Rozdział 38 "Mimo piekła, mimo wszystkiego."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Victoria's pov

Trwaliśmy w ciszy przez kilkanaście sekund, ale wydawało się to wiecznością. Wszystko, co chciałam z siebie wyrzucić, wszystkie negatywne emocje, frustracja – zniknęły. Pojawiła się natomiast pustka. Kompletna. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co naprawdę czułam. Może nie byłam do końca gotowa, by to przyznać. Nigdy nie byłam zakochana. Nigdy nie wiedziałam, jak to jest, więc nie potrafiłam stwierdzić, czy to właśnie on był osobą, która stała się moją pierwszą miłością.

I nagle nadszedł dzień, kiedy wypowiedziałam te dwa słowa. Pod wpływem emocji? Presji? Wcześniej dużo myślałam i chciałam być pewna tego, jeśli kiedykolwiek wyznam komuś miłość, że to nie tylko zwykłe zauroczenie. Może i miałam tylko dziewiętnaście lat i szczerze mówiąc, co ja tam wiedziałam o miłości? O kochaniu kogoś? Tylko czy nie chodziło w tym właśnie o to? Ponieważ ja wiedziałam, że byłam gotowa zrobić dla niego wszystko, poświęcić się. Byłam zazdrosna o nawet najmniejsze, ukradkowe spojrzenia innych dziewczyn. Byłam szczęśliwa, mogąc rozśmieszać go i być przy nim w ciężkich momentach. I byłam dumna z bycia jego dziewczyną. Nie chciałam nikogo innego.

Wiele razy wmawiano mi, że jedynie dorośli potrafią kochać naprawdę. A ja od zawsze się tego wypierałam, ponieważ miłość przychodzi do każdego człowieka w niespodziewanym momencie, nieważne, czy ma siedemnaście, czy trzydzieści lat. Każdy na nią zasługuje.

— Co powiedziałaś? — Aaron przerwał moje rozmyślenia i przywrócił mnie do rzeczywistości. Moje serce nadal biło, jak szalone. Chyba wciąż nie dotarło do mnie to, co wyznałam.

— Nieważne. — machnęłam ręką — Zapomnij.

Dlaczego tak zareagowałam? Odpowiedź prosta: bałam się odrzucenia.

— To nic takiego.

— Słyszałem. Powtórz to.

— Jeśli słyszałeś, nie będę powtarzać.

Odwróciłam wzrok, jednak Aaron podszedł do mnie, co zmusiło mnie z powrotem do zmierzenia się z jego spojrzeniem. Dotknął moich policzków, zatrzymując się tuż przy mnie, a nasz twarze dzieliło jedynie kilka cali.

— Proszę.

Jedno słowo z jego ust, a było przepełnione tak wielką czułością, że jeszcze chwila i wykrzyczałabym to nawet i na cały Manhattan.

— Tylko po co?

— Chcę się upewnić, czy to prawda.

Spuściłam wzrok, kiedy złapał mnie za ręce.

— Daj spokój, wyrwało mi się.

Kłamczucha.

— Nie sądzę. — uśmiechnął się lekko i znów zobaczyłam te tajemnicze tęczówki — Wiesz dlaczego?

Zaprzeczyłam, kręcąc głową.

— Ponieważ pod wpływem emocji, mówimy rzeczy, które naprawdę czujemy.

— No to chyba mamy problem. — powiedziałam cicho.

— Jaki?

— Bo z nas chyba tylko jedna oso...

Aaron przerwał mi, łącząc nasze usta. Był to delikatny pocałunek, pełen czułości, jakiej jeszcze nie zaznałam. Znów zalała mnie fala ciepła, znów raził mnie jego dotyk, niczym prądy przechodzące przez całe moje ciało.

A potem słychać było tylko nasze oddechy. Intymne spojrzenia wyrażały napięcie wzrastające między nami.

— Oczywiście, że cię kocham, głuptasie.

Nagle poczułam euforię. Na mojej twarzy pojawił się ogromny, szczery uśmiech a w następnej sekundzie mocno wtuliłam się w silne ciało blondyna, który zakleszczył mnie swoimi ramionami. Byłam szczęśliwa. Ktoś mnie kochał. Nie ktoś, a sam Aaron Carter — człowiek, którego darzyłam jednakowym uczuciem.

I tego dnia nie potrzebowałam nic więcej. Świadomość tego, co czuł do mnie ten zbuntowany chłopak była najlepszym prezentem urodzinowym, jaki kiedykolwiek mogłam dostać.

***

Muzyka dudniła z głośników, podczas gdy wraz z przyjaciółmi wywijaliśmy na parkiecie. Tańczyliśmy najpierw w kółku. Każdy z nas wykonywał swój dowolny taniec, a nasze ruchy były na swój sposób odmienne. Rytm co chwilę się zmieniał; raz zwalniał, raz przyspieszał.

Wkrótce zostałam sama z dziewczynami, ponieważ chłopaki poszli się napić. Aaron dość miło się pożegnał; buziak w policzek rozpalił mi skórę. Kylie co chwilę dawała mi jakieś dziwne znaki, ale szczerze mówiąc, w ogóle ich nie rozumiałam. Inna sprawa, że wszystkie byłyśmy trochę wstawione i obie mogłyśmy inaczej odebrać to, co starała mi się przekazać.

Zapytałam jej więc bezgłośnie: „o co ci chodzi?"

Dziewczyna wywróciła oczami i zdecydowała się podejść.

— Dziewczyny bawcie się, ja muszę porozmawiać z Cole'm. — oznajmiła Emma, po czym odeszła od nas.

Oczywiście uwierzyłyśmy jej, jeśli przez „rozmawiać" rozumiała „pieprzyć się". To było zupełnie zrozumiałe.

— Co z tobą i Aaronem? — spytała w końcu Kylie, przybliżając się do mnie.

Wzruszyłam ramionami.

— Co ma być?

— Odkąd wróciliście po tej tajemniczej — zrobiła cudzysłów w powietrzu — rozmowie, zachowujecie się jak z kołkiem w dupie.

Parsknęłam śmiechem. No, to było zabawne.

— Co?

— Nie widzisz jaki chodzi napalony? — zaśmiała się, ale mnie wcale do śmiechu nie było — Naprawdę, dziewczyno. Zrób coś z tym.

— Kylie! — rzuciłam, zażenowana jej słowami.

Ja rozumiałam wszystko, naprawdę. Była pijana, a pijana Kylie to zabawna i napalona Kylie, więc wszystko zostało jej wybaczone.

— Nie chcę jeszcze tego robić... — wyznałam w lekkim skrępowaniu, choć alkohol dodał mi trochę odwagi.

W tym momencie dziewczyna zastygła. Owszem, jej ciało wciąż ruszało się w rytm piosenki, jednak dusza chwilowo zamarła. Spojrzałam na nią z przymrużeniem oczu. Doznała szoku, czy co?

— Wy jeszcze nie...?

Pokręciłam głową.

— O woah, czas na dobrą radę od Kylie! — ucieszyła się.

O nie.

— To takie krępujące... — zaśmiałam się nerwowo. Naprawdę takie było, przynajmniej dla mnie.

— Nie masz się czym przejmować, ja zrobiłam to do tej pory tylko dwa razy. Posłuchaj mnie. To, co powiem, jest naprawdę ważne.

Dałabym głowię, że gdyby była w stanie, zrobiłaby salto na środku parkietu, które byłoby efektem szczęścia, które opanowało ją w tamtej chwili.

— Po pierwsze, musisz być pewna, że naprawdę tego chcesz. Porozmawiaj z nim o tym, bo prawda jest taka, że jeśli boisz się rozmawiać o tak poważnym kroku w waszym związku, nie jesteś na to gotowa.

— Błagam, Kylie. — złapałam się za czoło, chcąc ukryć się w swoim zażenowaniu — Nie rozmawiajmy o tym, kiedy jesteśmy wstawione.

— Teraz, gdy już zaczęłam swoje mądrości? Żartujesz! Po drugie...

Wtedy się wyłączyłam. Wspomniała coś jeszcze o prezerwatywach, ale ja naprawdę nie chciałam tego słuchać. Dlatego w pewnej chwili dziękowałam bogu za to, że postanowił mnie z nią rozdzielić, uwzględniając w tym planie Aarona i Zacka.

U schyłku naszej rozmowy poczułam dłonie oplatające mój brzuch, a sekundę później zostałam pociągnięta do tyłu. Obróciłam się w międzyczasie, niefortunnie plącząc sobie nogi i wylądowałam prosto w ramionach Aarona. Niemalże stykaliśmy się ustami. Myślałam, że mnie pocałuje, lecz on pomógł mi utrzymać równowagę, a następnie zaczęliśmy tańczyć. Chłopak objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na kark, bawiąc się końcówkami jego włosów.

— Dziękuję, że mnie uratowałeś od tej rozmowy. — zaczęłam.

— Była aż tak ciekawa? — spytał z ironicznym uśmieszkiem, dość typowym dla niego.

— Kylie udzielała mi dziwnych porad.

— Na temat?

Rozchyliłam usta, chcąc odpowiedzieć na jego pytanie, jednak w porę ugryzłam się w język. Chciałam mu o tym powiedzieć? Tutaj, na swojej imprezie urodzinowej? To był absolutnie najgorszy z możliwych pomysłów Victorii Williams.

W zamian za to, spojrzałam na jego usta, by w następnej sekundzie przywrzeć do nich, rozkoszując się ich wspaniałym smakiem. Aaron także nie próżnował i natychmiast przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze. Spodobało mi się to i — owszem — na oczach wszystkich bawiących się wokół nas ludzi, zaczęliśmy się całować. W tamtym momencie nie obchodziło nas nic. Byliśmy skupieni na sobie i to było najważniejsze. Oczywiście, że świat nie zniknął; wciąż słychać było głośną muzykę i głosy innych ludzi. Niektórzy nawet obijali się od nas, ktoś szturchnął mnie w ramię, a znowu ktoś inny popchnął niechcąco Aarona. Nie zważaliśmy na to, wciąż oddając się gestom uczucia, które nami kierowało.

W pewnym momencie dłonie Aarona znalazły się na moich pośladkach, a to, co nimi zrobił, zmusiło mnie do cichego jęknięcia. Chłopak zachichotał, a poczułam to cholerne podniecenie. I to nie był skutek wypicia nadmiernej ilości alkoholu, ponieważ byłam tylko trochę wstawiona.

Ponownie mnie pocałował, ale ja chciałam więcej. Dużo więcej i wiedziałam, że on mógł mi to dać. Dlatego oderwałam się od jego ust i rzuciłam mu wymowne spojrzenie. Zrozumiał od razu.

— Do ciebie, czy do mnie? — spytał, splatając nasze dłonie.

Zagryzłam wargę, kiedy do mojej świadomości dotarła informacja, że naprawdę chciałam uprawiać z nim seks. Co było dziwne, ponieważ dosłownie chwilę wcześniej, nie chciałam nawet o tym rozmawiać ze swoją przyjaciółką.

— Do ciebie.

***

Już w samochodzie rzucaliśmy sobie pożądliwe spojrzenia. Atmosfera z każdą minutą stawała się coraz bardziej gorąca. Kiedy dotarliśmy do domu Aarona, ten nie czekał ani chwili. Od razu zrzucił z siebie kurtkę, pomógł mi zdjąć płaszcz, a następnie skradł mi pocałunek, za który oddałabym wszystko. Otoczyłam rękami jego kark, gdy on zacisnął swoje palce na moich biodrach. Duże dłonie zataczały tam kółka, masując moją skórę.

Mieliśmy szczęście, że dom był pusty: jego matka pracowała na nocną zmianę, ojciec był w delegacji, a siostra bawiła się na mojej imprezie urodzinowej wraz z Natalie.

Po niedługiej chwili, oboje dyszeliśmy ze zmęczenia, ale i z podniecenia. Nasze usta nie dawały sobie odetchnąć chociażby na kilka sekund, a dłonie myszkowały to tu, to tam, dając nam niezapomniane doznania.

W końcu Aaron podniósł mnie na ręce i jak pannę młodą, niósł w stronę swojego pokoju. Szedł trochę na oślep, ponieważ jego usta atakowały w tamtym momencie moją szyję. Nie chcąco  uderzyliśmy o wystającą półkę, przez co parsknęliśmy śmiechem, ale było to na swój sposób urocze. Po kolejnej, udanej próbie, dotarliśmy do celu. Postawił mnie obok, a sam zamknął drzwi na klucz. W jednej chwili poczułam lekkie zawahanie, ponieważ wspomnienia i trauma wróciły, ale gdy tylko znalazł się z powrotem przede mną, dotknął moich policzków, spojrzał mi prosto w oczy, a wtedy wszystkie negatywne myśli odpłynęły. Byłam pewna, że tego właśnie chciałam. I chciałam to zrobić z Aaronem.

Znów mnie pocałował, co sprawiło, że poczułam, motylki w brzuchu. Nie, to nie były motylki, to było coś bardziej fenomenalnego, niczym fajerwerki na czwartego lipca.

Nie chcąc dłużej zwlekać, robiłam kroki w przód, tym samym Aaron się cofał. Gdy znaleźliśmy się przy brzegu łóżka, pchnęłam go na materac i sama zawisnęłam nad ucieszonym blondynem. Przerzuciłam włosy na jedną stronę ramion, siedząc okrakiem na jego podbrzuszu. Czarnooki przeczesał swoje rozmierzwione blond kosmyki palcami, co dało niesamowity efekt, ponieważ wyglądał jeszcze bardziej seksownie. Był doskonały pod każdym względem, a to, jak patrzył na mnie w tamtej chwili, dosłownie paliło wewnętrznie moją duszę. A najbardziej uwielbiałam ten demoniczny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, w momencie, kiedy zsunęłam ramiączka swojej sukienki. Nie czekał dłużej — działał.

Podniósł się, a jego nabrzmiałe, gorące wargi zetknęły się z moją rozpaloną skórą przy obojczykach. Sprawnie poradził sobie z rozpięciem sukienki, która kilka sekund później została odrzucona w nieznany mi kierunek. Byłam świadoma swojego ciała, dlatego nie skrępowało mnie to, gdy obrzucił mnie swoim wygłodniałym wzrokiem. Wręcz przeciwnie — czerpałam z tego przyjemność.

— Jesteś doskonała, naprawdę. — pochwalił.

Następnie jego dłonie powędrowały na moje plecy, a wtedy doznałam dreszczy. Ten dotyk wprawiał mnie w stan ekscytacji, której jeszcze nie znałam. Całowaliśmy się coraz szybciej, coraz to intensywniej, gwałtowniej. Uwielbiałam to, bez dwóch zdań — nasze rozpalone ciała, ciężki oddech i gorąca atmosfera unosząca się w powietrzu.

Z prędkością światła zdjęłam mu koszulę, później jeansy. Znów zawisnęłam nad nim, chcąc go pocałować, jednak zaskoczył mnie; w ułamku sekundy przewrócił nas tak, że znajdowałam się pod nim. To było znakiem, że teraz on rządził. Przygryzł wargę, widząc, jak leżałam przed nim w samej bieliźnie.

Wyglądał za dobrze. Był demonicznie doskonały. A ja czułam się, jakbym obcowała z samym diabłem, ponieważ to, co robiliśmy było tak piekielnie dobre, iż marzyłam tylko o tym, by nigdy się nie kończyło.

Aaron zaczął składać mokre pocałunki na moim dekolcie, Przemieszczał się od jednego ramienia do drugiego, później zaś jego usta poczułam między piersiami. Było to nieopisane uczucie. Wygięłam plecy w łuk, pragnąc więcej jego dotyku. Przystał na moją prośbę, całując mój brzuch odcinek po odcinku. Dreszcze opanowały już całe moje ciało, a podbrzusze zaczęło mocniej pulsować. Czułam go wszędzie, zrozumiałam, że to wszystko działo się naprawdę.

Nagle Aaron powrócił do moich ust, wciskając do nich swój język, który toczył wojnę z moim. Drapałam jego plecy z euforii, nie przejmując się, że mogę zostawić tam rany. Przyciągałam go do siebie, bojąc się, że w każdej chwili może uciec. Ale on zaczął zsuwać mi ramiączka biustonoszu, by następnie sięgnąć do jego zapięcia, z którym również nie było problemu. W momencie mój stanik znalazł się na podłodze. Potem zajął się dolną częścią.

— Jesteś tego pewna, Victoria? — spytał, gdy delikatnie ujął materiał moich majtek.

Mogłam się wycofać w każdej chwili. Prawda była taka, że mógł robić co tylko chciał, mógł kontynuować swoje perfekcyjne poczynania nie zważając na to, czy się zgadzam, czy nie, ale dał mi wybór. Pozwolił mi przekonać się, czy byłam gotowa na coś, co jakiś czas temu przyniosło mi ogromne cierpienie.

Ale ja już postanowiłam. I chciałam, by Aaron był tym, z którym zrobię to z miłości.

— Oczywiście. — uśmiechnęłam się do niego szczerze, a ten pocałował mnie w usta, a potem powrócił do brzucha.

Zaczął powoli ściągać dolną część mojej bielizny, kiedy wiłam się pod nim. Całował i lizał moją skórę, pozbywszy się już czarnego materiału. A kiedy dotarł do mojej kobiecości, gwałtownie wciągnęłam powietrze. Wyjęczałam jego imię, ściskając w dłoniach materiał pościeli. To, co ze mną robił, było niewyobrażalne.

To niewiarygodnie, jak bardzo nieświadoma byłam, że przy nim mogłam się czuć tak dobrze, a "dobrze" to za słabe słowo, by to opisać.

— Aaron... — powtórzyłam, czując, że dłużej nie wytrzymam.

Chłopak szybko zdjął z siebie bokserki i nałożył prezerwatywę. Nagle zawisnął nade mną, pocałował mnie, a po chwili poczułam go w sobie, co zaowocowało naszym pojękiwaniem. Nie skupiłam się na czasie, który minął, zanim razem osiągnęliśmy pełnię rozkoszy. To było zbyt przyjemne, by czymkolwiek innym się przejmować.

W pokoju słychać było jedynie nasze głośne oddechy. Chłopak ułożył się obok mnie, uprzednio wyrzuciwszy prezerwatywę. Zapatrzona w przestrzeń, ułożyłam głowę na jego torsie, w międzyczasie Aaron objął mnie ramieniem. Paznokciami delikatnie sunęłam po jego rozpalonej skórze na brzuchu.

Czułam się doskonale, będąc z nim, a przez to, iż przez myśl przemknęło mi, że być może to samo kiedyś robił z innymi dziewczynami, powodowała u mnie nutkę zazdrości. Chciałam, by od tej pory, był tylko ze mną.

— Podobały ci się urodziny? — Aaron przerwał ciszę, choć nie ukrywam, że była ona naprawdę przyjemna.

Wymruczałam rozmarzone „mhm..." i ziewnęłam. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, a umysł powracał do chwil z przed kilku minut.

— Wybacz, że się spóźniłem.

Po jego prośbie, podniosłam głowę i oparłam się na łokciu. Nasze spojrzenia spotkały się. Miał piękne oczy; przesiąknięte ciemnością. Teraz widziałam w nich ogień. Przysięgam, że chciałabym patrzeć w nie godzinami, bez przerwy. Przesunęłam dłonią po jego policzku, przenosząc wzrok na jego pełne usta. Później przyjrzałam się całej twarzy oraz włosom i mogłabym stwierdzić, że był absolutnie doskonały, jak diabli.

Pochyliłam się i pocałowałam go delikatnie.

— To znaczy, że mi wybaczasz? — uśmiechnął się cwanie, kładąc dłonie na moje biodra.

— To znaczy, że... — przerwał dźwięk powiadomienia o nowej wiadomości.

Aaron zmarszczył brwi i sięgnął po telefon. Zanim odczytał wiadomość, zdążyłam dostrzec jedynie nadawcę; Pierce.

Co za Pierce? I czego chciał? Mogłam się domyślać, że związane to było z „brudną robotą", ponieważ, gdy tylko Aaron przeczytał tekst, odłożył pospiesznie urządzenie, blokując ekran.

— Muszę iść, Victoria. — oznajmił ze znudzeniem, po czym wstał z łóżka i zaczął się ubierać — Odwiozę cię do domu.

Co?

— Myślałam, że spędzimy resztę nocy razem. — powiedziałam lekko zawiedziona. Zresztą, co ja mówię? Byłam wewnątrz cholernie zła, że musiał iść.

— Ja też. Ale mam coś do załatwienia. — tym razem w jego tonie wyczułam nutkę oschłości. Cóż, zawsze kiedy to mówił, przybierał maskę złego chłopca, do którego lepiej nie podchodzić bez broni.

W końcu westchnęłam i uczyniłam to samo; ubrałam na siebie bieliznę i sukienkę. Poprawiłam włosy i zmyłam z policzków resztki pudru. Kiedy doprowadziłam się do porządku, Aaron chwycił za kluczyki i telefon. Kilka minut później byliśmy już w drodze. Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Moja głowa oparta była na szybie, a wzrok utkwiony w ulicach Nowego Jorku. Dotknęłam swojej szyi, przypominając sobie to, jak blondyn siedzący obok, całował mnie i dotykał, jak bardzo było to wszechogarniające i zbyt trudne, by znaleźć odpowiednie słowa opisujące moje uczucia.

Do tej pory nie żałowałam swojej decyzji. Mimo tego, co miało nadejść później, mimo tego, jak bardzo mój świat się zawalił i mimo piekła, które przeżyłam — nie żałowałam.

________________________________________

okej, wybaczcie mi scenę 18+, że tak bardzo ją zjebałam (przynajmniej tak mi się wydaje)

po drugie, co sądzicie o rozdziale?

po trzecie, za niedługo wpadnie kolejny rozdział, z racji tego, iż tak długo zwlekałam z 38.

po czwarte, o rany, dacie wiarę, że mamy już 38 rozdziałów?! jak szybko!

po piąte, uwielbiam was i dziękuję za każdy komentarz, do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro