1.6 Chcesz mieć go na sumieniu?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam leniwie oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam i dopiero po chwili przypomniałam sobie, dlaczego jestem w pokoju siostry. Byłam niewyspana. Lydia przez całą noc nerwowo wierciła się w łóżku i mamrotała coś pod nosem. Przetarłam oczy dłońmi i postanowiłam w końcu wstać. Lydii nie było już w pokoju, co oznaczało, że pewnie jest już w kuchni. Niezdarnie wygramoliłam się z łóżka i udałam się do swojego pokoju. Najlepiej to opuściłabym sobie dzisiejszy dzień w szkole. Spojrzałam na zegarek. Miałam godzinę, by wyprosić mamę o pozwolenie na zostanie w domu. Odświeżyłam swój wygląd i zeszłam na dół do kuchni. Przy stole siedziała tylko moja siostra.
- Ale masz podkrążone oczy. - Lydia uważnie przyjrzała się mojej twarzy.
- Wiesz... ciężko się śpi, kiedy się wiercisz i gadasz przez sen. Gdzie mama?
- Musiała dzisiaj wyjść wcześniej do pracy. - Westchnęła moja siostra.
- Świetnie! W takim razie odpuszczę sobie dzisiaj szkołę.
Lydia zmierzyła mnie wzrokiem.
- Niby dlaczego?
- Bo tak.
Moja odpowiedź spowodowała, że siostra przewróciła oczami.
- Rób co chcesz. Nie powiem mamie.
- Jak się czujesz? - Zapytałam.
- Dobrze. To, co wydarzyło się wczoraj... po prostu zapomnij o tym. Miałam przywidzenie.
- Ok.
Nie wierzyłam siostrze,. Wczoraj naprawdę była przerażona. Postanowiłam jednak nie drążyć dalej tego tematu, ponieważ Lydia wyglądała na nie skorą do rozmowy. Zrobiłam sobie płatki i ruszyłam do swojego pokoju. Śniadanie położyłam na stoliku nocnym. Wzięłam laptop do ręki i zaczęłam przeglądać swoje media społecznościowe. Gdy skończyłam, zorientowałam się, że moje płatki już dawno ostygły i zrobiła się z nich papka. Zjadłam je mimo wszystko. Z dołu dobiegł do mnie głos siostry.
- Wychodzę!
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć. Drzwi zamknęły się z hukiem. Wreszcie byłam sama. Odłożyłam pustą miskę z powrotem na stolik i przykryłam się kołdrą. Od razu zasnęłam. Obudziłam się około 15. Przeciągnęłam się na łóżku i postanowiłam w końcu ruszyć swoje cztery litery.
Resztę dnia chciałam spędzić na nadrobieniu zaległości w serialach. W międzyczasie zadzwoniła do mnie siostra i poinformowała mnie, że idzie po szkole do Allison. Zaraz po niej na wyświetlaczu pojawiło mi się zdjęcie mamy. Ta również miała wrócić późno, ponieważ idzie do koleżanki z pracy. Wiadomość, że zostanę sama na kolejne godziny bardzo mnie ucieszyła. Po paru godzinach w mieszkaniu znów rozległ się dzwonek mojego telefonu. Był to Boyd, ale jestem dziś rozchwytywana... Zdziwiło mnie to, ponieważ rzadko, kiedy rozmawiam z chłopakiem przez telefon. Kiedyś dałam mu swój numer, ale związane to było ze wspólnym projektem szkolnym, nad którym pracowaliśmy. Chłopak wolał raczej samotność. Nie miał przyjaciół w klasie, dlatego co jakiś czas do niego zagadywałam na przerwach. Postanowiłam odebrać.
- Cześć Boyd!
- Cześć Ellie. Masz może ochotę się spotkać?
- W sumie czemu nie.
- Super! Spotkajmy się na lodowisku.
- Ogarnę się i przyjadę do ciebie.
- Ok.
Chłopak bardzo szybko się rozłączył. Siedziałam na kanapie w salonie i zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrze zrobiłam. Skończ Elli ! Jak zwykle musisz doszukiwać się jakichś teorii spiskowych. Boyd chce po prostu się z tobą spotkać. Może ma jakiś problem?

Na miejsce naszego spotkania udałam się autobusem. Było już ciemno. Ruszyłam w stronę wielkiej hali. W kieszeni mojej bluzy znów wydobył się dźwięk telefonu. Tym razem był to Scott. Odrzuciłam połączenie i wyciszyłam telefon. Teraz miałam spotkanie z Boydem. W budynku panował półmrok. Trochę minęło, zanim moje oczy przyzwyczaiły się do tych mrocznych warunków. Na środku lodowiska stał Boyd. Jak gdyby nigdy nic pomachał do mnie. Niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Ostrożnie weszłam na lód. Moje nogi co jakiś czas rozjeżdżały się, ale w końcu udało mi się zachować równowagę. Gdy w końcu dotarłam do kolegi ten posłał mi niewinny uśmiech.
- Cieszę się, że przyszłaś.
- Będziemy jeździć czy coś?
- W sumie to chciałem porozmawiać.
- Nie mogliśmy w tym celu wybrać się w jakieś... cieplejsze miejsce? Na przykład bar, czy coś.
Coś było nie tak...
- Spotkałem Dereka. Wiem, że go znasz. Powiedział, że może zmienić moje życie.
Byłam w szoku.
- Zwariowałeś! Nie możesz mu ufać!
- Mam dość. Chcę być silny! Chcę by ludzie mnie zauważali!
- Czy Derek powiedział ci o wszystkim? Nie mówię tu tylko o traceniu kontroli podczas pełni.
- Powiedział mi o łowcach.
- I to nie wystarczyło, by mu odmówić?
Teraz pożałowałam, że odrzuciłam połączenie Scotta. Rozmawiając z Boydem trzymałam ręce w kieszeniach bluzy. Usiłowałam wymacać telefon, ale chłopak domyślił się co chcę zrobić. Złapał mnie za rękę i wyrwał mi telefon.
- Ludzie mnie w ogóle nie zauważają. Są wobec mnie obojętni.
- Wcale tak nie jest!
- Nie rozumiesz, o co mi chodzi. Ty masz przyjaciół, kochającą rodzinę. Nie możesz wiedzieć jak się czuję.
- Masz przecież mnie! Nawet jeżeli ci to nie wystarcza to są inne sposoby niż Derek!
Boyd całkowicie zignorował to, co powiedziałam.
- Też możesz być silna. Możesz do nas dołączyć.
- Boyd co ty w ogóle mówisz? Derek jest potworem. Przemienia ludzi wilkołaki dla własnej korzyści!
- To naprawdę boli, Ellie.
Usłyszałam głos Dereka. Odwróciłam się w jego stronę. Wpatrywał się we mnie z założonymi rękami. Za nim stali Isaac i Erica.
Moje serce zaczęło szybciej bić, a ślina ugrzęzła mi w gardle.
- Boyd. Proszę...
Nagle przez drzwi wparował Scott. W mgnieniu oka znalazł się przy mnie. Złowrogo zawarczał na Dereka.
- Zostaw ich!
- Myślę, że możemy dojść do porozumienia. Ty sobie stąd pójdziesz, a ja odmienię ich życie.
- Nie ma takiej opcji.
Scott zasłonił mnie swoim ciałem. Spojrzałam w kierunku Boyda. Ten jedynie się odsunął.
- To nie będzie do końca uczciwa walka! - Zwróciłam się do Dereka.
Ten jedynie uśmiechnął się i dał znak swoim betom do ataku. Erica i Isaac ruszyli w naszą stronę. Scott delikatnie odepchnął mnie do tyłu. Przez to, że znajdowaliśmy się na lodzie straciłam równowagę. Nie wiedziałam co mam robić, a przede wszystkim nie wiedziałam, dlaczego Derek chce mnie w swoim stadzie. Scott natychmiastowo się przemienił i wydał z siebie potężny ryk.
Gdy mój przyjaciel walczył z Ericą i Isaackiem, Derek przez cały czas przyglądał mi się. Próbowałam przedostać się w stronę drzwi, lecz złapał mnie Boyd.
- Proszę. Zostaw mnie! - Błagałam.
Szarpałam się, ale niestety mocny uścisk chłopaka sprawił, że nie miałam z nim żadnych szans. Odwrócił mnie w stronę walczącego Scotta. Chłopak nieźle obrywał. Derek ruszył w moją stronę. Zaczęłam krzyczeć. Scott momentalnie się ocknął i zaczął pokonywać rozwścieczone bety. W jednej chwili Erica i Isaac leżeli nieprzytomni na ziemi. Bez zastanowienia, mój przyjaciel rzucił się na Dereka. Boyd dalej trzymał mnie w żelaznym uścisku.
- Ugryzł cię prawda? - Zapytałam.
- Tak.
Spojrzałam w stronę Scotta. Derek bez najmniejszego trudu rozprawił się z chłopakiem. Przyciskał McCalla butem do lodu. Dusił go. Po moich policzkach spływały łzy.
- Proszę. Przestań!
Derek jeszcze mocniej docisnął chłopaka i skierował swój wzrok na mnie.
- Zrobisz to dla niego?
- Jeżeli zostawisz go przy życiu. - Wyjąkałam.
Derek wydawał się zadowolony. Zdjął nogę ze Scotta. Chłopak się nie ruszał. Znów zaczęłam się szarpać.
- Spokojnie. Żyje.
Boyd w końcu mnie puścił. Derek znajdował się tak blisko, że nigdy w życiu nie udałoby mi się uciec. Upadłam na kolana.
- Zabierz ich stąd. - Derek rzucił rozkaz Boydowi.
Wpatrywałam się w swoje dłonie. Tak bardzo się bałam.
- Wiesz, że w każdej chwili mogę wyrwać Scottowi serce?
- Dlaczego to robisz?
- Jest w tobie coś, co sprawia, że chcę cię mieć w swoim stadzie. Widać, że drzemie w tobie ogromna siła, tylko trzeba ją z ciebie wydobyć.
Derek złapał mnie za brodę i delikatnie podniósł moją głowę tak, bym popatrzyła mu w oczy. Po moim policzku spłynęły kolejne łzy, które Derek starł dłonią.
- Proszę. Nie rób tego. - Wyszeptałam ledwo słyszalnie.
- To jest wielki dar.
- Wsadź sobie ten dar...
- Spokojnie kochanie. Po co tyle agresji.
- Mówi to osoba, która chce zabić mojego przyjaciela.
Spojrzałam jeszcze raz w kierunku Scotta. Chłopak dalej leżał nieprzytomny.
- Nie masz w sumie wyboru. Chyba że chcesz mieć go na sumieniu.
Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Nie mogłam pozwolić by Derek zabił Scotta. Derek ucałował mnie czoło i delikatnie wyprostował moją prawą rękę.
- To może trochę zaboleć.
Nim zdążyłam coś powiedzieć, wgryzł się rękę. Ból był okropny. Zaczęłam krzyczeć. Nie wiem, czy to pod wpływem ugryzienia, czy strachu, ale zrobiło mi się słabo. Derek wziął mnie na ręce i wyprowadził z budynku.
- Ellie!
Usłyszałam za sobą krzyk Scotta. Nie mogłam jednak nic zrobić. Zapadła totalna ciemność.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro