unum;

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Obudziłam się kiedy na dworzu było jeszcze ciemno. Rozejrzałam się po pokoju, sprawdzając, czy tajemniczego mężczyzny nie ma za mną. W dalszym ciągu słyszałam ten głos, lecz jego samego nie widziałam. Nikogo nie było przede mną, za mną, czy obok mnie, a nawet nade mną i pod łóżkiem. Pokój był pusty. Była w nim tylko moja osoba. Opadłam na poduszki, nadal skanując pokój. Moje oczy były jak lasery. Nie pomijałam żadnego zakamarka pomieszczenia. Dokładnie oglądałam każdy kąt, szukając jakiegokolwiek ruchu. W końcu, kiedy skończyłam, odetchnęłam z ulgą – niczego niepokojącego bowiem nie znalazłam. Moja radość nie trwała jednak długo, ponieważ już po chwili poczułam mrowienie a następnie ukłucie w klatce piersiowej. Bolesne ukłucie. Ból był na tyle silny, że zerwałam się z łóżka i zgięłam wpół. Padłam na kolana, krzycząc, by przestał, by skończył to robić. To na pewno był on. Czarnoksiężnik...

   Swoim krzykiem obudziłam moją współlokatorkę – Katelyn, która przybiegła do pokoju. Kiedy zobaczyła moją obolałą i zapłakaną twarz, natychmiast znalazła się obok, próbując mnie podnieść. Ból był nie do zniesienia. Przeżerał się przez mięsień sercowy, aż do żył, tętnic i kości. Promieniował na całe ciało odbierając mi zdolność racjonalnego myślenia.

   — Proszę! — mimowolnie krzyczałam jakby w Jego stronę, wijąc się po podłodze i wyrywając przy okazji koleżance. — Proszę, przestań!

   — Co? Avery, kto ma przestać? — dopytywała, starając się mnie uspokoić. Zaniosłam się niepohamowanym płaczem, szepcząc pod nosem niezrozumiałe nawet dla mnie słowa. Uczucie pieczenia i kłucia stawało się z każdą chwilą co raz bardziej nieznośne. Czułam, jak uderzam się dłonią w pierś, by choć trochę powstrzymać ten odrażający dyskomfort. Kopałam też wszystko co tylko wpadło moim nogom w drogę. Nie potrafiłam powstrzymać własnych kończyn przed takimi odruchami, byłam jak uwięziona w zupełnie innym ciele. Jakby ktoś odłączył nagle mózg, jednak pozwolił mu to obserwować.

   — Niech on przestanie! — zwinęłam się w kłębek kołysałam na boki, jakbym chciała zniwelować ten potworny ból. Nic to nie pomagało, wręcz przeciwnie – im więcej ruchów wykonywałam, tym większe uczucie mdlenia z bólu zaczynałam odczuwać. — Błagam! Proszę!

   — Kto ma przestać?! — Katelyn potrząsnęła mną gwałtownie za ramiona. Wtedy ból ustał tak szybko jak się pojawił. Jakby ktoś nagle podał mi podwójną dawkę antidotum. Jak na zawołanie opadłam wycieńczona na panele, dysząc ciężko. Czułam się, jakbym pokonała maraton na najwyższych obrotach, jakbym za chwilę miała wypluć własne płuca. Widząc moje trudności z oddychaniem, Katelyn ułożyła mnie delikatnie na plecach, lekko zadzierając brodę w górę. Wszystkie mroczki zniknęły po kilku minutach. Mogłam wreszcie na nią spojrzeć, mimo, że wstydziłam się to zrobić.

   — Nie wiem co to było… — powiedziałam jedynie i ucichłam na parę minut, aby ponownie zalać się łzami. Łkałam jak dziecko, jakby jutra miało nie być. Odpychałam od siebie zmartwioną Kate i chowałam się pod koc, który strąciłam z łóżka, aby mojego szlochania nie było słychać w całym budynku. Beształam się w myślach za własne zachowanie. Czułam się jak małe dziecko. Mimo wszystko oparłam finalnie czoło o ramię koleżanki, pozwalając, aby wszystkie łzy wyschły. Nie miałam sił by płakać dalej, byłam wycieńczona tą nocą.
Niedługo potem dziewczyna zdołała mnie uspokoić. Podała mi rękę, pomagając wstać, a następnie posadziła mnie na łóżku. Ona uklękła przede mną na podłodze. Znów miałam ochotę się rozpłakać, jednak powstrzymałam tę chęć. Stwierdziłam, że wypłakałam z siebie tyle wody, że w końcu bym się odwodniła.

   — Opowiesz mi co się stało? — usłyszałam.

   — Ja… Nie jestem pewna — westchnęłam jedynie.

   — Zrobię co będę mogła, aby ci pomóc — Katelyn uśmiechnęła się ciepło. — To jak? Powiesz mi o tym?

   Wzięłam głęboki wdech, analizując wszystkie za i przeciw i skinęłam lekko głową. Mentalnie się uśmiechnęłam. Na niej zawsze mogłam polegać. Była dla mnie jak rodzona starsza siostra, której nigdy nie miałam, mimo, że bardzo bym tego chciała. Jej empatia i chęć niesienia pomocy innym nieraz były przytłaczające, jednak mimo wszystko urocze na swój sposób. Była największym skarbem tego świata. Złota dziewczyna.

   Wciągnęłam ją na łóżko tak, by usiadła obok mnie, po czym wtuliłam się w jej ramię, opowiadając jej mój sen ze wszystkimi szczegółami, jakie tylko zdołałam zapamiętać. Opowiedziałam jej o dziwnej ulicy, której nazwy nie znałam, która była przerażająco pusta i oświetlona jedynie jedną, gasnącą co chwilę latarnią, potem wspomniałam o krokach i tajemniczym szepcie, zacytowałam słowa tajemniczego mężczyzny wraz z pieszczotliwym słówkiem, wspomniałam coś na temat jego samego; jego wyglądu i zapachu oraz temperamentu, a na koniec zostawiłam ostatnie słowa, które mi powiedział nim się obudziłam. Następnie powiedziałam o tym przerażającym ataku, którego była – stety lub niestety – świadkiem. Równocześnie doskonale wiedziałam, że Katelyn mi to wyjaśni, a to dlatego, że była jednym z Nich. Była Likantropem. Tą niesamowitą istotą, potrafiącą przybrać zwierzęce wcielenie. To ona wprowadziła mnie do ich świata, dzięki czemu wiem, że nie tylko ludzie rządzą na tej planecie.

   — Czy ty właśnie powiedziałaś, że ten mężczyzna wziął cię za swoją vestrę? — Katelyn wytrzeszczyła na mnie oczy. — Nie interesowało go twoje pochodzenie?

   — Tak wywnioskowałam z jego słów. Nie powiedział mi tego wprost — odparłam. — Uczyłaś mnie odróżniać prawdziwych ludzi od Zmiennokształtnych. To z pewnością nie był człowiek. Ludzie nie zachowują się w tak dziwny sposób.

   Kate zastanowiła się.

   — Wilkołak mojego pokroju nie zainteresowałby się człowiekiem, ponieważ dla nich nie macie żadnego zapachu. To musiała być Bestia, tylko oni mają na tyle wyczulony węch, aby wyczuć ludzkie ciało.

   — Rozumiem… — westchnęłam, podnosząc się z pozycji półleżącej. Nie chciałam dłużej zgniatać ramienia Katelyn. — Jest jeszcze jedna sprawa. Czy da się to jakoś odwrócić? Mogę powiedzieć mu żeby spadał?

   Kate zaśmiała się cicho, wstając z łóżka i kierując się do swojego pokoju.

   — Możesz spróbować mu to powiedzieć, ale szczerze wątpię, aby cię posłuchał w tej kwestii. — otworzyła drzwi i zerknęła na mnie przez ramię, ziewając. — Dobranoc, Avery. Gdyby coś ci się jeszcze przyśniło to obudź mnie jak najprędzej.

~•~

Aktualizacja 2018:
– Zmienilam imie Charlotte na Katelyn;
– Wprowadzilam nowe pojecia:
- Vestra - (łac. „twoja”; o kobiecie) - inaczej mate, przeznaczona, czy jak tam jeszcze to nazywaja. Z tym, ze w przypadku Vestry wiez jest znacznie mniej odczuwalna. Osoby przeznaczone sobie nie umra nagle przez odleglosc, ktora je dzieli, przez dlugi okres czasu bez siebie obok i tak dalej. Sa po prostu najlepszym rozwiazaniem dla siebie, jednak nie maja obowiazku partnerstwa.
- Bestia (o mezczyznie) - osobnik nadnaturalny (wilkolak, wampir, czarodziej, whatever) o wysokiej pozycji w hierarchii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro