1.9 Zaliczenie testu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie miałam okazji porozmawiać z siostrą po wczorajszych wydarzeniach. Kiedy wróciłam do domu, Lydia zamknęła się w swoim pokoju. Wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie chce mnie widzieć... czasem myślę, że łatwiejsze byłoby życie z bratem. Kiedy następnego dnia wyszykowałam się do szkoły i zeszłam na dół, gdzie zazwyczaj czekała na mnie siostra, spotkało mnie małe zaskoczenie. Lydii nie było w domu. Zauważyłam, że pod domem nie ma też auta.
- Cwaniara.
Sprawdziłam w telefonie rozkład autobusów. Znajdowałam się w salonie, kiedy poczułam czyjąś obecność. Zdecydowanie był to wilkołak i nawet wiem jaki. Podbiegłam do drzwi i otwarłam je z impetem.
- Isaac co ty tu robisz?
Chłopak opierał się o framugę drzwi i głupkowato się do mnie szczerzył.
- Pomyślałem, że moglibyśmy razem udać się do szkoły.
- Zwariowałeś? Skąd niby pomysł, że chciałbym z tobą tam iść... w ogóle przecież policja cię szuka!
- Już nie. Ucięliśmy sobie pogawędkę z Jacksonem.
Spojrzałam na zegarek. Za chwile mam autobus. Nie mam innego wyjścia... Ruszyłam w stronę przystanku, a Isaac szedł za mną.
- Nie, żebym się nim jakoś szczególnie przejmowała, ale powiedz czy on żyje?
- Spokojnie. Nic mu nie jest.
Nie wiem, czy w tej chwili ogarnęło mnie uczucie ulgi, czy smutku. Z jednej strony... mógłby stracić parę palców za to, że jest idiotą.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że podróż z Isaackiem będzie taka... przyjemna. Chłopak wiele opowiedział mi o sobie. Jego ojciec był okropnym człowiekiem. Zrobiło mi się go żal... gdy nie był w towarzystwie Dereka to nawet dało się go znieść. Znajdowaliśmy się już w autobusie, kiedy Isaac ściszonym głosem rozpoczął kolejny temat:
- Sprawdziliśmy. To nie Jackson jest kanimą.
- I co teraz?
- Derek podejrzewa, że to może być twoja siostra.
- Co?
- Pomyśl tylko... została zaatakowana, ale nie przemieniła się w wilkołaka.
Przez chwilę przeanalizowałam to, co usłyszałam... Lydia dziwnie się zachowywała. Te wszystkie ataki paniki... osobiście byłam światkiem tylko dwóch takich sytuacji, ale mama powiedziała, że było ich więcej. To nie możliwe... szybko odrzuciłam od siebie tę myśl.
- Derek się myli. Nie zbliżajcie się do niej!
Podjechaliśmy pod szkołę i szybko opuściłam towarzystwo Isaaca. Musiałam znaleźć Scotta. Wbiegłam do szkoły i używając wilczych zmysłów, namierzyłam przyjaciela. Scott rozmawiał ze Stilesem. Rozpędziłam się tak mocno, że nie umiałam się zatrzymać. No tak... wilcza szybkość. Kolejna rzecz, nad którą jeszcze nie panuję. Wpadłam prosto na chłopaków. Stiles przestraszył się mnie i wydał z siebie pisk.
- Brzmisz jak baba... - Skomentowałam.
- A ty nie umiesz biegać.
- Ellie słyszę bicie twojego serca. Co jest grane? - Zapytał Scott.
- Isaac powiedział mi, że Derek podejrzewa Lidię o to, że ta jest zmutowaną jaszczurką! - Powiedziałam na jednym wdechu.
Stiles zmarszczył czoło i otworzył usta...
- Możesz powtórzyć?
- Zaraz rozszarpię ci gardło.
- Okej! Tylko się zgrywam.
- To nie może być Lydia. Będziemy mieć ją na oku. - Westchnął Scott.
- Dzięki! Moja siostra się do mnie nie odzywa, więc potrzebuję pomocy.
- Stiles widział jak, to coś kogoś zabiło, pewnie też chciało zabić jego. Myślę, że dalej będzie chciało to zrobić i pewnie nie przestanie, dopóki nie będziesz martwy.
Stiles uważnie wsłuchał się w słowa przyjaciela, po czym stanął jak osłupiały.
- Wiesz co? Czasami naprawdę mam ochotę zakwestionować tą naszą "przyjaźń".
Scott zignorował Stilinskiego i spojrzał na mnie.
- Przypilnujemy ją.

Minęły dwie lekcje. W jednej z pustych sal czekałam na przyjaciół. W końcu do pomieszczenia wparował Stiles ze Scottem i Allison. Dziewczyna spojrzała na mnie i posłała mi znowu sztuczny uśmiech. Byłam zażenowana jej zachowaniem.
- Derek jest na zewnątrz. Czeka na Lidię. - Odezwał się Scott.
- Jak to? Czeka, żeby ją zabić? - Byłam zdezorientowana.
- Jeśli uważa, że jest kanimą to... tak. Zwłaszcza po tym, co zaszło na zajęciach.
- Co się stało? 
- Isaacowi chyba przeprowadził na niej test, ale nic się nie stało. 
- Stiles, ona nie zaliczyła testu, stary.
- Nie to nie może być ona. - Jęknął chłopak.
- To nie ma znaczenia... Derek i tak myśli, że to ona. Musimy przekonać go, że się myli. - Tym razem głos zabrała Allison i wymownie spojrzała na mnie.
- Pogadam z nim! - Zaproponowałam.
- Myślę, że to nic nie da.
- To go zabiję!
- Ellie! Od kiedy pałasz żądzą zabijania? - Stiles wydawał się zaskoczony moim zachowaniem.
- Od kiedy przemienił mnie w wilkołaka.
- Nie będziesz w stanie go zabić. Jest twoim Alfą.
- Mam to gdzieś... zrobię wszystko, żeby ochronić siostrę.
Przyjaciele zamilkli. W końcu Scott się odezwał.
- Nie sądzę, że zrobi jej coś. Nie w szkole.
- A co poza nią? - Naskoczyłam na chłopaka.
- Musimy udowodnić, że Derek jest w błędzie. Może znajdziemy coś w bestiariuszu. - Allison oparła się o biurko.
- Masz na myśli 900-stronną książkę, napisaną archaiczną łaciną? Powodzenia. - Stiles posłał dziewczynie nieprzyjemne spojrzenie.
Atmosfera między nami była coraz to bardziej napięta.
- Myślę, że znam kogoś, kto mógłby ją przetłumaczyć. - Znów zabrała głos Allison.
- Świetnie! Ja pogadam z Derekiem i kupię nam trochę czasu.
Nie czekając na odpowiedź przyjaciół, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z klasy. Opuściłam budynek szkoły i ruszyłam na boisko lacrosse. Spokojnie. Dasz radę. Porozmawiasz z Derekiem... on da nam czas. Udowodnimy, że Lydia nie jest potworem i załatwione! Na boisku zastałam Boyda.
- Gdzie jest Derek? Muszę z nim porozmawiać.
- Porozmawiaj ze mną.
- Bez urazy... ale nie jestem zainteresowana.
Chciałam ominąć chłopaka, ale ten zagrodził mi drogę.
- Nie jestem w nastroju, więc zejdź mi z drogi! - Zagroziłam.
- Twoja siostra nas interesuje. Niestety, ale twoje zdanie całkowicie się w tej sprawie nie liczy.
Wysunęłam swoje pazury i byłam gotowa do ataku. Co prawda byliśmy razem w stadzie i nawet zaczęłam z powrotem przekonywać się do Boyda, ale teraz liczyło się dla mnie jedynie bezpieczeństwo siostry. Chłopak był ode mnie większy. Wielokrotnie przegrywałam z nim sparingi na treningach, ale i tak nie zrażałam się do tego. Chciałam zaatakować Boyda, ale czyjaś silna ręka mnie zatrzymała. Był to Derek.
- Lydia nie zaliczyła testu.
- To niczego nie udowadnia! Wiem, że to nie ona!
- Niby skąd?
- Ufam zmysłom!
Moje słowa sprawiły, że Derek delikatnie uśmiechnął się.
- W nocy zmieniła się w niebezpieczną jaszczurkę. Wmawiasz sobie, że to nie ona, ale w głębi duszy masz co do tego obawy.
- Nieprawda! Nie pozwolę ci jej zabić.
- Kto powiedział, że ja to zrobię?
Posłałam Derekowi spojrzenie pełne nienawiści i chciałam ruszyć biegiem do szkoły, ale Boyd się na mnie rzucił. Muszę przyznać... to bolało. Upadłam na ziemię.
- Została ugryziona przez Alfę.
- To nie jest takie jak my!
- Wszyscy się zmieniamy. Nie wiesz, z czym masz do czynienia.
- Rzadko się zdarza, ale jak już się dzieje to z jakiegoś powodu.
- O czym ty mówisz? - Zapytałam.
Derek przewrócił oczami. Jeszcze bardziej miałam ochotę wbić mu pazury w gardło.
- Czasami postać, jaką przybierasz, jest odzwierciedleniem człowieka, jakim naprawdę jesteś.
Derek podał mi rękę. Przez chwilę wpatrywałam się w jego zielone oczy. Postanowiłam przyjąć pomoc i chwyciłam go mocno za dłoń.
- Co, jeżeli jest odporna? Równie dobrze może mieć w sobie coś, co sprawiło, że nie została sparaliżowana.
- Nie ma osób odpornych!
- Jak ostatnio o tym rozmawialiśmy, to sam nie byłeś do tego przekonany! A co z Jacksonem?
Derek zmrużył oczy.
- Derek proszę cię. To moja siostra! Jeżeli istnieje szansa, że to nie ona... Daj nam czas.
- Ellie...
- Sam powiedziałeś, że ugryzienie albo cię przemieni, albo zabije. Nic się z nim nie stało. Nie wiesz nawet dlaczego.
- Nie.
- Być może Lydia jest odporna i przeniosła to na Jacksona.
- Nie ma takiej opcji. Nie mogę pozwolić jej żyć!
Zacisnęłam ręce w pięści. Zapomniałam, że miałam wysunięte pazury i z moich dłoni polała się krew. Ugryzłam się w wargę i wytężyłam wszystkie zmysły. Usłyszałam samochód Stilesa, była z nim Lydia. Ruszyłam biegiem w stronę budynku. Derek nawet nie próbował mnie zatrzymać. Udało mi się zlokalizować Scotta. W międzyczasie dostałam wiadomość od Stilesa, że razem z Lidią, Allison i Jacksonem są w domu Scotta. Dlaczego jest z nimi Jackson i dlaczego na końcu wiadomości Stiles zostawił serduszko? Scott stwierdził, że musi na chwilę pogadać z Dannym.
- Żadnych sekretów. Pamiętasz?
- Okej.
Scott pokazał mi ochraniacze Dannego. Były rozszerzane. Pazurami.
- Czy on...
- Tego musimy się dowiedzieć.
Udaliśmy się do biblioteki. Danny jak gdyby nigdy nic siedział przy jednym ze stolików i robił coś na komputerze. Scott rzucił na jego stół ochraniacze.
- Stary, co ty zrobiłeś z moimi ochraniaczami? - Danny był wyraźnie zaskoczony.
- Ja? Jesteś jedyny, który je nosi.
- Nie. Nieprawda.
- Co?
- Byłem ostatnio na bramce.
Scott spojrzał w moją stronę. Nagle z kieszeni jego spodni wydobył się dźwięk telefonu. Scott odebrał telefon i odszedł na bok. Posłałam Dannemu wymuszony uśmiech i czekałam na przyjaciela. Chłopak po chwili schował telefon i złapał mnie za ramię.
- Musimy iść. Derek namierzył Lidię.

Jak najszybciej udaliśmy się do domu Scotta. Chłopak postanowił, że dostaniemy się do środka przez tyle wejście. Gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu rzuciłam się na pomoc Stilesowi. Scott natomiast ruszył na górę do Allison i mojej siostry. Stiles próbował walczyć z Isaackiem ale ten jedynie mocno odepchnął go do tyłu. Wykorzystałam chwilę nieuwagi loczka... tak właśnie na niego mówię. Podbiegłam do niego i z ogromną siłą uderzyłam jego głową o stół. Chłopak był wyraźnie zaskoczony moją obecnością. Powoli wstał i ruszył w moją stronę. Walka była wyrównana. Cios za cios, chociaż miałam wrażenie, że Isaac nie chce wyrządzić mi zbyt wielkiej krzywdy. Ja miałam całkiem inny plan. Kolejna chwila nieuwagi i loczek wylądował na ziemi. Stiles patrzył na mnie z otwartą buzią. Sama byłam w szoku, właśnie wygrałam swoją pierwszą poważną walkę! Z radości podskoczyłam. Stiles zaklaskał w dłonie.
- Brawo. Muszę pamiętać o tym, kiedy następnym razem będę chciał cię wkurzyć.
Ze schodów zeszli Allison i Scott. Mój przyjaciel miał przewieszoną Ericę przez ramię. Allison otwarła drzwi i wyrzuciliśmy przez nie towarzyszy Dereka. Ten niezadowolony spojrzał w ich kierunku, a później przeniósł wzrok na mnie. W łobuzerskim uśmiechem na twarzy i założonymi rękami czekałam na ruch Alfy.
- Myślę, że zaczynam łapać, dlaczego mnie odrzucasz, Ellie. Scott nie jest omegą. Jest Alfą dla własnego stada, a ty myślisz, że do niego należysz.
Stiles i Allison spojrzeli na mnie.
- Wiesz, że nie możesz jednak być obojętna. Nie pokonacie mnie.
- Mogę cię tu przytrzymać, dopóki nie pojawi się policja. - Scott od razu ruszył z kontrą.
Jak na zawołanie z oddali usłyszeliśmy syreny policyjne. Derekowi mina zrzedła. Chciał coś powiedzieć, ale skierował swój wzrok na coś, co znajdowało się nad nami. Obróciliśmy się w tamtym kierunku, a naszym oczom ukazała się kanima. Wydała z siebie przerażający odgłos i uciekła. Czy to była Lidia? Nawet nie wyobrażacie sobie, jaką ulgę odczułam, gdy moja siostra wybiegła z mieszkania Scotta.
- Czy ktoś mi może powiedzieć, co tutaj się dzieje?
Rzuciłam się w jej stronę i mocno ją przytuliłam. Siostra na szczęście mnie nie odepchnęła, tylko odwzajemniła uścisk.
- To Jackson. - Wyszeptał Scott.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro