Rozdział 26 - "Żadnych tajemnic"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiaj jakoś nie wiem, co mogłabym wam powiedzieć, dlatego życzę wam po prostu miłej lektury❤

Widziałam to, jak białowłosa przełknęła ślinę. Lekko przeraziła mnie ta scena, jednak szybko się ogarnęłam, by następnie spróbować jakkolwiek załagodzić zaistniałą sytuację.

— Gavin. — Starałam się zwrócić jego uwagę, jednak ani na sekundę nie odwrócił wzroku od dziewczyny.

— Odsuń się, Bella. — Powiedział tylko, co znaczyło tyle, że słucha.

— Gavin, opuść — Wszedł mi w zdanie.

— Powiedziałem, żebyś się odsunęła. — Zwrócił swój wzrok w moim kierunku, jednak jedynie na sekundę.

Czyli jednak mnie nie posłucha. Wzięłam głębszy wdech, po czym obeszłam wyspę kuchenną, a przy tym widziałam niedowierzanie na twarzy mojej przyjaciółki. Musi sobie pewnie myśleć, że ją zdradziłam, ale tak nie jest. Podeszłam do chłopaka, jednak stanęłam na przeciwko lufy jego pistoletu. Widziałam to, jak szerzej otworzył oczy na mój ruch, ale nie tylko ona była zaskoczona. Czułam w powietrzu, że Rochelle też nie dowierzała w to, co ja tak właściwie wyprawiam. Szczerze powiedziawszy, to nie mam bladego pojęcia. Chyba jednak się nieco upiłam.

— Bella, co ty — Zaczęła moja przyjaciółka, a ja jej pokazałam znak, aby była cicho.

— Opuść broń, Gavin. — Już chciał coś powiedzieć, ale mu nie dałam. — Opuść broń. Możesz nie ufać jej, ale zaufaj chociaż mi. — Powiedziałam, a on oblizał usta lekko zdenerwowany.

— Bella... — Odezwał się ostrzegawczo, jednak ja nic sobie z tego nie zrobiłam i dalej stałam przed celownikiem.

— Ona nie jest zła, Gavin. Gdyby taka była, to zostawiłaby mnie na pastwę losu z mordercą, a zamiast tego, mnie uratowała. Położyła go na łopatki. Gdyby nie to, że stworzyła barierę, zostałabym postrzelona. — Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wypuścił powietrze i opuścił pistolet.

— Robię to dla ciebie, ale jeśli tylko zrobi coś podejrzanego, to ją zastrzelę. — Nie spuścił z niej wzroku ani na sekundę. — Chodź spać, Bella. — Złapał mnie za rękę, po czym pociągnął za sobą.

Spojrzałam na dziewczynę, która kiwnęła głową w podziękowaniu, a ja się tylko do niej lekko uśmiechnęłam, by w kolejnej chwili zostać nieco bardziej brutalnie wepchnięta do pomieszczenia. Spojrzałam zaskoczona na chłopaka, kiedy to przekręcił kluczyk w drzwiach, po czym przeczesał włosy i na mnie spojrzał.

— Zwariowałaś? — Zapytał zdenerwowany, a ja odwróciłam wzrok.

— A co niby miałam zrobić? Dać ci zastrzelić moją przyjaciółkę? Gavin, ona nie jest zła. — Powiedziałam, a on wziął głęboki wdech, by w kolejnej chwili mnie minąć i usiąść na brzegu łóżka.

— Dotychczas spotkałem kilka istot takich jak ona i każda okazała się zła. Jak myślisz, jakie mogę mieć podejrzenia co do niej? — Podeszłam do niego, po czym kucnęłam przed nim i zmusiłam, aby na mnie spojrzał. — Przestraszyłem się, że coś ci może grozić. — Wytłumaczył, na co pogłaskałam jego policzki i obcałowałam całą jego twarz. — Jeśli to jest twoje łagodzenie sytuacji, to nawet — Zaciął się, a przy tym mnie zatrzymał. — Piłaś alkohol? — Zapytał, przez co niemal od razu odwróciłam wzrok. — Bella... — Odezwał się ostrzegawczo, a ja się podniosłam, aby następnie usiąść na nim okrakiem.

— Zrobiłam tylko dwa łyki. — Uniósł lekko brwi. — Mam mocną głowę do alkoholu. Nie ma się czym martwić. — Zaśmiał się lekko, po czym mnie on przytulił.

W kolejnym momencie słuchał bicia mojego serca, jednak szybko przewróciłam go na plecy, przez co się zaśmiał. Ręce zablokowałam mu po bokach, a przy tym pocałowałam. Po chwili objęłam jego policzki i nieco bardziej ruszyłam biodrami, przez co mnie przewrócił na plecy.

— Co ty próbujesz zrobić? — Zapytał, kiedy to się odsunął od moich ust, a ja na jego pytanie przygryzłam dolną wargę.

— Zaczynam to, do czego mieliśmy wrócić? — Odezwałam się spokojnie, a on mi się przyjrzał, po czym się uśmiechnął, by w kolejnej chwili pocałować mnie w szyję.

Z samego rana obudziło mnie ciche piszczenie, które dochodziło zza drzwi. Powoli się podniosłam, jednak niemal od razu poczułam dreszcz z zimna, kiedy to odkryłam swoją nagą skórę. Odwróciłam się do blondyna, który spał jak zabity, a przy tym miał widocznie roztargane włosy. Uśmiechnęłam się na jego widok, a już zwłaszcza na to, że spał on na brzuchu, ale nadal miał przerzucone przez moje biodra prawe ramię. Powoli się uwolniłam z jego uścisku, po czym zaczęłam się przebierać. Wciągnęłam na nogi spodnie, na siebie założyłam koszulkę na długi rękaw, a także bluzę chłopaka, w której przechodziłam wczoraj większość dnia. Przeczesałam swoje włosy grzebieniem, po czym związałam je w niską kitkę, która nieco sterczała. No cóż, biorąc pod uwagę to, że ich nie wyprostowałam, to mają prawo tak wyglądać. Za plecami usłyszałam mruknięcie, dlatego spojrzałam na chłopaka, który przewrócił się na bok. Uśmiechnęłam się na ten widok i do niego podeszłam. Kucnęłam przy nim, a przy tym wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, by następnie odsunąć mu jeden kosmyk z czoła. Nachyliłam się nad nim, po czym dałam mu całusa w lewą skroń. Uchylił lekko powieki i szeroko się do mnie uśmiechnął.

— Dzień dobry. — Powiedziałam cicho, na co pokiwał głową i z powrotem zamknął oczy.

— Jeszcze pięć minut. — Zaśmiałam się cicho, na jego słowa, a następnie ruszyłam do wyjścia z pomieszczenia.

Odblokowałam drzwi, a gdy uchyliłam powłokę, zobaczyłam Enigmę, którą podniosłam z ziemi. Razem z nią ruszyłam do kuchni, gdzie nadal nikogo nie było. Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie, dzięki czemu zobaczyłam to, że jest siódma rano. W sumie, to nie wiem czemu tak wcześnie wstałam. Po wczorajszym byłam dość zmęczona, a po tym w nocy tym bardziej powinno mi się chcieć spać. Westchnęłam, jednocześnie podchodząc do blatu, aby na nim położyć Enigmę.

— Niech zgadnę, jesteś głodna? — Pokiwała główką, na co się lekko zaśmiałam. — Na razie nikt nie wstał, więc wydaje mi się, że możesz mówić normalnie. — Pokręciła przecząco głową, a ja przyznałam jej rację, kiedy to wycierałam jabłko. — Fakt, nie wiemy kiedy ktoś mógłby nas zaskoczyć. — Zgodziła się z moimi słowami, a ja chwyciłam za nóż.

~ Zawsze mogę z tobą rozmawiać w ten sposób. Może i trudniej, ale przynajmniej nikt nas nie odkryje. ~ Uśmiechnęłam się na to, kiedy usłyszałam jej głosik w głowie.

— Chłopacy pozwolili nam zostać u nich, dopóki cała sprawa z tamtym mordercą nie ucichnie i nie będziemy mogły wrócić do naszego mieszkania. Trochę mi głupio przez to, że tak jakby żyjemy na ich dobrach, więc może jakoś im się odwdzięczę? — Oparłam się o łokcie, a przy tym podałam kawałek jabłka Enigmie, która krzywo na mnie spojrzała. — Nie patrz się tak na mnie. Nie ma sałaty. Trzeba kupić. — Westchnęła cicho, po czym niechętnie zaczęła jeść kawałek owocu. — Gdyby nie ty, to pewnie nadal bym spała obok Gavina. — Objęłam swoją twarz dłońmi.

~ Ja chcę sałatę. ~ Wyjęczała cicho moja mała przyjaciółka, na co się lekko zaśmiałam.

— Wiem, że chcesz sałatę, ale trzeba jechać na zakupy. — Powiedziałam jej, a przy tym usłyszałam szmer, dlatego uniosłam wzrok.

— Myślałem, że fretki są mięsożerne. — Odezwał się Ryan, który wszedł do salonu.

— To jest główny składnik ich diety, ale owoce i warzywa też jedzą. Enigma jest dziwna i je sałatę tak, jakby to był jakiś nektar bogów. — Zaśmiał się na moje słowa, podczas których wskazałam na zwietrzę, które ponownie zmierzyło mnie wzrokiem.

Brunet podszedł do lodówki, jednak po chwili ją zamknął, głośno przy tym wzdychając.

— Trzeba jechać na zakupy. Praktycznie nic nie ma w lodówce. — Poprawił swoje włosy, zaczesując je przy tym do tyłu. — Dlaczego tak wcześnie wstałaś? Po wczorajszym musiałaś być wykończona, czego w sumie dowodziło to, że zasnęłaś jakoś w połowie filmu. I odgłosy w środku nocy też. — Uśmiechnął się krzywo, a ja szerzej otworzyłam oczy, czując przy tym, że się rumienię.

— ... — Odchrząknęłam, starając się przy tym uspokoić własne myśli. — Cóż... Enigma się domagała jedzenia, więc musiałam wstać. — Zaśmiał się pod nosem, prawdopodobnie przez mój aktualny wyraz twarzy, który wyrażał zażenowanie.

— Ja ledwo co słyszałem, ale Bryce, który ma pokój zaraz obok was i ma naprawdę lekki sen mógł słyszeć więcej. — Odwróciłam wzrok, jednak w tym samym momencie poczułam to, jak Enigma ugryzła mnie w palec.

— Enigma! — Złapałam się za rękę, a ona zamordowała mnie właśnie wzrokiem.

~ Skończ pogaduszki i idź kupić sałatę. ~ Syknęła na mnie, a ja pokręciłam głową nie dowierzając.

— Wszystko ok? — Zapytał chłopak o lekko ciemniejszej karnacji, a ja pokiwałam głową i zlizałam kroplę krwi, która wypłynęła z ranki.

— Przyzwyczaiłam się do tego. Robi tak za każdym razem, jak jest głodna. — Wzruszyłam ramionami, a przy tym nie przestałam się przyglądać mojej małej przyjaciółce. — Enigma, obiecuję ci. Zamiast sałaty, kupię ci szparagi i będziesz je jadła na surowo. — Chłopak się zaśmiał na moje słowa, a moja mała przyjaciółka zrobiła maślane oczka, chcąc mnie chyba przeprosić.

— Ubierz się, to pojedziemy na zakupy. — Powiedział Ryan, na którego spojrzałam zaskoczona, jednak po chwili się uśmiechnęłam i kiwnęłam głową.

Szybko pobiegłam do łazienki, gdzie załatwiłam swoje potrzeby, umyłam zęby i przemyłam twarz, po czym wróciłam do pokoju, gdzie Gavin cicho chrapał pod nosem. W sumie to nawet uroczo to brzmi. Wciągnęłam na stopy skarpetki, by w kolejnej chwili chwycić za telefon i torebkę. Wróciłam na korytarz, gdzie widziałam to, jak brunet już ubierał na siebie kurtkę. Szybko założyłam buty, a następnie płaszcz i szalik, po czym oboje wyszliśmy z mieszkania, które chłopak zamknął.

— Bella. — Zwrócił moją uwagę, kiedy to weszliśmy do windy. — Gavin ci powiedział o wszystkim? O tym, czym się zajmujemy? — Spojrzał na mnie, kiedy to się opierał o metalową rurkę, która wisiała na ścianach w środku elewatora.

— Tak. Głównie przez to ostatnio mało się z nim spotykałam. Musiałam to sobie dokładnie przemyśleć. — Stanęłam w ten sam sposób co on.

— I co o tym wszystkim myślisz? — Zadał mi kolejnej pytanie, dlatego opuściłam wzrok.

— To jest część jego, a chcąc z nim być muszę to zaakceptować. Nie mam prawa, aby mu tego zakazywać, choć naprawdę nie podoba mi się to, że się naraża. — Usłyszałam to, że lekko się zaśmiał, dlatego na niego spojrzałam.

— Kochasz go? — Wzdrygnęłam się na jego słowa, a on kiwnął głową. — Rozumiem, nie musisz tłumaczyć. — W tym momencie drzwi windy się otworzyły, dlatego oboje wyszliśmy z tej metalowej puszki.

Czy go kocham? Nie jestem pewna. Podoba mi się, zakochałam się w nim i w ogóle, ale czy to już jest ten etap, kiedy to mogę powiedzieć, że go kocham. Zarówno on, jak i ja martwimy się o siebie tak, jakbyśmy byli głupi, ale nie wiem co on o tym wszystkim myśli. Musiałabym z nim o tym chyba porozmawiać, ale nie wiem nawet jak mogłabym zacząć z nim taką rozmowę. Mimo wszystko to dość ważny temat, do którego trzeba podejść na poważnie.

Do powrotu nie myślałam praktycznie o niczym innym, niż o pytaniu, które mi zadał brunet. Czy ja kocham Gavina? Zależy mi na nim, chcę z nim być i w ogóle. On też mi powiedział, że mu na mnie zależy. Że jestem dla niego ważna.

W tym momencie do głowy wróciły mi kwiaty, które mi kupił, kiedy to chciał ze mną porozmawiać. Każdy jeden symbolizował jedno. Miłość. Czy to by znaczyło, że on mnie już...

Nie, nie wyciągaj pochopnych wniosków, zanim z nim o tym nie porozmawiasz. Tylko jak do tego podejść?

Zobaczyłam to, jak brunet przepuścił mnie w drzwiach, dzięki czemu zobaczyłam to, jak Gavin szedł przez korytarz, ziewając jednocześnie, a Bryce akurat wychodził ze swojego pokoju.

— Gavin, czy ty i Bella nie możecie się ciszej pieprzyć? Spać się nie da. — Zaczął narzekać chłopak z niebieskimi włosami, a blondyn się zaśmiał na jego słowa.

— Jak znajdziesz dziewczynę, to zrozumiesz. — Uderzył go lekko w ramię, a on mu oddał, przez co chłopak się po raz kolejny roześmiał. — Byliście na zakupach? — Zapytał, kiedy to podniósł na nas wzrok, a ja kiwnęłam głową, oddając mu przy tym jedną siatkę z zakupami.

— Niczego nie było w lodówce, więc innego wyjścia nie było. — Wytłumaczył chłopak, który zdjął już kurtkę i buty, po czym zabrał pozostałe trzy siatki z zakupami, a od Gavina zabrał czwartą. — Bryce, do nogi. Pomożesz mi rozpakować zakupy. — Zawołał swojego brata, który lekko zazgrzytał zębami.

— Czy ja ci przypominam psa, że mi takie komendy dajesz?! — Zapytał lekko wkurzony, po czym ruszył za nim, a ja spojrzałam na blondyna, który złapał za mój szalik i zaczął go rozwiązywać.

Czy ja go już kocham? Jeśli tak, to jak bardzo będzie mnie bolało serce, kiedy to dowie się o mnie prawdy i będzie próbował mnie zabić? Z tego co mówił, to spotykał tylko te złe, czyli zapewne na jego drodze pojawiały się tylko Wdowy. Jeżeli się o mnie wszystkiego dowie, to jak się zakończy istnienie naszego związku?

— Coś się stało? Jesteś jakaś zamyślona. — Zauważył, kiedy to pomagał mi zdjąć płaszcz, a ja tylko pokręciłam głową na znak, iż to nic takiego.

— Nic się nie dzieje. — Powiedziałam, a on objął moją twarz.

— Masz całe czerwone białka przy oczach. — No cóż, biorąc pod uwagę to, że spałam w soczewkach, to jest to możliwe.

— To nic poważnego. — Uśmiechnęłam się, a następnie stanęłam na palcach i dałam chłopakowi całusa.

Zaśmiał się, by w kolejnej sekundzie wejść do łazienki. Ja za to zdjęłam buty, po czym poszłam w kierunku salonu, gdzie zastałam Rochelle, która siedziała na kanapie i tuliła do siebie Psotkę. Podeszłam do niej, a gdy oparłam się o zgięcie kanapy, szturchnęłam lekko jej ramię, przez co się wzdrygnęła, ale uspokoiła się, kiedy to zobaczyła, że osobą, która za nią stoi, jestem ja. Uśmiechnęłam się do niej, na co mi odpowiedziała tym samym.

— Mam propozycję na dzisiejszy poranek. — Odezwał się Gavin, kiedy wszedł do salonu, a przy tym spojrzał szczególnie na białowłosą.

— Co cię nagle wzięło? — Zapytał Bryce, który droczył się z Enigmą liściem sałaty, którym majtał nad nią.

Ona natomiast próbowała go dorwać, przez co co chwila lądowała na plecach.

— To przez to, o czym się dowiedziałem w nocy. — Rodzeństwo spojrzało na niego nie rozumiejąc, a ja kątem oka zauważyłam, jak moja przyjaciółka się spięła na jego słowa.

— Czego się dowiedziałeś? Gdzie jest najwrażliwszy punkt Belli? — Zażartował młodszy z rodzeństwa, a ja spiorunowałam go wzrokiem.

Gdyby nie to, że wiem, iż nie mogę się ujawnić, dostałby błyskawicą.

— Za chwilę się dowiesz. — Powiedział, a przy tym złapał się za głowę. — Wszyscy w tym pomieszczeniu wiedzą o tym, jaki świat jest tak naprawdę, dlatego proponuję, aby między nami nie było żadnych tajemnic. Siedzimy w tym wszystkim razem. — Spojrzał na białowłosą, która mocniej ścisnęła swojego chowańca. — Rochelle. — Chłopacy na nią spojrzeli, a ja zauważyłam tylko to, że przełknęła ślinę.

— ... — Kilkukrotnie uchyliła usta, jednak za każdym razem rezygnowała.

Chcąc dodać jej otuchy, sięgnęłam do jej ramienia, aby położyć na nim rękę, jednak powstrzymało mnie to nagłe uczucie niepokoju, które od niej nadeszło. Jej aura stała się niespodziewanie bardzo dziwna. Jakby złowroga, jednak niemal natychmiastowo zniknęła.

— Jestem wiedźmą. — Powiedziała cicho, jednak dostrzegłam to, że rodzeństwo się przeraziło.

Bryce już chciał sięgać ręką pod koszulkę, jednak Ryan go zatrzymał, łapiąc go przy okazji za nadgarstek. Dodatkowo spojrzał na niego spokojnym już wzrokiem. Czasami go podziwiam za to zachowywanie spokoju w każdej sytuacji, ale jednocześnie mnie to lekko przeraża.

— Mówisz poważnie, czy żartujesz? — Zapytał brunet, który się oparł o blat, na co przełknęła ślinę i uniosła swój wzrok na chłopaka, tym samym ukazując swoje mieniące się oczy.

Szybko się jednak skrzywiła i chwyciła za materiał koszulki w miejscu, gdzie znajdowało się serce. Tym razem już złapałam jej ramię, aby sprawdzić, czy z nią wszystko w porządku. Cała trójka się chyba zdziwiła tym, co się z nią słało, bo aż podeszli bliżej.

— Rochelle? — Zapytałam zaniepokojona, bo sama również nie wiedziałam za bardzo co się może dziać.

— Cholerny limit. — Wyraźnie zaskoczyła chłopaków, którzy szeptali między sobą, że nie wiedzą o co jej chodzi.

— Jaki limit? — Zadał pytanie Ryan, a ona na niego spojrzała, cały czas trzymając się za swoją koszulkę.

Na jej twarzy malował się wyraźny ból, jednak starała się to ukryć, co oczywiście nie wychodziło jej za dobrze.

— Limit w używaniu mocy. Jak wiedźma go osiąga, to jej włosy stają się białe i już na zawsze takie zostają. — Powiedziała, ale użyła samych ogólników, czego oczywiście żaden z chłopaków nie zrozumiał, dlatego usiedli na kanapach.

Gavin zgarnął mnie po drodze na kanapę po drugiej stronie, abym chyba nie zbliżała się do Rochelle, bo się o mnie boi.

— Gdy wiedźma próbuje użyć więcej mocy, niż posiada w swoim ciele, jej włosy siwieją. Cała moc wyparowuje, a gdy próbuje coś z siebie jeszcze wykrzesać, to wyniszcza cały swój organizm. Magia u takich jak ja odnawia się dużo dłużej, niż u zwykłych. Właśnie przez ten skutek uboczny. Nie jestem w stanie odnowić całej swojej mocy, bo mój organizm nie jest w stanie jej nawet utrzymać. Niemal natychmiastowo wyparowuje, a ja jestem jak zwykły człowiek. — Wytłumaczyła, a ja się nieco zdziwiłam takową informacją.

W księgach takich wiadomości. Wiedziałam przez co włosy wiedźm stają się białe, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie skutki uboczne to za sobą niesie.

— Wczoraj, gdy użyłam magii, aby zatrzymać pocisk z pistoletu mordercy, który strzelił do Belli, naprawdę mało brakowało, żebym nie krzyczała z bólu. Naprawdę dużo mnie kosztowało to, aby stworzyć barierę i trzepnąć tamtym mężczyzną o ścianę, a potem jeszcze stworzyć portal, żebyśmy mogły łatwiej uciec. — Przytuliła do siebie kota, a ja spojrzałam na Gavina.

— Próba użycia więcej mocy skończyła się tym, że wyniszczałaś samą siebie? — Dziewczyna kiwnęła głową.

— To jest nic innego, jak powolne zabijanie samego siebie. Zaczyna się od włosów, bo próbując wykrzesać więcej mocy, wypalasz z siebie wszystko. Nie mam ani krzty pigmentu we włosach, bo się wypalił. — Poprawiła się. — Gavin, nawet gdybym chciała wam coś zrobić, to nie dam rady, bo jestem zniszczoną wiedźmą. — Spojrzał na mnie, po czym westchnął.

— Dobra, kto kolejny? — Rodzeństwo spojrzało na nie zaskoczone, tak samo jak i ja.

— Panie mają pierwszeństwo. — Wskazał na mnie Bryce, a wzrok każdego padł na mnie.

No pięknie. I co ja mam im niby powiedzieć?!

~ Powiedz, że nosisz soczewki i się odwalą. ~ Powiedziała moja mała przyjaciółka, która wskoczyła na kolana młodszemu z rodzeństwa.

Westchnęłam, a przy tym odwróciłam wzrok.

— Noszę soczewki. — Wszyscy szerzej otworzyli oczy.

— Ale takie do — Zaczęła Rochelle, ale weszłam jej w zdanie.

— Tak, do widzenia czegokolwiek. Nie każdy ma sokoli wzrok. — Powiedziałam, a przy tym założyłam ramiona na klatce piersiowej, udając obrażoną na cały świat.

— Czyli dlatego masz zaczerwienione oczy. Poszłaś spać w soczewkach. — Kiwnęłam głową, na co mnie on pogłaskał po włosach. — Jestem ciekaw jak wyglądasz w okularach. — Powiedział, na co spojrzałam na niego zaskoczona.

— W sumie to ja też. W życiu nie widziałam cię w okularach. Nawet w naszym mieszkaniu nie widziałam, żeby coś takiego leżało. — Przełknęłam ślinę.

— Bella, mam dla ciebie wyzwanie. — Odezwał się Bryce. — Wiem o tym, jak bardzo nienawidzisz tego, że ktoś podważa twoją osobę, dlatego jestem prawie pewien, że nie założysz przy nas okularów. — Szerzej otworzyłam oczy na jego słowa, po czym zabiłam go wzrokiem.

— Nienawidzę cię. — Zaśmiał się na moje słowa, a ja wstałam i ruszyłam do pokoju Gavina.

Żebym ja jeszcze miała okulary! No dobra, skup się, Bella. Zamknęłam oczy, a gdy je ponownie otworzyłam, w moich dłoniach znajdowały się okulary o czarnych oprawkach. Do tego pogorszyłam sobie nieco wzrok, aby nie wyszło to, iż kłamałam. Mimo wszystko ktoś mógłby mi zabrać okulary, aby zobaczyć jaką mocną mam wadę wzroku. Powoli ruszyłam do drzwi, bo mimo wszystko Bryce powiedział, że mam je założyć przy nich. Zdecydowanie powinnam przestać dawać się podejść na takie sztuczki.

— Tak naprawdę nie masz na nazwisko West? — Odezwał się zaskoczony Ryan.

— Tak naprawdę nazywam się Rochelle Pibbody, ale moja rodzina zmieniła nazwisko, aby nie zostać rozszyfrowanymi przez łowców. Mimo wszystko nie brzmi zbyt współcześnie? Normalnie? Od razu jakiś łowca by wparował do mojego rodzinnego domu, gdyby tylko usłyszał moje naz — Przerwała, a to przez to, że w tym momencie za wcześnie skręciłam do salonu i zamiast w wejście, w połowie uderzyłam w ścianę.

— Bella? — Odezwał się zaniepokojony Gavin.

— Jest ok. Zapomniałam, że jak nie mam soczewek, to jestem praktycznie ślepa i źle wymierzyłam skręcając do pokoju. — Uspokoiłam go od razu, a przy tym założyłam na nos okulary, na co wszyscy szerzej otworzyli oczy.

Po chwili jednak Bryce parsknął głośnym śmiechem.

— Tak, wiem. — Podeszłam do Gavina i usiadłam obok niego, zakładając przy tym ręce na klatce piersiowej. — Wyglądam jak typowa kujonka, która na przerwach chowa się po toalecie, aby nikt nie zaczął jej dokuczać. — Zsunęłam się nieco po oparciu kanapy, a blondyn mnie przytulił.

— Może i kujonka, ale za to moja. — Powiedział mi do ucha, na co się do niego uśmiechnęłam.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał!
Dajcie znać koniecznie!
Do następnego! (Poniedziałek)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro