#28 Biwak cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Koniecznie przeczytajcie notkę pod rozdziałem!

Lekki wiaterek wkradał się do samochodu przez opuszczone szyby. W tle rozbrzmiewała piosenka Hunter Hunted - Keep Together. Stiles uważnie wpatrywał się w drogę, wesoło podśpiewując. Scott pałaszował chrupki, które kupił na ostatnim postoju. Zupełnie zapomniał o naszej małej sprzeczce dotyczącej tego, kto gdzie siedzi. Chłopak przestał złośliwie kopać w moje siedzenie i nawet raczył podzielić się ze mną swoją przekąską. Wpatrywałam się w przepiękne leśne krajobrazy, które mijaliśmy po drodze. Niebo spowite było intensywnym błękitem. Idealna pogoda na wyprawę nad jezioro. Na chwilę przeniosłam swój wzrok na samochód jadący przed nami. Isaac wydurniał się na tylnym siedzeniu auta, w którym się znajdował. Loczek adresował w naszą stronę szereg niezrozumiałych gestykulacji. W końcu jednak Lydia musiała powiedzieć coś złośliwego chłopakowi, ponieważ ten ostatecznie dał sobie spokój. Stilinki zaczął narzekać na to, że promienie słoneczne utrudniają mu jazdę. Poprosiłam Scotta, żeby wyjął z mojej torby okulary. Ten oczywiście musiał wyjąć najpierw mojego "ukrytego" batonika. Chłopak bez pytania rozpakował przekąskę i włożył ją sobie do ust. Następnie znów zanurkował w czeluściach torby, by wydobyć z niej pożądany przeze mnie przedmiot. Powstrzymałam się od złośliwego skomentowania zachowania przyjaciela i podałam okulary Stilesowi. Ten najpierw stwierdził, że nie ubierze babskich okularów, lecz kiedy kolejne smugi światła, przebijającego się przez drzewa, wkradły się na jego twarz, w końcu skapitulował. Stiles wyglądał w moich okularach przezabawnie.

- Scott podaj mi aparat. - Odezwałam się do chłopaka siedzącego z tyłu.
- Nawet nie próbuj! - Warknął Stiles.
- Wyglądasz w nich przeuroczo. Muszę to udokumentować!
Gdy Scott podał mi aparat, cyknęłam parę zdjęć Stilinskiemu, a następnie zrobiłam sobie selfie ze Scottem. Kiedy wrócimy do domu, będę musiała wywołać wszystkie zdjęcia. Tak. Należę do tych osób, które lubią trzymać fotografie w zwykłych albumach, a nie w folderach na komputerze czy telefonie.
- Za jakieś 30 minut będziemy na miejscu. - Odezwał się Stiles.
- Jestem głodny. Możemy zrobić jakiś postój? - Jęknął Scott.
- Dopiero co zjadłeś całe chrupki i mojego batonika! - Odwróciłam się do chłopaka.
Scott miał całą buzię z czekolady. Z zaskoczenia zrobiłam mu zdjęcie.
- Ej! - Krzyknął McCall.
- Nie ma postojów. - Zarządził Stiles.


Ostatecznie jednak dotarliśmy do celu z dość sporym opóźnieniem. Wszystko za sprawą tego, że Isaac i Jackson musieli skorzystać z toalety. McCall wykorzystał sytuację i poszedł kupić sobie Hot Doga na stacji. Jaki on jest nienażarty... Lydia również nie przejawiała w stosunku do mnie żadnej obrazy. Zupełnie tak, jakby nasza mała "kłótnia" w domu w ogóle się nie wydarzyła.
Kiedy w końcu zatrzymaliśmy na strzeżonym parkingu nieopodal jeziora, niemal wszyscy wydali z siebie głośne okrzyki zadowolenia. Każdy wyjął z samochodu swoje rzeczy i po paru minutach ruszyliśmy leśną ścieżką w stronę wodnego akwenu. Stiles jak przystało na dżentelmena, chciał ponieść moje rzeczy, ale patrząc na to, jak był obładowany... to raczej jemu przydałaby się pomoc. Ostatecznie chłopak stwierdził, że da sobie radę. Wydawał się nieco urażony. Zignorowałam jego zachowanie i ruszyłam za grupą. Jackson przejął mój aparat i co jakiś czas dokumentował drogę, którą pokonywaliśmy. Wkrótce dotarliśmy do ogromnego, przepięknego jeziora. Nieopodal znajdowały się już rozłożone namioty przez innych ludzi. Wyszukaliśmy miejsce, które było od nich odosobnione. Isaac rzucił swoje rzeczy na leśną ściółkę, zdjął z siebie ubrania i pobiegł od razu do wody. Zaraz potem w jego ślady poszedł Scott. Brodzili w wodzie niczym małe dzieci.
- No chodźcie tutaj! - Wykrzyczał Isaac.
Razem z Lydią rozłożyłam na ziemi ogromny koc i ułożyłyśmy na nim nasze rzeczy. Stiles w mgnieniu oka pozbył się swoich ubrań, ukazując przy tym światu swoje szorty z gwiezdnych wojen. Razem z Jacksonem udał się na brzeg. Lydia związała swoje rude, długie włosy w kok i również szybko zdjęła z siebie ubranie. Poprawiła swój kostium kąpielowy i pomogła mi zapleść włosy w kłosa. Kiedy już byłyśmy gotowe, by dołączyć do chłopaków, chwyciłyśmy się za ręce. Często przyjeżdżałyśmy tu z mamą, kiedy byłyśmy małe. Naszym zwyczajem było to, że zawsze razem wbiegałyśmy do wody. Mimo tego, że nie jesteśmy już dziećmi, nie miałyśmy zamiaru przerywać naszej tradycji. Jackson i Stiles zeszli nam z drogi.
- Na trzy. - Krzyknęła wesoło Lydia.
- Raz. - Rozpoczęłam odliczanie.
- Dwa. - Kontynuowała Lydia.
- Trzy! - Krzyknęłyśmy jednocześnie i wbiegłyśmy do wody.
Oprócz naszych pisków rozległy się również okrzyki chłopców. Jackson wkrótce dołączył do nas. Kiedy razem z Isaacem i Scottem ochlapywali nas wodą tak, by całkowicie zmoczyć nam włosy, Stiles stał na brzegu i wpatrywał się w nas z lekkim grymasem. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Wymknęłam się Isaacowi i podbiegłam do Stilinskiego.
- Co się dzieje? - Zapytałam, wykręcając mokre włosy.
- Nic.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Po prostu patrzę na super umięśnione ciała chłopaków i popadam w małe kompleksy...
- Zwariowałeś chyba.
- Mówię poważnie.
- Dla mnie jesteś idealny. - Uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Serio? - Stiles spojrzał mi w oczy.
- Tak! - Złapałam go za rękę.
- To mi wystarczy.
Stiles momentalnie złapał mnie w pasie i podciągnął do góry. Oplotłam się nogami wokół jego bioder. Chłopak wszedł głębiej do wody. Scott wybiegł z wody i wziął do ręki aparat. Oczywiście wcześniej musiałam zwrócić mu uwagę, że ma wytrzeć ręce o ręcznik. McCall zaczął pstrykać nam fotki. Nie przejmując się tym jak mogę wyglądać na zdjęciach wtuliłam się bardziej w Stilesa. Chłopak odpłynął ze mną nieco dalej od naszych przyjaciół.
- Tylko się tam nie zapędzajcie!. - Krzyknął do nas Isaac.
Stiles zaczął się wygłupiać i korzystając z tego, że jest ode mnie wyższy, zaczął wchodzić coraz to głębiej. Potrafię pływać, ale jednak panikuję, kiedy tracę grunt pod nogami. Tym samym jeszcze bardziej wtulałam się w chłopaka. Kiedy w końcu zagroziłam, że się obrażę Stiles nieco przybliżył się do brzegu. Co jakiś czas "rzekomo przez przypadek" rozwiązywał mi górę od kostiumu.
- Chcesz, żeby inni widzieli moje gołe piersi? - Zapytałam.
- Nie!
- Więc przestań. - Zaśmiałam się.
- No, ale przez przypadek zahaczam palcami w sznurki z twojego stanika.
- Akurat...
W końcu nasze wspólne pływanie zakończyło się masą bardzo namiętnych pocałunków, które oczywiście komentował Isaac z Jacksonem.



Na dworze powoli zaczęło robić się ciemno. Co jakiś czas wracaliśmy na koce, by coś przekąsić bądź się czegoś napić i wracaliśmy do wody. Tak parę razy. Kiedy w końcu zaczęło robić się chłodno, razem ze Stilesem wyszłam z wody. Na jednym z koców siedziała już moja siostra z Jacksonem. Nie przejmując się naszym towarzystwem, byli bardzo pochłonięci... obściskiwaniem się ze sobą. Isaac ze Scottem grali piłką w wodzie. Drżąc z zimna, próbowałam zlokalizować swój ręcznik, nie zdając sobie sprawy z tego, że Stiles już dawno trzyma go w ręce. Chłopak opatulił nas ręcznikiem, który bez problemu pomieścił dwie osoby. Przytuliłam się do niego, a chłopak delikatnie smyrał mnie po plecach. Boże, jak ja kocham jego dotyk. Po paru minutach zaproponowałam, żebyśmy powoli rozpalili ognisko. Kiedy już całkowicie wyschnęliśmy Stiles ubrał się i razem ze Scottem i Isaacem poszedł szukać drewna na opał. Po godzinie ognisko ogrzewało nasze ciała. Razem z Lydią przygotowałam kiełbaski, które kupiłyśmy na jednym z postojów. Wszyscy rozsiedli się dookoła ogniska. Wsunęłam na siebie Stilesową bluzę, którą chłopak zostawił na kocu. Gdy już każdy skonsumował swoją kiełbaskę... wróć... Stiles ze Scottem zjedli po trzy, razem z Lydią rozpoczęłyśmy dzikie tańce do muzyki, którą Jackson puszczał z telefonu. Czułam się tak wspaniale, kiedy razem z siostrą pląsałyśmy w rytm muzyki. Całkowicie zapomniałam o tym, że jestem wilkołakiem. Czułam się jak zwykły, beztroski nastolatek. Nawet nie wiem, kiedy z pola widzenia stracił się mi Stiles. Przy ognisku bawili się wszyscy... oprócz niego. Rozejrzałam się zaniepokojona zniknięciem chłopaka. Powędrowałam wzrokiem w stronę drewnianego podestu, z którego jeszcze parę godzin temu skakali chłopcy. Dostrzegłam na nim sylwetkę Stilesa. Moja zguba... Wzięłam swój koc i ruszyłam w jego stronę. Chłopak wpatrywał się ślepo w drugi koniec jeziora. Nawet nie zorientował się, że jestem w pobliżu. Delikatnie dotknęłam jego ramienia, a Stiles niemal nie wpadł do wody.
- Ale mnie przestraszyłaś! - Jęknął.
- Przepraszam.
Stiles zrobił mi miejsce obok siebie. Opatuliłam nas kocem i zaczęłam wpatrywać się w niemal gładką taflę wody. Między nami nastała krępująca cisza. Jedynie z daleka słychać było krzyki Lydii, kiedy Jackson wziął ją na barana. Nawet uroczo ze sobą wyglądali...
- Dlaczego nie bawisz się z nami? - Postanowiłam przerwać milczenie.
- Jakoś nie mam ochoty. - Wyszeptał chłopak.
- Stiles co się dzieje?
Zaczęłam się bardzo martwić. Stilinski przez dłuższą chwilę milczał, co sprawiało, że moje serce strasznie szybko biło. Byłam zdenerwowana.
- Ja... no nie wiem, jak mam to ubrać w słowa. - Zaczął niepewnie.
- Znamy się już dobre parę lat. Byłaś dla mnie zawsze miła. Kiedy dzieciaki wyśmiewały się ze mnie na dworze, zawsze stawałaś w mojej obronie. Gdy traciłem wiarę w siebie, zawsze podnosiłaś mnie na duchu. Po prostu przy mnie byłaś. Teraz przekroczyliśmy granicę naszej przyjaźni. Zacząłem do ciebie coś czuć... i wiem, że to jest bardzo głębokie uczucie... No cholera! Po prostu się w tobie zakochałem! Nie mogę przestać o tobie myśleć, cieszę się jak małe dziecko, kiedy do mnie dzwonisz, kiedy cię widzę. Gdy mnie dotykasz czuję się kochany... Jednak boję się, że możesz w pełni nie odwzajemniać mojego uczucia...
- Stiles... - Chciałam coś powiedzieć, ale chłopak kontynuował.
- Jest mi z jednej strony przykro. Tylko spójrz na mnie. Jestem słabym, chudym, śmiesznym chłopcem. Ty natomiast... jesteś wilkołakiem. W jaki sposób mogę cię chronić? Nawet nie wiesz, co czułem, kiedy postanowiłaś oddać się w ręce Argentów. Zrobiłaś to, żeby mnie chronić. Czułem się wtedy taki bezsilny... - Pojedyncza łza spłynęła po policzku chłopaka. - Nie mogłem nic zrobić. Patrzyłem, jak znikasz w tej cholernej piwnicy... Boję się, że nie jestem dla ciebie odpowiedni, że nie sprostam twoim wymaganiom. Zasługujesz na kogoś lepszego... kogoś...
Nie mogłam już wytrzymać. Ujęłam w dłonie twarz Stilesa i złączyłam nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku. Kiedy w końcu się od niego oderwała, dałam chłopakowi sygnał, żeby wreszcie mnie wysłuchał.
- Dla mnie jesteś idealny. Już raz ci to powiedziałam. I musisz wiedzieć, że w pełni odwzajemniam twoje uczucie. Tak Stiles. Też jestem w tobie zakochana. Cieszę się z każdej chwili, kiedy ze mną jesteś. Jesteś dla mnie osobą, dzięki której mogę, choć na chwilę zapomnieć o tym, czym się stałam. Kocham twój dotyk, twój zapach, twój uśmiech i sarkazm! Bałam się, że to właśnie ja mogę być dla ciebie nieodpowiednia... bałam się, że zrazisz się do mnie przez to, że stałam się wilkołakiem.
- Nigdy bym tego nie zrobił. Długo zbierałem się w sobie na tę rozmowę. Miliony razy układałem ją sobie w głowie... a i tak nie wyszła tak, jak planowałem.
- To znaczy?
- Miałem inaczej zacząć. - Stiles delikatnie się uśmiechnął.
- Nie było tak źle. - Odwzajemniłam uśmiech.
- Więc teraz wreszcie teraz zdobyłem się na odwagę, by cię o to zapytać. Ellie Martin. O matko... jak to poważnie brzmi, kurde Stiles! Nie taki miałeś ułożony plan... przepraszam cię, ale wszystko mi się teraz pląta... Jeszcze raz. Ellie czy zachciałabyś zostać moją dziewczyną? Tak oficjalnie. - Stiles złapał mnie za ręce.
- Oczywiście! - Krzyknęłam wesoło.
W tym momencie nasze usta znów się ze sobą złączyły. Tak długo czekałam na ten moment. Wreszcie jesteśmy w oficjalnym związku i wreszcie wiem co Stiles do mnie czuje. Pierwszy raz od momentu, kiedy zostałam przemieniona w wilkołaka czuję się w pełni szczęśliwa. Zawsze miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje... teraz wiem, że tym czymś, a raczej kimś był właśnie Stiles.



Przez jakiś czas siedzieliśmy na drewnianym pomoście, wtuleni w siebie. Zignorowałyśmy hałasy, które rozlegały się za nami. W tej chwili liczyliśmy się tylko my. W końcu jednak po mniej więcej jakiejś godzinie poczułam się senna. Nie tylko zresztą tylko ja. Stiles ziewa już od jakiś dobrych dziesięciu minut. Ten dzień przyniósł nam wiele wrażeń.
- Będziesz ze mną spała w namiocie? - Zapytał Stiles.
- No nie wiem... - Zaczęłam się z nim droczyć.
- Nie masz innego wyjścia.
- Jak to?
- Obawiam się, że w namiocie, który dzielisz z Lydią... jest właśnie Jackson i...
- O boże... nie kończ. Śpię z tobą!
Stiles był rozbawiony moją reakcją. Po krótkiej chwili chłopak pomógł mi wstać i ruszyliśmy z powrotem do ogniska, które już dogasało. Isaac i Scott pałaszowali jeszcze resztki z kiełbasek, a Lydia i Jackson... byli w namiocie. Pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy do namiotu Stilesa. Zdjęłam z siebie bluzę chłopaka i odłożyłam ją na bok. Stiles w tym czasie przygotował nam posłanie. Wkradłam się pod gruby koc chłopaka i przykleiłam się do jego gołej klaty. Zaczęłam kreślić dłonią malutkie kółka na jego skórze. Ten natomiast podwinął moją koszulkę i delikatnie błądził dłonią po moich plecach. Przed snem jeszcze parę razy nasze usta łączyły się w bardzo namiętnych pocałunkach. Gdy w końcu zamknęłam oczy i ułożyłam się do snu, mogłabym stwierdzić, że jestem właśnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro