Rozdział 23 - "Morderca cz.I"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiaj mam dla was małą niespodziankę, bez okazji!
Rozdział 1/3

Tak, mamy maraton!

Słyszałam za sobą te ciężkie kroki. Głośny oddech, który miałam wrażenie, jakby był zaraz nad moim uchem. Cholera, jestem zbyt przerażona, aby cokolwiek zrobić. Spanikowałam, kiedy nagle ruszył w moim kierunku biegiem, a przez to nie mogę teraz racjonalnie myśleć. No już! Skup się, Bella! Przebierałam nogami najszybciej, jak tylko byłam w stanie. Uniosłam lekko wzrok, dzięki czemu zobaczyłam zmieniające się światła, przy których stał samochód. Jeżeli uda mi się przebiec na drugą stronę, a auto ruszy, to da mi to nieco większe szanse, aby zwiększyć dystans między mną, a mężczyzną, który mnie goni! No dawaj! Szybciej! Dasz radę! Przymknęłam lekko oczy, kiedy poczułam ból w prawej kostce. Mimo wszystko biegnę w butach na lekkim obcasie, a na ziemi leży śliski śnieg. Jeżeli nie złamię sobie nogi, to będzie cud. Jak na razie, to co najwyżej zwichnęłam sobie kostkę. W tym momencie zobaczyłam to, jak zielone światło na przejściu dla pieszych zaczyna mrugać co znaczy, że za moment zrobi się czerwone. Kilka sekund później już takie było, a ja wybiegłam na ulicę, kiedy to akurat samochód ruszył. Zatrąbił na mnie, ale udało mi się go wyminąć. Nie to, co tamten mężczyzna, który oberwał nieco w bok. To w tym momencie zobaczyłam, że jestem pod budynkiem, gdzie mieszka Gavin i chłopacy. Nie mam wyboru. Widzę, że światło jest u nich zapalone, więc są chyba w mieszkaniu. Odwróciłam się w kierunku ulicy, gdzie mężczyzna powoli spojrzał w moją stronę, a ja niemal natychmiastowo weszłam do wysokiej konstrukcji. Na pewno widział to, jak tutaj weszłam, więc pewnie za chwilę również za mną przyjdzie. Jak wariatka zaczęłam wciskać guziczek od windy, a przy tym cały czas się za siebie oglądałam, czy aby za mną nie stoi tamten osobnik.

Gdy tylko drzwi się uchyliły, weszłam do elewatora i teraz w nim wciskałam przycisk, na którym była szóstka. W tym momencie zobaczyłam tamtego mężczyznę, który stał za szklanymi drzwiami. Spanikowana jeszcze bardziej zaczęłam naciskać guzik, który już po chwili zamknął rozsuwaną, metalową powłokę. Nim się zamknęły, dostrzegłam jeszcze to, jak wchodzi do budynku, ale zatrzymuję go ochroniarz, który akurat wrócił do holu. Odetchnęłam z ulgą, jednak nadal miałam problem z tym, aby w ogóle złapać teraz najzwyklejszy oddech. Gdy tam stał, za tymi drzwiami, udało mi się mniej więcej mu przyjrzeć. Nie wiedzieć czemu, wydał mi się znajomy. Zupełnie tak, jakbym już go gdzieś spotkała. Tylko gdzie u licha?! Zobaczyłam rozsuwające się drzwi, dlatego wysiadłam i szybkim krokiem ruszyłam do drewnianej powłoki, w którą od razu zaczęłam pukać. Przestraszona spojrzałam na windę, która zaczęła zjeżdżać z powrotem w dół. Objęłam się ramionami, a przy tym cały czas pukałam w drzwi, jak jakaś szajbuska. Ciągle przyglądałam się elewatorowi, kiedy to zobaczyłam, jak ktoś musiał do niego wsiąść, bo widziałam zmieniające się piętra. W tym momencie poczułam, jak drewniana powłoka się uchyla, dlatego spojrzałam na nią z nadzieją.

— Bella? — Odezwał się zaskoczony moim widokiem Gavin. — Co... — Zaczął, ale w tej samej chwili z moich oczu popłynęły łzy.

— Ktoś mnie gonił — Zacięłam się, a jemu już tyle wystarczyło, aby wpuścić mnie do środka, a następnie przytulić do siebie z całej siły.

— Gavin, kto — Wychylił się zza rogu brunet. — Bella? — Jego również zaskoczyło to, iż się tutaj znalazłam.

Z pomieszczenia wyjrzał również Bryce, który na mój widok zmarszczył brwi zaniepokojony. Mimo wszystko płakałam, trzęsłam się, byłam zdyszana. Wyglądałam trochę tak, jakby mnie piorun strzelił, albo jakbym uciekła z psychiatryka.

— Jeszcze raz, co się stało? — Położył mi dłonie na ramionach, kiedy mnie od siebie odsunął.

— Ktoś mnie śledził, jak wracałam z pracy. — Tylko tyle wystarczyło, żeby mocno zaniepokoić rodzeństwo. — Gdy miałam wchodzić do mieszkania, ta osoba zaczęła biec w moim kierunku. Spanikowałam i sama zaczęłam uciekać. Udało mi się go nie o spowolnić, bo wbiegłam na pasy, kiedy akurat ruszał samochód, ale i tak widział, że weszłam do tego budynku. — Jeszcze bardziej się popłakałam, a chłopak widząc to, ponownie mnie przytulił.

— Gavin, chyba nie myślisz, że to mógł być tamten — Przerwał chłopakowi o niebieskich włosach.

— Nawet tego nie mów. — Odezwał się do niego, a przy tym pogłaskał mnie po włosach. — Ryan, zadzwoń do mojego ojca i przedstaw mu sytuację. Poproś też, żeby skontaktował się ze swoim znajomym z policji. — Brunet mruknął coś pod nosem. — Bella zostanie. Nigdzie jej nie puszczę, dopóki to się nie wyjaśni. — Powiedział, a ta dwójka weszła do środka.

— Myślałam, że umrę ze strachu. — Odezwałam się cicho, jednak w połowie zdania dostałam czkawki od płaczu.

Odsunął się, przez co zobaczył mnie w całkowicie rozmazanym makijażu. Pociągnęłam nosem, a on zdjął moją torebkę, szalik i płaszcz. Przykucnął, aby w kolejnej chwili pomóc mi zdjąć buty, jednak jęknęłam z bólu, kiedy dotknął mojej prawej kostki. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale od razu zrozumiał to, że biegłam tu praktycznie na oślep, bojąc się o własne życie. Nie myślałam za dużo. Byłam zbyt przerażona. To i tak cud, że udało mi się go jakoś spowolnić, kiedy to wymyśliłam tamten prowizoryczny plan, aby wyskoczyć przed samochód. Nie było to zbyt bezpieczne, ale tylko to mi przyszło w ogóle do głowy.

Podniósł się, po czym ułożył dłonie na moich policzkach, z których starł lecące łzy. W następnej chwili złożył całusa na moim czole, by następnie mnie objąć i poprowadzić do salonu, gdzie posadził mnie na kanapie. Ryan w tym czasie rozmawiał przez telefon, a Bryce zalewał kubek wrzątkiem. Widziałam to, jak oboje przyglądali mi się ukradkiem zaniepokojeni, kiedy to mocniej ścisnęłam swoje dłonie na ramionach. Mogłam zginąć. Dosłownie nie byłabym w stanie użyć mocy, bo byłabym zbyt sparaliżowana strachem. Praktycznie minęłam się ze śmiercią.

Gavin podszedł do jednej z szafek, skąd wyjął apteczkę, po czym wrócił do mnie, ale usiadł na stoliku. Wyciągnął z opakowania bandaż, którym po chwili usztywnił moją prawą kostkę. Zacięłam swój wzrok na jednym punkcie, kiedy to przed oczami ponownie zobaczyłam tamtego mężczyznę. Praktycznie wbijałam sobie palce w skórę, kiedy przypomniały mi się jego ciemne oczy, z przekrwionymi białkami. Widząc to, że się cała trzęsę, położył dłoń na moim przedramieniu, a następnie pogładził je kciukiem. Spojrzałam mu w oczy, na co się podniósł, usiadł obok mnie i przytulił do siebie. Z lekkim problemem złapałam oddech, a w tym samym momencie zobaczyłam, jak Bryce położył przede mną kubek.

— Dzięki, Bryce. — Odezwał się za mnie blondyn, a dwudziestoparolatek kiwnął głową.

— To nic takiego. — Odpowiedział chłopak, po czym położył mi na ramieniu rękę, starając się dodać mi otuchy.

W tym momencie spojrzałam na Ryana, który do nas wszystkich podszedł, a przy tym chował telefon do kieszeni.

— Twój tata powiedział, że przyjedzie rano. Teraz miał się skontaktować ze swoim znajomym, choć nie wiem czy da radę, bo dochodzi trzecia w nocy. — Blondyn kiwnął głową, a Ryan do mnie podszedł i kucnął naprzeciwko mnie. — Powinnaś odpocząć, Bella. — Ledwo co skinęłam głową, a on się lekko uśmiechnął.

— Po — Zacięłam się, ale wzięłam głębszy wdech i przełknęłam ślinę. — Powinnam dać znać Rochelle... Gdzie jestem... Zadzwoni na policję, jak nie zobaczy mnie... Albo moich rzeczy rano w mieszkaniu... — Odezwałam się cicho, a brunet się delikatnie uśmiechnął.

— Dam jej znać, że tutaj jesteś. Ty musisz spróbować się choć trochę uspokoić. — Spojrzałam mu w oczy, a przy tym kilkukrotnie pokiwałam głową.

— Zabiorę ją do siebie, bo jak będziemy całą trójką tak skakać, to się nie uspokoi. — Zauważył Gavin, a bracia się z nim zgodzili.

Gdy miałam wstawać, chłopak nagle podniósł mnie na ręce. W sumie byłam mu wdzięczna. Z tą kostką raczej nie powinnam chodzić. Do tego mam wrażenie, jakby moje nogi były aktualnie z waty, czy z galarety. Gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu, blondyn ostrożnie posadził mnie na łóżku, po czym podszedł do drzwi, aby je zamknąć. W kolejnym momencie stanął przed swoją szafą, której drzwi otworzył.

— Chyba... miałam farta. — Odezwałam się cicho, a przy tym usłyszałam, jak się odwrócił w moim kierunku. — Mimo wszystko... Na kartce przy kwiatach napisałeś, że masz coś do załatwienia... Jakieś sprawy z tym... Czym się zajmujesz... — Skoro zaczynam się już w miarę normalnie odzywać, to zaczyna mi puszczać szok, który przez to wszystko powstał.

Po nim będzie tylko panika. Chłopak do mnie podszedł, a przy tym kucnął przede mną i złapał za moje dłonie, które rozplątał. Pogłaskał ich wierzch, by w kolejnej sekundzie je ucałować. Po chwili je złożył razem i zacisnął w swoich. Dokładnie mu się przyjrzałam, dzięki czemu zobaczyłam to, że ma nieco krótsze włosy, niż miał ostatnio, kiedy to go widziałam.

— To czym się zajmuję jest niebezpieczne, ale chyba jeszcze nic mnie nie przeraziło tak, jak widok ciebie w drzwiach, kiedy byłaś takim stanie. — Podniósł na mnie wzrok. — Może gdybym ci tamtego wszystkiego nie powiedział, nie byłoby takiej sytuacji. — Pokręciłam głową na jego słowa.

— Gavin, to... To przecież nie twoja wina. Powinnam była poprosić taksówkarza, aby podwiózł mnie pod samo mieszkanie. — Wyraźnie go zaskoczyłam swoimi słowami. — Chciałam przemyśleć kilka spraw, a w szczególności to, co ci miałam powiedzieć dzisiaj, kiedy mieliśmy się spotkać, ale mi się to nie udało. — Mówię dużo ciszej, niż zazwyczaj, ale przez to, że nawdychałam się lodowatego powietrza, nie jestem w stanie się odezwać bez słyszalnej chrypy.

— Co chciałaś mi powiedzieć? — Zapytał, a przy tym widziałam to, jak się on lekko spiął.

— Że... Że spróbuję to zaakceptować — Wyraźnie go zaskoczyłam, choć nadal nie skończyłam mówić. — Bo mi na tobie zależy... Związek powinien opierać się na akceptacji... To jest część ciebie, więc... Muszę to zaakceptować, skoro chcę z tobą być... — Po moich słowach się lekko uśmiechnął. — Gavin, przyniesiesz moją torebkę? Mam tam chusteczki do usuwania makijażu. — Kiwnął głową, po czym podał mi koszulkę, a gdy wstawał, dał mi całusa w czubek głowy.

— Powinnaś odpocząć, a w takich ubraniach ci się to nie uda, więc załóż moją bluzkę. — Powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

Powoli spróbowałam się podnieść, aby następnie zdjąć skórzaną kurtkę, którą położyłam na krześle. Nadal lekko się trzęsąc, ściągnęłam swoją koszulkę, którą zastąpiłam zdecydowanie większą bluzką chłopaka.

— Nie powinienem tego mówić w takiej sytuacji, ale mam świetne widoki. — Usłyszałam za sobą, przez co gwałtownie się odwróciłam, zasłaniając się przy tym materiałem, który miał na sobie jakiś nadruk.

Gavin zamykał za sobą drzwi, po czym na mnie spojrzał i podszedł do łóżka, na którym położył moją torebkę. Ja w tym czasie założyłam na siebie jego koszulkę i zdjęłam z siebie górną część bielizny, ale tak, żeby tego nie widział. Spojrzałam na niego, dzięki czemu zobaczyłam to, jak akurat sam zdejmował bluzkę.

— Co... Co ci się stało? — Zapytałam, kiedy zobaczyłam już prawie zabliźnioną szramę na jego prawej łopatce.

Wyglądało to trochę tak, jakby zaatakował go jakiś dziki zwierz. Spróbował się nieco przekrzywić, aby spojrzeć na swoje plecy, po czym się lekko uśmiechnął.

— Bliskie spotkanie z wilkołakiem. Zbyt bliskie. — Powiedział, a ja powoli do niego podeszłam, by następnie delikatnie dotknąć skazy na jego skórze. — Już nie boli, Bella. Nie musisz się martwić. To nie jest śmiertelne. Ugryzienie by było, ale nie zadrapanie. — Wytłumaczył, a ja kiwnęłam głową, choć wiedziałam o tym.

Po chwili, gdy zdjęłam spodnie i zmyłam z siebie makijaż, położyłam się na łóżku pod pościelą. Spojrzałam na swój telefon, gdzie widziałam, że jest już wpół do czwartej. Przełknęłam ślinę, kiedy przypomniałam sobie to, że dzisiaj cały czas czułam się obserwowana. Ostatnio też mi się to zdarzyło. Mogłabym w sumie podejrzewać to, że był to ten mężczyzna, ale pewności mieć nie powinnam. Odłożyłam komórkę na szafkę obok, by następnie przewrócić się na lewy bok. Przytuliłam się do rogu, a przy tym zamknęłam oczy, by w kolejnej chwili oddać się spokojnemu snu. Jeszcze nie spałam, kiedy to do pokoju wszedł Gavin, który poszedł jeszcze do łazienki. Zgasił światło przy lampce, by następnie położyć się za mną i przytulić do moich pleców. Lekko się wzdrygnęłam, kiedy to zrobił, jednak szybko się uspokoiłam, gdy zaczął delikatnie głaskać moje przedramię.

— Tęskniłem za tobą. — Wyszeptał cicho, a ja kiwnęłam głową i złapałam za jego rękę.

— Przepraszam, że tak długo mi to zajęło. — W tym momencie poczułam to, jak złożył całusa na moim karku.

— Nie przepraszaj. Zdziwiłbym się, gdybyś zaakceptowała to od razu. — Powoli się do niego odwróciłam, a przy tym uważałam na to, aby nie naruszyć mojej kostki.

Położył swoje ramię pod moją głową, a ja spojrzałam mu w oczy. Poprawił mi włosy za lewe ucho, tym samym je nieco rozczesując, po czym pogłaskał mój policzek. Objęłam go, by wtulić się w jego klatkę piersiową, na co on się przewrócił na plecy. Leżałam na jego piersi. Pomagał mi zasnąć poprzez delikatne drapanie moich pleców.

Nim się spostrzegłam obudziłam się rano. Byłam sama w łóżku, ale słyszałam głosy dochodzące z salonu. Powoli się podniosłam do siadu, przecierając swoje oczy i ziewając. Pociągnęłam nosem, a do mojej głowy niemal natychmiastowo wróciło to, co stało się w nocy, kiedy to byłam goniona przez jakiegoś mężczyznę. Sięgnęłam w kierunku krzesła, aby złapać za moje spodnie i górną część bielizny, które od razu na siebie wciągnęłam, by następnie podnieść się z łóżka. Poprawiłam swoje włosy w odbiciu telefonu, bo nie chcę wyglądać jak strach na wróble. Powoli ruszyłam do salonu, przez całą drogę kulejąc na prawą nogę. Nie wiem czemu, ale gdy tylko wyszłam na korytarz, to miałam wrażenie, jakbym zaczęła się dusić. Jakieś zioła. Wzięłam głęboki wdech, a następnie ruszyłam dalej. Zobaczyłam tam ojca Gavina, z którym rozmawiała cała trójka. Na widok mężczyzny się nieco bardziej spięłam, jednak nie mogę cały czas tego pokazywać.

— Miała dużo szczęścia, że akurat wróciliście. — Odezwał się, a oni kiwnęli głowami.

— Gdyby nas nie zastała, mógłby być kłopot. Mimo wszystko nie wiemy kim był mężczyzna, który ją gonił. Nie daj Boże mógł to być nawet tamten morderca, o którym ostatnio zrobiło się ciszej. — Zauważył Ryan, a Gavin spojrzał w moim kierunku i natychmiastowo się wyprostował.

— Bella. — Zwrócił uwagę wszystkich, a oni na mnie spojrzeli, przez co się niemal od razu spięłam.

Zachowuj się tak, aby się nie wydać. Przynajmniej udawaj spokojną. W tym momencie zobaczyłam to, jak chłopak do mnie podszedł.

— Wszystko ok? — Zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową.

— No, może poza jeszcze mocniej skrzywioną psychiką i zwichniętą kostką. Tak to jest ok. — Wszyscy nieco bardziej się zdziwili moją odpowiedzią.

— To niesamowite, że w takiej sytuacji jesteś w stanie w ogóle żartować. — Odezwał się Bryce, a blondyn pomógł mi podejść nieco bliżej.

— Każdy inaczej radzi sobie ze stresem. — Zauważył ojciec blondyna, na co ponownie kiwnęłam głową. — Mój znajomy pracuje w policji. Niedługo powinien tutaj być, żeby spisać zeznania i sprawdzić nagrania z kamer. Może to niewiele, ale bez dokładnego opisu jego wyglądu — Założyłam ręce na klatce piersiowej, a przy tym przerwałam mężczyźnie, kiedy Gavin podszedł do szafki, aby zrobić mi coś do picia.

— Mogę podać jego opis. — Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.

— Widziałaś jego twarz? — Zadał pytanie Ryan, na co kilkukrotnie pokiwałam głową twierdząco.

— I chyba nie tylko ja. Jak wbiegłam na pasy, to tego mężczyznę lekko potrącił samochód. Osoba, która go prowadziła, wysiadła, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. — Odwróciłam wzrok, kiedy to wszyscy mi się przyglądali mocno zszokowani.

W tym momencie moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi.

— Pójdę otworzyć. — Zadeklarował młodszy z rodzeństwa, po czym ruszył do drzwi.

W tej samej chwili Gavin podał mi kubek z herbatą, za co cicho podziękowałam. Do moich uszu dobiegło charakterystyczne piszczenie, dlatego się odwróciłam.

— Enigma? — Odłożyłam kubek, a przy tym spróbowałam kucnąć, aby ją podnieść z podłogi. — Skąd ty się tu — Zaczęłam, ale nie skończyłam, bo ktoś mi przerwał.

— Przyszła ze mną. — Spojrzałam na wejście, dzięki czemu zobaczyłam zmartwioną minę mojej współlokatorki, która w ciągu sekundy się rozkleiła na mój widok.

Tymczasem ja zrobiłam się ponownie wielce poważna, kiedy to do mnie podbiegła i przytuliła z całej siły.

— Nigdy więcej mnie tak nie strasz, idiotko. — Poklepałam ją lekko po ramieniu, aby ją uspokoić, a przy tym spojrzałam zrezygnowana na Ryana.

— Ja jej tylko napisałem SMS-a o tym, co się stało. Zadzwoniła do mnie rano i nie chciała dać żyć, dopóki jej nie podałem adresu. — Kiwnęłam głową, po czym dałam białowłosej z łokcia w brzuch, by się ogarnęła, bo może i w większości jest to grono naszych znajomych, ale jest tu nadal ojciec Gavina, który się temu wszystkiemu przygląda.

Po jakimś czasie ponownie usłyszałam dzwonek do drzwi, jednak tym razem do mieszkania wszedł dorosły mężczyzna. Może po czterdziestce. Miał ciemno brązowe włosy, a także zielone oczy. Do tego był ubrany w mundur. Wzięłam głębszy oddech, kiedy to chciał mnie przesłuchać. Opowiedziałam wszystko od momentu, kiedy to wyszłam z taksówki, aby iść do siebie. Jakąś godzinę później, kiedy to go opisałam, powiedziałam, że prawdopodobnie w czasie tego napatoczył się świadek.

— Wątpię, że raczej pamiętasz reje — Przerwałam mu.

— WGB 121. Jeśli się nie mylę, było to chyba czarne Audi. — Wszyscy spojrzeli na mnie nie dowierzając.

— Ale jak ty — Zaczął Bryce, ale się zaciął.

— Mam całkiem niezłą pamięć. — Wzruszyłam ramionami, a Rochelle odwróciła wzrok załamana.

— Pamiętliwa, jak słoń. — Odezwała się cicho, na co ją uszczypnęłam w bok. — No co? Taka prawda. Ty o niczym nigdy nie zapominasz. — Powiedziała, a ja zrobiłam to samo, co chwilę wcześniej.

Nie wiem ile czasu minęło, gdy całą grupą oglądaliśmy nagranie z nocy. Przytuliłam się do blondyna, kiedy to przypomniałam sobie tamtą sytuację od nowa. Widziałam to, jak Rochelle, Bryce i Ryan przyglądali mi się zaniepokojeni, bo już prawdopodobnie domyślili się jednej rzeczy, którą w kolejnej chwili podał sam funkcjonariusz.

— Wrócił. — Odezwał się, a my wszyscy na niego spojrzeliśmy. — Mieliśmy nadzieję, że zniknął z miasta, ale nie. — Dodał, a mnie blondyn mocniej przycisnął do siebie.

— Chcesz powiedzieć, że to był — Zaczął ojciec Gavina, a mężczyzna kiwnął głową.

— Morderca wrócił do miasta. — Spojrzał na mnie, a ja poczułam to, jak lekko zmiękły mi kolana, przez co prawie upadłam na ziemię, ale w porę podtrzymał mnie chłopak. 

Mam nadzieję, że pierwszy się podobał!Kolejny rozdział o 17!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro