1.12 No to wpadliśmy...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam ze Stilesem w furgonetce. Podzieliliśmy się na warty. Scott i Allison będą pilnować Jacksona w nocy. Stiles siedział po stronie kierowcy i majstrował coś przy radiu policyjnym. Oparłam głowę o szybę samochodu i wpatrywałam się w przestrzeń między drzewami. Byłam zmęczona. Błądziłam wzrokiem tam i z powrotem, kiedy przy jednym z drzew zauważyłam czyjąś sylwetkę. Wytężyłam bardziej wzrok i użyłam swoich zmysłów. Do moich nozdrzy wdarł się zapach męskich perfum, które należały do bardzo dobrze znanej mi osoby. Derek. Chłopak stał z założonymi rękami i wpatrywał się w furgonetkę. Zamrugałam kilka razy i chciałam o tym powiedzieć Stilesowi, ale Derek niespodziewanie gdzieś zniknął. Rozejrzałam się dookoła, ale Hale gdzieś przepadł.
- Jesteś może głodna?
Rozkojarzonym wzrokiem spojrzałam na Stilesa. Chłopak trzymał w ręce dwie kanapki.
- Chcesz z szynką i serem, czy.... serem i szynką. Wiem, nie ma zbyt dużego wyboru. - Chłopak się zaśmiał.
Wzięłam od niego kanapkę i łapczywie zatopiłam w niej zęby. Postanowiłam nie mówić przyjacielowi o tym, co przed chwilą zobaczyłam. Być może była to zwykła halucynacja wywołana zmęczeniem? Rozkoszowałam się jedzeniem, kiedy Stiles wpatrywał się we mnie z ogromnym uśmiechem na ustach. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Masz wilczy apetyt. Mogłem wziąć więcej kanapek.
Uderzyłam delikatnie chłopaka w ramię. Ten znowu zaczął się śmiać i starł ręką coś, co miałam na policzku.
- Masło. - Wytłumaczył.
Czułam, jak policzki zabarwiają mi się na czerwono. Chłopak znów zajął się radiem, a ja postanowiłam, że utnę sobie małą drzemkę. Gdy otworzyłam oczy, zauważyłam, że na dworze zrobiło się już ciemno. Miała być chwilka... Spojrzałam w stronę Stilesa, a ten oglądał jakieś filmiki na telefonie. Przeciągnęłam się i oparłam głowę o ramię chłopaka.
- Wiesz, że gadasz przez sen? - Chłopak zwrócił się do mnie.
- Tak? Co mówiłam?
- Wyznałaś mi miłość.
Odsunęłam się od niego jak poparzona.
- Spokojnie! Żartowałem!
Wróciłam do poprzedniej pozycji i spojrzałam na telefon przyjaciela. Myliłam się. Stiles nie oglądał filmików, tylko grał w jakąś grę. Wpatrywałam się w ekran telefonu i dokuczałam chłopakowi. Nagle w samochodzie rozległo się pukanie do szyby. Był to Scott. Pogadaliśmy chwilę z nim i Allison i ruszyliśmy do samochodu Stilesa. Zaprosiłam go do siebie do domu. 
- Noc filmowa!
Poprosiłam Stilesa, żeby wybrał jakiś film i udałam się do swojego pokoju. Musiałam się nieco odświeżyć. Omal nie umarłam na zawał, kiedy otwarłam drzwi pokoju, a na moim łóżku leżał Derek. Chłopak posłał mi badawcze spojrzenie.
- Co ty tu robisz?
- Chciałem ci przypomnieć, że za niedługo jest pełnia.
- Nie mogłeś tego zrobić przez SMS-a? W ogóle to złaź z mojego łóżka!
- Mogłem, ale wolałem ci to powiedzieć.
Przewróciłam oczami, a Derek podniósł się z łóżka.
- Wygodne. - Stwierdził.
- Czemu nas śledzisz?
- Nie śledzę was. Po prostu nadzoruję swoją betę.
- Czyli mnie śledzisz.
-Nazywaj to, jak chcesz.
- Nie masz innych zajęć?
- Ellie idziesz? - Z dołu rozległ się krzyk Stilesa.
- Macie randkę? - Derek zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie!
- No dobra... Nie będę przeszkadzał. -
Derek zbliżył się do mojego okna i wyskoczył przez nie.
- To nie jest randka! -
W sumie to, czemu się mu tłumaczę? Postanowiłam, że nie powiem Stilesowi o wizycie Dereka, ponieważ to mogłoby zepsuć miłą atmosferę między nami. Gdy byłam już przebrana, zeszłam na dół do chłopaka i wspólnie oglądaliśmy jakąś komedię. Świetnie się bawiłam ze Stilesem. Płakałam ze śmiechu, kiedy chłopak naśladował aktorów grających w filmie. Zabawę przerwał nam telefon Scotta. Mój towarzysz niechętnie odebrał telefon i zamarł.
- Co się stało?
- Jackson uciekł...
Czym prędzej udaliśmy się do lasu, gdzie znajdowała się furgonetka. Drzwi samochodu były otwarte na oścież, a po Jacksonie nie było ani śladu.
- Muszę powiedzieć mojemu ojcu. - Ciszę przerwała Allison.
Scott spuścił głowę.
- On może kogoś zabić.
- Zgoda. Powiedz mu.
- Scott, ja też muszę powiedzieć mojemu ojcu. - Odezwał się Stiles.
- A ja Derekowi. - Wydałam z siebie ciche westchnięcie.
- To moja wina. - Scott był załamany.
- Nie, ale musimy komuś powiedzieć. Jesteśmy tylko grupą nastolatków. Nie poradzimy sobie. - Powiedziała Allison.
- Kłóciłabym się... aż tacy zwykli nie jesteśmy.
Allison posłała mi gniewne spojrzenie.
- Allison ma rację. - Stwierdził Scott.
- Jak zmusisz ojca, żeby nam uwierzył. - Dziewczyna zwróciła się do Stilesa.
- Nie wiem.
- Pójdę pogadać z Lidią, a wy jedźcie na posterunek policji. - Allison wsiadła do swojego samochodu.
Ulżyło mi trochę, że dziewczyna wzięła na siebie rozmowę z moją siostrą. Razem ze Scottem i Stilesem udaliśmy się do szeryfa Stilinskiego. Kiedy weszliśmy na komisariat, wiele ciekawskich spojrzeń skierowało się w naszą stronę.
- Coś jest nie tak. - Zwróciłam się to przyjaciół.
Scott zmarszczył czoło, a Stiles podszedł do mężczyzny w recepcji.
- Możesz nas wpuścić? Muszę się zobaczyć z tatą.
Mężczyzna nacisnął jakiś guzik i usłyszeliśmy dźwięk sygnalizujący otwarcie drzwi. Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam za chłopakami. Cała nasza trójka stanęła w bezruchu, kiedy dostrzegliśmy w pomieszczeniu Jacksona i jego ojca. Chłopak posłał nam irytujący uśmieszek.
- Ellie, Scott i Stiles. Idealne wyczucie czasu. - Zwrócił się do nas Szeryf.
Ukryłam głowę w dłoniach. No to wpadliśmy...
- Znacie ojca Jacksona? Pana Davida Whittemore'a? Szanownego....?
- To znaczy prawnika. - Sprostował Jackson.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro