26/08/18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

        Serce Hoseok'a biło w zastraszająco szybkim tempie, kiedy wybierał numer swojego chłopaka. Siedział za kierownicą samochodu, trzymając nogę przy gazie, aby móc w każdej chwili ruszyć. Czuł, jakby temperatura w samochodzie wynosiła kilkaset stopni, ponieważ nie mógł swobodnie oddychać, a na jego skroni pojawiły się drobne kropelki potu. Dłonie trzęsły mu się za każdym razem, kiedy ponownie wybierał numer Yoongi'ego.

"Wiedziałeś, że Yoongi nie jest tu bezpieczny?"

To nie tak, że znali się z Min'em całe życie, oczywiście, że nie. Ich spotkanie nie było też niezwykłe, czarujące czy zaskakujące. Było całkowicie zwyczajne i przeciętne. Niebo nie rozbłysło barwnymi kolorami, nie było fajerwerk, serduszek w oczach czy łez, po pierwszym spojrzeniu w swoje oczy niczym w "Goblin'ie". To było zwyczajne spotkanie, które na początku nie zwiastowało niczego więcej.

Do tego czasu Hoseok naprawdę radził sobie świetnie. Pracował, dobrze się bawił, miał przyjaciół, a jego życie nie było przesiąknięte nudą.

Jednak w międzyczasie, niewiele po tym, jak razem zamieszkali, Jung zrozumiał, że nie będzie w stanie już nigdy więcej funkcjonować tak jak dotychczas, jeśli zabrakłoby Yoongi'ego. Z czasem to ten drobny mężczyzna stał się sensem jego życia, tym przysłowiowym "oczkiem w głowie". To dla niego ciężko pracował, uczył się i myślał o przyszłości. To dla niego nauczył się gotować, robić pranie oraz czytać etykiety. Nie rozumiał jak mogłoby go teraz zabraknąć.

Oczywiście każdy powiedziałby " trzeba żyć dalej", ale Jung wiedział, że to nie zadziała. Wiedział, że to po prostu niemożliwe, a po stracie Yoongi'ego wszystko pozbawionego zostanie sensu.

To było powodem tego, że teraz siedząc w ciepłym, dusznym samochodzie, trzęsącymi się dłońmi próbował skontaktować się z Yoongi'm. Z głupim, kłamliwym Hyung'iem, bez którego nie wyobrażał sobie egzystencji.

- Halo?

- Boże, Yoongi, w końcu!

- Hoseok? Czemu dzwonisz tak wcześnie? Nie ma piątej. - Rzucił jego chłopak. Hoseok westchnął cicho i spojrzał na wciąż odrobinę ciemne niebo. Na jego szczycie wisiały dość ciężkie chmury, które zdawały się nieść deszcz, jeśli nie burzę. - Coś się stało, słońce?

Słońce. Hoseok uwielbiał, jak Yoongi tak do niego mówił. Słońce było ważne, potrzebne do życia, a on chciał być dla Min'a niczym tlen, aby ten nigdy nie mógł od niego odejść.

- Bardzo tęsknię, nie wytrzymam już, Yoongi. - Oczywiście było to prawdą. Cholernie za nim tęsknił, ale dużo bardziej się martwił. - Przyjadę po ciebie, zabiorę Cię do domu.

- Oszalałeś? Jestem tu dopiero kilka dni, nie przyjeżdżaj.

- Dlaczego?

- Tata wciąż nie czuje się najlepiej, wolę zostać. - Hoseok westchnął i postanowił położyć wszystko na jedną kartę. Nie mógł go stracić.

- Wiem, że mnie okłamałeś, Yoongi. - Mruknął, ale nie było to oskarżycielskie ani nie pobrzmiewało złością. Powiedział to czysto informacyjnie i nawet jeśli był odrobinę zły ( dużo bardziej było mu najzwyczajniej w świecie przykro) to nie zamierzał dać tego po sobie poznać.

- Co? Nie prawda.

- Prawda, Yoonie. Przyjadę po ciebie, będę za dwie godziny, może szybciej. O tej godzinie nie ma korków.

- Nie przyjeżdżaj, Hoseok. - Odparł jego rozmówca.

- Przyjadę, nie pytam cię o zdanie. Zabieram cię stamtąd.

- Co w ciebie wstąpiło?!

- Nie krzycz na mnie! Po prostu się spakuj i czekaj.

- Nigdzie nie jadę.

- Ponownie, nie pytam cię o zdanie, Yoongi. Jedynie cię informuję. - Rzucił, po czym bezlitośnie się rozłączył. Może i dla Min'a zawsze miał pokłady zrozumienia i akceptacji, ale tym razem nie zamierzał ustąpić. Tu chodziło o jego bezpieczeństwo. Nic więcej go nie obchodziło. Musiał za wszelką cenę uchronić sens swojego życia.

Później ruszył. Droga była nieco krótsza niż za pierwszym razem. Porównywalna do tej, kiedy łamał wszelkie reguły jazdy, zbyt zmartwiony płaczącym Yoongi'm, aby się tym przejmować. Tym razem jeździł przepisowo, ale szybko. Nie było wielu samochodów na drodze.

Mijał kolorowe knajpki z tłustym jedzeniem, fast food'y, szare bloki mieszkalne, a w końcu i las, który odgradzał miasteczko Yoongi'ego od cywilizacji.

Nie miał włączonego radia, jedynie uchylone okno, z którego napływało do niego świeże powietrze zwykle odczuwalne przed deszczem.

Yoongi czekał na niego na rozdrożu dróg, z których jedna prowadziła do jego domu, a druga nad jezioro.

Siedział na walizce ze skrzyżowanymi ramionami wyraźnie wściekły i obrażony. Widząc przystający samochód wstał i pozostawiając za sobą rzeczy, bez słowa wszedł do środka, na tylne siedzenie, jakby chciał dodatkowo podkreślić swoje niezadowolenie.

Nie było całusa na powitanie, nie było ciepłego uścisku, promiennego uśmiechu, ale gdy Hoseok spojrzał w lusterko, mógł przyuważyć drobne, lśniące punkciki w jego oczach, które wyraźnie ukazywały, że mimo wszystko starszy cieszy się na widok swojego chłopaka.

Hoseok cicho westchnął i dużo spokojniejszy wyszedł na zewnątrz. Otworzył bagażnik i wpakował do niego walizkę oraz bluzę Yoongi'ego. Później okrążył samochód i zajął miejsce kierowcy. Ruszył w ciszy, nie wypowiadając najmniejszego, najkrótszego słowa.

Była już niemal siódma, dlatego sporo samochodów wyjechało na ulicę. Ludzie jechali do pracy, do szkoły.

- Jadłeś śniadanie?

- Kiedy? Zadzwoniłeś o piątej! O tej godzinie każdy normalny śpi. - Warknął Yoongi wpatrzony w widok za oknem. Hoseok delikatnie się uśmiechnął. W końcu mu wybaczy. Teraz mógł przynajmniej cieszyć się jego głosem na żywo.

Pół godziny później zajechał do Mc'donald's, z którego wybrał najciekawsze posiłki z oferty śniadaniowej, po tym, jak Yoongi odmówił rozmowy z nim na temat tego na co ma ochotę. Poprosił również o kawę i herbatę, po czym odjechał do drugiego okienka.

- Mogę coś zrobić, żebyś się nie gniewał? - Zapytał, kiedy oczekiwali zamówienia.

- Odwieź mnie z powrotem.

- Wykluczone. Potrzebuję cię w domu. - Oświadczył przymykając okno, kiedy pierwsze krople deszczu dostały się do środka.

- Niby w czym?

- W życiu, Yoongi. Powinieneś cieszyć się, że znowu mnie widzisz. Tak zachowuje się dobry chłopak?

- Jeszcze jedna skarga, a będzie były.

- Nic już nie mówię. - Zapewnił odwracając się w stronę okienka. Zabrał niewielką papierową torbę, dwa kubki i odjechał nieco dalej. Przystanął w okolicy parkingu, aby wrzucić torebkę z herbatą do wrzątku. Kawę podał swojemu chłopakowi, który przyjął ją bez słów. Po chwili dał mu również torbę z jedzeniem, która zdążyła nasiąknąć tłuszczem w jednym miejscu. Nie było to najzdrowsze śniadanie, ale przed nimi wciąż była długa droga, a on miał zbyt wiele zmartwień, żeby zastanawiać się jeszcze nad porządnym śniadaniem i obiadem. Tłusty posiłek powinien starczyć Yoongi'emu do późnego południa, zważywszy na to, że kupił sporo, a Min nie należał do osób, które jadły wiele.

- A ty? - Mruknął cicho starszy, zaglądając do środka. Tak jak sądził Hoseok, wybrał jogurt z owocami.

- Prowadzę, poza tym nie jestem głodny. - Odparł wyjeżdżając ze strefy fast food'u.

Teraz, gdy Yoongi był obok, cały i bezpieczny, emocje trochę mu opadły. Mimo to wciąż był zdenerwowany i zatroskany. Obawiał się tego, co przyniosą kolejne dni.

Yoongi cicho westchnął, po czym wybrał jedną z bułek i podsunął ją w okolice niewielkiej półki przy skrzyni biegów.

- Zjedz. - Rzucił tylko, po czym zdjął wieczko z jogurtu i odszukał łyżeczki. Hoseok prychnął cicho i pokręcił głową. Wiedział, że Yoongi powoli już się uspokaja, a przed powrotem do domu wszystko będzie w porządku.

Najważniejsze, że Yoongi będzie przy nim.

2 Nowe wiadomości
Od: Nieznany

Gotów na sekret?

Yoongi próbował odebrać komuś życie.

______________________
Hej kochani, co tam? Ja dziś nic ciekawego nie robiłam. Byłam na cmentarzu, tak, jestem tam dość często. 50 minut w jedną stronę, więc jak wróciłam to na nic juz nie miałam ochoty. Co do wieczora nie wiem co będę porabiać...
Ah i jak mnie nie było mój pies pogryzł drugą już parę drzwi...
Kocham was, buziaki, muah 💕 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro