Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Po ostatniej misji z Brockiem posiedziałam trochę w Waszyngtonie. Dostałam przymusowe wolne, ale mogłam chociaż trenować. Codziennie rano przychodziłam do parku biegać. W codziennym treningu towarzyszył mi Sam. Miło spędzało mi się czas na chorobowym, ale już chciałabym otrzymać od S.H.I.E.L.D. jakąś informację o misji.

Tym razem z Rogersem udałam się do Triskelionu, ponieważ jak powiedział "ma sprawę" do Nick'a, co wcale mnie nie brzmiało sensownie z jego ust. Pod tą sprawą kryło się coś o czym na razie nie chciałabym wiedzieć. Gdy Steve wszedł do gabinetu dyrektora postanowiłam poczekać na niego w holu. Czułam, że atmosfera w bazie jakoś się zmieniła. Nie wiem co dokładnie, ale wyczuwam to. Nie jest jak dawniej. Czułam w niej wzrok innych agentów, a szczególnie Brocka i jego świty, ale były to tylko przeczucia, które lepiej by było gdyby się nie sprawdziły.

Nickowi i Rogersowi długo schodziło. Gdy Kapitan nareszcie wyszedł od razu było widać, że nie jest w dobrym humorze. Nie wiem co go zdenerwowało, ale na razie wolałam tego nie wiedzieć . Kiedy będzie gotowy sam mi to powie. Ruszyłam za nim, przy okazji go wyprzedzając. Pierwsza wsiadłam na motor. Uśmiechnęłam się do niego czule. Zanim wsiadł, podszedł do mnie i pocałował mnie. Zaskoczył mnie tym gestem. Dopiero po chwili postanowiłam odwzajemnić ten pocałunek. Całowaliśmy się do póki nie zabrakło nam tchu. 

 - Co tak nagle? Zaskoczyłeś mnie. 

 - Nie wiedziałem, że Ciebie można zaskoczyć - powiedział. 

- Ej! - powiedziawszy to dałam mu kuksańca w bok. 
- Siadaj Kapitanie! Czas ruszać.

Jechaliśmy w innym kierunku niż Stark Tower. Doszłam do wniosku, że Steve chciał mnie gdzieś zabrać, ale zadziwił mnie fakt, że dotarliśmy pod Muzeum Narodowe. Kapitan był ubrany w jeansy, białą koszulkę, ciemną bluzę oraz tego samego koloru czapkę. Dość duża czapka była dodatkiem do ubioru, który utrudniał rozpoznania jego osoby jako bohatera narodowego.

Mijaliśmy działy, aż natrafiliśmy na ten poświęcony Kapitanowi Ameryce. Wstyd się przyznać, ale nie znam dokładnie historii mężczyzny, który jest drogi memu sercu. Dlatego z wielkim zafascynowaniem przyglądałam się i słuchałam wszystkich materiałów o zwykłym człowieku, który stał się super-żołnierzem. Nawet nie spostrzegła się, gdy zgubiłam go z pola widzenia. Dopiero po chwili znalazłam go. Przyglądał się materiałowi poświęconym niejakiemu Jamesowi "Bucky" Buchann Barnsowi, który zginął podczas jednych z misji. Dalej wpatrywałam się w niego i otoczenie. Przypatrywałam się dzieciom, które przymierzały się ile wzrostu brakuje im do zostania legendarnym Kapitanem Ameryką. Uwielbiałam dzieci, choć ja swojego dzieciństwa nie wspominam zbyt fantastycznie. W oczy rzuciło mi się jedno dziecko z koszulką, na której widniała tarcza, którą posługuje się sam Rogers. Tarczą, która nie raz uratowała mu życie. Rogers wpatrywał się w filmiki dzięki, którym mógł obejrzeć swoją przeszłość. Przeszłość, która dla niego pozostałą jednym z demonów. Każdy z nas zmaga się z takimi i nie łatwo takie przezwyciężyć, ale trzeba żyć dalej.

Po kilku dniach wolnego mogłam wybrać się na misję. Były one tak proste, że potrafiłam dość często się wkurzać, że nic się nie dzieje. Raz udało mi się trafić na pomoc w zaprzyjaźnionym oddziale dowodzonym przez Johnego Smitha. Bardzo lubiłam pracować z nimi, co mimo pracy z Avengers zdarzyło się kilka razy. Smith był bardzo dobrym agentem z długim doświadczeniem, który znał się na rzeczy. No i oprócz tego był przystojnym blondynem o zielonych oczach, z którym można rozmawiać o wszystkim . Misja z początku wydawała się nudna. Polegała na złapaniu hakera, który włamywał się do oddziałów S.H.I.E.L.D., a z racji, że byłam "tą od Starka" miałam pomóc nie tylko drużynie Johna, a także naprawić błędy, które mógł wprowadzić notabene haker. Kiedy siedziałam razem w pomieszczeniu z Johnem odezwałam się:

-Przypomnij mi, że mam się w przyszłości odwdzięczyć Nickowi za takie proste misje. Wolałabym już męczyć się ze Starkiem w jego laboratorium lub w siłowni. -

 Och nie mów, że nasze towarzystwo Cię nudzi, sprawiłabyś mi tym wielki smutek.

 - Nie ! Nic z tych rzeczy Smith. Tylko wiesz, gdy musiałam pracować w agencji od razu miałam same treningi. Codziennie coś się działo. Bycie w grupie Avengers mówi samo za siebie, a gdy jeszcze zostawisz w jednym pomieszczeniu Starka i Rogersa nie będziesz się nudził, ewentualnie możesz przypadkiem oberwać od jednego z nich.

W momencie gdy byliśmy już wszyscy na miejscu to głównie oddział Johna zajmował się celem. Ja miałam ubezpieczać cała grupę co graniczyło z cudem, ale nie wnikałam za bardzo w rozkazy. Wszystko szło jak po maśle. Gdy nasz cel był już aresztowany i przekazany w ręce May. Nie dość, że okazał się być zwykła kobietą, to jeszcze tak naprawdę na nic się nie przydałam kompanii. Kątem oka zauważyłam coś co mnie lekko zaniepokoiło. Był to dość dużego wzrostu Afroamerykanin, który posiadał dziwny pomarańczowy przedmiot nałożony na przedramię. 

- Ej! John ! Ta twoja hakera to teraz twój najmniejszy problem !

- O co się tak gorączkujesz ?! O jasna cholera !

- David, Jack, Ethan ! Szybko ! Mamy tu sytuację awaryjną !

- John, ja na razie spróbuje ogarnąć sytuację dyplomatycznie lecz, gdy sprawa wyjdzie za daleko wkraczają chłopaki, a ja ich ubezpieczam. Chyba, że będzie zbyt niebezpiecznie wtedy macie zostać na miejscach. Jak coś jesteśmy w kontakcie  -wypowiedziałam się włączając jednocześnie mój odbiornik.
- Niech Ci będzie ! Ale gdy zobaczę, że koleś coś kombinuje to wzywam wsparcie!
- Oczywiście szefie!

Gdy dokładnie zlokalizowałam pozycję mężczyzny, na spokojnie do niego podeszłam nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Nie chciałam by facet się przypadkiem zdenerwował. Mógł wtedy zrobić coś głupiego. W najgorszym wypadku zrobi zrobi ją nam, albo tylko sobie. Od tej bransolety biję dziwna energia, którą najwyraźniej potrafię odczuć. Zwróciłam się do niego :

- Wybacz, jestem z organizacji S.H.I.E.L.D. nie chcę Cię zatrzymywać, a tym bardziej robić krzywdę, ale czy mógłbyś ściągnąć ta urządzenie z ręki ? Jeśli nie będę musiała niestety użyć przemocy czego bym bardzo nie chciała. To jak będzie ?
- Ja... To oni mi kazali.. Oszukali mnie! To wszystko ich wina! - wykrzyczał wszydtko na jednym tchu .

Zdążyłam szybko stworzyć tarczę z plazmy, tak by zmniejszyła pole rażenia, aby ochronić mnie, oddział jak i przechodniów, którzy wybrali sobie najgorszy czas na spacerowanie. - Wszyscy cali ? Niech zostaną na miejscach !
- Hej! Hej spokojnie ... Uspokój się, a wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze ! To ich wina... To wszystko ich wina... Ja nie chciałem !

W ostatnim momencie gdy negatywna energia, która biła od tej błyskotki wybuchła zdążyłam wytworzyć kolejne pole z plazmy, która ochroniła mnie, cywilów i tyle ile się dało. Kiedy cały dym opadł, cieszyłam się z widoku, który zobaczyłam. Poryw energii, która eksplodowała nie zrobiła poważnych strat w ludziach, ani otoczeniu. Nie zaszkodziła także Lukowi co było cudem.

- Nic Ci nie jest Luke ?- spytałam.
- Nie... Nic mi nie jest...
- Teraz Luke pozwolisz, że do podejdę do Ciebie. Zabierzemy Cię w bezpieczne miejsce gdzie ściągniemy Ci to i opowiesz nam skąd to masz. Dobrze ?
- D-Dobrze - odpowiedział z lekko przerażonym głosem.

Gdy miałam już cała sytuację w ryzach, odezwałam się od odbiornika:

- John! Słyszysz mnie?
- Clark! Nareszcie! Ja tu od zmysłów odchodzę! Raportuj mi tu wszystko!
- Martwiłeś się o mnie? O jak słodko! Tak w ogóle sytuacja opanowana, przyślij mi tu transport.
- Za minutę podjedziemy do Ciebie! Bez odbioru

Tak jak powiedział John, za minutę przyjechała cała grupa by nas zabrać do bazy. By bransoleta przypadkiem wybuchła znów to przed transportem zabezpieczyłam ją dodatkową plazmą.

Czułam już skutki użycia tak dużej mocy. Osłabiało mnie tak duże wykorzystywanie mocy. Treningi z Brucem opłaciły się. Na szczęście do bazy pozostał już tylko kawałek co mnie nie martwiło.

Podróż minęła nam bardzo szybko i bez przeszkód. W bazie chłopcy wzięli Luke'a do specjalnego pomieszczenia by zdjąć mu bransoletę i później przesłuchać.

- Smith ! Gdyby Nick żądał specjalnego raportu z misji przekaż mu, że życzę mu dobranoc! A i tobie również! Jakbym mogła o tobie zapomnieć? Także powiem jeszcze raz: Dobranoc!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro