Rozdział 16 "Im mniej wiesz, tym krócej zeznajesz"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Victoria's POV

Od pół godziny siedziałam w swoim pokoju na łóżku z podkulonymi nogami. Patrzyłam przez szybę okna, myśląc o tym, co zdarzyło się na Gold Street. Gdy tylko Zack się zjawił, kazał mi jechać do domu. Nie chciałam tego robić, wolałam od razu dowiedzieć się, co z Aaronem. Skoro i tak już wplątałam się w jego świat, chciałam wiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. Mimo, iż działał mi na nerwy, jak jeszcze nikt inny, martwiłam się o niego. Nie było jednak czasu wykłócać się z chłopakiem, który zapewnił, że wszystkim się zajmie i powiadomi mnie o stanie Cartera. A teraz siedziałam, jak idiotka i czekałam na tę jedną, krótką wiadomość.

Zaczęłam się denerwować. Wstałam z łóżka. Chodziłam z kąta w kąt, walcząc z myślami, które namawiały mnie do wybrania numeru Zacka. Nie poznawałam się. To było niedorzeczne! Martwiłam się o kogoś, kto zabił człowieka, o kogoś, kto nie zna współczucia. Ale mimo wszystkich plotek, wierzyłam, że był on po prostu zagubiony.

W końcu chwyciłam ramoneskę i wsadziłam dłoń do kieszeni. Wyjęłam z niej telefon, który, jak się okazało, nie należał do mnie. Sięgnęłam do drugiej i tam znajdował się pożądany przedmiot. Westchnęłam, zaciskając powieki. Musiałam przez przypadek zabrać telefon Aarona. Wpatrywałam się w czarne urządzenie, wiedząc, że będę musiała je oddać. Odłożyłam iPhone'a na biurko, a swój telefon zabrałam ze sobą na łóżko. Kiedy usiadłam tuż przy samej ścianie, poczułam, jak moje ciało opada z sił. Przydałby mi się długi sen, jednak nie mogłam teraz tak po prostu pójść spać. Musiałam dowiedzieć się, co z Aaronem.

Spojrzałam na swoje dłonie, dokładnie je oglądając. Jeszcze godzinę temu miałam na nich krew Cartera. Drżałam na samą myśl o tym. Widoczne żyły ukazywały jeszcze większe zmęczenie. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Zegar wskazywał, że już dawno po pierwszej. W pokoju panował półmrok, a jedynym źródłem światła była nocna lamka, stojąca na szafce obok łóżka. Moja mama i rodzeństwo oczywiście już spało, więc nie musiałam się nimi póki co przejmować. Nie zadawaliby zbędnych pytań. I dobrze. Nie zniosłabym kolejnych kłamstw w ich stronę. Aaron Carter już wystarczająco namieszał w moim życiu, a znałam go niecałe dwa tygodnie.

Nagle zabrzmiał długo wyczekiwany dzwonek. Na ekranie pojawił się Zack — pozwoliłam zapisać sobie jego numer. Nie wiem, dlaczego. Może gdyby nastąpiła podobna sytuacja, choć nie mam pojęcia, czemu w ogóle o tym pomyślałam. Powinnam trzymać się od nich z daleka. Tyle, że nie potrafiłam.

— Zack? — odebrałam, przykładając telefon do ucha.

— Masz telefon Aarona? Nie mogę go znaleźć...

— Tak, wzięłam go przez przypadek, przepraszam. — spuściłam wzrok, choć wiedziałam, że on przecież tego nie widział — Co... co z nim?

— Wydobrzeje. Kiedy mogę odebrać jego telefon?

Denerwował mnie tym, że ciągle zmieniał temat. Podświadomie wywróciłam oczami.

— Jutro. — oznajmiłam krótko i nawiązałam do nurtującego mnie pytania — Zack, co tam się wydarzyło?

Wiedziałam, że nie odpowie. Zgaduję, że to nie był typ, który opowiada wszystkim na około, co się dzieje w ich życiu, ale, do cholery, należały mi się wyjaśnienia. W końcu pomogłam uratować Aarona.

— Nie powinno cię to obchodzić. — burknął, co tylko potwierdziło moje podejrzenia — Przyjadę po telefon z samego rana. Możesz potem jechać ze mną do szkoły.

Zmarszczyłam brwi, słysząc jego propozycję, ale zgodziłam się. Jutro i tak mój samochód zabiera mama, więc musiałabym jechać autobusem, co nie specjalnie mnie zadowalało.

Po poinformowaniu mnie, że zjawi się koło siódmej, rozłączył się, a ja padłam na łóżko. Wydobrzeje. Jedno słowo, które sprawiło, że doznałam ulgi. W tym momencie zadzwonił telefon Cartera. Spojrzałam na ekran: Olivia. Jego dziewczyna? Czego chciała? I po co dzwoniła?

Korciło mnie, by odebrać. Walczyłam z pokusą i przegrałam. Kiedy sięgnęłam dłonią, dzwonek ucichł. Rozłączyła się. Już więcej nie zadzwoniła. Jak mogłam być taka niemądra? Chciałam odebrać jego telefon. Dlaczego? To jego prywatne sprawy. Poczułam ulgę, bo los sprawił, że nie zdążyłam. I dobrze. Zapewne miałabym przez to jeszcze większe kłopoty, a Aron by się wściekł.

Odłożyłam telefon z powrotem na biurko. Zwlekłam się z łóżka i ospałym krokiem ruszyłam do łazienki, by się wykąpać, zabierając ze sobą piżamę, ręcznik i potrzebne kosmetyki. Niecałe pół godziny później zasnęłam na miękkim łóżku, jak na pstryknięcie palcem.

***

Kiedy tylko usłyszałam głośny dźwięk budzika, mój sen o nieudanej próbie uratowania Aarona przerwał się. Otworzyłam oczy, oddychając ciężko. Zdecydowanie nie należał on do miłych i wartych zapamiętania. Spojrzałam na ekran telefonu i wyłączyłam budzik. Miałam równo czterdzieści minut do przyjazdu Zacka. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, by opłukać twarz i umyć zęby. Następnie zeszłam na dół i włączyłam ekspres do kawy, by zagotowała się woda. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w czarne, obcisłe spodnie oraz najzwyklejszą szarą bluzę ze znaczkiem adidasa nad lewą piersią. Lubiłam ją. Była ciepła i przytulna, a dzień nie zapowiadał się szczególnie ciepły. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego koka, po czym nałożyłam delikatny makijaż. Szczerze mówiąc, byłam zbyt zaspana i zmęczona, by przywiązywać uwagę do makijażu. Trudno. Pójdę do szkoły i wrócę. Przynajmniej taki miałam plan.

Chwilę później zeszłam z powrotem na dół, by zrobić sobie śniadanie. Tego ranka zdecydowałam się na tosty z szynką. Idealnie zaparzona kawa dopełniała cały posiłek. W tym samym czasie do kuchni weszła także mama, a za nią Natalie. Julie przywitała się ze mną, całując mnie w czoło, a moja siostra rzuciła zwykłe „hej". Nie spodziewałam się, że chociaż się uśmiechnie po ostatnich wydarzeniach. Żadna z nas nie była zbytnio rozmowna, więc gdy tylko zjadłam śniadanie, pobiegłam do pokoju by spakować potrzebne rzeczy do torby. W międzyczasie dostałam wiadomość od Zacka, ze stoi pod hotelem. Ubrałam ramoneskę, wzięłam torebkę oraz telefon swój i Aarona, po czym zeszłam na dół, by skierować się do windy, którą zjadę na sam parter.

Wyszłam z hotelu i od razu dostrzegłam jeepa, w którym siedział Samers. To trochę dziwne, że jadę z nim do szkoły, jak gdyby nigdy nic. Obawiałam się, czy podczas jazdy będzie panowała niezręczna cisza. I jak mam się zachować? On chyba nie myślał, że zostawię całą tę sprawę bez żadnego komentarza, czy choćby pytania.

— Cześć. — przywitałam się z lekką dezorientacją, kiedy wsiadałam do samochodu. Chłopak zaszczycił mnie jedynie skinieniem głowy, po czym odjechał z podjazdu.

Wyjęłam z kieszeni iPhone'a Aarona i oddałam go Zackowi. Podziękował i ponownie skupił się na drodze. Tak, jak myślałam, szatyn nie był skory do rozmów. Dlatego przez co najmniej kilkanaście minut jechaliśmy w ciszy. Ale ja nie mogłam tak tego zostawić. Byłam ciekawa, a może i wścibska, ale nie obchodziło mnie to.

— Wytłumacz mi, co się stało. — nalegałam.

Chłopak westchnął, wywracając oczami. Zirytowanie pojawiło si na jego twarzy, ale mimo to odpowiedział.

— Im mniej wiesz, tym krócej zeznajesz, zapamiętaj. — wyszczerzył się chamsko.

— Zack. — spojrzałam na niego poważnie.

— Nie odpuścisz, co?

Wtedy ja pokręciłam głową, by potwierdzić jego spostrzeżenia.

— W takim razie zapytaj Aarona. — oznajmił, a mnie oddech ugrzązł gdzieś w płucach. — Ja nie mogę się wygadać, jest moim przyjacielem. Ale jeśli on ci powie...

— To co? — wymsknęło mi się.

Zack od razu zmarszczył brwi. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zamyślił się na moment i potem znów je zamknął. Co chciał mi powiedzieć?

— Nic. Jesteśmy.

Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam wielki budynek z napisem New York Academy. Przez swoją rządzę dowiedzenia się prawdy, kompletnie straciłam poczucie czasu. Opadłam na siedzenie, kiedy chłopak szukał miejsca na parkingu. Następnie wysiedliśmy, a do moich uszu dobiegł znany mi, wysoki głos.

— Victoria?

Obróciłam się, a obok mnie stanął Zack. Kylie stała kilka metrów dalej i wpatrywała się w nas z niezrozumieniem na twarzy.

— Czy wy... — wskazała na nas palcem, ale nie dokończyła. Zrobił to Samers.

— Nie. — jego ton był ostry i w niczym nie przypominał mi chłopaka, z którym siedziałam w samochodzie. Potem odszedł.

Z zażenowaniem podeszłam do przyjaciółki, witając się buziakiem w policzek.

— Vic, co ty wyprawiasz? — spytała ponownie. Ruszyłyśmy do szkoły.

— Nic się nie wydarzyło. — zapewniłam, unosząc ręce w geście obronnym — Ja tylko... tuż po tym, jak cię podwiozłam, znalazłam telefon Cartera. Prawdopodobnie go zgubił. Zadzwoniłam więc do Zacka, a on stwierdził, że odbierze go rano. Więc takim sposobem podwiózł mnie do szkoły.

Nie chciałam jej okłamywać, więc podałam jej tylko część informacji. Coś mówiło mi, że nie należało rozgłaszać połowie szkoły, co tak naprawdę się wydarzyło. Aaron pakuje się w kłopoty, a ja nie odpuszczę, dopóki nie dowiem się, co się stało.

— Dlaczego nie odebrał go Aaron? — uniosła brwi.

— Ponieważ...

Szybko, Vic, myśl!

— No, ponieważ...

— Hej, dziewczyny! — bogu dzięki, zjawiła się Emma, kiedy kierowałyśmy się do sali matematycznej i przywitała się takim samym sposobem, jak my wcześniej. — Co nowego?

— Victoria przy...

— Właśnie miałam was pytać, czy macie już sukienki na oku. — przerwałam Kylie, która we wcześniejszy temat chciała wciągnąć także Emmę.

— W sumie, to jeszcze o tym nie myślałam. — odpowiedziała Fray, ignorując słowa brunetki stojącej obok mnie. — A ty?

— Ja nawet nie mam partnera. — zachichotałam.

Wtedy zabrzmiał dzwonek. Weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy swoje miejsca. Usiadłam z Lukiem, jak zawsze. Miałam nadzieję, że Kylie nie powiedziała Emmie o sytuacji z przed kilkunastu minut. Chyba się domyśliła, że nie chciałam o tym gadać?

Hemmings uśmiechnął się i nawet nie zdążył nic powiedzieć, gdyż właśnie w tej chwili wszedł nauczyciel. Hawkins nie znosił gadulstwa na swoich lekcjach, dlatego uzgodniliśmy z niebieskookim, że porozmawiamy na przerwie.

Jeszcze kilka minut przed dzwonkiem na przerwę, mój telefon zawibrował.Spojrzałam ukradkiem na ekran, na którym widniała wiadomość:

„Przerwa na lunch, za szkołą. Przyjdź. AC."

Wstrzymałam powietrze, to Aaron.

__________________________________________

okej, wiem, że poprzedni miał prawie 4k słów, a ten ma niecałe 2k, ale tak rozkłada mi sie historia. wybaczcie. kocham i do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro