#18 Kto kontroluje Jacksona ?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w samochodzie Stilesa. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła. W głowie miałam totalną pustkę. Ostatnie moje wspomnienie sięga czasu kiedy siedziałam z chłopakiem w autobusie i przemieniłam się z powrotem w ludzką postać. Stilinski ze skupieniem prowadził samochód, podśpiewując jakąś piosenkę, która właśnie leciała w radiu. Czy ta noc się nigdy nie skończy ? Kiedy chłopak zauważył, że się w niego wpatruję, kąciki jego ust uniosły się do góry.
- Co się stało ? - Zapytałam.
- Nie wiem. Chciałaś porozmawiać z Derekiem, ale najwidoczniej ci się nie udało.
- Możesz być bardziej precyzyjny ?
- Kazałaś mi grzecznie czekać w samochodzie, ale po 20 minutach nie wytrzymałem i wróciłem po ciebie. W sumie to chciałem to zrobić po 5, ale bałem się, że uznasz mnie za jakiegoś desperata, czy coś. To było moje najdłuższe 20 minut w życiu, ale do rzeczy... Leżałaś na ziemi i byłaś nieprzytomna. Zaniosłem cię z powrotem do autobusu, ponieważ myślałem, że to jakiś efekt uboczny pełni. Isaac poinformował mnie, że od momentu, kiedy ich opuściliśmy w magazynie nie czuł obecności Dereka. Hale ulotnił się zaraz po tym, kiedy wszystkie jego bety się uspokoiły.
Usiłowałam przypomnieć sobie moment, kiedy opuściliśmy razem autobus i rzekomo poszłam rozmawiać z Derekiem. Nic totalnie nie pamiętałam. Zmarszczyłam nerwowo brwi i oparłam się o szybę.
- To dziwne... nic nie pamiętam.
- Zupełnie nic ? Nawet tego, że my...
- Chodzi mi o rozmowę z Derekiem. Jeżeli masz na myśli naszą przygodę w moim pokoju... to akurat pamiętam.
- Zaliczysz to do przyjemnych wspomnień ?
Stiles co jakiś czas nerwowo na mnie spoglądał. Czyżby bał się mojej odpowiedzi ? Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Do jednych z najprzyjemniejszych. Oczywiście nie licząc tego, że miałam jakieś przywidzenia, rzecz jasna...
- Tak !
- Jak długo byłam nieprzytomna ?
- Niech no pomyślę, możemy założyć, że zemdlałaś od razu, kiedy cię opuściłem więc, masz tu dwadzieścia minut plus jeszcze jakieś półgodziny w autobusie i plus jeszcze dziesięć minut w samochodzie.
- Nie mogłeś od razu powiedzieć, że godzinę ?
- Miałem być precyzyjny !
Po jakimś czasie chłopak zatrzymał swój samochód pod moim domem. Impreza dalej trwała w najlepsze, aczkolwiek zauważyłam, że nie ma już dość sporej liczby osób.
- Nie mogę wejść do mieszkania w takim stanie...
- Chcesz moją koszulę ?
- I ty wejdziesz tam zaraz za mną z gołą klatą ? Wykluczone.
- Wstydzisz się mojej gołej klaty ?
- Nie ! Ale nie wiadomo co mogą sobie ludzie pomyśleć.
- W sumie racja. Zaczekaj tu.
Stiles wyskoczył z auta i pobiegł do mojego domu. Pomyślałam o tym, że w sumie mogłabym niepostrzeżenie wejść do swojego pokoju przez okno. Już raz mi się udało. Jednak byłam bardzo ciekawa co wymyśli Stiles. W końcu chłopak wyszedł z mojego domu z kocem pod ręką. Wysiadłam z samochodu, a chłopak założył mi koc na plecy. Szczelnie się nim opatuliłam i ruszyliśmy do mojego mieszkania. Myślałam, że uda mi się niepostrzeżenie przemknąć do pokoju, ale niestety... w drzwiach przywitała nas moja siostra. Na widok Lydii, przez chwilę przed oczami mignął mi jakiś obraz. Niestety trwało to tak krótko, że praktycznie nic z tego nie zrozumiałam. Siostra zmierzyła mnie wzrokiem.
- Gdzie się podziewaliście ? I dlaczego masz na sobie koc z mojego pokoju ?
Serio Stiles ? Wlazłeś do pokoju Lydii... zabiję go.
- Wiesz, niedawno miała miejsce przepiękna pełnia księżyca i postanowiliśmy, pooglądać ją sobie na pobliskiej polance... na kocu... - Stiles próbował wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
Lydia przez dłuższy czas przyglądała się nam tak, jakby szukała w naszym zachowaniu, choć najmniejszego śladu, który wskazywałby na to, że ją okłamujemy.
- Więc byliście na randce ? Podczas mojej imprezy ?
- Tak !
Mój krzyk sprawił, że na twarzy mojej siostry pojawił się ogromny uśmiech.
- Wiedziałam ! Idealnie do siebie pasujecie.
Przewróciłam oczami. Jakaś grupka ludzi postanowiła już zerwać się z imprezy urodzinowej Lydii. Razem ze Stilesem wykorzystaliśmy moment, kiedy dziewczyna była zajęta kimś innym i przemknęliśmy do mojego pokoju. W pomieszczeniu, na łóżku czekał na nas Scott. Był smutny.
- Co się stało ?
Stiles od razu podszedł do przyjaciela, a ja poszłam się ogarnąć do łazienki.
- Mama Allison... nie żyje.
Wróciłam się do pokoju, ponieważ myślałam, że się przesłyszałam. Niestety jednak była to prawda. Zakryłam dłońmi usta i usiadłam obok chłopaka. Ten spojrzał na mnie i po jego minie wywnioskowałam, że naprawdę źle wyglądam. Dziwne, że Lydia tego nie skomentowała.
- Jak to się stało ? - Zapytałam.
- Wtedy, kiedy nas zaatakowała... Derek ją ugryzł. Kiedy łowca zostanie ugryziony przez wilkołaka, musi odebrać sobie życie. Takie mają zasady.
- Nie wiedziałam, że Derek...
- Zrobił to podczas walki, bronił się. Sama dobrze wiesz jaka była mama Allison.
- Była okropną kobietą, ale... to jest straszne...
- Wiem...
Scott wstał z mojego łóżka i podszedł do Stilesa, który opierał się o ścianę.
- Zawieziesz mnie do domu ?
- Jasne.
McCall opuścił mój pokój, a Stilinski postanowił się ze mną pożegnać. Przytulił mnie mocno i pocałował mnie w czoło.
- Zobaczymy się jutro, a właściwie dzisiaj...
Wtulona w jego tors, podniosłam głowę do góry, tak by móc przez chwilę popatrzeć w jego niezwykłe, brązowe oczy. Dziwne, że dopiero teraz dostrzegłam ich urok. Postanowiłam pocałować Stilesa w usta. Chłopak chyba tylko na to czekał, ponieważ bardzo zaangażował się w ten pocałunek. W końcu jednak musieliśmy się od siebie oderwać. Jakby nie było, Scott czekał... Gdy Stilinski wyszedł z mojego pokoju, mimowolnie sama się do siebie uśmiechnęłam. Tyle czułości w jeden dzień. W domu dalej rozbrzmiewała muzyka. Rozebrałam się z sukienki, która nie nadawała się już do dalszego użytkowania. Zwinęłam ją w kulkę i z wielkim bólem w sercu wrzuciłam ją do kosza, który znajdował się w moim pokoju. Przypomniałam sobie, że pod moim łóżkiem leży zakrwawiony ręcznik. Szybko wyciągnęłam ręcznik i dorzuciłam go do sukienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się w pidżamę. Wzięłam śmieci z mojego pokoju i postanowiłam wrzucić je do większego pojemnika, który znajdował się przed naszym mieszkaniem. Lydia właśnie, żegnała ostatnią grupkę osób. Dziewczyna z ciekawością w oczach spojrzała na worek na śmieci, który trzymałam w dłoni.
- Takie nocne porządki. - Wyjaśniłam.
- Rozumiem...
- Jutro czeka nas wielkie sprzątanie.
- Oj tak.
Siostra ruszyła po schodach do swojego pokoju. Coś jednak dalej nie dawało mi spokoju.
- Lydia ? Byłaś tu cały czas ?
- O co ci chodzi ?
Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną moim pytaniem.
- Kiedy ze Stilesem... wymknęliśmy się z urodzin. Byłaś tu cały czas ?
- Tak. Jakiś idiota wsypał coś do moich drinków i musiałam nieco zająć się osobami... które dziwnie się zachowywały.
Siostra nie była ze mną szczera. Słyszałam, jak wali jej serce. Postanowiłam jednak nie drążyć tego tematu dalej. W tę część, o czymś w drinku, mogłabym uwierzyć, ale to, że była tu... Czemu mam takie dziwne wrażenie... Przestań Ellie ! Jesteś przewrażliwiona. W końcu położyłam się do swojego łóżka. Przez chwilę jeszcze próbowałam przypomnieć sobie okoliczności mojego tajemniczego omdlenia. Niestety nic to nie wskórało. Dalej była to dla mnie wielka niewiadoma.


Następnego dnia obudziła mnie Lydia.
- Wstawaj śpioszku. Musimy posprzątać.
- Zostaw mnie w spokoju.
Zakryłam głowę poduszką. Zupełnie tak, jakby ta czynność miała sprawić, że stanę się w jednej chwili niewidzialna.
- Przykro mi. Nie dam ci spokoju, dopóki nie ruszysz tego zgrabnego tyłeczka z łóżka.
Jęknęłam z niezadowoleniem i ubrana w pidżamę ruszyłam z siostrą sprzątać mieszkanie po imprezie. No nie powiem... był tu ogromny syf. Czułam obecność naszej mamy.
- O której wróciła mama ?
- Nie wiem, ale zostawiła karteczkę w kuchni, że mamy posprzątać całe mieszkanie i mamy się z tym wyrobić, dopóki nie wstanie.
- Marzenie ściętej głowy...
- To samo pomyślałam.
- Jak oceniasz swoją imprezę urodzinową ? - Zapytałam siostrę.
- Nie była taka zła, ale nie oszukujmy się... bywały lepsze.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Jak tam wyglądała twoja randka ze Stilesem ? Całowaliście się ?
Wiedziałam, że nie da mi z tym spokoju. Czy się całowaliśmy... oj zaczynam się rumienić.
- Nie. - Skłamałam.
- To miałaś słabą randkę.
- To nie do końca była randka, po prostu chcieliśmy chwilę zostać sami...
- Ta jasne... widzę twoje czerwone policzki.
Parę godzin zabrało nam doprowadzenie mieszkania do porządku. Najgorzej było z basenem. Ilość plastikowych kubeczków, jaka w nim pływała... oczywiście ja musiałam to wszystko wyłowić... Myślami wróciłam do sprawy śmierci mamy Allison. Była ona... specyficzna. Nie wypada mówić źle o zmarłej osobie, ale nie przepadałam za nią. Wtedy kiedy próbowała zabić mnie i Scotta. Nawet nie wiedziałam, że Hale ją ugryzł. Z zamyślenia wyrwała mnie Lydia. Postanowiłam, że nie dowie się o śmierci mamy Allison ode mnie. Nie wiedziałam jak rodzina Allison chce to wszystko innym wytłumaczyć... Spławiłam siostrę i udałam się do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Stilesa i dość długo ze sobą rozmawialiśmy. W końcu Stilinski zaprosił mnie do siebie. Powiedział, że wie, kto kontroluje Jacksona. W tym samym czasie Lydia wybierała się na zakupy ze swoimi koleżankami z klasy. Poprosiłam ją, żeby podwiozła mnie do Stilesa. Zdawało się, że chłopak tylko czekał, aż pojawię się pod jego domem, ponieważ nie zdążyłam nawet zadzwonić do jego drzwi, a on już mi je otworzył. Z ogromnym uśmiechem na ustach wpuścił mnie do mieszkania. Nastał niezręczny moment, ponieważ po wczorajszych wydarzeniach nie wiedzieliśmy jak mamy się ze sobą przywitać. W końcu przytuliłam mocno chłopaka, a on wydawał się być trochę zawiedziony. Czyżby liczył na całusa ? Stiles zaprowadził mnie do swojego pokoju. Poczułam małe niezadowolenie, kiedy zorientowałam się, że nie jesteśmy sami. Scott siedział przed biurkiem Stilesa. Przywitałam się z nim i usiadłam na łóżku Stilinskiego. Nawet nie wyobrażacie sobie, jaki panował tutaj bałagan. Stiles zawołał swojego ojca, który również znajdował się w domu. Przywitałam się z szeryfem Stilinskim, a on posłał nam wszystkim podejrzane spojrzenie.
- Wasza trójka... idealna mieszanka wybuchowa.
Stiles zignorował zaczepki ojca i od razu przeszedł do rzeczy. Chłopak podał szeryfowi album, który był cały pomazany czerwonym markerem. Wstałam z łóżka i rzuciłam okiem na zdjęcie chłopaka, który był zakreślony w ogromne kółko.
- Matt Deahler - Wyszeptałam.
Kojarzyłam go ze szkoły.
- Więc ten dzieciak jest prawdziwym zabójcą ? - Odezwał się szeryf.
- Tak. - Odparł jego syn.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
Ojciec z synem kłócili się o to, kto ma racje, a ja zażenowana spojrzałam na Scotta. Ten pokręcił tylko głową z niedowierzaniem.
- Tato ! Daj spokój. Wszyscy wiedzą, że policja szuka związku pomiędzy ofiarami. Więc wszystko, co musisz zrobić, to przejrzeć ich raporty. I wymyślić, w której klasie byli razem.
- Tak z wyjątkiem tej organizatorki imprezy. Kary, która nie była w klasie Harris'a.
- Okej masz rację, więc pewnie wycofali przeciwko niemu zarzuty ?
- Nie, wiesz co ? Nie wycofują zarzutów. Ale to niczego nie dowodzi.
- Ellie, Scott... wierzycie w to ? - Szeryf zwrócił się do nas.
- Naprawdę trudno wytłumaczyć, skąd to wiemy... - Zaczął Scott.
- Ale musi nam pan zaufać. - Odezwałam się.
Dobra nie byłam jakoś bardzo wtajemniczona w to śledztwo, ale wierzyłam w Stilesa.
- Wiem, że to Matt.
- Wziął samochód Harris'a. Wiedział, że jeżeli policja znajdzie ślady opon na miejscach morderstw i że ofiarami były osoby z klasy Harris'a to go aresztują.
- Dobra w porządku. Istnieje taka możliwość, ale gdzie motyw ? Dlaczego ten dzieciak chciałby, aby większość drużyny pływackiej z 2006 roku i trener byli martwi ?
- Czy to nie oczywiste ? - Krzyknął Stiles.
Szeryf swoim wyrazem twarzy dał nam do zrozumienia, że mamy go oświecić.
- Nasza drużyna pływacka jest do bani ! Nie wygrali od jakiś sześciu lat...
- Boże Stiles... - Westchnęłam.
- Dobra nie znamy jeszcze motywu. Ale czy ma go Harris ? - odparł chłopak.
- Co mam zrobić ?
Czy właśnie Stilesowi udało się przekonać ojca ?
- Musimy przejrzeć dowody.
- Tak, ale one są na posterunku, na którym ja już nie pracuję.
- Jak to ? - Zapytałam z niedowierzaniem.
- To długa historia - wytłumaczył mężczyzna.
- Zaufaj mi. Wpuszczą cię !
- Mam zaufać tobie ?
Szeryf.... Pan Stilinski spojrzał na swojego syna.
- Zaufaj... Ellie ?
Mężczyzna przeniósł na mnie swój wzrok. Uśmiechnęłam się do niego sztywno.
- Ellie ufam.
- Świetnie ! To do samochodu !
Stiles krzyknął z ogromny entuzjazmem. Szeryf... kurde ! Ojciec Stilesa poszedł się przebrać, a my jeszcze przez chwilę byliśmy w pokoju Stilesa.
- Widzę, że dużo mnie ominęło... - Odezwałam się do towarzyszy.
- Wiesz... kiedy ty trenowałaś z Derekiem w pocie czoła... my prowadziliśmy śledztwo. - Stiles zmierzył mnie wzrokiem.
- Co to miało znaczyć ? - Posłałam mu pytające spojrzenie.
- To znaczy, że Stiles jest zazdrosny o Dereka. - Odezwał się Scott.
- Nie prawda ! Niby w czym lepszy jest ode mnie Derek ?
Chłopak spojrzał na swojego przyjaciela, a ja powstrzymywałam się od śmiechu.
- No wiesz... Derek jest niezwykle umięśniony... przystojny... ma super auto, jest Alfą.
- Dobra skończ wyliczać !
Tym razem nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Stiles zrobił minę zbitego psiaka. Podeszłam do niego i przytuliłam się do niego.
- Nie jesteś od niego gorszy. - Wyszeptałam mu do ucha.
- Ta akurat...
Tata Stilesa dał nam znać, że jest już gotowy.
- Właściwie to ja wracam do domu. - Odezwałam się.
- Chyba żartujesz... - Stiles posłał mi pytające spojrzenie.
- Nie no naprawdę. Lydia pojechała z koleżankami na zakupy, a ja obiecałam sobie, że spędzę trochę czasu z mamą...
- I właśnie o tym mówiłem ! Pracujemy tu nad śledztwem, a ty znowu się wykręcasz.
- Nie wykręcam się ! Chcę poprawić swoje relacje z rodziną. Przez przemianę w wilkołaka, moja mama i siostra straciły do mnie zaufanie.
- Dobra.
Stiles był niezadowolony. Razem ze Scottem i jego tatą odwiózł mnie do domu.

Siedziałyśmy z mamą w salonie. Na niewielkim, szklanym stoliku leżał stos zdjęć. Postanowiłyśmy powspominać stare, dobre czasy. Moja mama poczęstowała mnie swoim ulubionym winem. Co chwilę wybuchałyśmy śmiechem, kiedy przypominałyśmy sobie dzieciństwo moje i Lydii.
- Byłyście takie kochane. Dalej jesteście !
- Ostatnio sprawiam problemy.
- Pogodziłam się z tym. Dorastacie. Muszę pogodzić się z myślą, że kiedyś wyfruniecie z mojego gniazda.
- Myślę, że tak szybko się nas nie pozbędziesz.
- No ja myślę !
Mama właśnie opowiadała mi historię, kiedy Lydia obchodziła swoje 5 urodziny. Zdmuchnęłam jej wtedy świeczki z tortu, a dziewczyna wpadła w szał i krzycząc " To są moje urodziny Ellie " i wcisnęła moją głowę do tortu.
- To był jedyny raz, kiedy Lydia naprawdę była na ciebie wściekła. Świeczki na jej torcie urodzinowym były świętością. - Westchnęła mama.
- Naprawdę tylko wtedy ? Ja pamiętam, że miałyśmy sporo kłótni.
- Ale godziłyście się ze sobą po jednym dniu. W pamiętne urodziny Lydii... była na ciebie wściekła przez tydzień. Pamiętam, jak płakałaś, że siostra nie chce się z tobą bawić.
Uśmiechnęłam się do mamy. Kto by pomyślał, że za parę lat stanę się wilkołakiem... moje życie było wręcz idealne. Teraz muszę okłamywać samą siebie i swoich bliskich. Z rozmyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam je otworzyć. Byłam w szoku, kiedy moim oczom ukazał się Derek.
- Musimy pogadać !
- Teraz nie mogę.
- To nie może czekać.
Głośno westchnęłam. Obok mnie pojawiła się moja mama. Z otwartą buzią zmierzyła Dereka wzrokiem. Poirytowana zachowaniem, rodzicielki, wydusiłam z siebie udawany kaszel. Kobieta się opanowała i posłała Derekowi szeroki uśmiech. Ten zakłopotany sytuacją spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Mamo musimy na chwilę przerwać...
- Oczywiście kochanie ! Nie przejmuj się mną.
Kobieta udała się z powrotem do salonu, a ja zabrałam Dereka do swojego pokoju.
- Co jest niby takie ważne ?
- Nic nie pamiętasz ?
- Co mam pamiętać ?
- Wczoraj, kiedy rozmawialiśmy... twoja siostra użyła na nas dziwnego proszku, przez który straciliśmy przytomność.
Wreszcie luka w mojej głowie została załatana. Przypomniałam sobie wszystko. Lydia tam była. Okłamała mnie.
- Gdzie byłeś ? Dlaczego mnie zostawiła ? Co tam w ogóle robiła ? Widziała mnie, jak byłam przemieniona ? Dlaczego tego nie pamiętałam ?
- Spokojnie... po kolei. Twoja siostra była kontrolowana przez mojego wujka.
- Tego sukinsyna, który ją zaatakował ? To niedorzeczne... przecież on nie żyje.
- Niestety, Lydia pomogła mu wrócić do żywych...
- Jak ?
- Użyła do tego mnie. Nie byłaś jej potrzebna, więc cię zostawiła. Myślę, że nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi.
- Okłamała mnie. Na urodzinach to ona dodała czegoś do drinków, żeby móc niepostrzeżenie wymknąć się z domu.
- Źle to wygląda. - Westchnął Derek.
- No co ty nie powiesz... Czy twój wujek... Peter tak ? Odebrał ci moc Alfy, żeby się wskrzesić ?
- Nie. Ale cokolwiek zrobił... teraz jest wśród żywych.
- Dlaczego tego nie pamiętałam ?
- Widocznie ten proszek inaczej działa na bety.
- Po prostu świetnie.
Usiadłam na łóżku i ukryłam swoją twarz w dłonie. Jak tęsknię za normalnym życiem.
- Oprócz tego... mamy jeszcze na karku dziadka Allison i kanimę.
Derek kucnął przy mnie i złapał mnie za ręce.
- Potrzebujemy Scotta. Niestety on mi nie ufa. Dlatego też musisz mi pomóc, ale nie to jest teraz naszym głównym zmartwieniem.
Posłałam Derekowi pytające spojrzenie.
- Scott i twój chłopak, gdzie są ?
- Stiles nie jest moim chłopakiem.
- Jeszcze... po prostu powiedz.
- Na komisariacie. Choć nie wiem... minęło już trochę czasu.
- Musimy tam iść !
- Co ?
- Scott zadzwonił do mnie... nie zdążył nic powiedzieć, ale słyszałem co się dzieje wokół niego. Mają kłopoty i musimy im pomóc.
Bez zastanowienia założyłam na siebie czarną bluzę i wyszłam z pokoju. Moja mama zatrzymała nas przy drzwiach. Raczej nie chciała, żebym wychodziła z domu.
- Mamo, proszę... muszę na chwilę gdzieś iść.
Kobieta z założonymi rękami spojrzała na Dereka.
- Pani Martin. Obiecuję, że odwiozę Ellie do domu. Potrzebuję jej pomocy w czymś...
Moja mama przewróciła oczami. Po chwili zastanowienia w końcu się zgodziła. Ucałowałam kobietę w policzek i mocno ją przytuliłam.
- Dziękuję.
Wyszeptałam jej do ucha i biegiem udałam się z Derekiem do jego samochodu.
- Gdzie reszta stada ?
- Jesteśmy tylko my.
- Świetnie... to po co ich przemieniłeś, skoro nie korzystasz z ich pomocy.
- Jak mówiłem... potrzebuję zaufania Scotta. On nie lubi moich pozostałych bet. Ty natomiast... poświęciłaś się dla niego.
- Czyli chcesz mnie tylko wykorzystać dla własnych celów ?
- Tego nie powiedziałem.
- Owszem ! Nie dosłownie, ale tak to zrozumiałam.
Derek odpalił samochód i ruszył w stronę komisariatu policji. Hale nie podjął ze mną dalszej rozmowy, co mnie nieźle wkurzyło. Postanowiłam włączyć radio. Derek był skupiony na tym, by jak najszybciej dotrzeć do celu. Oparłam głowę o szybę i zaczęłam wsłuchiwać się jakąś popową piosenkę, która aktualnie leciała w radiu. W mojej głowie przejawiały się różne scenariusze tego, co mogłoby się wydarzyć na komisariacie. Martwiłam się o Scotta i Szeryfa Stilinskiego, ale najbardziej o Stilesa. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro