. Chłopak spojrzał na mnie nie rozumiejąc, jednak zrozumiał, kiedy sam spojrzał na nieboskłon. Po chwili złapał mnie za rękę i pociągnął w jakimś kierunku. Ruszyłam za nim biegiem. W międzyczasie całkowicie się rozpadało, a my przemokliśmy praktycznie do ostatniej, suchej nitki. Czułam to, jak woda spływa mi pod ubraniami po linii kręgosłupa. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się pod jakimś budynkiem, do którego weszliśmy. Spojrzałam na Gavina zaskoczona, a on się do mnie uśmiechnął.

— Gdzie jesteśmy? — Zapytałam, kiedy weszliśmy do windy.

— Mieszkam tu na szóstym piętrze. — Zamrugałam kilkukrotnie, a on się bezdźwięcznie zaśmiał, po czym dotknął moich mokrych włosów, których końce zaczęły się skręcać w moje naturalne loki. — Przepraszam. — Pokręciłam głową na znak, że to nic takiego. — Oboje całkiem przemokliśmy, więc musimy się wysuszyć. — Spojrzałam na niego, ale od razu odwróciłam wzrok.

Koszulka mu prześwituje. Może i widziałam już nagą, męską klatkę piersiową, ale co najwyżej w filmach, albo kiedy jest w klubie event fluorescencyjny i wszyscy świecą w ciemności, ale mimo wszystko! Czuję to, jak na mojej twarzy powstaję rumieniec, który mam wrażenie, jakby parzył. Nie myśl o tym, że ma idealną sylwetkę! I ani się waż na niego teraz spojrzeć! Nie, nie i jeszcze raz nie! Moje oczy samoistnie powędrowały na jego brzuch, gdzie prześwitywały jego mięśnie. Przełknęłam ślinę, kiedy nagle mój mózg postanowił sobie wyobrazić to, jak się do niego przytulam. Jakbym do niego przywarła, to bym go chyba nie wypuściła. Chwila moment! Co? O czym ja myślę?! Wbiłam sobie paznokcie w dłoń, aby ogarnąć zarówno siebie, jak i figle mojej wyobraźni. Winda uchyliła drzwi, dlatego wyszliśmy z tej metalowej puszki i ruszyliśmy do jedynego mieszkania na tym piętrze. Chłopak wyjął z kieszeni klucze, po czym otworzył drewnianą powłokę, by następnie przepuścić mnie w drzwiach. Ja tymczasem złapałam się za moje dygoczące z zimna ramiona, po czym minęłam go i weszłam do środka.

— Przepraszam za najście. — Wyszeptałam pod nosem, a on wszedł do środka za mną.

— Bryce, wróci... — Wychylił się zza rogu wysoki brunet. — A, to ty Gavin. I... — Szerzej otworzył oczy, kiedy to zobaczył, że stoję obok.

— Ryan, to jest Bella. Bella, to jest Ryan, jeden z moich współlokatorów i najlepszy kumpel. — Uśmiechnęłam się lekko w kierunku chłopaka.

— Miło cię poznać. I przepraszam za najście. — Pokręcił głową na znak tego, że to nic takiego.

— Po waszym wyglądzie mogę wywnioskować to, że złapał was deszcz i najbliżej żeby się ukryć, mieliście tutaj. — Oboje kiwnęliśmy głowami.

— Coś mówiłeś o Bryce'sie. — Zauważył blondyn, kiedy tak samo jak ja zdejmował buty.

— Wysłałem go do sklepu i zaginął. Pewnie przez deszcz. — Spojrzał za siebie, a mnie minął Gavin.

— Rozumiem. — Powiedział, a następnie zwrócił się w moim kierunku. — Bella, dam ci jakąś koszulkę, żebyś się nie przeziębiła. — Szerzej otworzyłam oczy.

— Nie rób sobie problemu, nic mi nie będzie. — Powiedziałam szybko, chcąc go zatrzymać, ale już zniknął w jednym z pokoi.

— Taki już jest. — Spojrzałam na bruneta. — Bardziej martwi się o kogoś, niż o samego siebie. — Kiwnęłam głową, a blondyn wrócił, trzymając przy tym czarną koszulkę.

Ryan wrócił do salonu, mi Gavin pokazał, gdzie jest łazienka. Zamknęłam ją za sobą, po czym odwróciłam do całości. Ściany były szare, jednak gdzieniegdzie znajdowały się ciemniejsze i jaśniejsze pasy, tak jakby miały one imitować wzór marmuru. Podłoga za to była z czarnych, błyszczących się kafelek. Po Lewej znajdowała się szafka, która była zawieszona w powietrzu, a na niej był zlew. Nad nim wisiało duże lustro, które było w kształcie kwadratu. Zaraz obok znajdowała się barwiona na czarno szyba, która stała w formie ściany, aby zakrywać prysznic. Na ścianie, a raczej w niej była szafka, gdzie były poukładane wszystkie najważniejsze kosmetyki do higieny. Pod ścianą po prawej znajdował się sedes, obok niego kosz na pranie, nad którym wisiał złożony wieszak na pranie. Dalej stała pralka, nad którą wisiała szafka. Westchnęłam cicho, po czym złapałam za zamek mojej bluzy, który następnie rozpięłam. Następnie zdjęłam top do ćwiczeń, który również całkowicie przemókł. Jedyne co mam suche, to skarpetki, w połowie leginsy i bieliznę. Nałożyłam na siebie bluzkę chłopaka, aby następnie zwinąć wszystkie moje rzeczy ze sobą. Już miałam iść w kierunku drzwi, jednak zatrzymałam się jeszcze na moment i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje włosy prawie całkowicie się skręciły na końcach. Gavin widział mnie tylko w prostych włosach, więc coś wątpię, że to tak po prostu zignoruje. Jest dość mocno spostrzegawczy. Jakimś sposobem dostrzegł to, że mam nieco inaczej skorygowane brwi, a to wszystko za sprawą Rochelle. Szybko wyrzuciłam z płuc powietrze, po czym wyszłam z pomieszczenia, tym samym wpadając na Gavina, który szedł sprawdzić chyba, czy ze mną wszystko w porządku. Widocznie się zarumienił, kiedy mnie zobaczył w swojej koszulce, a ja chyba zrobiłam to samo.

— Daj ubrania. — Poprosił, a ja mu je podałam.

Wszedł do pomieszczenia i zawiesił je na wieszaku, który był nad koszem na pranie. Na swoim ramieniu miał także zawieszone swoje ciuchy, dlatego również je zawiesił. Spojrzał w moim kierunku i się uśmiechnął, na co mu odpowiedziałam tym samym. Po chwili oboje poszliśmy do salonu, gdzie znajdował się Ryan, który zalewał kubki wodą. Stanęłam przy wyspie kuchennej, tak samo jak blondyn, a brunet postawił przede mną kubek z herbatą.

— Nie trzeba było. — Powiedziałam, a on parsknął pod nosem.

— Trzeba, trzeba. Cała przemokłaś, więc nie marudź. — Odezwał się Gavin, a chłopak z delikatnie ciemniejszą karnacją się zgodził. — Swoją drogą, nie wiedziałem, że masz kręcone włosy. Chyba, że to tylko od wilgoci. — Podrapał się po głowie zakłopotany, a ja się lekko uśmiechnęłam.

— Prostuję włosy na co dzień. Nie lubię na nie patrzeć, jak się zakręcają w prawie afro. — Prawie zachłysnął się herbatą, tak samo jak Ryan.

— Dobra, już cię lubię. Masz poczucie humoru. — Odchrząknął brunet.

— Mówiłem, że ją polubisz. — Pchnął jego ramię Gavin, a ja się rozejrzałam po pomieszczeniu.

Było całkiem sporych rozmiarów i tak samo jak w przypadku mojego mieszkania, salon był połączony z kuchnią i jadalnią. Podłoga była obłożona jasnymi, drewnianymi panelami, a ściany w całości były z odkrytej cegły. Okna były dość duże, a przy tym okrążały je czarne framugi. Klimat tutaj jest dość mocno kontrastowy, kiedy przypomnę sobie wygląd łazienki. Kuchnia, w której się znajdujemy jest po prawej stronie od wejścia. Wszystkie szafki są raczej w jasnym odcieniu szarego, jednak blaty w całości białe. Znajdowała się tu również wyspa kuchenna, przy której staliśmy i szafki zawieszone na ścianie. Obok kuchni znajdowały się jeszcze jedne drzwi, które nie mam pojęcia dokąd prowadziły. Pewnie jest to czyjś pokój. Po lewej od wejścia stały dwie szare kanapy, które były naprzeciw siebie. Po środku znajdował się stolik ze szklanym blatem, a pod nim biały dywan. Na wejściu jest jeszcze mniejsza, podwójna kanapa. Naprzeciwko niej znajdowała się długa szafka, z czego była ona podzielona na jedną szafkę na samym środku, a po bokach po dwie szuflady. Na niej stał telewizor. Bardziej pod ścianą i bliżej tych osobnych drzwi znajdował się stół, przy którym były ustawione krzesła. Moją uwagę jednak najbardziej zwróciło terrarium, które stało w rogu pokoju. Patrzyłam na nie, aż w pewnym momencie zwrócił na mnie uwagę Gavin.

— Ty chyba uwielbiasz zwierzęta. — Zauważył, a ja kiwnęłam głową.

— Mogłeś to zauważyć po tym całym tygodniu. Co biegamy i zauważę jakieś zwierzę, to mam ochotę je przytulić. — Zaśmiał się, tak samo jak Ryan. — Moja współlokatorka ma kota. Ja w sumie też mam zwierzątko. — Spojrzał na mnie zaciekawiony, a ja napiłam się herbaty.

— Jakie? — Zapytał brunet.

— Fretkę domową. — Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni. — No co? Urocze są. — Zauważyłam i po raz kolejny spojrzałam na terrarium.

— My mamy węża. — Powiedział Ryan, a ja zastygłam w jednym miejscu.

— Mogłeś jej tego nie mówić. Chyba się wy — Przerwałam mu.

— Węża!? Jakiego? — Zapytałam podekscytowana, szeroko się uśmiechając, a blondyn spojrzał na mnie zaskoczony, jednak po chwili się uśmiechnął.

— Chodź, zobaczysz sama. — Powiedział Gavin, a ja ruszyłam za nim.

Prawie za nim podskakiwałam podekscytowana, a przy tym usłyszałam to, jak Ryan się zaśmiał na ten widok. Blondyn się lekko pochylił, aby znaleźć zwierzę, a ja zrobiłam to samo.

— Musiał się schować pod kłodą. — Powiedział, kiedy go szukaliśmy.

— Jak ma na imię? — Zapytałam, a przy tym spojrzałam od boku, aby sprawdzić przerwę pod małą kłodą, która była częścią wystroju dość dużego terrarium.

— King. To pyton królewski. — Zaśmiałam się, kiedy podał imię.

W tym momencie zauważyłam kulkę, która ukryła się między roślinkami. Przysunęłam się do szyby, dzięki czemu zobaczyłam to, że patrzy się na mnie. Położyłam dłonie na policzkach, kiedy zobaczyłam to, jak pokazał swój język.

— On jest słodziutki. — Powiedziałam, a Gavin się zaśmiał.

— Pierwszy raz widzę to, żeby dziewczyna nie bała się węża. — Usłyszałam kolejnego chłopaka, dlatego się odwróciłam i niemal natychmiastowo się skrzywiłam, kiedy przypomniała mi się sytuacja z klubu.

— Nie śpieszyło ci się zbytnio. — Odezwał się Ryan.

— A co, stęskniłeś się, braciszku? — Zapytał, a przy tym położył zakupy na blacie.

— Są rodzeństwem, ale kompletnie na nie nie wyglądają, co nie? — Wyszeptał do mnie blondyn, kiedy to stanął obok mnie.

Kiwnęłam głową, zgadzając się z jego słowami, a na mnie spojrzał chłopak o niebieskich, farbowanych włosach. Przełknęłam ślinę, a przy tym spojrzałam na swój nadgarstek, z którego już prawie całkowicie zniknął siniak, którego zrobił tamtego dnia. Gavin chyba zauważył moje zaniepokojenie, bo cicho odchrząknął, czym zwrócił uwagę Ryana, który uderzył z łokcia swojego brata.

— To, że jesteś ode mnie starszy o dwa lata, wcale nie daje ci prawa, żeby mnie bić, debilu. — Odezwał się do bruneta chłopak o niebieskich włosach.

— Nie powinieneś powiedzieć czegoś Belli? Już zapomniałeś o tym, co jej prawie zrobiłeś w klubie? — Wzdrygnął się, po czym na mnie spojrzał.

— Nie mów, że to jest ona. — Kiwnął głową, a on westchnął i podrapał się po karku.

— Bryce, masz dwadzieścia cztery lata i masz problem z tym, żeby po prostu powiedzieć „Przepraszam"? — Zapytał Gavin, z którym podeszłam do wyspy kuchennej.

— Przepraszałeś kiedyś kogoś pod okiem innych osób? — Zapytał z ironią, a ja uważnie mu się przyglądałam.

Spojrzał na mnie, po czym lekko westchnął. Pozostała dwójka zwróciła na siebie wzrok, jakby nie rozumieli co się dzieje.

— Przepraszam za sytuację z klubu. Za dużo wypiłem. — Kiwnęłam głową, tym samym przyjmując jego przeprosiny.

— Postaram się o tym zapomnieć, ale nie licz na to, że jak coś tam zamówisz, to dostaniesz drinka. — Rodzeństwo się zdziwiło, a ja teraz zobaczyłam u nich podobieństwo.

— Bella jest barmanką w tamtym klubie. — Wytłumaczył Gavin, a ja kątem oka zauważyłam to, jak za oknem przestało padać.

— Rozpogodziło się. — Zauważyłam, a oni wszyscy spojrzeli za okno.

— Faktycznie. — Odezwał się chłopak, a ja się wyprostowałam.

— Będę się zbierać. — Powiedziałam, a oni wszyscy na mnie spojrzeli.

— Możesz jeszcze zostać. — Odezwał się Ryan, z którym pozostała dwójka się zgodziła, a ja pokręciłam głową.

— Dzięki, ale coś czuję, że moja współlokatorka chce już dzwonić na policję, bo zaginęłam. O ile jeszcze nie wyszła do pracy. Poza tym mam do nakarmienia dwójkę żarłoków i nie chcę nadużywać gościnności. — Uśmiechnęłam się do nich, a oni kiwnęli głowami, że rozumieją.

Gavin ruszył razem ze mną w kierunku wyjścia i podał mi moje dwie części garderoby, które nadal były nieco mokre. Założyłam buty, po czym zwróciłam uwagę na chłopaka, który wyglądał tak, jakby bił się z własnymi myślami. Zmarszczyłam nieco brwi nie rozumiejąc, a on spojrzał mi w oczy.

— Jutro w moim rodzinnym domu jest wyprawiana impreza i chciałem zapytać, czy byś nie przyszła? — Szerzej otworzyłam oczy zaskoczona.

— Jutro pracuję i nie wiem, czy dam radę. — Odpowiedziałam, ale i tak widziałam w jego oczach, że będzie się starał o to, abym przyszła.

— To moja impreza urodzinowa. Przebierana, bo Halloween. — Zaskoczył mnie swoimi słowami. — Dwudzieste szóste urodziny, ale cóż. Ojciec jak się uweźmie, to nie da żyć. — Zaśmiałam się cicho.

— Sprawdzę, czy mam możliwość, żeby wziąć wolne, albo chociaż być krócej w pracy. Dam ci znać. — Chyba go w tym momencie zaskoczyłam, ale mimo tego się do mnie uśmiechnął.

— Podeślę ci adres. — Kiwnęłam głową, po czym złapałam za klamkę.

Kątem oka zauważyłam to, jak bracia wyjrzeli na korytarz z podejrzanymi uśmieszkami.

— Miło było was poznać, Ryan, Bryce. — Machnęli mi na pożegnanie, a ja wyszłam z mieszkania.

Gdy zamknęłam za sobą drzwi, usłyszałam jeszcze to, jak o czymś rozmawiali, jednak nie było to zbyt wyraźne. Ruszyłam powoli do windy, składając swój top do ćwiczeń, który schowałam do kieszeni bluzy, którą przewiązałam na swoim pasie. Nadal jest nieco wilgotna. Weszłam do windy, którą zjechałam na parter. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, jednak dopiero gdy wyszłam z budynku, mogłam poprawnie złapać oddech. Czemu mam wrażenie, że to ma jakiś związek z Gavinem? Podniosłam wzrok na budynek i poszukałam wzrokiem szóstego piętra. Nie wiem o co chodzi, ale dowiem się tego, co znaczy to, że za każdym razem, kiedy jestem obok niego, to ciężej mi oddychać. Po chwili ruszyłam biegiem w kierunku mojego mieszkania. Przyśpieszyłam, aby przebiec po pasach, przy których parę sekund wcześniej paliło się zielone światło. Po jakimś czasie dotarłam do mojego mieszkania, a przy tym byłam nieco zmoknięta przez deszcz, który zaczynał dopiero kropić. Akurat się załapałam na to, kiedy była przerwa między ulewami.

— Rochelle, jesteś?! — Zapytałam głośno, jednak nikt mi nie odpowiedział.

Czyli musiała już wyjść do pracy. Wyjęłam swój telefon z kieszeni moich legginsów do biegania, a następnie spojrzałam na wyświetlacz. Miałam od niej wiadomość, że długo nie wracałam, więc zostawiła zwierzakom jedzenie i wyszła do pracy. Wzruszyłam ramionami, a w tym samym momencie poczułam to, jak coś łasi się przy moich nogach. Spuściłam wzrok na podłogę, dzięki czemu zobaczyłam Psotkę i Enigmę. Kucnęłam , a nawet klęknęłam na ziemi, a oba zwierzaki weszły mi na kolana, aby je pogłaskać. Obie podrapałam za uszkami, jednak kotka syknęła na mnie, kiedy otarła się o koszulkę Gavina.

— Psotka, o co chodzi? — Zapytałam, choć wiedziałam, że mi nie odpowie, a ona po prostu uciekła do kuchni. — Zrozumiałaś coś z tego, Enigma? — Pokręciła głową na boki.

Podniosłam ją, po czym ruszyłam do swojego pokoju, kiedy to już zdjęłam buty. Odsunęłam koralikową zasłonę, by następnie wypuścić stworzonko, które wskoczyło na moje łóżko. Ja za to zdjęłam bluzę, którą zawiesiłam na krześle, tak samo jak top do ćwiczeń. Gdy miałam podejść do szafy, zauważyłam to, jak bardzo koszulka chłopaka na mnie wisiała. Do mojej głowy niemal natychmiastowo wróciło to, jak wyglądał nim wyszliśmy z windy. Na mojej twarzy niemal od razu powstał rumieniec, którego pozbyłam się dopiero, jak Enigma na mnie skoczyła i pchnęła moje plecy.

Przestań myśleć o nie wiadomo czym i po prostu go zaproś na randkę, skoro tak bardzo ci się podoba. — Zakrztusiłam się własną śliną, kiedy tylko o tym powiedziała.

— Nie wiem o co ci chodzi, Enigma. — Podeszłam do szafy, a stworzonko usiadło na ramie łóżka.

Doskonale wiesz. On ci się po prostu podoba, ale sama starasz się tę myśl od siebie odrzucić. Od tygodnia czujesz to, że coś między wami powstaje, ale nadal starasz się zachować dystans. — Spojrzałam na nią, jak na głupią. — Boisz się tego, że jak za bardzo się do niego przywiążesz, a on się dowie tego, kim tak naprawdę jesteś, to znowu wszystko — W tym momencie jej przerwałam.

— Enigma, starczy! — Odezwałam się głośniej, aniżeli powinnam, na co mój chowaniec się nieco skulił. — Przepraszam, nie chciałam się na ciebie unieść. — Kucnęłam i pogłaskałam ją po główce. — Po prostu... — Przerwałam i usiadłam na podłodze, opierając się przy tym plecami o łóżko. — Masz rację. Boję się, że go stracę, jeśli dowie się tego, kim jestem naprawdę. Że się wystraszy mojego prawdziwego koloru oczu. Tego czym w ogóle jestem. Boje się, że tego nie zaakceptuje. — Powiedziałam, a ona wskoczyła na moje zgięte kolano, na którym usiadła na tylnych łapkach.

Nie „czym", tylko „kim". Jesteś wiedźmą, a przy tym następczynią swojej matki, która była najpotężniejszą kobietą, jaka chodziła po magicznym Salem. W ogóle po świecie. Bella, nie zapominaj. Twoja matka, ojciec i brat gdyby tu byli, kazaliby ci się wziąć w garść. Chcieliby dla ciebie jak najlepiej, abyś znowu się uśmiechała tak, jak to robiłaś kiedyś. Przy Gavinie możesz być szczęśliwa. Przecież to czuję. Wszystko to, co ty. — Patrzyła mi prosto w oczy. — Powiedz mu po prostu, że ci się on podoba. Może on też coś do ciebie czuje? — Zaśmiałam się cicho.

— Nienawidzę tego, kiedy wyciągasz to wszystko, co by chcieli moi rodzice i Gray. — Usłyszałam to, jak zapiszczała kilkukrotnie pod rząd, co znaczyło, że się zaśmiała. — Ciekawe jak by to wszystko wyglądało, gdyby oni tutaj byli? Nasz dom został spalony, ale może — Przerwała mi moje lamentowanie.

Nie byłaś w stanie wyczuć duchowej energii swojej matki. Nikt nie był. Wniosek u każdego wysunął się jeden. I doskonale wiesz, jaki on był. Nie żyj przeszłością, Bella. Wszyscy by ci powiedzieli to samo. Patrz w przyszłość. — Powiedziała moje przyjaciółka, którą po chwili przytuliłam.

— Kocham cię, Enigma. — Wyznałam, a ona zapiszczała i polizała moje ucho.

Wiem, wiem. — Wtuliła się w moją szyję, jednak zaczęła kopać nogami, jakby coś ją obrzydziło.

— Co się stało? — Zapytałam, kiedy z powrotem znalazła się na moim kolanie.

Twoja koszulka. Ta którą masz na sobie. Cuchnie jakimiś wstrętnymi rytuałami. Pewnie dlatego Psotka na ciebie syknęła. Musiała wyczuć jakieś zioła. — Złapałam za materiał koszulki, jednak jedyne co wyczułam, to proszek do prania i perfumy chłopaka, których ma chyba w zwyczaju używać.

Lubię ten zapach. Przez niego czuję się spokojniejsza.

Nie bujaj w obłokach, tylko się skup. — Ogarnęłam, że znowu się rumienię, kiedy spojrzałam w lustro.

— Mam już tego wszystkiego dość. Łatwiej by było, jakbym po prostu użyła zaklęcia uśmiercającego na sobie. Byłby przynajmniej święty spokój. — Ponownie zapiszczała, czyli zaśmiała się na moje słowa, a ja tylko ubiłam ją wzrokiem, jednak po chwili się uśmiechnęłam. — Enigma, co powiesz na drugie śniadanie? — Pokiwała główką. — Co byś zjadła? — Zapytałam, jednocześnie się podnosząc i zmieniając spodnie.

Sałatę, sałatę! — Zaśmiałam się na to, że zaczęła skakać po moim łóżku.

— Co ty masz z tą sałatą? — Zapytałam, kiedy kierowałam się do wyjścia na korytarz, a ona ruszyła za mną.


 Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Koniecznie dajcie znać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro