Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

to życie może cię prawie zabić
kiedy starasz się przetrwać
dobrze jest być tu z tobą
i dobrze jest żyć

__________

Wszyscy pracownicy w bazie Lucas'a zostali aresztowani.

Ciała zabitych zostały godnie pochowane, a ich rodziny poinformowano o okolicznościach zgonu.

Informacje, jakie wróg składował w ukryciu ujrzały światło dzienne.

Pracownicy S.H.I.E.L.D skrupulatnie przeszukali i zbadali całe to miejsce.

Na sam koniec wydano rozkaz, by wysadzić budynek.

I tak minął tydzień, odkąd opatrzono rany.

Odkąd opadł kurz.

Odkąd każdy mógł w końcu odetchnąć z ulgą.

__________

Avengers znajdowali się teraz w sali konferencyjnej. Trwało sprawozdanie z misji, z ostatniej ciężkiej, ale zwycięskiej wyprawy.

- Ja i Steve trzymaliśmy Rose, by pomóc jej stąpać po ziemi - mówił Bucky - Ale zanim wyszliśmy z sali, przypomniałem sobie o serum. Rose powiedziała, że fiolki są w walizce. Leżała na podłodze. - wyjaśniał krzyżując ręce na klatce piersiowej - Niezwłocznie ją otwarłem. A potem roztrzaskałem obie fiolki.

- Dlaczego z nikim tego nie skonsultowałeś, Barnes? - spytał Fury - Dlaczego nie pomyślałeś, żeby wziąć je ze sobą?

- Żeby zniszczyć je tutaj, mam rozumieć? - zmarszczył brwi - Dowodziłem tą misją i uznałem to za słuszne. Nie zamierzałem transportować tego pieprzonego serum, żeby nie wpadło nie tylko w niepowołane ręce. Nie chciałem, żeby wpadło w jakiekolwiek ręce - mówił z poważnym wyrazem twarzy - Już raz mieliście Hydrę pod nosem. A co jeśli byłoby tak i tym razem? - spytał mrużąc lekko oczy - Wszyscy mielibyśmy od nowa porządnie przepieprzone i cała ta misja byłaby tylko grą wstępną do całej katastrofy.

- Skoro tak twierdzisz... - westchnął Nick - Tak musiało być. A co z przepisem na to gówno?

- Spalone. Było przy tym wielu naszych pracowników, także mamy świadków. Poza tym monitoring też to uchwycił. - odparł James.

- Jeśli to nie byli kapusie, to możemy być spokojni. - odrzekł dyrektor, a na jego słowa zaśmiało się kilka osób - Czyli co? Misja zakończona? - rozłożył ręce, po czym wstał z siedzenia.

- Na to wygląda. - odparła spokojnym głosem Rose.

Fury już miał zamiar wychodzić z sali, ale nagle zatrzymał się i odwrócił w stronę zgromadzonych.

- Gdzie jest Thor? - Nick zmarszczył brwi.

- Poleciał z ciałem Loki'ego do Asgardu. - powiedział Steve - Chciał go pochować tam, w domu.

Zanim jednak Fury zdążył cokolwiek powiedzieć, do pomieszczenia wparował wściekły Thor.

- Wywołaliśmy wilka z lasu. - odrzekł Wilson.

- Powiedzcie temu pajacowi, że nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. - oddychał ciężko długowłosy blondyn, po czym zaczął kierować się w stronę wolnego miejsca przy stole.

Każdy jeden w sali był zdziwiony. Wszyscy po sobie spojrzeli.

W końcu nagle im oczom w progu ukazał się nikt inny, jak wspomniany przez Thor'a pajac.

Loki.

W pomieszczeniu słychać było pomieszane odgłosy ucieszenia oraz przerażenia.

- Co to ma, kurwa, być? - spytał Nick wyraźnie nie rozumiejący sytuacji, wpatrywał się na zmianę w dwóch Asgardczyków.

- Jak dobrze wiecie, umiem nieco namieszać. - zaśmiał się Loki - Jak dobrze też wiecie, potrafię przybierać wygląd innych. Innym moim atutem jest również tworzenie iluzji. Tak więc oto jestem - rozłożył ręce szeroko się uśmiechając - I miło was wszystkich widzieć. A Thor - wskazał na niego palcem - z tym moim ogromnym pomnikiem, to wcale nie taki głupi pomysł. Podpisz go jakoś... Może coś z heroizmem...

Urwał wypowiedź, Rose bezwłocznie wstała i podbiegła do Loki'ego rzucając mu się na szyję.

- Jak dobrze, że żyjesz. - powiedziała odstępując od niego.

- Cała przyjemność po mojej stronie. - odparł.

Po chwili każdy zgromadzony w sali - poza Thor'em - skierował się w stronę czarnowłosego, by go uściskać i podziękować za ogromny wkład w misji.

- Stary, świetnie się spisałeś - odrzekł Bucky ściskając dłoń Asgardczyka.

- Racja. I właściwie to ty byłeś tu kluczowy. - powiedziała Rose z uśmiechem.

- Wybacz, że nie zgodzę się z tobą. - zaprzeczył Loki - Gdyby nie ty, nie wiedziałbym co mówić i jak działać.

- Wszystko z nim w porządku - Rosalie zwróciła się do zezłoszczonego Thor'a - Pieprzy od rzeczy, po staremu. - na jej słowa wszyscy się zaśmiali.

- Musi mi przejść. Trochę czasu minie, zanim przestanę go winić za to, że tak się zgrywał z tą śmiercią. - prychnął długowłosy blondyn - Opłakiwałem cię. Modliłem się do wszystkich przodków, by ziemia, w której miałeś spocząć była pulchna niczym królewskie poduszki. I kiedy już szykowaliśmy trumnę zacząłeś wrzeszczeć jak...

- Gdybym ci powiedział o blefowanej śmierci, nie zareagowałbyś tak realnie, prawdziwy bracie. - odrzekł Loki uśmiechając się do boga.

Thor spojrzał w tej chwili poważnym wzrokiem na brata, po czym także ruszył, by go uściskać.

- Od zawsze uważałem cię za prawdziwego brata. - powiedział długowłosy blondyn.

- Ja ciebie też, bracie. - odparł Loki - Ja ciebie też.

__________

Rose i Bucky stali teraz w gabinecie Fury'ego, on sam siedział przy biurku. Nick wciąż miał obwiązaną rękę bandażem po przestrzeleniu jej przez Brian'a w Shawarma Palace, Rosalie przykryła siniaki i obicia na twarzy makijażem, jednak rozciętą wargę zostawiła w spokoju. Okazało się, że szkła powbijane w jej plecy były tuż przy powierzchni, nie zrobiły głębokich ran. Jej żebra na szczęście nie złamały się, były tylko poturbowane. W okolicach klatki piersiowej, nad brzuchem, miała siniaki. Brunet z kolei zdążył się praktycznie zregenerować już cały. Typowe, jak na super-żołnierza.

- Agentko Hemington, sierżancie Barnes - zwrócił się do nich Fury - Chcę wam podziękować. Barnes, tobie za dowodzenie misją i doprowadzenie jej pomyślnie do końca. Natomiast tobie, Rose, za dołączenie do nas i pomoc w tej misji. - wstał i uścisnął im oboje dłoń.

- Co będzie z Loki'm? - zapytała dziewczyna - Mam na myśli ten wszczepiony nadajnik - uściśliła.

- Oh, tym się nie martw. - odrzekł Nick - Dziś wieczorem będzie miał zabieg. Nie zamierzamy go śledzić. - prychnął, na co Rose i Bucky zaśmiali się.

- Gdzie wy go w ogóle wszczepiliście? - brunet zmarszczył brwi.

- W nodze, a konkretniej w udzie. - wyjaśnił dyrektor - Świetnie się udało, że nie musiał zdejmować tam, w bazie, spodni. - zaśmiał się.

Rosalie tylko uśmiechnęła się z rozbawienia, natomiast James'a wciąż nie bawiło to, że agentka musiała pokazać się Loki'emu w samym biustonoszu.

- Jak się oboje czujecie? - Nick zmienił temat - Psychicznie.

- Ulga. - odparł Barnes - I nie ukrywam, że trochę szczęście.

- Rozlewny jesteś, sierżancie. - zaśmiał się Fury - A ty Rose?

- Żałuję Brian'a. - powiedziała po chwili - Pamiętam jego zwierzęcą chęć zemsty za zabójstwo Lucas'a, ale... On miał przez niego namącone w głowie. - westchnęła - Brian był w tym przypadku ofiarą.

- Ale przyczynił się do wielkiego zła. - odrzekł Fury.

- Tak... Ale mimo wszystko miałam nadzieję, że jest cień szansy na jego ratunek. - pokiwała głową - Przeliczyłam się. Gdybym chciała go ratować, zabiłby mnie. Dzięki Bucky'emu Brian został pokonany, a ja wciąż żyję. - uśmiechnęła się w stronę bruneta.

- Okej, widzę, że zaczynają się już maślane oczka, uśmieszki... - dyrektor machnął dłonią - Idźcie już. Barnes, przekonaj ją, żeby została - zwrócił się do James'a - A jeśli się nie zgodzi to pomóż jej się spakować. A i Rose - tym razem zwrócił się do agentki - Zachowaj strój. Sama wiesz, to prezent. Niech ci służy.

Mężczyzna razem z dziewczyną skinęli głową dyrektorowi, po czym z uśmiechem opuścili gabinet.

Będąc już na korytarzu kierowali się w stronę wyjścia z Avengers Tower. Bucky powolnym ruchem dotknął dłoni Rose. Dziewczyna zerknęła w stronę ich rąk, po czym odwzajemniła dotyk, splatając z brunetem palce.

__________

Cytat z początku rozdziału:

this life could almost kill ya
when you're trying to survive
it's good to be here with ya
and it's good to be alive - (zespół) Skillet - (piosenka) Good To Be Alive

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro