1.16 Urodziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Łóżko jest dla mnie jedyną odskocznią od tego, co aktualnie dzieje się w moim życiu. Tutaj czuję się bezpiecznie. Zakrywam głowę kołdrą i mam wrażenie, że cały świat zatrzymuje się w miejscu. Gdybym mogła, wszystkie najgorsze chwile spędziłabym właśnie tutaj. Dzisiaj jest pełnia. Opuszczenie cieplutkiego łóżka wiązało się z tym, że będę musiała zmierzyć się z rzeczywistością. Przewróciłam się na brzuch i skryłam twarz w poduszce. Przepiękną ciszę i spokój zakłóciła mi moja siostra. Lydia wbiegła z impetem do mojego pokoju i wskoczyła na mnie. Wydałam z siebie ciche warknięcie oznaczające głębokie niezadowolenie z tak niespodziewanej wizyty. Moja siostra, jak gdyby nigdy nic skakała po łóżku. Wyglądała jak małe dziecko.
- Zgadnij, kto ma dzisiaj urodziny!
- Najgłośniejsza osoba na świecie.
- Chciałaś raczej powiedzieć najpiękniejsza!
- No tak. Najpiękniejsza i najbardziej irytująca.
Lydia zignorowała mój komentarz i położyła się obok mnie. Przewróciłam się z powrotem na plecy.
- Dzisiejszy dzień będzie wyjątkowy. - Westchnęła z radości Lydia.
- Na pewno.
Moja siostra szykowała się na ogromną imprezę urodzinową w naszym domu. Od ostatniego incydentu minęło parę dni. Obiecałam siostrze, że nikomu nie powiem o jej ataku, ale niestety musiałam złamać obietnicę. Przyjaciele zapewnili mnie, że będą mieli na nią oko. Kiedy spędzałyśmy razem czas, bardzo uważnie analizowałam jej zachowanie. Niestety nic nie wzbudziło moich podejrzeń.
- Pomożesz mi w przygotowaniach.
I tu zaczyna się problem. Dziś są urodziny mojej siostry i jest też pełnia. Jak niby mam pomóc siostrze w przygotowaniach ?
- Wiesz... właściwie to mam dzisiaj parę ważnych spraw do załatwienia.
- Musisz je przełożyć! Zawsze razem organizujemy imprezy!
Siostra zrobiła minę zbitego psiaka. I to ja niby jestem młodsza...
- Postaram się.
Postanowiłam wygramolić się z łóżka. Podeszłam do niewielkiej komody i wyciągnęłam z niej małe, kolorowe pudełeczko. Lydia z zaciekawieniem obserwowała mój każdy ruch.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba
Podeszłam do Lydii i wręczyłam jej prezent. Oczywiście mocno ją wyściskałam i złożyłam jej życzenia, które ułożyłam w krótką piosenką. Siostra śmiała się z mojego popisu wokalnego.
- Twoje urodzinowe piosenki są najlepsze!
Dziewczyna otworzyła pudełeczko i wyjęła z niego łańcuszek. Zawieszka przedstawiała księżyc, wktórym znajdowało się maleńkie serduszko. Na księżycu wygrawerowany został napis " I LOVE YOU TO THE MOON AND BACK ".
- Przepiękny!
Wyraz twarzy Lydii wskazywał na to, że mój prezent naprawdę się jej podoba. Aż kamień spadł mi z serca. Siostra mocno mnie przytuliła i ucałowała mnie w policzek. Pomogłam jej zapiąć wisiorek na szyi. Lydia podeszła do lustra i bacznie przyglądała się swojemu odbiciu.
- Nigdy go nie ściągnę!
- Mam nadzieję.
Lydia jeszcze raz ucałowała mnie w policzek i pobiegła pochwalić się swoim prezentem mamie. W tym czasie zadzwonił do mnie Derek.
- Jak się czujesz?
- Czy nie możesz zacząć rozmowy od na przykład dzień dobry albo cześć?
Derek głośno westchnął.
- Witaj Ellie. Jak się czujesz.
- Witaj Derek. Czuję się wyśmienicie.
- Nie żartuj sobie.
- Nie no naprawdę. Na razie nie zauważyłam jakichś zmian w swoim zachowaniu.
- Musisz być ostrożna. Na każdego z nas nieco inaczej oddziałuje księżyc. Jedni czują chęć mordu od samego rana, a inni znowu dopiero przed przemianą.
- Jestem ostrożna cały czas. Nie wiem co mam zrobić... Dziś są urodziny Lydii. Moja siostra strasznie nakręciła się na dzisiejszą imprezę i...
- Wykluczone.
- Nie ładnie tak komuś przerywać!
- Nawet nie myśl o tym, że pozwolę ci brać udział w tej imprezie. To jest twoja pierwsza pełnia i spędzisz ją ze swoim stadem.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić. Dopóki nie odczuję wpływu księżyca na mój organizm, zostanę na imprezie.
- Nie zmuszaj mnie do tego, żebym tam przyszedł i cię siłą stamtąd wyciągnął.
- Tylko spróbuj...
Rozłączyłam się. Mam dziwne przeczucie, które dotyczy dzisiejszych urodzin Lydii. To, co ostatnio majaczyła siostra, na prawdę mnie przeraziło. Jeżeli tylko pełnia mi na to pozwoli zostanę z Lydią, jak najdłużej tylko będę mogła. Lydia wróciła do mojego pokoju z ogromnym uśmiechem na ustach. W rękach trzymała stos ubrań.
- Najpierw musimy zastanowić się nad strojem!
- No tak... przecież wygląd jest dla ciebie najważniejszy.
- Dzisiejszego dnia jestem królową.
- Tylko dzisiejszego?
- No dobra... zawsze jestem!
Dziewczyna rzuciła ubrania na moje niepościelone jeszcze łóżko i zaczęła przeglądać rzeczy. Będąc jeszcze w pidżamie, postanowiłam się nieco ogarnąć. Gdy wyszłam z łazienki, mój pokój wyglądał tak, jakby przeszedł przez niego huragan. Wszędzie walały się porozrzucane ubrania.
- Lydia...
- Posprzątam.
Siostra szukała czegoś w mojej szafie.
- Ile strojów zamierasz dziś założyć?
- No wiesz... w końcu są to moje urodziny. Myślę o sukience gospodarza, wieczornej sukience, potem o zwyczajnej po godzinach...
Usiadałam przy biurku i przyglądałam się Lydii. Dziewczyna w końcu skompletowała swoje wszystkie stroje.
- Wiesz co, zastanawia mnie jedna rzecz. Zawsze pomagałam ci w przygotowaniu i wysyłaniu zaproszeń. Dziś jest impreza, a ty w ogóle zignorowałaś zaproszenia.
- To największe przyjęcie roku. Wszyscy o nim wiedzą.
Pokiwałam zdezorientowana głową. Lydia wzięła do ręki jedną z sukienek i rzuciła ją we mnie.
- Ta będzie idealna dla ciebie.
- Podoba mi się!
- Musisz wyglądać ładnie. W końcu jesteśmy siostrami.
- O której zaczyna się przyjęcie?
- O 22:00.
- A co z mamą?
- Poprosiłam ją, żeby wybrała się dziś na jakiś babski wypad z koleżankami.
- Zawsze się zgadza...
- I za to ją kocham. Nie no żartowałam. Nie tylko za to.

Przygotowywałyśmy z siostrą mieszkanie na imprezę, kiedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Ten dźwięk wywołał u mnie mały ból głowy. Miałam wrażenie, że był intensywniejszy... niż zazwyczaj. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Stiles. Chłopak był wyraźnie zaskoczony moją obecnością w domu.
- Co tak się głupio patrzysz? Czego się spodziewałeś? Mieszkam tu...
-Tak wiem. Ale myślałem, że będziesz z Derekiem.
- Na razie nie odczuwam żadnych zmian. Co cię tu sprowadza?
- Chciałem mieć oko na twoją siostrę.
- Wejdź.
Dopiero teraz zauważyłam, że Stiles ubrany jest adekwatnie do zbliżającego się przyjęcia. W ręce trzymał prezent. Ciekawska Lydia wyszła z kuchni i przywitała się z Stilesem.
- Wszystkiego najlepszego!
Stiles głośno zaśpiewał sto lat i wręczył mojej siostrze prezent.
- Śpiewasz gorzej niż moja siostra.
- Wcale nie śpiewam tak źle...
Stiles się zaśmiał.
- Skoro twój chłopak postanowił nas odwiedzić, to pomoże nam!
- My nie jesteśmy razem. - Wyjąkałam.
- Racja...
- Tak... a ta wspólna noc?
Razem ze Stilesem spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. Skąd ona wiedziała... Lydia była wyraźnie rozbawiona naszą reakcją.
- Skąd...
- Nazywam się w końcu Lydia Martin!
Na moich policzkach pojawiły się czerwone wypieki. Stiles zauważył moje zmieszanie.
- W czym mogę pomóc? - Zapytał moją siostry.
- Coś się dla ciebie znajdzie.
Lydia porwała Stilesa do salonu, a ja ruszyłam za nimi.

Wszystko było już gotowe. Stiles naprawdę nam się przydał. Miałyśmy mały kłopot z nagłośnieniem, ale chłopak świetnie sobie z tym poradził. Aktualnie ze Stilesem znajdowaliśmy się w moim pokoju. Szykowałam się na przyjęcie. Stilinski grał na moim laptopie w jakąś internetową grę, a ja w łazience ubrałam się w sukienkę, którą wybrała dla mnie Lydia. Dziwnie się w niej czułam. Nie przepadałam raczej za jasnymi kolorami, a w szczególności za krótkimi sukienkami. Postanowiłam zrobić sobie loki i ładnie upiąć je z tyłu głowy. Gdy fryzura była już gotowa, porządnie spryskałam ją lakierem do włosów. Na twarzy wykonałam delikatny makijaż i opuściłam łazienkę. Stiles odwrócił głowę od monitora i zaniemówił. Dosłownie... szczęka mu opadła.
- Łał! - Wymamrotał.
- Łał w sensie, że może być, czy łał, ale mogłabyś ubrać coś innego.
Stiles poderwał się z krzesła i podszedł do mnie.
- Wyglądasz naprawdę pięknie!
Zawstydzona spuściłam głowę. Czułam, jak na mojej twarzy pojawiają się znowu wypieki. Stiles ujął moją twarz w dłonie i zmusił mnie, żebym na niego spojrzała. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. W końcu Stiles zbliżył swoją twarz do mojej. Już niemal nasze usta miały połączyć się w pocałunku, kiedy do pokoju weszła Lydia. Momentalnie odskoczyliśmy od siebie. Stiles ewidentnie był zły na moją siostrę.
- Ups... chciałam tylko pożyczyć twoją szminkę.
- Jest w łazience.
Lydia znalazła to, co szukała i wyszła z pokoju. Razem ze Stilesem wybuchliśmy śmiechem.
- Na czym to skończyliśmy?
- Powiedziałeś, że jestem piękna.
- Racja.
Stiles znów się do mnie zbliżył. Niestety w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Wydałam z siebie wściekłe warknięcie. Stilinski delikatnie odsunął się ode mnie.
- Twoje oczy...
Podeszłam do lustra. Moje niegdyś brązowe oczy, były teraz żółte.
- Panuję nad tym.
Zrobiłam kilka głębszych wdechów i moje oczy wróciły do swojego dawnego stanu. Z dołu usłyszałam głos Allison i Scotta.
- Zejdźmy na dół.
- Na pewno wszystko jest okej? Może zawiozę cię do Dereka.
- Jeszcze nie.
Wyszliśmy razem z mojego pokoju i musieliśmy przebić się przez ogromne balony, które moja siostra tutaj zostawiła. W naszym mieszkaniu zaczęły pojawiać się znajome osoby ze szkoły. Jednak ich niewielka ilość ewidentnie nie podobała się mojej siostrze. Dziewczyna chodziła po mieszkaniu z tacą w ręce, na której znajdowały się drinki. Allison i Scott również zaniemówili, kiedy razem ze Stilesem do nich dołączyliśmy.
- Wyglądasz niesamowicie! - Allison przytuliła mnie mocno.
- Dzisiaj to Lydia jest królową. Nie zapominajcie o tym.
- Dzisiaj z tatą dokonaliśmy małego przełomu w sprawie z kanimy.
Wszyscy spojrzeliśmy na Stilesa.
- Dlaczego teraz o tym dopiero mówisz? - Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Chciałem, żebyście wszyscy przy tym byli.
- Więc? - Spytał Scott.
- Wszystkie ofiary należały do drużyny pływackiej.
- Ktokolwiek kontroluje kanimę, nienawidzi drużyny pływackiej? - Tym razem odezwała się Allison.
- Dokładnie drużyny z 2006 roku.
- Może to być nauczyciel lub uczeń. - Westchnęłam.
Spojrzałam na Lydię i zrobiło mi się jej szkoda. Wyszliśmy na ogródek, na którym znajdował się basen.
- Dlaczego tak mało osób przyszło? - Zapytałam przyjaciół.
- Może jest za wcześnie. - Stwierdził Scott.
- A może nikt nie chce przyjść, bo uważają Lydię za miejscową świruskę? - Odezwał się Stiles.
Uderzyłam go w ramię.
- Ała!
- Może mógłbym wykorzystać swój status współ-kapitana drużyny lacrosse. - Zasugerował Scott.
- Też znam ludzi, którzy mogliby wpaść.
- Świetny pomysł! - Posłałam przyjaciołom szczery uśmiech.
Jakąś godzinę później dom tętnił życiem, a Lydia znów była w nastroju do zabawy. Rozmawiałam właśnie z koleżanką z klasy, kiedy usłyszałam swój telefon. Komórka znajdowała się w pokoju, ale w końcu wilczy słuch ma swoje plusy.
- Tak?
- Gdzie do cholery jesteś?
Usłyszałam głos Dereka.
- Na przyjęciu urodzinowym.
- Ellie w tej chwili masz tu przyjść. Erica i Boyd już świrują.
- Ja czuję się świetnie.
- Zaraz może być inaczej. Nie denerwuj mnie i przyjdź tu.
- Derek muszę pilnować siostry!
- Ktoś inny się tym zajmie. Jak zaczniesz się przemieniać, to twoi przyjaciele nie zdadzą się na wiele.
- Daj mi jeszcze godzinę.
- Nie ma mowy.
- No to pół godziny!
Derek przez chwilę milczał.
- Zgoda, ale jak się tu nie pojawisz, to wparuję do twojego mieszkania...
- Tak, tak...
Znowu się rozłączyłam. Zeszłam na dół i wróciłam do wcześniejszej rozmowy. Lydia do mnie podeszła i wręczyła mi drinka.
- Twoje zdrowie!
Krzyknęłam do siostry. Lydia klepnęła mnie w tyłek i ruszyła w kierunku grupki ludzi znajdujących się w naszej kuchni. Zaśmiałam się i odszukałam wzrokiem Stilesa. Chłopak rozmawiał ze Scottem i co jakiś czas patrzył w moją stronę. Nagle Scott poderwał się z miejsca i razem ze Stilesem wpatrywali się we mnie, a raczej w kogoś, kto stał tuż za mną. Obróciłam się i moim oczom ukazał się Jackson. Czułam, jak moje ciało ogarnia fala wściekłości. Zbombardowałam chłopaka morderczym spojrzeniem i zacisnęłam mocno pięści. Czułam, jak pazury wbijają się w moje dłonie. Jackson z pogardą zmierzył mnie wzrokiem i podszedł do swoich znajomych. Chciałam za nim iść, ale Stiles w ostatniej chwili mnie powstrzymał. Kręciło mi się w głowie. Chłopak zabrał mnie do mojego pokoju.
- Co on tu do cholery robi...
- Wiesz to urodziny Lydii... mogła go zaprosić.
- To morderca.
Stiles złapał mnie za dłonie tak, żebym nie pobrudziła sobie krwią sukienki. Badawczym wzrokiem sprawdził moje ręce i poszedł do łazienki po ręcznik. Chłopak oczyścił moje dłonie i usiadł obok mnie na łóżku.
- Czujesz już jakąś zmianę.
- Od kiedy zobaczyłam tego dupka...
Stiles objął mnie ramieniem.
- Zabiorę cię do Dereka.
Spojrzałam w oczy Stilinskiego i wtedy zrobiłam coś, na co w normalnych okolicznościach, chyba bym się nie odważyła. Pocałowałam go. Chłopak ewidentnie był zaskoczony moim zachowaniem, ale odwzajemnił to. Z początku spokojny pocałunek zamienił się w pełną pożądania walkę. Weszłam na kolana Stilesa, a chłopak złapał mnie za pośladki. Moja sukienka się nieco podwinęła co, sprawiło, że poczułam dłonie chłopaka na swojej skórze. Wydałam z siebie ciche mruknięcie. Stiles położył się na moim łóżku, a ja jeszcze mocniej do niego przywarłam. Chłopak obrócił nas tak, że teraz to ja znajdowałam się na dole. Stilinski błądził ustami po mojej szyi. Obróciłam głowę na bok. Zauważyłam, że w kącie stoi Lydia.
- Jesteś potworem!
- Lydia?
Stiles spojrzał w stronę, w którą miałam obrócona głowę.
- Tutaj nikogo nie ma.
Zamrugałam oczami i odwróciłam się twarzą do chłopaka.
- Zignoruj to.
Nasze usta znów złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Brzydzę się tobą! Nie możesz być moją siostrą!
Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nikogo jednak nie zobaczyłam. Stiles oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie pytająco. Obok niego zmaterializowała się moja siostra.
- Wstydzę się ciebie! Jesteś nic niewarta!
- Przestań.
Lydia z obrzydzeniem wpatrywała się we mnie.
- Jesteś potworem!
Zaczęłam płakać. Lydia rzuciła się na mnie i zaczęła okładać mnie pięściami. Usiłowałam ją z siebie zrzucić, ale dziewczyna była silniejsza.
- Ellie! Ocknij się!
Nagle zamiast Lydii ujrzałam Stilesa. Chłopak nie wiedział co się ze mną dzieje. Ciężko dyszałam. Moje serce waliło jak oszalałe.
- Jesteś prawdziwy?
- Oczywiście!
Chłopak miał na ustach ślady po mojej szmince.
- Miałam przywidzenia...
Wtuliłam się mocno w chłopaka i starałam się uspokoić. Niestety pełnia zaczęła dawać o sobie znać. Z moich rąk wysunęły się ogromne pazury.
- Teraz to zabieram cię do Dereka!
Stiles pomógł mi wstać z łóżka i wyciągnął z szafy jakąś chustkę. Owinął nią moje dłonie i poprowadził mnie do drzwi. Poczułam, że moja sukienka zrobiła się dziwnie luźna.
- Stiles...
- Tak?
- Sukienka.
Chłopak bez żadnego problemu zapiął moją sukienkę. Zauważyłam, że na ziemi leży zakrwawiony ręcznik. Zwinnym ruchem kopnęłam go pod łóżko. Stiles wyprowadził mnie z pokoju i sprowadził na dół. Wszyscy ludzie na przyjęciu zachowywali się jakoś dziwnie... zupełnie tak jakby byli naćpani. Nie mogłam niestety nic na to poradzić, ponieważ poczułam ogromny ból. Stilinski szybko wyprowadził mnie z domu i zaprowadził mnie do swojego auta. Spojrzałam na swoje dłonie. Za żadne skarby nie mogłam ukryć pazurów. Spojrzałam w lusterko i dostrzegłam, że moje oczy również się zmieniły. Stiles usiłował odpalić samochód.
- Pośpiesz się. - Wyjąkałam.
- Robię wszystko, co w mojej mocy...
W końcu samochód odpalił i z piskiem opon ruszyliśmy w drogę. Bałam się, że możemy nie zdążyć. Tak bardzo martwiłam się o to, że mogę zrobić Stilesowi krzywdę. W mojej głowie wciąż słyszałam głos Lydii.
- Jesteś potworem!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro