→ 9 RW

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postanowiłyśmy pojechać do jednego z najlepszych klubów w Barcelonie.
Ludzie byli pomalowani najróżniejszymi farbami, a światło UV sprawiało, że świecili się.
Uwielbiałam to.
Z każdym kolejnym łykiem drinka, czułam, że moje życie na nowo nabierało kolorów.
Każda najmniejsza komplikacja znikała zostawiajac miejsce błogiemu szczęściu zalewającemu moje ciało.
Kątem oka widziałam Rafaellę, która szalała na parkiecie z jakimś nowo poznanym chłopakiem.
Szybko zapomniała o Alarconie, pomyslałam dobitnie.
- Witaj piłkareczko. - gwałtownie się odwróciłam słysząc zachrypnięty głos.
Westchnęłam głośno widząc Harry'go ze złośliwym uśmiechem na ustach.
- To znowu ty? - jęknęłam dosyć głośno. - Stęskniłeś się?
Usłyszałam jego śmiech.
Usiadł obok mnie na stołku i przywołał barmana, zamawiając drinka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - wymruczał.
Spojrzałam na niego.
Miał na sobie czarną koszulkę, jego włosy były zaczesane do tyłu, a oczy świeciły świadcząc o wypitym alkoholu.
Musiałam przyznać, że był przystojny.
Ale to niczego nie zmieniało.
- Podobał ci się nasz koncert? - zapytał upijając łyka alkoholu.
Podniosłam jedną brew, zastanawiając się skąd wiedział, że tam byłam.
Wzruszyłam ramionami.
- Gdybyście nie śpiewali z playback'u nie byłby najgorszy. - mruknęłam wpatrując się w niego.
Zmrużył oczy.
- Nie śpiewaliśmy z playback'u.
Westchnęłam.
- Każdy tak mówi.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? - zapytał z ciekawością.
- Bo nie chciałam. - odpowiedziałam szybko.
- Ranisz moje ego. - wymamrotał biorąc kolejnego łyka.
- No to masz problem. - wymruczałam odwracając się w jego stronę.
Nie lubiłam pić alkoholu bo sprawiał, że miałam ochotę flirtować absolutnie z każdym.
Zaczęłabym prowokować swojego największego wroga.
Harry zachęcony moim zachowaniem przybliżył się odrobinę.
- Zdradzisz mi swoje imię? - zaśmiałam się.
- Nie jest ci ono do niczego potrzebne. - powiedziałam upijając odrobinę drinka.
Styles przez moment mi się przypatrywał.
- Podobno siostra Messi'ego tutaj jest. - mruknął, a ja się roześmiałam.
Nie mogłam się uspokoić.
Patrzył na mnie jak na idiotkę.
- Znasz ją? - jego prawa brew uniosła się ku górze.
Wypiłam resztkę procentowego napoju.
- Tak się składa, że to ja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro