Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sprawa z Lokim była częściowo zamknięta. Zostało tylko przesłuchanie lodowego olbrzyma, ale nie było to zadanie dla Avengers. Nawet Natasha nie chciała go przesłuchiwać choć była bardzo dobra z tego co słyszałam od innych agentów S.H.I.E.L.D.

Od pamiętnego wydarzenia minęły dwa tygodnie. Z Rogersem praktycznie się nie widziałam. Nie licząc wypadów na miasto cały czas siedziałam w Stark Tower. Praktycznie cały czas pomagałam Tonemu w laboratorium. Zadziwiające było to, że nie wspominał ani słowa o tym co się wydarzyło pomiędzy mną a Stevem.

W wieży nie było nikogo z kim mogłabym normalnie porozmawiać ponieważ Tony był na ważnym spotkaniu, a Pepper była bardzo zajęta więc nie chcąc jej męczyć swoim  towarzystwem. Powiadomiłam Jarvisa o wyjściu do miasta by blond włosa wiedziała gdzie jestem i nie poruszała nieba i ziemi by mnie odnaleźć.
Postanowiłam wybrać się do Central Parku. Odkąd jestem w Nowym Yorku ani razu nie zaszczyciłam swą obecnością tego wielkiego pola zielen. Przechadzałam się i obserwowałam znajdujących się  tu ludzi. Wbrew pozorom nie było ich tu aż tak wiele. Szczególną uwagę zwróciłam na pewną parę. Konkretniej było to młode małżeństwo z dwójką dzieci. Starszą dziewczynką oraz młodszym chłopcem . Dzieci śmiały się co chwilę bawiąc się ze sobą.

Od razu przypomniały mi się moje lata dzieciństwa. Chwilę, w których była nas czwórka. Szczęśliwa i kochająca się rodzina o jaką może marzyć każdy człowiek. Moja rodzinna sielanka nie trwała jednak tak długo jak można sobie wyobrazić. Wszystko się zrujnowało po zachorowaniu mamy na białaczkę.
Mimo dobrej pomocy medycznej i wczesnego wykrycia niewiele to dało. Dalej gdy o tym myślę od razu zbierają mi się łzy w oczach lecz nie mogę płakać gdyż wiem ,że tam gdzie jest jest jej o wiele lepiej. Mama nie cierpi oraz nie musi patrzeć na brak uśmiechów na naszych twarzach tak jak w momecie usłyszenia diagnozny. Przeganiając smętne myśli nawet nie usłyszałam dźwięku nadesłanej mi wiadomości. Była ona od Furyego. Nakazująca się wstawić w organizacji jak najszybciej . Dlatego też posłał mi transport. Gdy tylko wyszłam z Central Parku ujrzałam wielki, czarny i zadbany motor. Kierowcy nigdzie nie było, ale już domyślałam do kogo on mógł należeć. Nie byłam z tego powodu zbyt szczęśliwa, ale postanowiłam założyć maskę obojętności i nie pokazywać tego po sobie. Bez zbędnych ceregieli podeszłam do mężczyzny i postanowiłam powiedzieć zwykłe :
-Witaj Steve
-Witaj Nino. Miło Cię widzieć- odpowiedział
-Ymy Ciebie też. - odpowiedziałam obojętnie. W myślach prycham niczym rozjuszona kotka.
Po tym co się zdarzyło stać co tylko na to ? Dobre sobie.

Zanim wsiadłam na motor przyjęłam bez wahania oferowany przez Rogersa kask. Podróżowanie motorem było dla mnie nowym i niezwykłym doświadczeniem. W bazie byli już prawie wszyscy z avengersów oraz inni agenci.  Brakowało tylko Clinta oraz Starka, ale Frury nawet się tym nie przejął tylko zaczął zebranie od razu bezpośrednio zwracając się do mnie :
-Agentko Clark, razem z Kapitanem udacie się do Pentagonu wspomóc tamtejszych agentów w rutynowej kontroli.
-Mam pytanie dyrektorze. - odezwałam się.
-Słucham Agentko Clark
-Rozumiem, że to Pentagon, ale po co przy zwykłej rutynowej kontroli agenci S.H.I.E.L.D. ? Przecież do kontroli powinni wystarczyć tamtejsi żołnierze.
-Wszystkiego dowiecie się na miejscu. Wyruszacie jutro o 10 sprzed hangaru. Macie być przygotowani jak na normalną misję. Clark, Kapitan da Ci instrukcję co dokładnie masz zabrać.
-Tak jest, dyrektorze.

Reszta spotkania przebiegła na wydawaniu zadań innym agentom. Gdy tylko się skończyło od razu podeszłam do Rogersa .

-Kapitanie, pomożesz mi jak mówił Fury przygotować się do misji ? Jak wiesz to jest moja pierwsza więc nie bardzo wiem co zabrać- dodałam głosem pełym arogancji.
-Jasne Nina, nie ma problemu. Chodź zaprowadzę Cię do zbrojowni.

Zrobiliśmy tak jak powiedział. Wzięłam jeden z plecaków, które należały do agencji i Steve pokazywał mi co zabrać jednocześnie pomagając w pakowaniu. Zachowywaliśmy się jakby nasz pocałunek nie miał miejsca oraz znaczenia. Mimo tego dalej byłam na niego zła. Przygotowanie wszystkiego zajęło nam niecałe półgodziny, po których zostałam odwieziona do Stark Tower. Od razu po wejściu do budynku poprosiłam Jarvisa o pobudkę wcześnie rano jednocześnie by przypadkiem nie obudzić  Tonego ani Pepper.

Następnego dnia wstałam wcześnie rano obudzona przez Jarvisa o 7.30. Zjadłam śniadanie przygotowane przeze mnie oraz kawę bez, której nie mogę się nigdy obejść, po czym poszłam do łazienki wykonując wszystkie poranne czynności .
Kiedy byłam gotowa ruszyłam do bazy skąd od razu ruszyliśmy do  siedziby Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych  w Arlington w stanie Virginia. Podróż quinjetem zajęła nam niecałe półgodziny. W tym czasie postanowiłam odpocząć zamykając oczy i rozmyślając o wszystkim co działo się w okół mnie w ostatnim czasie. Ponieważ było tego dużo byłam w tym stanie pogrążona przez całą drogę do Virginii. Dopiero ocknęłam się z własnych myśli dzięki Rogersowi, który w dość delikatny sposób postanowił mnie zbudzić z tego stanu. Mój wyraz twarzy okazywał lekki uśmiech, który wyrażał podziękowanie. Razem ruszyliśmy do siedziby głównej Pentagonu.

Od razu zatrzymał nas przy wejściu jeden z żołnierzy. Był on generałem odziału Pentagonu z tego co zdążyłam zaobserwować. 
-Steve Rogers oraz agentka Nina Clark meldują się. Mamy wspomóc waszych żołnierzy w rutynowej kontroli, ale raczej do takowej kontroli nie byłby potrzebna pomoc S.H.I.E.L.D. .Nie mylę się generale Votel?
Generał spojrzał na Kapitana podejrzliwie jednocześnie mając coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego

-Akurat w tym wypadku mylisz się Kapitanie. Rutynowe kontrole zawsze odbywają się z wspomaganiem żołnierzy Pentagonu. Fury was nie poinformował o tym ? Jest to sprawa prosta i oczywista. Razem z naszym odziałem skontrolujecie sektory od 0.3 do 0.12 . Nie ma tam się czego obawiać. Możecie ruszać.

Gdy tylko generał Votel skończył wydawać rozkazy zza korytarza wyszła kilka osobowa grupa mundurowych. Kontrola szła nam w miarę sprawnie. Nasza obecność była tak na prawdę potrzebna by spełnić wymagania siedziby Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych. Moja pierwsza misja na, która się bardzo cieszyłam okazała się kompletną kalpą. Szłam za działem i Kapitanem kompletnie się nudząc, ale zauważyłam kontem oka, że nie tylko ja byłam całkowicie znudzona. Rogers także. Bardzo się zdziwiłam na ten widok. Wielki Kapitan Ameryka znudzony na misji ?

Steve widocznie zobaczył,że mu się przyglądałam na co popatrzył na mnie dziwnym i zastanawiającym wzrokiem. Od razu odwróciłam głowę patrząc prosto przed siebie. Gdy kontrola się skończyła pozytywnie Rogers poprosił mnie bym z nim poszła. Nie chętnie uległam jego prośbie z racji możliwości, że mogło dotyczyć to misji. Weszliśmy do jednego z pokoi socjalnych w Pentagonie. Rosgers nie owijał w bawełnę tylko od razu zapytał :
-Czy to co pomiędzy nami się stało w bazie, zmieniło coś pomiędzy nami ? Czy to dlatego unikałaś mnie przez ten czas? Jeśli tak to wybacz mi ten czyn i zapomnij o tym.
-Zapomnieć ? Mam zapomnieć i tym, że mnie pocałowałeś. Nawet jeśli to dla mnie wiele znaczyło. Nie wiem gdzie uczyli Cię takiego traktowania kobie ... - nie mogłam dokończyć zdania ponieważ moje usta zostały zatkane pocałunkiem . Pocałunkiem czułym i bardzo namiętnym. Nie mogliśmy przestać. Braliśmy przerwy tylko na złapanie powietrza. W tamtej chwili nic nas nie obchodziło. Nawet jeśli ktoś mógł w tej chwili wejść do tego pokoju. Dopiero po chwili oderwaliśmy się od siebie.
Byłam bardzo szczęśliwa. Patrzyłam na jego niebieskie oczy. Oczy w, których można było utonąć. Nie widzieliśmy ile trwaliśmy w takim stanie. Dopiero z tego stanu obudziło nas otwieranie drzwi.  Momentalnie od siebie odskoczyliśmy, ale i tak byłam pewnie cała czerwona na twarzy.
Do sali wszedł jeden z żołnierzy z informacją, że wszystko już jest gotowe i możemy wrócić spokojnie do bazy. Przez całą drogę uśmiechała się do Rogersa szczęśliwa z wyniku wydarzeń. Byłam tylko ciekawa co słychać w bazie i Stark tower. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro