1.13 Jest źle.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Czułam się tak, jakbym grała w jakimś filmie kryminalnym. Znajdowaliśmy się w pokoju przesłuchań. Siedziałam pomiędzy Scottem, a Stilesem. Moja mama i pani McCall stały za nami. Czułam, jak rodzicielka morduje mnie wzrokiem. Słyszałam bicie jej serca. Waliło jak oszalałe. Nerwowo przygryzałam wargę. Stiles wpatrywał się w swojego ojca, który stał naprzeciwko nas.
- Nie będziecie podchodzić na mniej niż 50 stóp do Jacksona Whittemore'a. Nie będziecie z nim rozmawiać. Nie będziecie się do niego zbliżać. Nie będziecie go atakować ani dręczyć fizycznie i psychicznie.
To ostatnie wywołało na mojej twarzy uśmiech. Szeryf spiorunował mnie wzrokiem. Stiles zaczął wiercić się na swoim krześle. Chłopak uniósł rękę do góry. Ojciec spojrzał na niego i pozwolił mu zabrać głos.
- A co ze szkołą?
- Możecie chodzić na lekcje, zachowując 50- stopową odległość.
- Ok... a co jeżeli obydwoje będziemy musieli skorzystać z toalety w tym samym czasie i będą tylko dwie dostępne i to znajdujące się obok siebie?
Na czole szeryfa pojawiła się mała żyłka. Mężczyzna wpatrywał się w syna, zachowując kamienną twarz. Stiles przejął się tym i szybko dodał:
- Więc przetrzymam.
Zaśmiałam się pod nosem, a moja mama delikatnie dźgnęła mnie palcem w plecy. Gdy wszystko dobiegło końca, mama pociągnęła mnie w stronę wyjścia. To samo zrobiła rodzicielka Scotta. Obydwie kobiety miały wściekłość wymalowaną na twarzy. Wsiadłam z mamą do samochodu.
- Wiesz, jakie masz szczęście, że nie wnieśli oskarżenia.
- Wiem.
- Ellie co się z tobą dzieje?
Posłałam kobiecie pytające spojrzenie.
- Opuszczasz szkołę, wracasz późno do domu, dziwnie się zachowujesz, a teraz wylądowałaś na policji.
- Mamo...
- Jeżeli masz jakieś problemy to, czemu ze mną o tym nie porozmawiasz? Nawet zauważyłam, że twój kontakt z Lydią osłabł.
O czym mam z nią rozmawiać? No wiesz mamo... jestem wilkołakiem, tak samo, jak Scott i usiłuję powstrzymać Jacksona, który zmienia się w gigantyczną jaszczurkę, przed zabijaniem ludzi. No przecież ona mnie do wariatkowa wyśle.
- Nie mam żadnych problemów.
- To, co się z tobą dzieje? Byłaś wzorową uczennicą, siostrą i córką.
- Każdy ma czasem w życiu gorsze dni.
Kobieta ciężko westchnęła.
- Czuje, że się od siebie oddalamy. Wiem, że często nie ma mnie w domu, ale ciężko pracuję na to, żebyście miały z Lydią się jak najlepiej. W zamian wymagam od was jedynie szacunku i dobrego zachowania.
Po policzku kobiety spłynęła łza. Samochód wypełniła totalna cisza. Czułam się okropnie. Gdybym tylko mogła powiedzieć jej prawdę. Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w samochody przejeżdżające obok nas. Gdy podjechałyśmy pod dom, moja mama głośno zatrzasnęła za sobą drzwi. Wyminęła mnie bez słowa, a dźwięk jej obcasów przyprawiał mnie o dreszcze. Kobieta nie potrafiła trafić kluczem do dziurki od drzwi. Chciałam jej pomóc, ale ta tylko machnęła na mnie ręką. W końcu dostałyśmy się do mieszkania. Ściągałam powoli buty, kiedy moja rodzicielka udała się do kuchni. Z jednej z szafek wyciągnęła butelkę wina i wlała jej zawartość do dość sporego kieliszka. Zawsze pije wino, kiedy jest wściekła. Powoli udałam się do swojego pokoju. Przechodząc obok pokoju Lydii, poczułam zapach Allison. Dziewczyny już dawno tutaj nie było, lecz zapach jej perfum wciąż dawał o sobie znać. Uchyliłam delikatnie drzwi z pokoju siostry. Lydia siedziała przy biurku i czytała coś w internecie. Miała na głowie słuchawki. Postanowiłam jej nie przeszkadzać i udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Czułam się taka bezsilna. Tracę najbliższe mi osoby, ponieważ nie mogę wyjawić im prawdy o sobie. Przewróciłam się na prawy bok i jeszcze jakąś chwilę szlochałam. W końcu udało mi się zasnąć.

Następnego dnia mama wzięła sobie wolne i zawiozła mnie i siostrę do szkoły. Lydia wydawała się w ogóle niezainteresowana powodem złości naszej mamy. Przy śniadaniu opowiedziałam jej o wizycie na policji, ale ta jedynie wzruszyła ramionami i nie skomentowała tego. Dziwne, ponieważ Lydia Martin zawsze musi dołożyć do czegoś swoje trzy grosze. Zdziwiło mnie też to, że siostra nie wypytywała się mnie o incydent z Jacksonem. Nie wiem, co powiedziała jej Allison, ale najwidoczniej to podziałało. Pod szkołą mama postanowiła przerwać cieszę, panującą w samochodzie i zwróciła się w końcu do mnie.
- Po zajęciach wracasz od razu do domu.
Miałyśmy tu mały konflikt interesów, ponieważ dzisiaj był kolejny trening Dereka. Ze względu na nadchodzącą pełnię, wolałabym go jednak nie odpuścić.
- Mam plany po szkole.
- To z nich zrezygnuj! Masz zaległości do nadrobienia.
Ciężko westchnęłam i wyszłam z samochodu. Powstrzymywałam się od gwałtownego trzaśnięcia drzwiami. Lydia wydała z siebie ironiczny śmiech i ruszyła szybkim krokiem do grupki koleżanek stojących przed szkołą. Moja mama stała przy samochodzie i upewniła się, czy, aby na pewno wejdę do budynku. Byłam zażenowana jej zachowaniem. Miałam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zajęć, więc postanowiłam udać się do biblioteki. Gdy weszłam do pomieszczenia, od razu uderzył we mnie zapach Allison, Scotta i Stilesa. Moi przyjaciele rozmawiali przy jednej z półek na książki. Od razu skierowałam się w ich stronę. Stiles i Scott zaczęli wypytywać mnie o reakcję mojej mamy.
- Jest źle. - Sprostowałam.
- Ale tak, źle, źle? W skali od 1 do 10 ? - Spytał Stiles.
-11
- U nas też tak jest. - Odezwał się Scott.
Złapałam kontakt wzrokowy z Allison.
- Jak poszła rozmowa z Lydią?
- Nie najlepiej. Musiałam być w stosunku do niej trochę wredna. Koniec, końców nie wtajemniczyłam ją w to wszystko. Poprosiłam, żeby wstrzymała się jeszcze z pytaniami.
- Aż trudno uwierzyć, że tak po prostu odpuściła. Nawet nie próbowała ze mną o tym rozmawiać.
- Może straciła do ciebie zaufanie?
Nie wiem, czy Allison zrobiła to celowo, czy też nie... ale to zabolało. Po dłuższej chwili milczenia odparłam ledwo słyszalne:
- Może.
- Wiedziałaś o tym, że Lydia zna starożytną łacinę? - Allison zmieniła temat.
- Nie...
Dziewczyna podała mi tablet.
- To wszystko, co udało jej się przetłumaczyć na temat kanimy z bestiariusza.
- Jak zareagowała na to? - Zapytał Scott.
- Wytłumaczyłam jej, że byliśmy częścią grupy online w grze o bitwach mitycznych stworzeń.
- Ja jestem w takiej grupie. - Odezwał się Stiles.
Wszyscy zamilkli. Chłopak speszył się odrobinkę.
- Czy było tam coś o tym, jak znaleźć tego, kto kontroluje kanimę? - Scott sprowadził rozmowę na właściwe tory.
- Nie do końca. Ale Stiles miał rację odnośnie morderstw. Kanima jest nazywana bronią zemsty.
- A co jeżeli ma to jakiś związek z jego rodzicami. Tymi prawdziwymi? - Zapytałam.
- Ktoś w ogóle wie, co się im stało? - Zapytał Scott.
- Lydia może wiedzieć. - Westchnęłam.
- Ja nie mam zakazu zbliżania się do Jacksona, pogadam z nim. - Odezwała się Allison.
W budynku rozległ się dzwonek na lekcje. Wszyscy rozeszliśmy się w stronę swoich klas.

Po pierwszej lekcji udało mi się złapać na korytarzu siostrę.
- Lydia mam takie małe pytanko.
- Dawaj.
- Co się stało z prawdziwymi rodzicami Jacksona?
- Po co chcesz to wiedzieć?
- Tak... po prostu... zżera mnie ciekawość.
Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem badawczo.
- Nie powinnam tego nikomu mówić.
- No daj spokój...
- Przykro mi siostrzyczko.
Lydia odgarnęła włosy do tyłu i poszła do swoich znajomych z klasy. Nie miałam zamiaru jej błagać. Na schodach zauważyłam Stilesa. Podeszłam do niego i zdałam mu raport z tego... że się w sumie niczego nie dowiedziałam. Nagle ktoś bardzo mocno popchnął mnie na ścianę. Stiles chciał rzucić się na napastnika, ale wylądował zaraz obok mnie. Erica stała z założonymi rękami i wpatrywała się w nas.
- Masz jakiś problem?
Od razu poczułam, jak złość daje o sobie znać.
- Dlaczego wypytywałaś o rodziców Jacksona?
- Co cię to obchodzi?
Zmierzyłam dziewczynę wzrokiem.
- Ellie! Twoje oczy! - Stiles panikował.
Momentalnie oprzytomniałam i zasłoniłam oczy ręką. Chwilę odczekałam, aż kolor moich oczu powrócił do swojej naturalnej barwy. Erica była rozbawiona.
- Jeśli interesują cię jego rodzice... to są jakieś pół mili stąd. Na cmentarzu w Beacon Hills.
Stiles chwycił mnie za rękę i zabrał mnie z dala od tej irytującej dziewuchy. Erica była okropna dla mnie. Niby należałyśmy do tego samego stada, ale zawsze dziewczyna robi wszystko, żeby upokorzyć mnie przed Derekiem na treningach. Znów rozbrzmiał dzwonek na kolejną lekcję i rozdzieliłam się z przyjacielem.
Po skończonych zajęciach posłusznie wróciłam do domu. W międzyczasie dostałam wiadomość od Stilesa, że on, Scott, Allison, Jackson i Erica zostają w szkole do 15:00 z powodu kary. Jak dobrze, że mnie z nimi nie było... mama to chyba by mnie uziemiła do końca życia... Gdy weszłam do domu, moja rodzicielka badawczo mi się przyjrzała. Posłałam jej wymuszony uśmiech i udałam się do swojego pokoju. Rozłożyłam podręczniki na łóżku i zaczęłam... nadrabianie zaległości. Mama co chwilę sprawdzała, czy aby na pewno się uczę. Nawet Lydia raz wparowała do mojego pokoju i wypytywała mnie o jakiś głupi kwiatek. Nie wiem, czego miałam w sumie bardziej dosyć. Zachowania siostry i matki, czy tego, że czeka mnie parę godzin wkuwania.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro