Rozdział 45 "I znów wracając do tych chwil."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Victoria's pov

Z bólem serca pozwoliłam Aaronowi odejść. W końcu, tego właśnie chciałam; zostać sama że swoimi myślami, zastanowić się co dalej. W tak krótkim czasie dotarły do mnie informacje, które zdecydowanie pogorszyły mój stan psychiczny. Najpierw to, że Aaron był zabójcą mojego ojca. Później Shawn stał się sprzymierzeńcem wroga, a na samym końcu — mój brat współpracował z Deanem. Wszystko prowadziło do jednego: zostaliśmy sami. Nie mogliśmy nikomu ufać. Nie wiedzieliśmy, co przyniesie następny dzień. Mogliśmy tylko czekać i przygotować się na najgorsze.

Dochodziła już dwudziesta druga, a ja od godziny siedziałam w kącie z podkulonymi nogami. Samiutka w pustym pokoju, w którym tak wiele się zdarzyło. Ryan próbował ze mną porozmawiać, ale nie chciałam to wpuścić do środka. Nie chciałam widzieć go na oczy. Obiecał, że nie wpakuje się w żadne gówno, a tym czasem kłamał jak najęty. Wiedział, co się działo z Aaronem, kiedy ja odchodziłam od zmysłów, a mimo to potrafił tak po prostu, bez żadnego poczucia winy, rozmawiać ze mną, jak gdyby nigdy nic. Nie rozumiałam tego. Straciłam do niego jakikolwiek szacunek. A tego wieczoru napewno nie mogłam być z nim w jednym domu. Wiedziałam, że Natalie nic nie groziło, ale ja musiałam po prostu od tego odpocząć. Musiałam komuś powiedzieć, ponieważ nie miałam już siły utrzymywać wszystkiego w sobie. I nie dbałam o to, czy Aaron i jego przyjaciele trafią do więzienia, czy po tym wszystkim jeszcze będzie dla nas szansa. Nie wytrzymałam.

Wyjęłam szybko telefon, czując spływające łzy po policzkach i wystukałam wiadomość do Kylie: "Babska noc?". Miałam nadzieję, że dziewczyna się zgodzi, dlatego wstałam i postanowiłam się ubrać. Odpowiedź dostałam w ciągu minuty: "Wpadaj. Rodzice są na imprezie firmowej i będą późno."

Czytając wiadomość od przyjaciółki, poczułam ulgę. Tak samo, jak by kamień spadł mi z serca. W ciągu następnych piętnastu minut byłam już gotowa do wyjścia. Przed zejściem na dół, wstąpiłam do pokoju siostry i poinformowałam ją, że jadę do Kylie. Następnie zeszłam po schodach i od razu skierowałam się do wyjścia. Ubierając buty, usłyszałam męski głos.

— Vicky, porozmawiajmy

Z nienawiścią spojrzałam na Ryana.

— Już dość się dowiedziałam. Nie mam zamiaru cię słuchać.

— Dean obiecał mi pomóc odnaleźć zabójcę naszego ojca. — tłumaczył, gdy zakładałam kurtkę — Powiedział, że należy się mu sprawiedliwość.

— I dlatego pozwoliłeś na okaleczanie człowieka?! — wrzasnęłam, nie mogąc wytrzymać słuchania jego głupich wymówek — To nie jest bohaterstwo, Ryan. Tak się nie wymierza sprawiedliwości.

Przez kilka sekund nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy. Swoim spojrzeniem chciałam przekazać mu cały ból, jaki zadała mi jego współpraca z Walkerem, w każdym znaczeniu tego słowa.

Potem wyszłam z domu, chcąc odciąć się od przykrej prawdy. Miasto o tej porze uspokajało się pod względem ruchu, więc już niecałe piętnaście minut później zaparkowałam na Gold Street. Weszłam do bloku, w którym mieszkała Kylie, niestety cały czas mając przy sobie myśl, że dokładnie w tym samym budynku wynajmowała mieszkanie niejaka Olivia Sanderson — jedna z przyczyn kłopotów związanych z Walkerem.

Wyszłam na trzecie piętro i zatrzymawszy się przy mieszkaniu z numerem dwanaście, zadzwoniłam dzwonkiem. Stałam w bezruchu może kilkanaście sekund do momentu, w którym drzwi otworzyły się, a zza nich wyłoniła się szczupła sylwetka mojej przyjaciółki.

— Dobrze cię widzieć. — uśmiechnęła się szczerze i zaprosiła mnie do środka.

Byłam u niej już któryś raz, lecz za każdym z tych razów, zachwycałam się urządzeniem mieszkania. Matka Kylie była dekoratorką wnętrz, więc było rzeczą jasną, że ciepłe gniazdko Parkerów będzie wykreowane w niesamowitym stylu. I takie było. Nowocześnie, ale z klasą.

— Co się stało, Vic? — spytała, nie owijając w bawełnę — Herbaty?

Kiwnęłam głową, prosząc o napój.

— Szczerze, nie mam pojęcia od czego zacząć. — siedząc przy stole, oparłam głowę na ręce.

— Najlepiej od początku.

Zanim zaczęłam, przeniosłyśmy się do pokoju dziewczyny razem z naszymi herbatami. Kylie uwielbiała wyraziste odcienie kolorów, więc w takich też urządzony był jej pokój. Panowały w nim barwy przede wszystkim białe, granatowe i srebrne. Wszystko ze sobą idealnie współgrało.

Usiadłyśmy na jej ogromnym łóżku, by następnie przykryć się kocem. Nie bardzo wiedziałam, czy mogłam jej wszystko powiedzieć. Liczyłam jednak na to, że mnie zrozumie i zachowa dla siebie całą wiedzę, jaka na nią spadnie. Wzięłam więc głęboki oddech i powróciłam do chwil, które przyniosły mi tyle samo bólu ile szczęścia, a może nawet i więcej.

— Wszystko zaczęło się od tamtej imprezy na Bronxie...

W chwili, gdy miałam już odejść w stronę klubu, usłyszałam jakieś głosy. Ten pierwszy miał ton zaborczy, stanowczy a ten drugi bardziej błagalny. Zacisnęłam zęby i cofnęłam się o kilka kroków. Wtedy zobaczyłam kilka postaci. Jeden z nich trzymał drugiego przy ścianie budynku i coś krzyczał. Nie rozumiałam dokładnie jego słów, ale wychwyciłam niektóre z nich. Mówił coś o pieniądzach i czasie. Znajdowali się może pięćdziesiąt metrów ode mnie. Dlatego najciszej, jak potrafiłam, podeszłam do budynku i schowałam się w cieniu.

Nagle ten pierwszy wyjął ogromny nóż i wycelował nim w mężczyznę przy ścianie. Rozszerzyłam oczy, odruchowo szukając komórki. Pozostała czwórka poruszyła się niespokojnie, a światło lampy rozbłysło nad nimi. I wtedy zobaczyłam ich twarze. Stali tam, we własnej osobie: Zack Samers, Will Gardner, Cole Holland, Mike Smith i Aaron Carter. To ten ostatni trzymał nóż, a ja dosłownie poczułam swoje serce w gardle. Przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze, a żołądek aż ściskał się ze strachu. Nie wiedziałam, co robić. Bałam się. Stałam, jak sparaliżowana.

Rozchyliłam usta, kiedy Carter zamachnął się i kilka razy wbił nóż w ciało mężczyzny przyciśniętego przez niego do ściany. Ten upadł, a ja niekontrolowanie pisnęłam. I jak na zawołanie, cała piątka skierowała swoje spojrzenia w moją stronę...

— Okłamałam was. — przyznałam się, a Kylie zmarszczyła brwi — Nie spałam tej nocy u koleżanki. Zostałam porwana i obudziłam się w jego pokoju...

Tysiące myśli pojawiało się w mojej głowie bez odpowiedzi. Próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z nocy, zakładając że nie spędziłam tu dłuższego czasu. Ostatnie, co pamiętałam, lub raczej kogo, to Luke znikający w klubie. Potem zero czegokolwiek. Jednak po spojrzeniu na kajdanki, przez które byłam przykuta do łóżka, okrutne wspomnienie wróciło. Bronx, morderstwo, piątka chłopaków i ich mordercze spojrzenia w moją stronę.

Wtedy usłyszałam jakieś głosy, a następnie drzwi do pokoju otworzyły się. Gdy zobaczyłam Aarona, moje serce niemal stanęło.

— Znowu się spotykamy, Williams. — rzucił z widocznym zadowoleniem. Trzymał w ręce jakieś leki oraz szklankę z wodą. Położył je na komodzie, a potem przekręcił klucz, zamykając drzwi, przez co wzdrygnęłam się — Żeby nam nie przeszkadzali. — wyjaśnił, po czym znów chwycił leki i szklankę. Powoli zbliżał się do mnie, a ja czułam narastające niebezpieczeństwo.

Nie odzywając się, obserwowałam jego ruchy. Podał mi tabletkę i szklankę wody, jednak ja byłam nieufna. Zmierzyłam go podejrzliwym wzrokiem.

— No przecież cię nie otruję. — westchnął zirytowany blondyn — To na ból głowy.

Sięgnęłam po leki. Mógł mnie otruć, a w zasadzie zrobić wszystko. Po chwili sięgnął po srebrny kluczyk i spojrzał mi w oczy.

— Nie krzycz i nie uciekaj. — nakazał, odpinając kajdanki.

— Zabijesz mnie? — palnęłam, a on parsknął z kpiną.

— Nie, nie zabiję cię. — odpowiedział — Przynajmniej na razie...

Kylie nie wierzyła własnym uszom. To, co mówiłam, wydawało się dla niej niewiarygodne. Cóż, rozumiałam ją. Czułam się tak samo Za każdym razem, gdy przeżywałam to naprawdę.

— Aresztowali go, a moim zadaniem było wyciągnąć go z więzienia...

— Dobrze. — westchnął Jordan, przenosząc spojrzenie z papierów na mnie — Przejdźmy do zeznań. Oczywiście zdaje sobie pani sprawę z tego, że za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna. Czy to jasne? — mundurowy wciąż patrzył, tym razem bardziej ostrzegawczo. Musiałam być twarda i nie uginać się przy byle okazji.

— Tak, jestem tego świadoma. — oświadczyłam stanowczo.

— Cóż, więc co robiła pani w godzinach wieczornych dnia dwunastego października?

— Ja... byłam w kinie z Aaronem.

— Jest pani tego pewna? — podpuszczał mnie.

— Tak. Jestem pewna. Spotkałam się z Aaronem i potem poszliśmy do kina.

— Pamięta pani o której godzinie to było?

— Jeszcze przed siedemnastą Aaron przyjechał do mojego domu, a następnie pojechaliśmy na seans, który rozpoczynał się o dziewiętnastej trzydzieści. Przez cały ten czas Aaron był ze mną.

Moje serce coraz mocniej biło. Bałam się jak diabli. Jeśli się zorientowaliby się, że kłamałam, byłoby po mnie. I Carterze.

— Dobrze. Co pani robiła po wyjściu z kina?

— Poszliśmy do mnie i uprzedzę pana kolejne pytanie; tak, spędziliśmy razem także noc. — odpowiedziałam.

— Rozumiem. — brunet skinął głową — Mam jeszcze jedno pytanie, które zadam ci bez obecności aresztowanego. Wyprowadzić go. — nakazał Jordan, a wtedy obecny na sali inny policjant podszedł do Cartera.

— Potwierdziła moją wersję. O co ci jeszcze chodzi, kutasie? — oburzył się Aaron, podnosząc głos, podczas wyprowadzania.

— O nic. — wzruszył ramionami Jordan — Ale chętnie posadzę cię za obrażanie funkcjonariusza policji. Chcesz tego? — mierzyli się wrogim spojrzeniem, ale blondyn nie odpowiedział nic — Tak też myślałem. Zabrać go.

Wyszli. Drzwi zamknęły się, a Jordan usiadł z powrotem przede mną. Nachylił się i spojrzał mi prosto w oczy.

— Niech mi pani powie prawdę...

— Proszę mi mówić po imieniu. — poprosiłam.

— Powiedz mi prawdę, Victorio. Czy on cię zastrasza?

Uniosłam brwi, słysząc jego pytanie.

— Zmusił cię, żebyś zeznawała na jego korzyść, prawda? — dopytywał.

— Nie. — skłamałam — Mówię całkowitą prawdę...

— Udało mi się. Wyszedł na wolność, a potem... nasza relacja całkiem się zmieniła. Poszłam z nim na bal i wtedy zrozumiałam, że już od niego nie ucieknę.

Zachichotałam, widząc jego reakcję, gdy zobaczył, że Will i Melanie mieli się ku sobie. Ale moja była jeszcze lepsza, kiedy chłopak nagle wstał i poprosił mnie do tańca.

— Oszalałeś? — zakpiłam.

— No weź. Jesteśmy na stypie czy na balu? Chodź potańczyć. — po tych słowach chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą w stronę parkietu.

Ułożyłam swoje ręce na karku Aarona, a on oplótł mnie nimi wokół talii. Muzyka nieco zwolniła tempo. Kołysaliśmy się do rytmu. Wysoki blondyn co chwilę przybliżał nas do siebie, aż do momentu, w którym nie było między nami wolnej przestrzeni. Oparłam głowę na jego ramieniu, myśląc tylko o jego dotyku, który palił moje ciało. Jego oddech na mojej szyi doprowadzał mnie do szału, a moje myśli jeszcze nigdy nie były tak bardzo ze sobą sprzeczne. Najtrudniejsze do zrozumienia było to, iż znajdowałam się w tej chwili na balu, tańczyłam z Aaronem, który był płatnym zabójcą i zdawałam sobie z tego sprawę w stu pieprzonych procentach, a mimo to ja i tak czułam się przy nim wspaniale. Nie wspominając o tym, że przez niego tak często postąpiłam źle. Ale on za każdym razem dawał mi pewność, że to wszystko było tego warte.

— And just say the word, we'll take on the world — usłyszałam cichy śpiew Aarona zgodnie ze słowami lecącej piosenki — Just say you're hurt, we'll face the worst.

Jego melodyjny głos docierał do moich uszu. Tak przyjemnie się go słuchało, a moje kąciki ust uniosły się. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie z nim byłam tamtego wieczoru. Z nim tańczyłam i słuchałam jego pięknego głosu.

— We'll fight, we'll crawl into the night, our world, we'll go, with you by my side.
The calm, the storm, we'll face it all. Just say the word, we'll take on the world.

Wtedy nagle Aaron odchylił głowę i ja również. Nasze spojrzenia zetknęły się, a po chwili on tak po prostu ujął w dłonie moje policzki i złączył nasze usta w nieśpiesznym pocałunku...

— Na domówce u Zacka ktoś strzelał, pamiętasz?

Kylie kiwnęła głową.

— Zack coś mi tłumaczył, ale byłam zbyt roztrzęsiona, by cokolwiek załapać. — przyznała.

— To był Walker. Facet ma problem do Cartera, zresztą z wzajemnością. Najgorsze było to, że strasznie pokłóciłam się wtedy z Aaronem i chciałam na zawsze skończyć wszystko, co związane z jego światem, ale... nie potrafiłam.

Zapadła cisza i słychać było tylko odgłosy natury. Taksowałam jego twarz szczegół po szczególe. Te mocne rysy, uwydatnione kości policzkowe oraz żuchwa, lekko zadarty nos, doskonały kształt brwi, niewielkie usta i te oczy, które tak bardzo mnie hipnotyzowały. Były piękne, jak dwa czarne kryształy.

— Bądź moja, Victoria. — padło nagle z jego ust, przez co zatrzymałam się na jego oczach, szukając w nim sama nie wiedziałam do końca czego, ale zastanawiałam się, czy on powiedział to szczerze, czy to były tylko jego kolejne gierki — Tylko moja...

— Nie mogłam się nie zgodzić, jeśli wszystko ciągnęło mnie tylko do niego. Wszystko było dobrze. Minął miesiąc. Czułam, że jest między nami coraz lepiej, dopóki...

Spojrzałam na blondyna, lecz on nie oderwał wzroku od Walkera, cały czas ciskając w niego niewidzialnymi piorunami.

— Nie powiedziałeś mi... czego? — spytałam drżącym głosem.

—- No nie wierzę, że zwaliłeś to na mnie! Jestem urażony! — Dean teatralnie chwycił się za tors, udając zaszokowanie.

Parsknęłam śmiechem, mając nadzieję, że żartował. Ze uśmiechem powróciłam wzrokiem na Cartera, który wciąż unikał zmierzenia się z moim spojrzeniem.

— Aaron? — w momencie uśmiech zniknął.

— No dawaj. — Walker skrzyżował ręce na klatce piersiowej i nadstawił ucho — Opowiedz z pikantnymi szczegółami, wszyscy chcemy usłyszeć, jak oczyszczasz mnie z nieprawdziwych zarzutów.

— To ja zabiłem Joe! — Aaron nie wytrzymał I wydarł się, a ja poczułam, jak moje serce pęka na milion kawałków...

— Aaron zniknął. Okazało się, że został porwany, a Walker go torturował. Szukaliśmy go, dlatego nie było nas w szkole. Straciłam nadzieję, ale w końcu uciekł i zjawił się u mnie. Był w okropnym stanie, ale dał radę, a ja cieszyłam się jak nikt inny, że wrócił... że żył. A dziś dowiedziałam się, że dwie bliskie mi osoby okazały się zdrajcami...

— Nie zbliżaj się do niego. — rozkazał, patrząc na mnie z powagą. W międzyczasie Shawn podniósł się i stanął na prostych nogach, wycierając swoją twarz z krwi.

— Nie słuchaj go, Vic. — bronił się.

— On nie jest tym, za kogo się podaje. — dodał Aaron — Musisz mi uwierzyć.

— Victoria, nie...

Błagam, przestańcie.

— Zamknij się, do cholery i wypierdalaj popłakać się do Walkera! — wrzasnął nagle Aaron, a ja natychmiastowo spojrzałam na Mendesa.

Nie mogłam nic zrozumieć, gubiłam się w tym wszystkim. Patrzyłam to na Aarona, to na Shawna.

— O czym on mówi? — spytałam cichym głosem.

— No dawaj, Mendes. — Aaron podjudzał go — Przyznaj się. Opowiedz, chuju, jak razem z Deanem przetrzymywaliście mnie w tej pieprzonej piwnicy!

— A wspomniałeś jej, że był tam także jej kochany braciszek?...

Wszystko opowiadałam ze szczegółami, nie chcąc niczego pominąć. Miałam dosyć kłamstw, dosyć skrywania w sobie wszystkiego, ponieważ prowadziło to jedynie to mojej osobistej autodestrukcji. Prawda była taka, że byłam silna. Byłam cholernie silna, dając sobie radę że wszystkim, co przeszłam. Mimo wszystko, człowiek nie jest niezwyciężony i zawsze pojawiają się granice. Ja do nich dotarłam; moja wytrzymałość osiągnęła już skraj bezpiecznej bariery. Mój umysł również, a przede wszystkim serce, które niewytrzymałoby więcej ran. Zbyt długo myślałam o innych i w końcu nadszedł czas, bym pomyślała o sobie.

— Kylie, nie możesz o tym nikomu powiedzieć. Rozumiesz? — powiedziałam ostrzegawczym tonem, by doszło do niej, jakie konsekwencje wynikną, gdy zdecyduje wydać nas na policję.

— Niewiarygodne... — złapała się za głowę, prawdopodobnie wciąż przetwarzając w głowie wszystkie informacje.

— Powiedziałam prawdę, ponieważ ci ufam. Mam nadzieję, że...

— Ja chyba... — przerwała mi — Chyba muszę to przemyśleć.

— Pamiętaj, że Zack chciał cię chronić, dlatego ci nie powiedział. Gdyby Dean i reszta dowiedzieli się, że mu na tobie zależy, byłabyś w niebezpieczeństwie. — broniłam przyjaciela, mówiąc przy tym szczerą prawdę. Kylie wciąż patrzyła w pusty punkt przed sobą i wydawała się być kompletnie rozbita.

Nie powinnam była jej mówić.

— Nadal mogę tu zostać? — spytałam.

— Tak. — spojrzała na mnie zdezorientowana — Ja tylko... ja muszę to wszystko... dobranoc.

Po tych słowach ułożyła się na lewym boku, przykryła pościelą i zamknęła oczy. Tak mi się wydawało, nie wiedziałam dokładnie, bo leżała plecami do mnie.

Westchnęłam i także się ułożyłam.

Zraniłam ją. Wyznałam jej wszystko dopiero teraz, po tak długim czasie naszej przyjaźni i jej związku z Zackiem. Nie wiedziałam co myśleć. Bałam się, że Kylie nie będzie chcia la nas znać, że stracę kolejną osobę w swoim życiu.

Niestety na ten moment nie mogłam z nią porozmawiać. Musiała ułożyć wszystko w głowie i zastanowić się co dalej. A ja uszanowałam jej wybór, dlatego zamknęłam oczy i pozwoliłam odpłynąć wszystkim swoim myślom.

___________________________________________

2019 za nami więc wspominamy co się wydarzyło. oby 2020 był lepszy, kochani.
happy new year

do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro