#27 Biwak cz.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzę w kuchni i sączę swoją ulubioną malinową herbatę. Zegar znajdujący się na blacie kuchennym wskazywał godzinę 9:10. Leniwie przeciągnęłam się na krześle. Wczesna godzina jak dla mnie. Szczególnie że jest sobota. Od pamiętnej nocy filmowej, która stała się dla nas symbolem powrotu do normalności, minął tydzień. W tym czasie moje stosunki z przyjaciółmi znacznie się poprawiły. W szkole ciężko pracowałam, aby nadrobić zaległości i powoli zaczęłam wychodzić na prostą. Wiem... to tylko tydzień. Mocno spięłam pośladki i dawałam z siebie wszystko. Nauczyciele byli pod wrażeniem mojego nagłego zaangażowania na zajęciach. Mama cieszyła się, że moja wychowawczyni wreszcie przestała do niej wydzwaniać. W dalszym ciągu jednak omijałam szerokim łukiem Allison. Nie mogę nawet na nią patrzeć. Stiles również zaczął traktować dziewczynę z ogromnym dystansem. Jedynie Scott usiłuje przekonać mnie, żebym wybaczyła dziewczynie. Mimo jego wszelakich starań postanowiłam być nieugięta.
Upiłam łyk gorącego napoju i spojrzałam na osobę, która siedziała naprzeciwko mnie. Stiles pałaszował kanapki, które mu przyrządziłam. Z rozbawieniem obserwowałam, jak chłopak zachwyca się jedzeniem. Niespodziewanie niesforny plasterek pomidora zsunął się z kanapki i wylądował na kolanach chłopaka. Stiles przeklął pod nosem. Pomidor wkrótce znalazł się ustach chłopaka, ponieważ dla Stilesa, jak zawsze "nic nie może się zmarnować". Do kuchni weszła moja mama. Kobieta była zaskoczona tym, że Stiles jest w naszym domu o tak wczesnej godzinie. Ukradkiem posłała mi pytające spojrzenie. Stiles nie widząc niczego podejrzanego, przywitał się z moją mamą, a kolejny plasterek, tym razem ogórka wypadł z jego kanapki i wylądował na stole. Przewróciłam oczami i z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
- Mamo pamiętasz, jak mówiłam ci, że planujemy z przyjaciółmi wybrać się na biwak?
- Tak, ale to miało być chyba za tydzień dopiero. - Kobieta zmarszczyła czoło.
- Nie mamo. Dzisiaj.
- To dlaczego ubzdurało mi się, że za tydzień?
- Może dlatego, że jesteś ostatnio bardzo zabiegana. - Stwierdziłam.
- Tak... praca ostatnio daje mi w kość.
Mama postanowiła zaparzyć sobie kawy.
- Więc... Kiedy wrócicie? - Zapytała.
- W niedzielę. Jakoś pod wieczór. - Uprzedził mnie z odpowiedzią Stiles.
- Dobrze. Tylko uważaj na siebie kochanie. - Mama posłała mi pełne troski spojrzenie.
- Spokojnie. Zaopiekuję się Ellie. - Krzyknął Stiles.
- Właśnie tego się boję. To raczej ona będzie cię pilnować. - Zaśmiała się mama.
- O której tak właściwie wyjeżdżamy? - Zapytałam.
- Wstępnie... o 10. Chciałbym, żeby tak rzeczywiście było. - Chłopak pokierował swój wzrok w moją stronę.
Spojrzałam na zegarek. Miałam trzydzieści minut, żeby się ogarnąć. Torbę i śpiwór naszykowałam już wczoraj wieczorem, dlatego dzisiaj nie czułam presji czasu. Dopiłam moją herbatę i posprzątałam po śniadaniu. Ucałowałam mamę w czoło, kiedy ta przeglądała coś na telefonie i ruszyłam ze Stilesem do swojego pokoju. Po drodze zapukałam do Lydii. Kiedy dziewczyna zawołała, że mogę wejść, uchyliłam ostrożnie drzwi. Moja siostra siedziała na podłodze przy torbie i pakowała do niej ubrania. Miała na sobie jeszcze pidżamę. Typowa Lydia.
- Nie wiem co mam zabrać! - Krzyknęła do mnie.
- Spokojnie... wybieramy się na biwak, a nie na Fashion Week.
- Nawet nad jeziorem, trzeba dobrze wyglądać!.
Stiles przewrócił oczami i dał mi znać, że idzie do mojego pokoju. Porozmawiałam jeszcze chwilę z siostrą, a na odchodnym uświadomiłam ją, że za już... dwadzieścia minut wychodzimy.
- Co? Jak to? Myślałam, że jedziemy o 12! - Lydia zaczęła panikować.
Jak zwykle przepływ informacji w naszej rodzinie daje sobie wiele do życzenia...
- Źle słyszałaś.



Jest godzina 10:20. Leżę na kanapie. Głową opieram się o kolana Stilesa. Chłopak bawi się moimi włosami. Lubię, kiedy to robi. Scott siedzi obrażony na fotelu, ponieważ przed chwilą odbył ze mną nieprzyjemną rozmowę na temat tego, dlaczego Allison nie mogła jechać z nami. Nie tylko ja nie chciałam być w towarzystwie dziewczyny. Stiles i Isaac poparli moje argumenty. Zignorowałam humorki McCalla. Z kuchni słychać była zażartą rozmowę, którą prowadziła moja mama z Isaacem. Przeraża mnie to, jak dobrze się ze sobą dogadują. Lydia ma już dwudziestominutowe opóźnienie i nic nie zapowiada, żebyśmy wkrótce mieli wyruszyć. Słyszałam, jak dziewczyna nerwowo biega po pokoju i przeklina pod nosem. W końcu w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. No tak... kolejna spóźniona gwiazda. Nikt jednak nie pofatygował się, żeby otworzyć Jacksonowi. Nie chciałam ruszać się z miejsca, ponieważ było mi bardzo wygodnie w pozycji, w której się aktualnie znajdowałam. Mama i Isaac byli pochłonięci rozmową i nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że ktoś dopija się do drzwi. Stiles chciał wstać z kanapy, ale powstrzymałam go swoim warknięciem. Czasami nie panuję nad swoim zachowaniem. Chłopak z powrotem zaczął bawić się moimi włosami, rozbawiony moim zachowaniem. W końcu Scott westchnął głośno i ruszył otworzyć drzwi.
- Co tak długo? - Jęknął Jackson, wchodząc do mieszkania.
- Trzeba było być punktualnym.
- Znając Lydię to i tak jeszcze poczekamy.
Jackson położył swój śpiwór i torbę na stosie pozostałych toreb, które leżały w przedpokoju.
- Może ktoś pójdzie ją pogonić? - Zapytał Stiles.
- Przykro mi stary, ale nie zaryzykuję życiem. - Stwierdził Scott.
- Ja też. - Odezwał się Jackson.
- Przecież jesteście razem albo wróciliście do siebie! - Jęknął Stiles.
- Nie do końca.
- Nie wnikam.
- Ty i Ellie też nie jesteście. Tak oficjalnie.
No i trafił w czuły punkt. Stiles zaczął się jąkać. Postanowiłam wstać z kanapy. Czułam się niekomfortowo. Owszem zachowujemy się ze Stilesem jak para... ale oficjalnie nią nie jesteśmy. To skomplikowane. Chciałabym być ze Stilesem, ale nie wiem, czy on chce być w poważnym związku. Stilinski ewidentnie był zakłopotany. Bez słowa ruszyłam w kierunku schodów.
- Poważnie Stiles? Myślałem, że już dawno zapytałeś się Ellie, czy zostanie twoją dziewczyną. - Szepnął Scott.
Ta, że niby tego nie słyszę. Zrobiło mi się trochę smutno. Skoro Stiles planował rozpaczać ze mną związek to dlaczego tak długo z tym zwlekał? Może zmienił zdanie? O nie Ellie! Nie myśl o tym w ten sposób. Dzisiejszy dzień miałaś spędzić ze swoimi przyjaciółmi i nie możesz zepsuć sobie humoru. Weszłam bez pukania do pokoju Lydii.
- Jak myślisz, który strój kąpielowy mam na siebie założyć?
- Obojętnie jaki! Wszyscy już na ciebie czekają!. - Krzyknęłam.
- Nie dramatyzuj.
- Masz dziesięć minut. Jeżeli w tym czasie nie zejdziesz na dół gotowa, to jedziemy bez ciebie. - Warknęłam.
- Ej! Nie tym tonem smarkulo!
- Jesteś starsza, a zachowujesz się jak dziecko.
- Pani dorosła się odezwała!
- Żebyś wiedziała!
Lydia wypchnęła mnie z pokoju i zamknęła mi drzwi przed nosem. Ogarnęła mnie fala złości. Chciałam uderzyć pięścią w drzwi, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, tłumiąc tym samym swoją zwierzęcą naturę. Zeszłam na dół, udając, że moja sprzeczka z siostrą wcale się nie odbyła. Chłopcy unikali kontaktu wzrokowego ze mną. Trójka z nich też jest wilkołakami, więc wiedzą, że jestem poddenerwowana.
- Jak nie zejdzie, to ją tu zostawimy. - Wycedziłam przez zęby.
- Nie no nie możemy. W końcu ten wypad był jej pomysłem. - Stwierdził Scott.
- Owszem możemy!
No i szlag trafił mój dobry humor. Chwilę po tym, jak wróciłam do chłopaków, Lydia zeszła na dół. Podobnie jak ja, była ubrana w krótkie jeansowe spodenki i zwykły T-shirt z nadrukiem. Na dworze było dziś naprawdę ciepło. Siostra rzuciła mi chłodne spojrzenie.
- Zadowolona? - Odezwała się do mnie z wyczuwalną w jej głosie pogardą.
Zignorowałam ją i podniosłam z ziemi swoją torbę. Chłopcy ruszyli w moje ślady. Pożegnałam się z mamą i wyszłam przed dom.
- Stiles mogę jechać z tobą? - Zapytałam chłopaka.
- Oczywiście!
W końcowym efekcie dołączył do nas jeszcze Scott. Isaac, Jackson zabrali się z Lydią jej samochodem. Wepchnęłam swoją torbę na tylne siedzenie, tak samo, jak Scott i Stiles.
- Siedzę z przodu! - Krzyknęłam.
- Ja chciałem siedzieć z przodu! - Jęknął Scott.
- Stiles wybieraj. - Spojrzałam na chłopaka.
- Przykro mi Scott... - Odezwał się Stiles.
McCall po raz drugi już w tym dniu obraził się na mnie i wgramolił się na tylne siedzenie. Posłałam Stilesowi ogromny uśmiech i zajęłam miejsce obok niego.
- To niesprawiedliwe! - Wymruczał Scott.
- Życie. - Stwierdziłam.
Stiles odpalił samochód i ruszył zaraz za Jacksonem. Tak to on prowadził samochód Lydii. Scott wiercił się z tyłu i kopał moje siedzenie. Po krótkiej wymianie zdań, w której zagroziłam chłopakowi śmiercią, ten w końcu się uspokoił. Stiles był rozbawiony naszym zachowaniem. Mięliśmy wyruszyć o 10, a jest 11:20. Po prostu... brawa dla Lydii! Mam nadzieję, że po drodze nie będzie korków...bo coś czuję, że obrażony McCall da mi jeszcze popalić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro