Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzięki Starkowi byliśmy już w tajemnej podróży do moich bliskich. Zbliżaliśmy się do stanu Vermont. Informowały nas znane dla tego stanu, cudowne widoki kolorowych wzgórz oraz pasących się stad zwierząt hodowlanych.

Bardzo tęskniłam za takimi widokami. Za tym miastem. Za wszystkim co z nim związane.

Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Popadłam w chwilową, ale głęboka zadumę. Nawet nie zauważyłam, że byliśmy już bardzo blisko mojego domu.
Zatrzymaliśmy się niedaleko polany, na której toczona była walka pomiędzy mną a Stevem.

Zdecydowaliśmy, że stąd przejdziemy się do oddalonej od mojego domu stajni. Dziś była sobota więc była szansa, ze spotkam tu Barrego. Chciałam zrobić mu wielką niespodziankę. Zanim wysiedliśmy z samolotu ktoś położył mi rękę na ramieniu. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Tonyego, który posłał mi pokrzepiający uśmiech. Od razu go odwzajemniłam. Kątem oka zauważyłam dziwne spojrzenie Kapitana skierowane do mojej osoby.

Spojrzenie wyrażające zrozumienie oraz współczucie i coś jeszcze, czego znów nie mogłam odgadnąć. Od czasu naszego treningu, jego osoba zaczęła mnie intrygować. Wzbudza we mnie zainteresowanie. Postanowiłam rozwikłać ten problem po przyjeździe do Stark Tower.

Z moich rozmyślań wynikało, że do mojego domu wybierzemy się w dwójkę. Ja oraz Stark. Tony ze względu, że był mi najbliższy z całej grupy. Jednak w ostatniej chwili zdecydowałam, że będzie nas trójka. Ja , Tony oraz Steve. Clint i Natasza zostaną w samolocie. Szliśmy razem w kierunku mojego domu. Nikt nie odezwał się nawet jednym słowem, choć w sumie pasowała mi ta martwa cisza.

Tony zostawił mnie z Kapitanem samych. Szedł sobie spokojnie z tyłu. Nie wiem co chciał przez to osiągnąć.

Gdy ujrzałam mój dom na horyzoncie miałam łzy w oczach. Uroniłam jedna łze.

Zdziwiłam się reakcji Rogersa kiedy zobaczył mnie w tym stanie. Steve przytulił mnie. Oczywiście po przyjacielsku. Szepnął mi jeszcze do ucha słowa :

-Nie płacz. Nienawidzę gdy kobieta płaczę , a szczególnie tak twarda i pięna jak Ty. Jesteś twardsza niż nie jeden agent S.H.I.E.L.D.. Uśmiechnij się i głowa do góry .

Zaskoczyło mnie to co powiedział, aczkolwiek od razu zauważyłam, że mężczyzna zmieszał się po tej wypowiedzi, z resztą nie tylko on...

Cała jego wypowiedź sprawiła, że się zarumieniłam. Odwzajemniłam jego przyjacielski czyn i zdołałam odpowiedzieć tylko to :

-Dziękuje Steve.

Przez to wszystko, nawet nie zauważyłam, że Stark zrównał się z nami .

-Hej gołąbeczki! Koniec tego gruchania! Nie mamy całego dnia !

Przez tego "geniusza" zrobiłam się cała czerwona.

-Stark !

-Co ?

-Zabije Cię!

-Też Cię Kocham Clark !

-Uważaj bo Pepper będzie zazdrosna .

Niestety musieliśmy skończyć tą inteligentną wymianę zdań ponieważ byliśmy bardzo blisko mojego domu.

Miałam wejść sama, ale niestety nie dostajemy wszystkiego czego chcemy.

Oczywiście dwójka mężczyzn musiała iść ze mną. Dobrze, że zostali bardziej w tyle. Dziwi mnie jednak to, że jeszcze się nie pokłócili.

Podeszłam do drzwi i postanowiłam zapukać. Niestety nie było mi to dane ponieważ ktoś mnie uprzedził. Tą osoba oczywiście był Tony. Posłałam mu mordercze spojrzenie, które nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia .

Odwróciłam się szybko na dźwięk otwieranego zamka. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął mój ukochany brat. Udało się tylko wypowiedzieć jego imię :

-Barry- po tych słowach  rzuciłam mu się na szyję i uściskałam.-Tak bardzo tęskniłam.

Po chwili dopiero się otrząsnął i oddał uścisk.
-Nina ... To na prawdę Ty ..

-Myślałeś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz ? -zapytałam uśmiechając się  zawadiacko.

-Wpuścisz nas do środka, czy będziemy tak stać przed tym domem w nieskończoność ?

Twarz mojego brata ewidentnie się zmieniła gdy zwrócił uwagę na to, że  nie przyszłam tu sama. Na szczęście nie wypowiedział się w tym temacie. Barry pewnie sądził, że to oni stoją za moim zniknięciem z domu.

Weszliśmy wszyscy do środka, kierując się w stronę salonu. Usiadłam razem z bratem na kanapie i przymknęłam oczy. Poczułam się jak dawniej. Tony oparł się majestatycznie o framugę, a Steve gdzieś zniknął.

-Taty nie ma aktualnie w domu. Pojechał do miasta, po zakupy.

-A tobie braciszku oczywiście nie chciało się jechać z nim,  zgadłam ?

-Ej ! Nie prawda ! Przed chwilą wróciłem ze szkoły ! Wyjechał chwilę przede mną !

Po jego wypowiedzi zaśmiałam się. Odpowiedziałam tylko :

-Spokojnie, tak tylko żartuje, a tak na poważnie to opowiadaj co się działo w domu podczas mojej nieobecności.

-Gdy wróciłem do domu i opowiedziałem wszytko tacie, zdziwiłem się, że nie był zdenerwowany tylko na jego twarzy widniało zrozumienie. Wytłumaczył mi, że tak musiało być, choć wiedziałem i wiem w dalszym ciągu, że to moja wina. Gdyby nie ja, nadal byłabyś tu z nami.

Już miałam powiedzieć, że to nie jego wina i dzięki nimi zrozumiałam i opanował swoją moc oraz , że nie żałuje tamtej decyzji, ale znów ubiegł mnie Stark. Przysięgam, że kiedyś nie wytrzymam i potraktuje go znienacka pociskiem z plazmy.

-Daj spokój młody, to nie twoja wina. Twoja siostra ma talent,  jest dobrym agentem. Nawet bardzo dobrym, a takich jest mało więc nie obwiniaj się.- wypowiedział Iron Man

-Wow, Stark to były najmądrzejsze słowa jakie od Ciebie usłyszałam . Chyba to sobie zapisze, ale obiecuję, że jeśli jeszcze raz wtrącisz mi się w zdanie, to oberwiesz  więc zamknij się.

-Jak rozkażesz o Wielka Pani -odpowiedział

-Dziękuje bardzo, a więc kontynuuj Barry.

-Kilka dni po twoim zniknięciu przybył jakiś agent powiedział, że jest z agencji S.H.I.E.L.D. oraz, że podjęłaś decyzję i zostajesz z nimi, by ujarzmić swoją moc.

Czyli dyrektor nie kłamał, ale i tak lepiej się czuje będąc tu i słyszeć prawdę z ust brata.

-To co mówił ten agent jest czystą prawdą. Tam czuję się pewniej, niż przebywając tutaj i zastanawiając czy, któregoś dnia nie zrobię nikomu krzywdy gdy się zdenerwuje . Podjęłam tą decyzję nie patrząc tylko na moją osobę lecz na Ciebie, tatę i ludzi w okół.

Dobrze, że skończyłam to mówić, bo czułam, że już nie mogłam wytrzymać .

Nastała cisza, którą przerwało otwieranie drzwi i krzyk taty :

-Barry , jesteś w domu ?

- Jestem w salonie, zobacz, mamy gości !

Tata gdy mnie ujrzał, upuścił torbę z zakupami i od razu podszedł by mnie uściskać.

-Nina, moje dziecko... Nic Ci nie jest ?

-Wszystko jest w porządku, nie martw się o mnie. Dobrze mi tam. Poznaj  proszę mojego przyjaciela bez, którego mnie tu by nie było. On zorganizował wszystko. Oto Tony Stark.

Tata poznał nie tylko Starka, ale i Steve'a. Wszystko przebiegało w jak najlepszym porządku. Od czasu do czasu ktoś coś opowiadał. Było zabawnie, ale nic nie może trwać wiecznie.

Usłyszeliśmy wybuch. Poprosiłam rodzinę by zostali w domu, a nasza trójka udała się w stronę dźwięku zagrożenia. To co tam ujrzeliśmy przeszło nasze oczekiwania.   



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro