1.7 Zaufałem zmysłom.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w swoim łóżku. Zdezorientowana błądziłam wzrokiem po suficie. W pokoju unosiła się woń naleśników. Zapach był tak intensywny... Słyszałam głos mamy. Rozmawiała przez telefon. Każde jej słowo było bardzo wyraźne. Zupełnie jakbym stała obok niej. Wszystko wydawało niezwykle wyraziste. Moje zmysły pracowały na pełnych obrotach. Przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia... Czy to był sen? Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na swoją rękę. W miejscu ugryzienia znajdował się teraz opatrunek. Był on przesączony krwią, ale ta zdawała się być zaschnięta. Nie! To nie może być prawda... Dalej Ellie obudź się! Spanikowana rozejrzałam się po swoim pokoju. W kącie na krześle siedział Derek.
- Wynoś się z mojego domu! - Krzyknęłam.
- Spokojnie. Jesteś zdenerwowana, ale pomogę ci. - Hale odparł ze stoickim spokojem.
- Nie chcę twojej pomocy! Zrobiłeś ze mnie potwora.
- Niestety, ale nie masz innego wyjścia. Należysz teraz do mojego stada. Możesz tego nie chcieć, ale fizycznie i psychicznie będziesz potrzebowała kontaktu z nami.
- Chyba zwariowałeś.
- Dałem ci ogromny dar.
- Nie chciałam go!
Derek westchnął i podszedł do mojego łóżka. Ściągnął mój opatrunek. Rana była już prawie zagojona.
- Ugryzienie się przyjęło. To dobrze.
- Czekaj, czyli istniała opcja, że mogłam się nie przemienić?
- Tak.
- I byłabym normalna? Tak jak moja siostra?
- W zasadzie, gdyby ugryzienie się nie przyjęło... umarłabyś. - Odparł Hale.
- Ugryzłeś mnie, choć nie byłeś pewny czy przeżyję!? 
- Byłem pewny.
- Niby jak?
- Zaufałem zmysłom.
Czułam, jak złość we mnie wzrasta. Zacisnęłam dłonie w pięści i zaczęłam ciężko oddychać. Derek złapał mnie za rękę. Odruchowo wyrwałam mu ją.
- Ellie uspokój się. W domu jest twoja mama i siostra.
- Nie mogę. Mam ochotę rozszarpać cię na kawałki. Zniszczyłeś mi życie. Patrz co się teraz ze mną dzieje! Mogę zrobić komuś krzywdę! - Zaczęłam szlochać.
- Nauczę cię kontroli.
Starałam się opanować. Pomyślałam o Lydii i gniew stopniowo zaczął się ulatniać. Moja siostra też została zaatakowana... przez Petera.
- Dlaczego Lydia się nie przemieniła?
- Nie wiem. Być może jest odporna.
- To jest w ogóle możliwe?
- Szczerze to raczej nie.
Poczułam się dziwnie. Postanowiłam zmienić temat.
- Będę musiała trzymać się z daleka od moich przyjaciół?
- Nie mam zamiaru cię w niczym ograniczać. W zamian oczekuję od ciebie lojalności.
- Jak mam być lojalna wobec ciebie? Jesteś większym dupkiem niż Jackson.
Derek zmarszczył czoło.
- Nie wiedziałem, że da się być gorszym.
Hale podszedł do okna.
- Będę cię trenować. Nauczę cię kontroli. Założę się, że twoi przyjaciele też ci w tym pomogą.
- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę...
- Musisz znaleźć swoją kotwicę.
- Co?
- Znajdź osobę lub przedmiot, który pomoże ci się opamiętać w przypadku utraty kontroli. Może będzie to ktoś z twoich przyjaciół. Jesteś w stanie zrobić dla nich wszystko. Udowodniłaś to wczorajszej nocy. Mogą stać się oni dla ciebie siłą, bądź słabością.

Gdy Derek opuścił mój dom od razu zadzwoniłam do Scotta. Rozpłakałam się rozmawiając z nim przez telefon. Chłopak postanowił do mnie przyjechać. Opuściłam kolejny dzień szkoły. Powiedziałam mamie, że źle się czuję. To nie było kłamstwo... naprawdę było ze mną źle. Niestety moje objawy nie kwalifikowały się do żadnej choroby. Gdy moja rodzicielka udała się do pracy, a siostra do szkoły, przyjechał do mnie Scott i Stiles. Obydwoje rzucili się na mnie, gdy ujrzeli mnie w drzwiach. Moje zmysły doprowadzały mnie do szału. Nie mogłam uwolnić się z uścisku Stilesa. Chłopak czuł się winny. Tak samo Scott. Opowiedziałam im o rozmowie z Derekiem. Stiles był wściekły. Cały czas powtarzał, że zabije Dereka. Scott natomiast zastanawiał się, dlaczego Derek pozwolił mi wrócić do domu. Erica, Boyd i Isaac są cały czas z nim... gdziekolwiek się ukrywa.
- Nie chcę być w jego stadzie. - Posmutniałam.
- Ma to swoje plusy.
Spiorunowałam wzrokiem Scotta, a Stiles napiął swoje wszystkie mięśnie.
- Chodziło mi o to, że teraz będziemy wiedzieć co Derek planuje.
- Pewnie ma jakiś swój ukryty plan. Pomyśl tylko... zabrał Ellie do domu, pozwolił jej dalej się z nami zadawać... to raczej on chce mieć oko na to, co my robimy.
- Nie będę jego wtyką, jeżeli o to ci chodzi.
- Jesteś jego betą. Czy tego chcesz, czy nie, będziesz musiała się mu podporządkować. - Odezwał się Stiles.
- Stiles czy ty się w ogóle słyszysz? Nigdy nie zwrócę się przeciwko wam.
- Przepraszam. To źle zabrzmiało. - Chłopak posłał mi smutne spojrzenie.
Nagle do rozmowy wtrącił się Scott.
- Pomożemy ci przez to przejść. Derek ma wobec ciebie plan. Wiemy, że jesteś po naszej stronie, ale....
- Ale...?
- Będzie próbował zdobyć twoje zaufanie. Jeżeli się mu sprzeciwisz, może zacząć cię szantażować... tak jak to zrobił na lodowisku.
Miałam ochotę zamknąć się w pokoju i nigdy już z niego nie wyjść. Stiles mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Czułam się taka... bezsilna.

Kolejne dni były dla mnie istną torturą. Nie umiałam opanować swoich zmysłów. Potrzebowałam Dereka. Oczywiście Scott zaoferował mi swoją pomoc, ale jednak zauważyłam, że lepszym nauczycielem jest jednak mój Alfa. Boże... czy ja naprawdę nazwałam tak Dereka?Mordercze treningi dawały mi nieźle w kość. Bardzo się starałam, ale jednak miałam wrażenie, że jestem najsłabsza w stadzie. Nawet Boyd był lepszy ode mnie, a uważałam go raczej za słabego. W szkole starałam zachowywać się normalnie. Niestety Erica i Boyd nie opuszczali mnie nawet na krok. Przez taki stan rzeczy miałam wrażenie, że moi przyjaciele nie do końca są ze mną szczerzy. Wiele razy nakryłam Stilesa i Allison, kiedy myśląc, że nie ma mnie w pobliżu rozmawiali na mój temat. Moja przyjaciółka straciła do mnie zaufanie. Zabolało mnie to bardzo. Stiles oczywiście zażarcie mnie bronił, lecz to nie mogło nic zdziałać. Czułam się jakbym lada moment miała stracić wszystko. Scott również podchodził do mnie z pewną rezerwą.. Czy oni naprawdę myślą, że mogłabym ich zdradzić?
Właśnie miał miejsce kolejny trening. Tym razem Isaac i Erica, próbowali pokonać Alfę, a ja i Boyd przyglądaliśmy się im. Derek bez żadnego wysiłku w parę minut pokonał dwójkę przeciwników. Boyd na ten widok lekko się wzdrygnął. Spojrzałam na niego z pogardą.
- Sam tego chciałeś.
Derek był poirytowany słabą dyspozycją bet.
- Czy ktoś spróbuje nie być kompletnie przewidywalny? - Zapytał rozwścieczony.
Erica nagle poderwała się z ziemi i wskoczyła na swojego Alfę. Owinęła go dłońmi i nogami, a następnie wpiła się w jego usta. Derek odepchnął dziewczynę i spojrzał w moim kierunku. Byłam tym niewzruszona.
- Robisz to ostatni raz. - Warknął na Ericę.
- Dlaczego? Ponieważ jestem betą?
- Nie, ponieważ dla ciebie mam kogoś innego.
- Skończyliśmy? Mam jakieś 100 kości, które potrzebują kilku godzin, aby się zagoić. - Isaac wydawał się padnięty.
Derek pokiwał głową i podszedł do chłopaka. W mgnieniu oka złamał rękę Isaaca. Ten wydał z siebie przerażający krzyk.
- 101.- Derek wydawał się zadowolony z tego, co zrobił.
- Myślicie, że uczę was jak walczyć? Spójrzcie na mnie!
- Uczę was jak przeżyć!
W magazynie, w którym się znajdowaliśmy zapanowała totalna cisza. Wściekły Alfa wyszedł na zewnątrz. Postanowiłam ruszyć za nim. W tym czasie Boyd i Erica zajęli się Isaackiem. Wyszłam na dwór. Chłodne powietrze przyniosło mi ulgę. W hali panował ogromny zaduch. Derek uderzył pięścią w drzewo stojące nieopodal. Patrzyłam na niego z pogardą.
- Co nie dajesz jednak rady?
- Ellie nie drażnij mnie jeszcze bardziej!
- Sam tego chciałeś.
- Owszem. Wyszkolę was.
- Cały czas to powtarzasz. Traktujesz nas jakbyśmy mieli iść na jakąś wojnę.
- Argentowie na nas polują. To coś, co zabiło ojca Isaaca dalej jest na wolności i z tego, co wiem znów kogoś zaatakowało. Czuję, że najbliższy czas będzie dla nas trudny. - Derek westchnął i dodał:
- Twój przyjaciel Stiles był świadkiem ataku tego stworzenia.
Moje ciało zastygło w bezruchu.
- Nic mi o tym nie mówił.
To była prawda. Dziś w szkole Stiles ze Scottem zachowywali się dziwnie. Gdy chciałam dowiedzieć się, o co chodzi, najnormalniej w świecie zbyli mnie. Nie potrafię jeszcze zapanować nad zmysłami. Gdy ostatnio chciałam sprawdzić, czy koleżanka mnie okłamuje, omal nie straciłam kontroli przez natłok wszystkich dźwięków, które spiorunowały moją głowę. Minął tylko tydzień od ugryzienia, a oni myślą, że jestem po stronie Dereka? Owszem korzystam z jego pomocy, ale tylko dlatego, że chcę zapanować nad swoimi umiejętnościami. Czułam ogromny żal.
- Wiem, że nie kłamiesz. Słyszę bicie twojego serca.
Milczałam. 
- Nie rób nic na własną rękę. Dziś wieczorem jest mecz lacrosse. Pójdziemy tam i pomożesz mi wydostać z nich informacje.
- Masz się do nich nie zbliżać!
- Ukrywają to przed tobą, ponieważ stracili do ciebie zaufanie. Poza tym tu chodzi też o życie innych ludzi. Dopóki to coś grasuje po Beacon Hills ofiar może być więcej.
- Od kiedy ludzie cię obchodzą?
- Mnie nie obchodzą, lecz ciebie już tak. Sądzę, że to jedyny argument, który może sprawić, że mi pomożesz.
- Porozmawiam ze Stilesem.
- Tylko w mojej obecności.
- Niby dlaczego?
- Wiem, że w pełni nie kontrolujesz swoich umiejętności. Boyd i Erica informują mnie na bieżąco z tego, co robisz w szkole. Chcę się upewnić, że Stiles cię nie okłamie.
- Nie zrobi tego.
- Zobaczymy.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro