30/08/18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Hoseok?

- Tak, iskierko? - Zapytał mężczyzna spoglądając w stronę swojego chłopaka. Yoongi zdawał się blady w świetle księżyca. Dużo bledszy niż na co dzień. Prawdopodobnie powodem była ich wczorajsza kłótnia. Wciąż zdawał się niepewny i wyjątkowo ostrożny w stosunku do Jung'a. Zwykle to Hoseok taki był, kiedy próbował zadbać o swojego drobnego chłopaka. 

Nie rozmawiali już o kłótni ani sekretach. Z samego rana dołączył do nich Taehyung, który chichocząc zapełnił ich dzień swoją osobą w strachu przed reakcją Jimin'a na ich zniszczoną przez koty kanapę. 

Hoseok nieco się uspokoił, nawet było mu wstyd za swoją przesadzoną reakcję. To był dla niego gorszy czas i nie potrafił już panować nad swoimi emocjami. Chciał po prostu, żeby wszystko to się skończyło. Chciał prawdy, wyjaśnień i powrotu do ich, niemal przesłodzonego, związku. Do życia pełnego niesamowitych planów, do zbierania pieniędzy na wakacje w Tajlandii, do cieszenia się nowym telewizorem i po prostu doceniania obecności Yoongi'ego obok. Przecież tak bardzo go kochał. Kochał jego śmiech, uroczy uśmiech, jego beznadziejnie niskie zdolności kulinarne, jego ciepłą stronę łaknącą uścisków i całusów, jego " A pamiętasz jak kiedyś..." listę. I nawet jeśli to głupie, to pragnął mieć możliwość, aby zapełnić ją swoimi kolejnymi błędami. Chciał móc to zrobić. Yoongi mógł mieć dwie twarze. Mógł kogoś zabić, okraść, mógł być dzieckiem z gwałtu, mógł być obiektem nienawiści, mógł nie kochać samego siebie. To nie ważne, ponieważ Hoseok wierzył, że to nieistotne. To tylko małe szczegóły tworzące osobę, którą kochał. Osobę, której kochać nigdy nie przestanie. 

Każde związki mają jakąś próbę, prawda? Najwyraźniej ta była ich. Wyjątkowo bolesna, ale pozostawała w przeszłości.

Hoseok wiedział, że wrócą do tego tematu. Może nawet jutro, kiedy usiądą przy stole z dwoma kupkami gorącej herbaty, opatuleni w koce, z uśmiechami na twarzy. Hoseok zapyta o jego brata, zapyta o sekrety i nie ważne jak ciężka byłaby prawda, uśmiechnie się do Yoongi'ego, obejmie go i zapewni, że nigdy go nie opuści.

         Min zdawał się mały przy reszcie mężczyzn, którzy ze śmiechem rozmawiali na temat ostatnich wpadek Jimin'a. Jedynie Yoongi siedząc na wysokiej skale wypatrywał Hoseok'a. Brunet poprawił niesione przedmioty, ponieważ dmuchany flaming za nic nie chciał pozostać w jego dłoniach. Cały czas osuwał się, ciągnąc za sobą nieco mniejszą, dmuchaną kaczkę, którą dzień wcześniej zakupił Namjoon na bazarze. Była całkiem urocza i dziwnym sposobem przypominała Taehyung'a. 

- Zaśpiewasz mi coś?

- Co dokładnie?

- "You're beautiful" James'a Blunt'a? - Zachichotał uroczo, machając nogami na skałce. Hoseok również się zaśmiał. W końcu Min dobrze wiedział jak bardzo nie lubił tej piosenki. Wydawała mu się zbyt smutna. Wolał wesołe melodie, dające nadzieję i siłę, podnoszące na duchu.

- Yoongi?

- Tak?

- Jesteś piękny.

- Wiem, głupku.

- A skąd?

- Bo za często to mówisz. - Odparł rzucając w niego jakimś małym kamyczkiem znalezionym w okolicy dłoni. Nie doleciał nawet do połowy drogi.

- Jesteście obrzydliwi. - Mruknął Jungkook z głośnym prychnięciem. Próbował rozłożyć grill, który zakupili, aby uczcić ostatnie ciepłe dni lata. Nie mieli nawet pojęcia czy uda im się go zapalić. 

- Cukrzyca. - Dodał Taehyung pokazując pięść z kciukiem skierowanym ku ziemi.

- Dajcie spokój, są uroczy. - Zapewnił Jin, zdejmując jednocześnie bluzę ze swojego zmęczonego pracą ciała. - Raz mówicie, że są zbyt poważni, innym razem, że za słodcy. Zdecydujcie się. - Dodał delikatnie trącając Jungkook'a swoim ciałem w zaczepnym geście.

Nagle Hoseok zauważył, jak twarz jego chłopaka się zmienia. Pojawiło się zdumienie, zaskoczenie, szok. Drobne ciało podniosło się, zastygło na moment i wtedy stało się to, czego Hoseok nie spodziewałby się nawet w najgorszych koszmarach.

Yoongi zeskoczył ze skałki, niemal łamiąc sobie przy tym nogi i biegiem ruszył w jego kierunku, mimo, że dzieliło ich zaledwie kilka niewielkich kroków. Odepchnął go, w momencie, kiedy Seokjin wydał z siebie głośny, przerażony krzyk. 

Usłyszeli dwa krótkie strzały, potem nastała cisza.

Hoseok nie słyszał szumu morza, nie słyszał panicznych krzyków przyjaciół. Nie słyszał niczego, ale w szoku patrzył, jak delikatna sylwetka Yoongi'ego leży nieruchomo na plecach, jak czerwona barwa znaczy materiał szarej bluzy, którą założył na niego dwadzieścia minut temu. Widział coraz bardziej blednącą twarz zatrzymaną w bezruchu, bez najmniejszej emocji, bez bólu czy strachu.

- Yoongi. - Szepnął Jung próbując połapać się w sytuacji. Głowa jego chłopaka również krwawiła, musiał uderzyć o kamienie podczas upadku. Jimin dotarł do niego pierwszy i uniósł ją znad piasku, na którym leżała. Jungkook płakał z boku, chowając w swoich ramionach Taehyung'a, który uważnie rozglądał się za sprawcą zaniepokojony, prawdopodobnie gotów, aby ich bronić. Namjoon dzwonił na pogotowie, podczas, gdy Seokjin okrywał Yoongi'ego kolejną warstwą ubrań próbując zachować jego ciało w cieple.

Czy on nie żył?

- Trzeba go stąd zabrać. Pogotowie nie da rady tu wjechać. - Wychlipał nagle Jungkook, a Hoseok słysząc to podniósł się na drżących nogach ze wzrokiem cały czas wbitym w nieprzytomną twarz. Wyglądał jak lalka, jak śpiąca piękność. Nie jak ktoś, kto być może właśnie znajdował się na pograniczu śmierci. Ukląkł obok ciała osoby, która była dla niego najważniejsza. Nie docierało do niego to, że może go stracić. Nie przyjmował tego do wiadomości. Nie poradziłby sobie bez Min'a, przecież każdy o tym wiedział. Jeśli istniał jakikolwiek Bóg to i on był tego świadomy. Nie odebrałby mu jedynego sensu jego życia. Nie byłby tak brutalny.

- Jimin pomóż mi, zaniosę go. - Rzucił wsuwając dłoń pod bezwładne nogi i plecy. Park zdawał się przestraszony tym pomysłem, ale później prawdopodobnie zrozumiał, że nie mają wyjścia, ponieważ przytaknął i asekurując głowę Yoongi'ego pomógł go unieść.

- Tam może być niebezpiecznie. - Zauważył Seokjin, ale Hoseok nie przejął się tym. Ruszył przodem w stronę gęstego, ciemnego lasu z wąską, piaskową ścieżką, którą wydeptali przez te wszystkie lata. Bardzo chciał sprawdzić stan blondyna. Chciał wiedzieć czy oddycha i które miejsce na jego ciele zostało zranione, czy obie kule trafiły. Mimo to biegł wpatrując się w drogę pod stopami, aby przypadkiem nie przewrócić się i spowodować gorszych obrażeń swojego chłopaka. Wokół niego poruszała się reszta mężczyzn, tworząc coś w rodzaju osłony, co zrozumiał dopiero później. Nie pozwoliliby ponownie zranić blondyna. 

- H-Hoseok? - Cichy głos zwrócił jego uwagę, ale przez kilka pierwszych sekund bał się spojrzeć na twarz Yoongi'ego. W końcu to zrobił. Na jego skroni była odrobina krwi, tak samo jak we włosach. Jego twarz była niemal trupio blada, a oczy zmrużone i niezbyt obecne. Zdawał się nie do końca rozumieć sytuację. Być może nie miał pojęcia co się dzieje. Może sądził, że zasnął na moment? Przecież podczas nagłego deszczu Hoseok zawsze zanosił go do ciepłego samochodu. 

- Nic nie mów, Yoonie. Musisz milczeć. - Rzucił równie cicho. Nie dość, że stan starszego mógł się jeszcze bardziej pogorszyć to w krzakach mogła czaić się osoba, która go skrzywdziła.

- Nie bój się, Hoseok. - Sapnął Min głosem tak nie wyraźnym, że Hoseok ledwo zrozumiał sens zdania. - Nie płacz. - Dodał nawiązując do ich ostatniej kłótni. O ile dotąd Jung nie miał nawet łez w oczach, zbyt wstrząśnięty, to teraz to się zmieniło.

- Nie płaczę, kochanie. Wszystko będzie w porządku. - Zapewnił, po chwili wybiegając na brukową kostkę. Mimo środka nocy na ulicy znalazło się kilka osób, które przystanęły obok próbując im pomóc. Ktoś sprawdził puls jego chłopaka, który ponownie stracił przytomność, Seokjin również stał obok, mocno zakrywając jego ciało materiałem własnej bluzy. Jungkook znajdował się dalej, płacząc. Reszty przyjaciół nie widział ani nie słyszał, skupiony na ranie Yoongi'ego. Teraz widział, że znajdowała się w okolicy jego torsu. Celem musiało być serce, ale nie Yoongi'ego.

Serce Hoseok'a.

Karetka przyjechała po trzech minutach. W jednej chwili brutalnie odebrali drobne ciało z jego ramion i kazali mu zostać wraz z kilkoma osobami, a w kolejnej zniknęli, pozostawiając za sobą dźwięk syreny, migoczące światła i paraliżującą niepewność. 

__________________
Wtf rozumiecie to, że jutro już ostatni rozdział? Możecie się domyśleć, że jutro zagadka się rozwiąże. Jak sądzicie? Jakie będzie zakończenie?
Buziaki, muah muah 💕 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro