Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Namjoon był w swoim biurze i krążył w kółko. Chodził w tą i z powrotem. Był zły, poddenerwowany i zaniepokojony. Younah została porwana i to z jego firmy. Nagle ktoś zapukał.

-Prosze!- powiedział i do pomieszczenia wszedł Jimin, a za nim para ochroniarzy i detektyw.

-Szefie...

-Co z nią? Macie ją? Znaleźliście ją?- zwrócił się do Seokjina.

-Nie. Pracujemy nad tym...

-Jak to nie?- jego oczy się powiększyły.

-Mężczyzna zniknął. Próbujemy go znaleźć- Namjoon zacisnął pięści.

-Powiedziałem wam...- przerwał -ŻE MACIE TU NIE PRZYCHODZIĆ DOPÓKI JEJ NIE ZNAJDZIECIE! WIĘC CO TU ROBICIE?!

-Jesteśmy blisko, aby znaleźć ich siedzibe...

-CO MNIE ONI OBCHODZĄ?! MACIE ZNALEŹĆ TĄ DZIEWCZYNĘ! TO JEST TERAZ NAJWAŻNIEJSZE!- krzyczał dalej.

-Szefie...- odezwał się Jimin.

-Musicie ją znaleźć... MUSICIE!!

-Dobrze...- Jin się ukłonił -Zajmiemy się ciężej poszukiwaniem panny Kang- wyszedł z ochroniarzami. Gdy drzwi się zamknęły, oparł się o biurko.

-AAAGHRAA!!!- krzyknął -Jak mogłem na to pozwolić? JAK!?- do jego oczu napłynęły łzy. Padł na kolana -Dlaczego? DLACZEGO?!

***

-

Namjoon?- do pomieszczenia wszedł Hoseok -Namjoon? Gdzie ty jesteś?- rozejrzał się po biurze.

-Tutaj- podniósł rękę, leżąc na kanapie.

-Już myślałem, że cię tu nie ma- podszedł do niego.

-Macie coś?

-Mamy plan- Kim zaciekawiony usiadł -Więc tak. Musisz pójść tam z pieniędzmi i tymi plikami

-Oszalałeś?!

-Zaufaj mi- mrugnął do niego -Chcesz odzyskać swoją kobietę?

-Oczywiście, że tak

-Przygotuj wszystko i pójdziesz tam na miejsce- powiedział -A teraz chodź ze mną. Musimy coś przejrzeć, a tylko ty masz tam dostęp

-W porządku. Chodźmy

Wstał i wyszli z biura, kierując się w stronę kawiarni. Szli obok siebie.

-O co chodziło?- zapytał.

-Zastanawiałem się, czy nie mają podsłuchu u ciebie

-Podsłuch? Jeszcze tego mi brakuje

-Więc wracając, pójdziesz tam, ale z atrapą. Będę tam niedaleko wraz z moimi ludźmi. Pasuje?

-Może być- spuścił wzrok

-Ej, stary. Wszystko będzie dobrze. Odzyskamy ją

-Strasznie się o nią martwię, ale też o jej rodzinę. Jej mama jest po operacji, młodsza siostra ma rękę w gipsie- wyjaśnił -Younah bardzo im pomaga i poświęca im swój wolny czas. Jestem pewien, że oni się o nią martwią bardziej niż ja

-Jak zareagowały, gdy im o tym powiedziałeś?

-Były w szoku. Jej matka powiedziała, że wspomniała coś o małych problemach, ale nie rozwijała tego. A Hyejin, zareagowała jakoś dziwnie. Jakby obwiniała siebie

-Myślisz, że ma coś wspólnego z tym wszystkim?- zapytał Jung.

-Nie. To raczej chodzi o jej sprawy w szkole

-Co się dzieje w szkole?

-Jakiś czas temu brała udział w jakieś bójce i spadła ze schodów, łamiąc sobie rękę. Tamte dwie dzieczyny zostały przepytane, ale ona nie chciała mówić

-Hmm- zastanowił się -Jak jeszcze raz coś takiego się wydarzy i odzyskamy Younah, przyjrzę się temu. Może tu chodzić o dokuczanie i przemoc

-Tak sądzisz?- nagle zadzwonił telefon Kima -Halo?- odebrał.

-Cześć, tu Mijoo, przyjaciółka Youn

-Tak, pamiętam. Coś się stało?

-Siostra Youn znowu miała jakąś aferę w szkole i trzeba do niej jechać. Jak wiesz, jej mama jest na wózku, a Youn jest poszukiwana, a ja nie mogę po nią pojechać, bo jestem w pracy i nie pozwalają mi wyjść. Mógłbyś po nią pojechać?

-Ja?

-Tak. Widziała cię już na oczy i wie, kim jesteś dla Youn

-No dobrze

-Wyślę ci sms'em szkołę

-W porządku- rozłączyła się -Muszę jechać po siostrę Younah

-Co się stało?

-Jakaś afera, nie wiem- wybrał numer -Halo? Jimin? Muszę gdzieś pojechać. Nie wiem za ile wrócę. Zajmiesz się wszystkim?

-Jasne szefie

-Dzięki- rozłączył się -Dobra, to ja lecę

-Uważaj na siebie- dodał Hoseok.

***

Namjoon wszedł do budynku i zaczął się rozglądać. Zauważył sekretariat, więc do niego podszedł.

-Dzień dobry. Gdzie jest pokój dyrektora?- zapytał.

-Na pierwszym piętrze. Po schodach prosto i na końcu korytarza drzwi po prawej

-Dziękuję.

Wyszedł i poszedł według instrukcji. Idąc korytarzem, zauważył młodszą, siedzącą na ławce wraz z jakąś kobietą.

-Hyejin- odezwał się.

Dziewczyna na niego spojrzała i po chwili kobieta. Starsza wstała.

-Dzień dobry. Przyjechałem po Hyejin

-A kim pan jest?- zapytała.

-On jest narzeczonym mojej siostry- odezwała się młodsza.

-To prawda?

-Tak- kiwnął -'Znowu ta sama gra?'- pomyślał.

-Słyszałam co się u was teraz dzieje. Znaleźli ją już?

-Jeszcze nie, poszukiwania nadal trwają- powiedział -Wracając, o co chodzi?

Nagle z pokoju wyszła jakaś kobieta ze swoją córką i jako drugi mężczyzna, ze swoją. Namjoon i wychowawczyni popatrzyli na nich.

-Dziewczynki znowu się pobiły, ale tym razem na stołówce

-Ojciec jej zmarł, matka na wózku i siostra ją tylko utrzymuje. Nie ma nic to się buntuje małolata- odezwał się mężczyzna, a Hyejin się trochę skuliła.

-Proszę tak o niej nie mówić- powiedział Namjoon.

-A co? To nie prawda? Takie dzieciaki najwięcej robią kłopotów- dodała kobieta.

-Ona jako pierwsza się na nas rzuciła- dorzuciła jedna z dziewczyn.

-Ale na pewno miała jakiś powód- Kim spojrzał na Kang i się nachylił -Hyejin, jak było naprawdę?- zapytał, a ona nic -Ej, możesz mi powiedzieć. Nie bój się- położył dłoń na jej ramieniu.

-One zaczęły. Podeszły do mojego stolika i zaczęły mnie wyzywać- powiedziała cicho.

-Słyszeli państwo? To wasze córki zaczęły

-Ale to nie zmienia faktu, że się na nie rzuciła

-A to, że one poprzednio się na nią rzuciły i przez nie złamała rękę, to się nie liczy?- zapytał, unosząc trochę głos.

-Przecież ona sama spadła ze schodów

-Nic samo z siebie się nie dzieje, proszę pani- spojrzał na siostrę Younah -Chodź Hyejin. Widać, że nie ma tu o czym rozmawiać, gdyż rodzice myślą, że ich córeczki to istne aniołki, choć tak naprawdę to czyste diabły- oznjamił, patrząc krzywo na dorosłych -I żeby Państwo wiedzieli. Zgłoszę to na policję i będę oczekiwał z waszej strony odszkodowania za uszkodzenie ciała

-Co panu to da? Nie ma pan szans z moim adwokatem

-Wie pan kim ja jestem?

-A wie pani kim JA jestem?- zapytał Namjoon -I proszę nie straszyć mnie żadnym adwokatem, gdyż mnie stać na 20 takich, jak nie więcej, jakiego pan ma

-To jest niemożliwe- prychnął mężczyzna.

-A możliwe- odwrócił się do Kang -Chodź, idziemy. Nie będą marnować naszego cennego czasu

Oboje skierowali się w stronę schodów. Hyejin szła obok Kima ze spuszczoną głową.

-Dzięki- odezwała się.

-Nie ma za co. Masz moje słowo, że tego tak nie zostawię. Jeśli coś się znowu stanie, to mi o tym powiedz. Zajmiemy się tym tak, że te dwa diabły zmienią szkołę

-Hahah- zaśmiała się -Jesteś fajniejszy niż myślałam. Nic dziwnego, że Eonni się w tobie zakochała

-No dobrze. Masz ochotę na coś do jedzenia czy wracamy do domu?

-Obiad w domu pewnie już na nas czeka- powiedziała.

-No to do domu. Chodź

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro