22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że życie od zawsze uwielbiało zaskakiwać. W najbardziej nieoczekiwanych momentach człowiekowi przydarzały się sytuacje, o których w ogóle by nie pomyślał. Jedni spotykają swoją dawną miłość podczas wakacji spędzonych kilkaset kilometrów od domu, drudzy znajdują sporą ilość gotówki przed swoim nosem, a jeszcze inni, o ironio, grają w grę wraz osobą, która okazuje się być ich wrogiem. A co zabawne, ten wróg małymi krokami kradł ich serce, kawałek po kawałku po to, by nigdy go nie zwracać. Dlatego prychnęłam pod nosem, zdając sobie sprawę, że moje życie składało się jedynie z wielu niespodziewanych zwrotów akcji. A ten wybuch rozbawienia spotęgowało wyświetlające się połączenie od Stacy Fraser, która jeszcze niedawno w akcie frustracji wylała na mnie swój napój, plamiąc idealnie wyprasowaną koszulkę. Czując lekką obawę, postanowiłam nacisnąć zieloną słuchawkę, z nadzieją, że brunetka przemyślała ciążące jej sprawy i była gotowa na jakiekolwiek wyjaśnienia. Sama miałam już dość faktu, że odczuwałam znużenie z powodu ciągnących się problemów, które wciąż pozostawały nierozwiązane.

— Halo? — Spytałam lekko zachrypniętym głosem, następnie odchrząkując.

— Cześć, nie sądziłam, że ode mnie odbierzesz — powiedziała, nie kryjąc zdziwienia. — Mogłybyśmy się spotkać? — Wysunęła propozycję, nie owijając w bawełnę. — Wydaje mi się, że obydwie musimy wreszcie zmierzyć się z tą całą sytuacją.

Wiedziałam, że Stacy miała rację. Jednak moje serce zakuło mnie, kiedy zdałam sobie sprawę, jak tęskniłam za jej głosem. Chciałam ponownie rozmawiać do późna, żartując na kolejne tematy, czy słuchając plotek, będących w obiegu wśród drużyny cheerleaderek. I choć zawsze narzekałam na fakt, że Fraser nigdy nie potrafiła zdecydować się na wybór konkretnej stylizacji, wiecznie pytając mnie o radę, chciałam by zawsze dzwoniła tylko do mnie w tej sprawie. Starałam się odsunąć od siebie niechciane myśli, powracając do bolesnej rzeczywistości.

— Oczywiście — przytaknęłam. — Kiedy ci pasuje?

— Za maksymalnie dwadzieścia minut będę pod twoim domem — powiedziała z lekkim zawahaniem. — W porządku?

— Tak — przytaknęłam. — Do zobaczenia — dodałam cicho, po chwili kończąc połączenie.

Czas do przyjścia dziewczyny niemiłosiernie się dłużył. Zaczęłam sprzątać w pokoju, włączając muzykę z telefonu. Wkrótce usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Lights on od Shawna Mendesa. Zaczęłam poruszać się w jej rytm, przekładając kolejne przedmioty w inne miejsca. Musiałam uciszyć swoje myśli i nacierające pytania, które na nowo pojawiły się w mojej głowie. Wkrótce moja uwaga skupiła się na tekście refrenu piosenki, której kiedyś słuchałam niemal codziennie.

I wanna love you with the lights on
Keep you up all night long
Darling, I wanna see every inch of you
I get lost in the way you move
I wanna love you with the lights on
Hold you 'til the night's gone

Darling, I wanna see every inch of you
I get lost in the way you move
I wanna love you with the lights on

Natychmiast pomyślałam o Axelu, przypominając sobie każdy pocałunku złożonym na moim ciele. To wspomnienie wciąż pozostało żywe w mojej głowie, jak melodia, która obijała się o moje uszy. Uśmiechałam się do siebie, zdając sobie sprawę, że moje życie powoli zaczęło wychodzić na prostą. A wszystko za sprawą mojego osobistego anioła z czarną aureolą. Chłopaka, który mimo, że sam był zagubioną duszą, uratował mnie, chroniąc od całego zła tego świata. Zauważał we mnie to, czego sama nigdy nie potrafiłam dostrzec. Akceptował mnie. Moje wady i wszelkie niedoskonałości, czyniąc je najpiękniejszymi.

Kiedy układałam kolejne puchowe poduszki na łóżku, usłyszałam dzwonek do drzwi. Chwyciłam telefon i szybko zamknęłam kartę z muzyką. Skierowałam się po schodach na dół, mijając moją mamę, która oglądała jakąś komedię. Uśmiechnęłam się w jej kierunku, ciesząc się, że jej życie również zaczęło powoli układać się, a ona sama robiła kroki do przodu, to poprzez terapię, to poprzez długie rozmowy ze mną, dotyczące choćby codziennego dnia. Może nasza relacja wciąż nie była idealna, jednak od czegoś musiałyśmy zacząć. A te z pozoru nic nieznaczące pytania o przebieg dnia wystarczyły, bym zauważyła każdą, nawet najdrobniejszą zmianę w jej zachowaniu.

Otworzyłam drzwi, zauważając ubraną w satynową kurtkę dziewczynę. Pocierała ręce, prawdopodobnie nie zdając sobie sprawy, że mimo nadciągającej wiosny, pogoda wciąż nie rozpieszczała, a termometry nie wskazywały na wysokie temperatury. Wpuściłam ją do środka, posyłając niepewny uśmiech. Po chwili Fraser przywitała się z moją mamą, która obdarowała ją zdziwionym spojrzeniem. Przyzwyczajona do nieobecności kobiety, zapomniałam poinformować ją o spodziewanym gościu. Wzruszyłam jednak ramionami na znak, że później z nią o tym pomówię. Byłam wystarczająco przejęta sytuacją z Stacy, żeby dodatkowo zastanawiać się nad przebiegiem rozmowy z mamą.

Poprowadziłam dziewczynę do swojego pokoju, choć ta doskonale znała drogę, która do niego prowadziła. W końcu była jego częstym gościem, a jeszcze parę lat temu wspólnie organizowałyśmy wyścigi, która pierwsza przejdzie przez te szesnaście stopni, następnie skacząc na jednej nodze po panelach tak, aby nie nadepnąć na wyraźną linię między jednym a drugim. Tym razem weszłyśmy normalnie, mając wrażenie, że każdy kolejny krok staje się coraz cięższy. Wejście do pomieszczenia oznaczało dokonanie się diametralnych zmian jeśli chodzi o naszą, i tak nadszarpniętą relację. A ani ja, ani ona nie chciałyśmy mierzyć się w trudną rzeczywistością. W końcu weszłam do środka pierwsza, a następnie usiadłam na łóżku, robiąc miejsce Stacy. Nasze oddechy mieszały się, a ja chłonęłam dźwięk wydawany przez zegar, którego wskazówki przesuwały się, oznajmiając kolejne sekundy, a następnie minuty. Spojrzałam na brunetkę, zauważając wypisane na jej twarzy zmęczenie. Mimo nałożonego makijażu, potrafiłam dostrzec delikatne wory pod oczami, czy wyraźnie zmienione spojrzenie.

— Na początku chciałabym przeprosić cię najszczerzej jak tylko się da — zaczęła po chwili smutno. — Zachowywałam się okropnie względem ciebie. Mam jednak nadzieję, że wysłuchasz mnie mimo wszystko do końca — westchnęła.

— Oczywiście, Stacy — przytaknęłam. — Gdybym cię nie wysłuchała, sama czułabym się z tym źle — przyznałam szczerze, pozwalając jej kontynuować.

— Kiedy byłam z Axelem w związku, dowiedziałam się kilku rzeczy — zaczęła swój monolog, nerwowo bawiąc się palcami. — Pierwszym punktem na tej liście jest fakt, że od kilku lat jest w tobie niesamowicie zakochany. Pamiętasz, jak gdzieś na początku naszej relacji zaczęliśmy się kłócić, a moje nastawienie do ciebie diametralnie się zmieniło? — Spytała, a ja jedynie skinęłam głową. — Z początku pozwoliłam ci podpiąć ten wybuch pod zazdrość, że twoje życie miłosne zaczęło się układać. Jednak prawda od zawsze była zupełnie inna. Dowiedziałam się, że Axel czuje coś do ciebie znacznie większego, niż tą dziecinną nienawiść. Wypełniła mnie tak silna złość. Nie rozumiałam co masz w sobie ty, czego ja nie mam.

I choć sama byłam w stanie rozgryźć, że Stacy chowała do mnie urazę właśnie z tego względu, byłam dumna, że potrafiła się do tego głośno przyznać. Zdawałam sobie sprawę, w jak niekomfortowym położeniu została postawiona, dlatego podziwiałam ją za odwagę w wyrażaniu swoich emocji. Rozbawił mnie również pewien paradoks - kiedy to ja byłam zazdrosna o tę dziewczynę, w rzeczywistości ona miała podobne odczucia względem mnie. Wspólnie tkwiłyśmy w tym wielkim bagnie tajemnic, zastanawiając się, czy tej katastrofy można było w jakiś sposób uniknąć.

— Myśl, że mój chłopak kocha inną dziewczynę sprawiła, że przepłakałam łącznie trzy dni — powiedziała, patrząc pusto przed siebie, a ja spuściłam głowę, wiedząc, że poniekąd przyczyniłam się do jej stanu. — Byłam załamana. Zwłaszcza, że chodziło tu o ciebie, a w końcu byłaś moją przyjaciółką — zwróciłam uwagę na użyty czas przeszły, wiedząc, że nasza relacja została skazana na stracenie. — Zaczęłam cię nienawidzić, Lottie.

Otworzyłam oczy szerzej ze zdziwienia. Nigdy nie sądziłam, że moja przyjaźń z Fraser zostanie wystawiona na próbę przez chłopaka. Od zawsze próbowałyśmy temu zapobiec, zmieniając obiekty westchnień, bądź rezygnując z zawarcia potencjalnych związków. Jednak tym razem sytuacja znalazła się poza naszą kontrolą, a na ewentualne jej uratowanie było znacznie za późno.

— Przepraszam cię, Stacy...

— Nigdy nie przepraszaj za miłość — przerwała mi i pokręciła głową. — Jestem tutaj po to, aby wyjaśnić ci mój punkt widzenia i określić, na czym stoi nasza relacja, a nie sądzić za uczucia — uśmiechnęła się słabo, a ja poczułam nagły ścisk w żołądku.

— Więc, co z nami Stacy? — Zapytałam cicho, bojąc się, że mój głos zacznie się łamać. W rzeczywistości na samą myśl o jakiejkolwiek odpowiedzi na zadane pytanie paraliżował mnie strach.

— Będę z tobą szczera, Charlotte — zaczęła mówić, otaczając mnie ramieniem. Musiałam przyznać, że tęskniłam za jej bliskością. — Nie potrafię znieść myśli o tym, że moja przyjaciółka trzyma w ramionach chłopaka, którego kocham.

Wtuliłam się w jej ciało, nie mogąc uwierzyć w żadne jej słowo. Miałam ochotę rozpłakać się, modląc o to, by ta sytuacja okazała się być jedynie złym snem.

— Przepraszam, Lottie — zwiększyła uścisk, głaszcząc mnie po plecach.

— Naprawdę chcesz tak to zakończyć? — Zapytałam cicho, bojąc się, że z moich oczu wypłyną pierwsze łzy.

— Nie chcę, zresztą nigdy nie chciałam — pokręciła głową. — Ale w momencie, gdy mam w sobie tak wiele skumulowanych sprzecznych emocji mam wrażenie, że nie mamy innego wyjścia.

I tak siedziałyśmy długi czas. Nie wiedziałam nawet, kiedy moja głowa opadła na kolana Stacy, a jej dłonie głaskały moje włosy. Gdy dziewczyna zaczęła cicho popłakiwać, ja starałam się pozostać silna. Miałam w sobie wiele skumulowanych emocji, których nie potrafiłam w tamtym momencie uzewnętrznić. Nie chciałam rozpaść się całkowicie, mając w pamięci, że ostatnimi czasy wyczerpałam limit wylanych łez. Czułam, jakby ciało brunetki stawało się jedynie mgłą, której nie mogę już więcej dotknąć. Jej głos stawał się coraz bardziej obcy a żarty nie bawiły tak, jak dawniej. Traciłam Stacy Fraser. A winić mogłam o to jedynie siebie.

— Obiecaj mi coś, Lottie — powiedziała, odgarniając pasmo moich włosów, które opadło mi na twarz. Spojrzałam w jej zaczerwienione oczy, kręcąc głową na znak dezaprobaty. — Za te kilkanaście lat, kiedy prawdopodobnie nie będziemy mieć dużego kontaktu, a nasza relacja ograniczy się do cichego przywitania — zaczęła mówić, a ja odgoniłam kolejny potok łez — masz wysłać mi zaproszenie na swój ślub — uśmiechnęła się delikatnie.

— Ale... — zaczęłam, wyraźnie sugerując, jak bardzo szalona i niepoważna była jej prośba.

— Nie, Lottie — pokręciła głową. — Wiem że uznasz mnie za prawdziwą masochistkę, ale chcę mieć potwierdzenie, że jesteś szczęśliwa — złapała mnie za rękę. — Zawsze będziesz dla mnie ważna. Zresztą Axel również — uśmiechnęła się delikatnie, na wspomnienie o chłopaku. — Nawet jeśli ten ślub zostanie zawarty z kimś innym niż z Andersonem, czego osobiście nie przewiduję — zaśmiała się lekko, za co oberwała ode mnie w ramię — to moim obowiązkiem będzie kopnięcie twojego męża, za przeproszeniem, w dupę, aby szanował cię do końca swojego, dłuższego, bądź krótszego, życia.

— Obiecuję ci to, Stacy — odpowiedziałam bez cienia wątpliwości. — Jesteś wspaniałą osobą, wiesz o tym?

— Wiem — przyznała ze śmiechem. — Gdybym nie była, to zostawiłabym cię w tym bagnie samą i kazała z tym bujać.

Przewróciłam oczami, mając w głowie świadomość, że poznałam ją na tyle, aby wiedzieć, że w życiu nie zrobiłaby mi takiego świństwa. Fraser była raczej osobą, która wolała mieć czystą kartę.

— Obiecaj mi, że o mnie nie zapomnisz — wypaliłam po chwili. Nasze kontakty mogły się ograniczyć do niezbędnego minimum, jednak chciałam, aby Stacy pamiętała o dziewczynie, która nauczyła ją pływać i, z którą przez dwa lata uczęszczała na lekcje baletu.

— Nigdy nie o tobie nie zapomnę, głupku — powiedziała z wyrzutem. — Jak mogę zapomnieć o dziewczynie, która nieświadomie złamała moje serce?

***

Siedziałam wraz z Axelem w jego pokoju. Ostatnio spędzałam u niego wyjątkowo dużo czasu, dlatego szybko nauczyłam się na pamięć całego układu pomieszczeń jego domu. Chłopak pozwolił mi nawet na włożenie do jego szafy kilku swoich ubrań, abym czuła się jak u siebie. Zawsze powtarzał mi, że jego mama traktuje mnie jak własne dziecko i, że czasem zazdrościł mi tej więzi. Nie był jednak szczególnie zdziwiony, że stałam się jej oczkiem w głowie. Uważał, że mam w sobie coś, co przyciąga do siebie innych i trudno jest tak łatwo stracić tę nieuzasadnioną sympatię.

Czasem wspominałam moment, kiedy wraz z Axelem przeglądaliśmy kolejne fotografie rodzinne Andersonów. Czułam się wtedy tak, jakbym powoli stawała się częścią ich familii, a zabawy z rodzeństwem szatyna przeradzały się w miłą codzienność. Podczas wertowania stron albumu, dotarliśmy do najstarszych, lekko wyblakłych zdjęć, na których znajdował się chłopak wraz ze swoim ojcem.

— Tutaj byliśmy na placu zabaw — wskazał na uśmiechniętego chłopca z ciemnymi lokami. Obok niego znajdował się wysoki mężczyzna w okrągłych okularach. — Później zawsze w tajemnicy przed mamą chodziłem z tatą na gofry. Było to takie nasze miejsce, do którego nikogo innego nigdy nie zabrał.

Przejechałam palcami po zdjęciu, uśmiechając się na myśl o beztroskich latach.

— Czasem naprawdę mi go brakuje — przyznał cicho, a ja oparłam głowę na jego ramieniu w geście otuchy.

— Domyślam się, że musi być ci ciężko — stwierdziłam. — Nie chciałeś go nigdy odnaleźć? — Spytałam, przyglądając się uśmiechniętemu mężczyźnie ze zdjęcia.

— Jak miałem dwanaście lat przeszło mi to przez myśl — przyznał. — Ale z biegiem czasu uznałem, że nie ma to większego sensu.

Pokiwałam głową na znak zrozumienia. W końcu obydwoje musieliśmy kiedyś zamknąć rozdział obejmujący przeszłość na rzecz otwarcie kolejnego, przyszłego. Cieszyłam, że chociaż jego rana powoli goiła się, pozwalając na swobodny oddech.

Jednak tego marcowego dnia czekałam na chłopaka, który poszedł zaparzyć dla nas herbaty. Byłam zmuszona poruszyć temat Stacy mimo, iż nie chciałam psuć tej beztroskiej atmosfery, która panowała w naszym związku. Im częściej wypowiadałam przed sobą to słowo, tym bardziej docierało do mnie, jak poważne konsekwencje za sobą niosło. Tworzyliśmy parę. Dwoje zakochanych w sobie nastolatków, poszukujących szczęścia w drugiej osobie. To było zdecydowanie pokręcone, lecz co najważniejsze, działało.

Gdy tylko usłyszałam skrzypienie schodów, poprawiłam się na łóżku chłopaka. Po chwili przed moimi oczami stanął obraz Axela, niosącego dwa kubki gorącego napoju. Odłożył je na szafkę, następnie zajmując miejsce koło mnie. A ja pochłonęłam się w myślach, jak przeprowadzić rozmowę na niekorzystny dla nas temat.

— Coś cię gryzie — stwierdził, kładąc rękę na moim karku. Przewróciłam oczami, zdając sobie sprawę, że przed nim nigdy nic się nie ukryje.

— Była u mnie Stacy — powiedziałam prosto z mostu, patrząc jak oczy chłopaka powiększają się ze zdziwienia. — Oficjalnie nasza przyjaźń dobiegła końca — przyznałam, a on otoczył mnie ramieniem.

— Przykro mi, Char.

— Wiesz, na początku było to dla mnie wręcz nie do zaakceptowania — zaczęłam tłumaczyć z rozwagą dobierając kolejne słowa. — Jednak z każdą chwilą coraz bardziej rozumiem jej punkt widzenia.

— To znaczy?

— Zraniłeś ją, Axel — powiedziałam, spoglądając mu w oczy. — Wykorzystałeś uczucia mojej przyjaciółki, ponieważ nie umiałeś zmierzyć się ze swoimi. Zachowałeś się jak dzieciak — zganiłam go.

— Wiem, Char — przyznał, unikając mojego wzroku. Wiedziałam, że wstydził się swoich czynów, lecz zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później poznam całą prawdę dotyczącą związku jego i Stacy. — Pamiętasz, jak powiedziałem, że ranię ważne dla mnie osoby? Dokładnie to miałem na myśli.

— I jest to dla ciebie usprawiedliwienie? — Uniosłam brew, modląc się, by moje słowa nie wywołały zbyt dużej burzy.

— Nie — odpowiedział ze spokojem. — Masz całkowitą rację, że zawiodłem. Przez pewien czas nie mogłem tego zaakceptować. Patrzyłem w lustro, zastanawiając się, co mną właściwie wtedy kierowało.

Wiedział, że postąpił niewłaściwie. Ani on, ani ja nie mogliśmy magicznie cofnąć czasu, aby chłopak mógł naprawić swój dziecinny błąd. Jednak coś wciąż kuło mnie w środku, nie dając spokoju.

— Powinieneś ją przeprosić — stwierdziłam.

— A ja myślę, że nie powinnaś mieszać się w nasze sprawy — skarcił mnie, tym samym powodując, że moje usta otworzyły się ze zdziwienia. — Poważnie, Charlotte, zostawmy to w spokoju. Było minęło.

I w tamtym momencie poczułam, jak w moich żyłach zaczęła buzować złość. Miałam wrażenie, że Axel nic nie robił sobie z moich słów i mimo, że rozumiał, co zrobił źle, za wszelką cenę chciał ominąć ciągnące się za tym konsekwencje.

— W momencie, kiedy Stacy przyszła do mnie, zrywając znajomość głównie z powodu twojego zachowania, to również stała się moja sprawa — odparłam nieco ostrzej niż zamierzałam. Przestałam hamować ciążące uczucia, przechodząc z defensywy do ataku.

Chłopak nie pozostawał jednak długo dłużny. Wystarczająco znałam jego charakter, zdając sobie sprawę, że nie odpuści. A tak się składało, że ja również nie zamierzałam.

— Nasza relacja jest skończona, wiesz o tym — wytłumaczył, ledwo hamując wybuch złości. — Zerwaliśmy miesiące temu i wszystko jej wyjaśniłem. To, że zachowuje się jak idiotka, łażąc do ciebie po to, by robić z siebie ofiarę, nie jest już moją winą.

— A ty? Nie czułbyś się zraniony?! — Podniosłam głos, nie mogąc słuchać jak chłopak obraża moją byłą już przyjaciółkę. — Jesteś śmieszny — wstałam z miejsca z zamiarem opuszczenia jego pokoju, w którym zaczęło robić się gorąco.

— Posłuchaj — zatrzymał mnie, chwytając za mój nadgarstek. A kiedy chciałam się wyrwać, spojrzał na mnie ostrzegawczo, wzmacniając uścisk. — Nie chcę się z tobą kłócić, wiesz o tym. Ani ja, ani ty nie odpuścimy, bo tak zajebiście dobraliśmy się, że obydwoje jesteśmy cholernie uparci. Dlatego daj już temu spokój. Żadne głupie przepraszam nie naprawi relacji ze Stacy, czy to mojej, czy twojej. Stało się. Popełniłem błąd, czego żałuję — przyznał, nieco rozładowując nerwową atmosferę.

— Też nie chcę się kłócić — westchnęłam. — Ale w tym momencie zachowujesz się jak skończony dupek.

— Nie twierdzę, że nie — wzruszył ramionami. — Ale powinnaś zaakceptować, że nie mam ochoty wracać do tego, co dawno zostało przeze mnie pogrzebane. Nie wymuszaj na mnie przeprosin, których nie chcę.

— Dziwisz mi się? — Wyrzuciłam ręce ku górze. On naprawdę mnie nie rozumiał. — Przychodzi do mnie Stacy, wyjaśnia, że ją oszukałeś, a następnie zrywa kontakt. Mam prawo być zła...

— Charlotte, proszę cię.

— Nie, Axel — pokręciłam głową. — Nie rozumiem, dlaczego tak ci na tym zależy. Może, nie wiem, nakrzycz na mnie, zwyzywaj. Cokolwiek. Dlaczego tak bardzo się powstrzymujesz?

— Bo cię, kurwa, kocham —powiedział, a ja poczułam, jak siły uchodzą ze mnie całkowicie.

— Co?

— Kocham cię, Char — powtórzył, zwieszając głowę. — Dlatego nie chcę powiedzieć niczego, czego bym żałował. Nie zniosę myśli, że cię zraniłem — odparł, wtulając głowę w moją klatkę piersiową. Otoczyłam jego kark dłońmi, wpatrując się w pustą przestrzeń.

Ponieważ wtedy pierwszy raz usłyszałam wyznanie miłości. Brzmiało ono jak najpiękniejsza melodia, którą mogłam odtwarzać godzinami. Moje podbrzusze wypełniło stado motyli, a policzki zapłonęły różem. Dopiero po kilku minutach, trwania w tej pozycji, zdałam sobie sprawę, że Axel naprawdę mnie kochał. I choć mogłam się tego domyślać przez te wszystkie wymyślne, podszyte płomiennymi uczuciami, czyny, pierwszy raz te słowa wyszły z jego ust.

— Przepraszam — odparł po chwili, lecz jego dłoń został stłumiony przez moją koszulkę. — Nie musisz odpowiadać, wyskoczyłem tak z tym...

Zaśmiałam się cicho na jego urocze zawstydzenie. Zdałam sobie sprawę, że ten chłopak nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Kucnęłam przy nim, wpatrując się w te cholerne, skanujące każdy skrawek moje twarzy, czekoladowe tęczówki. Były znacznie jaśniejsze, jakby właśnie opuścił je jakiś ciężar. Były naprawdę przepiękne.

W międzyczasie zastanawiałam się, czy powinnam uspokoić chłopaka, mówiąc te same słowa, których on użył wcześniej. Oczywiście pomijając ten zbędny wulgaryzm.. Zaczęłam zastanawiać się, jakim cudem nawet tak brzydkie wyrażenie, brzmiało z jego ust niczym diament.

Przechodząc myślami do głębi swojego serca, poznałam odpowiedź na sprawiające mi kłopot pytanie, czy to, co czuję do Axela, mogę nazwać miłością. Już od tygodni wiedziałam, że naprawdę go kochałam. Nie było drugiej osoby, przy której czułam się tak samo komfortowo. Przy nikim innym moje problemy nie znikały w tak szybkim tempie. Nikogo innego nie chciałam trzymać w ramionach, tak długo jak jego. Axela Andersona. Mojego chłopaka i moją pierwszą prawdziwą miłość.

— Też cię kocham, głupku — przyznałam, kręcąc głową.

A następnie oparłam o siebie nasze czoła. Trwaliśmy w tym magicznym momencie tak, długo, że nasze herbaty zdążyły dawno wystygnąć. Jednak wtedy ten fakt był dla nas najmniej istotny. Liczyliśmy się tylko my. I nasze rozpalone serca, przepełnione po sam czubek silnym uczuciem, które paliło tak mocno, jak piekielny żar.

Może byliśmy tylko głupimi, zakochanymi w sobie nastolatkami. Jednak nikt nigdy nie powiedział, że miłość musi być poważna. Być może była jedynie szczeniacka, prowokowała do nieodpowiednich zachowań, czy odpowiadała za nieszablonowe reakcje organizmu. Lecz trzymając ją w swoich dłoniach, miałam gdzieś to, co powiedzą inni ludzie, na czele z własną podświadomością. Bo jeśli nasze uczucie było jedynie bezmyślnym cieniem rzeczywistości, mogłam być jedynie jednym z głupców, którzy po nie sięgają.

==

Hej!

Ostatni rozdział naszego świątecznego maratonu, uczczony pierwszym (i ostatnim) przekleństwem w tym opowiadaniu.

Wreszcie dotarliśmy do pierwszej małżeńskiej kłótni, a przy okazji wyznania miłości. No cóż, załatwiłam 2 w 1, że tak powiem.

Dziękuję wam za wyświetlenia, komentarze, gwiazdki, obserwacje i dodawanie naszej słodko-gorzkiej historii do list! Wasze wsparcie wiele dla mnie znaczy <3

Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań i wraz ze mną czekacie do sylwestra, a co za tym idzie ostatniego rozdziału, prologu i podziękowań. Na samą myśl, że za niecały tydzień rozstaniemy się z Axelem i Lottie chce mi się płakać. Dla mnie to naprawdę niesamowite, że wspólnie sięgniemy zakończenia mojego pierwszego opowiadania.

Dziękuję, że wspieracie mnie w tej niesamowitej przygodzie.

Kocham i do następnego! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro