1.5 Przyjacielski wypad.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zbliżała się 20:00, a ja dalej nie wiedziałam, co mam na siebie założyć. Skoro wybieramy się na zwykły przyjacielski wypad, to w końcu nie muszę się jakoś specjalnie stroić... Może zasięgnę porady u siostry? Zważywszy na jej ostatnie zachowanie, to nie jest chyba najlepszy pomysł. Postawię jednak na wygodę. Zwykła bluzka z nadrukiem, czarne spodnie z dziurami na kolanach, ulubiona bluza. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Wzięłam do ręki szczotkę i przeczesałam nią swoje długie blond włosy. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Podniosłam z ziemi torbę z łyżwami i zeszłam na dół. Ku mojemu niezadowoleniu to Lydia otworzyła drzwi.

- Cześć Stiles!

Lydia gestem ręki zaprosiła Stilinskiego do środka. Chłopak wyglądał na lekko zdenerwowanego. Zeszłam na dół i przywitałam się z przyjacielem.

- Idziecie na randkę? - Lidia posłała mi bardzo irytujące spojrzenie.

- To tylko przyjacielski wypad. - Wyraźnie podkreśliłam słowo "przyjacielski".

Stiles spojrzał w moją stronę z delikatna dezorientacją.

- Lydia ubzdurała sobie, że jesteśmy parą. - Wytłumaczyłam mu.

- Aaaa... - Chłopak zaczął się śmiać, a jego policzki zabarwiły się na różowo.

Postanowiłam nie zwlekać dłużej i wyszłam z mieszkania. Stiles pożegnał się z Lydią i dołączył do mnie przy jego niebieskim jeepie.

- Ach te siostry. - Westchnął.

Wsiedliśmy do samochodu.

- Jedziemy teraz po Scotta i Allison? - Zapytałam.
- Yup.

Stiles przez jakiś czas bawił się radiem, aż w końcu znalazł upragnioną stację. Chłopak od razu zaczął śpiewać. Nie mogłam powstrzymać się odśmiechu. Ilekroć pojawiała się zwrotka, której Stiles nie znał, bez skrępowania wymyślał słowa, które nijak pasowały do piosenki. Wkrótce tekst automatycznie przestał mieć jakikolwiek sens. Przez jakiś czas słuchałam wypocin mojego przyjaciela, aż w końcu postanowiłam się do niego dołączyć. W bardzo wesołej atmosferze dojechaliśmy do miejsca, w którym Stiles umówił się ze Scottem. Chłopak czekał już tam z Allison. Trzymali się za ręce i wyglądali tak... uroczo. Gdy samochód zatrzymał się przed nimi, nasi przyjaciele zajęli miejsce z tyłu. Przez resztę drogi wspólnie rozmawialiśmy. Czułam się tak jak za czasów, gdy Scott był jeszcze normalnym nastolatkiem. Wtedy naszym jedynym zmartwieniem była szkoła i dziwne wybryki Stilesa.

Po dwudziestu minutach w końcu podjechaliśmy pod lodowisko. Stiles wyciągnął z kieszeni klucze, które wykupił od Boyda i otworzył drzwi wejściowe lodowiska. Allison pocałowała Scotta w policzek i wbiegła do środka. Poklepałam chłopaka po ramieniu i ruszyłam za przyjaciółką. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz. Stiles znalazł włącznik światła i na hali nastała jasność. Usiadłam na trybunach i postanowiłam ubrać łyżwy. Scott i Allison przez chwilę przytulali się przed wejściem na lód. Obok mnie zmaterializował się Stiles.

- Jeździłaś kiedyś? - Zagadał.

- Owszem. Razem z Lidią czasem tu przychodzimy.

- O no to pewnie jak zwykle się wygłupię.

- Dlaczego niby?

- Nie umiem jeździć.

- Nauczę cię. - Puściłam chłopakowi oczko.

Wstałam z ławki i podałam mu rękę. Chłopak chwycił mnie mocno i niezdarnie kuśtykał w stronę zejścia na lód. To było takie słodkie... Pierwsza postawiłam nogi na lodzie. Stiles przez chwilę się wahał, aż w końcu ruszył w moje ślady. Ostrożnie postawił jedną, a potem drugą łyżwę. Oczywiście momentalnie zaczął tracić równowagę, więc pociągnęłam go w stronę bandy. Scott śmiał się z przyjaciela. Chcąc zaimponować Allison wszedł na lód i od razu zaliczył bardzo bolesny upadek.

- Nic mi nie jest! Tylko się zgrywam! - Chłopak usiłował się bronić.

- Po prostu przyznaj, że nie potrafisz jeździć! - Krzyknęłam w jego stronę.

Miałam wrażenie, że Stiles nabrał nieco odwagi. Powoli ruszyliśmy wzdłuż bandy. Stiles bardzo mocno ściskał moją rękę. Za mocno. Po paru minutach załapał, o co chodzi i postanowił sam pojeździć. Gdy tylko puścił moją dłoń, automatycznie wylądował na lodzie. Zachichotałam.

- Bardzo śmieszne. - Jęknął chłopak.

Stiles próbował wstać, ale znów wylądował na ziemi. Obok nas przejechała Allison. Trzymając Scotta za ręce, ciągnęła go za sobą. Mój towarzysz wyciągnął w moim kierunku dłoń. Chwyciłam go i chciałam pomóc mu wstać, ale ten pociągnął mnie za sobą w dół. Na szczęście Stiles zamortyzował mój upadek. Leżąc na nim, spiorunowałam go wzrokiem.

- Musiałaś zniżyć się do mojego poziomu.

- Twój poziom nie jest, aż tak niski.

W końcu udało nam się wstać. Zostawiłam Stilesa za sobą i postanowiłam zrobić kilka szybki rundek. Allison poszła w moja ślady. Scott po raz kolejny wylądował na ziemi, a my rozpoczęłyśmy wyścig.

- 3 okrążenia! - Krzyknęłam w stronę przyjaciółki.

- Zgoda!

Zatrzymałyśmy się na prowizorycznej linii, którą Allison wyżłobiła łyżwą. Stiles dał nam znak do startu. Muszę przyznać, że moja przyjaciółka jest godną przeciwniczką. Co chwilę wymieniałyśmy się na pierwszej pozycji. Po drugim kółku zaczęło doskwierać mi zmęczenie. Ostatecznie minimalnie wygrałam. Stiles i Scott znajdowali się na trybunach. Stiles głośno skandował moje imię. Byłam z siebie dumna. Udałyśmy się w kierunku naszych towarzyszy.

- Dałam ci fory. - Allison wystawiła język w moim kierunku.

- Akurat.

Moja przyjaciółka usiadła na kolanach Scotta. Zajęłam miejsce obok Stilesa. Próbowałam złapać oddech.

- Nieźle. Jestem z ciebie dumny! - Chłopak poklepał mnie po plecach.

- Następnym razem będę ścigać się z tobą. - Uśmiechnęłam się do niego.

- Zgoda.

Między nami nastała chwila ciszy.

- Cieszę się, że zgodziłaś się tu przyjść.

Spojrzałam na Stilesa.

- Też się cieszę.

- Czyli podoba ci się?

- Owszem. Musimy częściej gdzieś razem wychodzić.
- No tak odkąd zaczęła się ta nagonka z wilkołakami, rzadko, kiedy spędzamy czas... na zabawie.

Nagle naszą rozmowę przerwał Scott.

- Zbieramy się już?
- Tak. - Odparłam równocześnie ze Stilesem.

Najpierw odwieźliśmy Allison, a później Scotta. Gdy Stiles zatrzymał się pod moim domem, przez jakiś czas wpatrywaliśmy się w siebie. Poczułam się niezręcznie.

- To ja może już pójdę.

- Ok. - Stiles wydawał się smutny.

Cmoknęłam Stilesa w policzek.

- Chciałabym więcej przyjacielskich wypadów.

Puściłam mu oczko i ruszyłam w stronę domu. Stiles był chyba zaskoczony moim zachowaniem, ponieważ trochę minęło, zanim odjechał. Oparłam się o drzwi. Czy my właśnie awansowaliśmy na kolejny etap naszej znajomości? Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Gdy wchodziłam po schodach, usłyszałam krzyk Lydii. Momentalnie serce podskoczyło mi do gardła i biegiem ruszyłam do pokoju siostry. Lydia stała przed lustrem i w dalszym ciągu krzyczała. Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.

- Lydia co się dzieje? - Zapytałam zaniepokojona.

- On tu jest!

- Kto, gdzie?

- W lustrze. Ten facet, który mnie zaatakował!

Spojrzałam w stronę lustra. Widniały w nim tylko nasze odbicia.

- Lydia, tu nikogo nie ma.

Dziewczyna była naprawdę przerażona. Cała drżała. Odprowadziłam ją do łóżka.

- Musiało mi się coś przywidzieć. - Lydia w końcu westchnęła.

Ucałowałam ją w czoło. Siostra złapała mnie z rękę.

- Zostaniesz ze mną? - Spytała łamiącym się głosem.

- Pójdę się umyć i przyjdę do ciebie.

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Lydia czekała na mnie. Położyłam się obok siostry. Ciało Lydii cały czas dygotało. Cokolwiek widziała... przecież to niemożliwe. Peter nie żyje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro