Namjoon POV 1 - Wcześniejsze ucieczki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mój żołądek się skręcił. Ile lat minęło, odkąd wszedłem na tę ziemię?

Zapach lawendy i kurzu zalał moje zmysły, przywołując wspomnienia, o których dawno zapomniałem. Ale nic tutaj nie było takie, jak zapamiętałem. Spustoszenie było większe, niż sobie wyobrażałem, pola puste, a rzeka wyschła. Zapach pól lawendy w oddali był jedyną wskazówką, że znalazłem się we właściwym miejscu.

Poczucie winy ścisnęło mnie w żołądku.

"Kapitanie?"

Wyrzuciłem myśli z głowy, wracając do moich ludzi "Zostaw to." powiedziałem "Osobiście zajmę się tym aresztowaniem."

Moi ludzie tego nie kwestionowali, chociaż powinni. Sam nigdy nie dokonałem aresztowania. Zawsze pozwalałem na to moim ludziom, pokazując swoją siłę tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne. Gdyby zbyt często widzieli moją moc, znaleźliby w niej słabość.

Ale to... To aresztowanie było osobiste.

Zapukałem.

"Kto to?"

Przełknąłem ślinę, słysząc cichy głos, którego nie słyszałam od tak dawna.

Drzwi się otworzyły, a para głębokich, pięknych oczu przywitała mnie.

T / N.

Nie stałem tak blisko niej od pięciu lat. I wszystko we mnie wymagało, żeby nie owinąć jej ramionami i powiedzieć jej, jak bardzo za nią tęskniłem.

Spojrzała na mnie pusto, jak nieznajoma, a kiedy spojrzała na moje szaty, zobaczyłem, jak zażyłość przepływa przez jej umysł.

"Namjoon?" zapytała szeptem.

Ten głos...

Ktoś za mną odchrząknął i przypomniałem sobie moją nową reputację. Gdybym nie dotrzymał swojej roli kapitana Kima, wszystkie tortury, które znosiłem przez lata, byłyby stratą.

"Gdzie on jest?" zapytałem.

"Kto?" zapytała, wciąż oszołomiona.

Zrobiłem krok do przodu, stając tak wysoko, jak tylko mogłem, mimo że wszystko we mnie się waliło. Ten dom był taki, jaki zapamiętałem, jakby czas go zachował, by torturować mnie za odejście. Jedyna różnica polegała na tym, że w tym miejscu nie było już ciepła. To był ten sam, ale w jakiś sposób szkielet tego, czym był kiedyś.

A może opisywałem siebie.

"Namjoon?" T / N zapytał ponownie.

Spojrzała przez ramię na mężczyzn, którzy podążyli za mną. Patrzyli na nią jak wataha wilków w rui. Nawet mając obsadę hostess cesarza, zakładali, że mogą wziąć bez pytania.

Ale tym razem musieli mi odpowiedzieć.

Wysłałem im ostrzegawcze spojrzenie. Odebrali mój sygnał i zostali na swoich posterunkach. Y / N podeszła do mnie.

"Jeon Jungkook. Gdzie on jest?" zapytałem, zanim zdążyła się odezwać.

Zacisnęła szczękę, jak zawsze, kiedy była jednocześnie przestraszona i zła. Musiałem powstrzymać się od uśmiechu na widok znajomości.

"Dlaczego tu dla niego jesteś?" zapytała śmiało "Nie masz prawa tu być."

Spróbowałem rzucić jej ostrzegawcze spojrzenie.

Nie dawaj moim ludziom wymówki, żeby cię skrzywdzili, T / N.

"Jest aresztowany." odpowiedziałem "Za zabójstwo."

Odwróciłem głowę, słysząc kroki za nami.

"Co to za hałas...?"

Jungkook wszedł do pokoju. Gorąca krew eksplodowała w moich żyłach, gdy zobaczyłem jego nonszalancki wyraz twarzy. Otworzył oczy, kiedy mnie zobaczył. Zrobił wyłamanie do drzwi, ale rzuciłem się i uderzyłam go tak mocno w szczękę, że zamiast tego upadł na podłogę. Moi ludzie podnieśli go z ziemi, ciągnąc w kierunku drzwi, a jego głowa się obracała.

Ręka chwyciła mnie za szlafrok i odciągnęła. "Co myślisz, że robisz?" zapytała Y / N oszalała.

Strząsnąłem jej rękę "Twój brat jest mordercą i zdrajcą. Za trzy miesiące zostanie stracony za swoje zbrodnie."

Przepraszam, T / N.

Podczas gdy jej oczy rozglądały się po pokoju w dezorientacji, wyszedłem, zanim moi ludzie mogli zobaczyć naszą przeszłość. Gdyby wiedzieli, co ona dla mnie znaczy...

"Nie możesz go zabrać!" nagle wrzasnęła.

Moi ludzie złapali ją i odciągnęli. Trzeba było wszystkiego we mnie, żeby nie oderwać od niej rąk.

"Jest za późno." powiedziałem.

"On jest wszystkim, co mi zostało, Namjoon! Wiesz o tym!"

Odwróciłem się, zaciskając zęby.

Nie... Nadal mnie masz.

Zawsze będziesz mnie mieć, T / N.

Przysunąłem się w jej stronę, żałując, że nie mogę powiedzieć wszystkiego, o czym myślałem przez ostatnie pięć lat. Jak bardzo chciałem ją zobaczyć. Jak bardzo chciałem ją przytulić. Jak bardzo marzyłem o zbudowaniu z nią życia.

Ale podjąłem decyzje. Nie mogłem teraz wrócić.

Gdybym spróbował teraz wrócić, śmierć Jooheona i Hyungwon poszłaby na marne. Musiałem postawić ich mordercę przed wymiarem sprawiedliwości.

Nawet jeśli ta osoba była mężczyzną, którego zawsze wyobrażałem sobie jako mój szwagier.

Podszedłem bliżej i położyłem palce pod jej brodą, zmuszając te głębokie oczy, by spojrzały na mnie ostatni raz.

"Przestań ze mną walczyć." powiedziałem "Nie wygrasz."

Kpiła ze mnie "Wynoś się z mojego domu."

"Nienawidzę tego mówić, ale ten dom już nie należy do ciebie. Ten dom był na imię twojego brata. Teraz stał się własnością cesarza."

"Namjoon-"

"Na razie możesz tu mieszkać, ale w każdej chwili możesz zostać wyrzucona. Takie są rozkazy cesarza."

Znowu spróbowałem się odsunąć, tylko po to, żeby rzuciła we mnie więcej klątw.

"Za kogo się, do diabła uważasz?" splunęła "Zostajesz kapitanem straży, znikasz na pięć lat, a potem pojawiasz się pod moimi drzwiami, by zabrać mojego brata i dom ode mnie? Jakie masz prawo, żeby tu wrócić?"

Próbowałem ją zignorować. Nie mogłem okazywać słabości.

"Umieść ją w areszcie domowym." powiedziałem swoim ludziom "Zabezpiecz pierwsze piętro."

Wyszedłem do połowy drzwi, zanim ponownie zawołała moje imię. Wołała do mnie w połowie wściekłości i na pół desperacji.

To mnie zdruzgotało.

Ale zamierzała zdradzić moje słabości, narażając własne życie na niebezpieczeństwo. Nie mogłem na to pozwolić.

"To..." powiedziałem "To ostatni raz, kiedy pozwolę ci wypowiedzieć moje imię i żyć."

Zamknąłem za sobą drzwi, zanim oczekiwano, że dotrzymam obietnicy.

Moi ludzie pchnęli Jungkooka na kolana, a on tylko spojrzał na mnie z uśmiechem.

"Ty i twoi ludzie przyszliście, żeby zabrać mnie do więzienia?" zapytał, szeroko się uśmiechając "Huh. Wydaje się, że brakuje kilku strażników?"

Jego brwi uniosły się kpiąco. Ponownie uderzyłem go w twarz.

"Trzymaj swoje brudne usta na kłódkę." powiedziałem, kiedy opuścił głowę na ziemię "Albo wyrwę ci język przed egzekucją."

Odchylił głowę, a uśmiech w jakiś sposób przylgnął do jego twarzy "Nie mniej oczekiwałbym od potwora cesarza."

Uśmiechnął się, krew zaczęła sączyć się z jego nosa. Ukląkłem, żeby mu się przyjrzeć, spojrzeć w jego wykrzywione oczy.

"Zaufaj mi." powiedziałem "Po tym, co zrobiłeś, będziesz żałować, że nie jestem potworem. Potwór niszczy tylko instynktownie, ale człowieka... Bardziej należy się bać."

Wróciłem na równe nogi i dałem znak mężczyznom, aby się wyprowadzili. Odwróciłem głowę przez ramię przy oknach na piętrze.

Wynoś się, T / N. Wyskocz z okien, tak jak cię nauczyłem. Więc stwórz sobie życie... Takie, w którym nie mogę cię już skrzywdzić.

_________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro