Rozdział 15
Nadeszła w końcu sobota, w której miało się wszystko zacząć i zakończyć.
Younah siedziała przy stoliku wraz z Namjoonem w jednej z restauracji. Kang była trochę poddenerwowana, wpatrywała się w menu i co jakiś czas zerkała na niego. Kelnerka podeszła do nich.
-Co państwo zamawiają?
-Ja poproszę to- powiedział Namjoon.
-A ja to- wskazała, a kelnerka zapisała na kartce i wzięła menu, a następnie odeszła.
Kang złożyła dłonie pod stołem. Denerwowała się.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze- powiedział i delikatnie się uśmiechnął.
-Szefie, jak...- odezwała się.
-W tym momencie mów do mnie po imienu- powiedział. Przygryzła wargę.
-Jesteś pewien, że to zadziała?
-Jak mogłaś zauważyć... Polują na nas dwoje i bezpieczniej jest przebywać razem niż osobno. Mogą się gdzieś tutaj kręcić i nas obserwować
-A co jeśli...- przełknęła ślinę -Nas zaatakują?
-Spokojnie... Są tu też moi zaufani ludzie i nas obserwują. Gdyby coś się działo, są w pobliżu- powiedział, a ona wyciągnęła dłonie spod stołu i położyła je na obrusie -Musisz się trochę rozluźnić, bo inaczej zauważą, że coś jest nie tak
-Łatwo powiedzieć. Jestem, tak jakby na randce z moim szefem...- zaśmiała się niezręcznie.
-A to źle?- zachichotał pod nosem -Nie podoba ci się to, że jesteś ze swoim szefem?
-Nie, nie. Nie o to chodzi. Po prostu... Trudno być wyluzowaną przy szefie, który jest przystojny i nie jedna kobieta by ciebie chciała- powiedziała. Kim uniósł brew -A-ah.. Heh... Nie o to mi chodziło, to znaczy... Jesteś przystojny, ale nie... Agh! Lepiej abym już nic nie mówiła- zasłonił twarz dłońmi.
-Hahah... Urocze- zaśmiał się cicho, a dziewczyna spojrzała przez palce. Jego uśmiech ją zabił -Zachowujesz się jak szesnastolatka. Ile ty masz lat?
-Dwadzieścia trzy... Po prostu nigdy nie miałam styczności, aby być z mężczyzną sam na sam
-Mówisz, że taka dziewczyna, jak ty nigdy nie chodziła na randki?- zadał pytanie, a ona spojrzała w bok.
-Co masz na myśli, mówiąc "taka"?
-A to, że taka dziewczyna jak ty, powinna być już na wielu
-No to czuj się zaszczycony, że moja pierwsza randka jest z tobą- wskazała na niego palcem.
Po jakimś czasie spędzonym ze sobą, Younah się rozluźniła i rozmawiała normalnie ze swoim szefem.
Gdy skończyli kolację, podeszli do wyjścia i wzięli swoje płaszcze. Kim sięgnął płaszcz dziewczyny i pomógł go jej założyć.
Wyszli na zewnątrz i szli obok siebie w kierunku parku. Idąc jedną ze ścieżek Namjoon dyskretnie się rozglądał dookoła.
-Wygląda to dosyć wiarygodnie?- zapytała, zwróciła jego uwagę na siebie.
-Wydaje mi się, że tak. A chcesz coś zrobić?
-Nie, tylko tak pytam- wymamrotała.
Wrócił do rozglądania się. Nagle kogoś zauważył, złapał dziewczynę za nadgarstek i przysunął ją plecami do swojej klatki piersiowej i objął ramieniem.
-Namjoon?- odezwała się zaskoczona.
Wyciągnął coś z kieszeni i wystawił to do przodu. Kang zamarła widząc broń palną.
-Wyjdź! Pokaż się!- krzyknął, a na ścieżkę wyszedł zamaskowany mężczyzna z bronią.
-Hahah...- zaśmiał się -Widzę, że mamy dwie pieczenie na jednym ogniu
-Czego chcesz?
-Ja? Jej stanowiska i twojej firmy. Tak trudno to zrozumieć?- spojrzał na nich -Ale z tego co widzę... Wystarczy tylko ją złapać i wszystko oddasz- zaśmiał się.
-Ani waż się jej tknąć!- warknął
-Grozisz mi?
Mężczyzna wystawił dłoń z bronią do przodu. Nagle usłyszeli strzał.
Younah się wystraszyła i zesztywniała.
Nastała chwila ciszy. Mężczyzna ubrany na czarno rozejrzał się. Nagle ktoś wybiegł i strzelił. Mężczyzna zaczął uciekać.
-Za nim!- krzyknął Hoseok, inni pobiegli za mężczyzną, a on podszedł do owej dwójki -Nic wam nie jest?- zapytał. Kim spojrzał na nią.
-Wszystko w porządku?- zapytał.
-T-tak... Tak- kiwnęła głową.
-Możecie być bardziej spokojni- powiedział Jung, odbierając broń od Namjoona.
-Generale! Mamy go!- krzyknął ktoś.
-Świetnie!- odwrócił się do dwójki -Możecie wracać spokojnie do domów
-Dzięki, Hoseok- podziękował Kim.
-Zawsze do twojej dyspozycji- kiwnął głową i odszedł.
Namjoon poluzował uścisk na dziewczynie, która zaciskała dłonie na jego przedramieniu.
-Spokojnie. Już jest wszystko dobrze- powiedział, nachylając się nad uchem Kang.
-M-możemy wracać?- zapytała.
-Jasne- puścił ją i skierowali się do pojazdu.
***
Kim podjechał pod jej blok i się zatrzymał. Spojrzał na nią, a ona się nie ruszyła. Wpatrywała się w swoje dłonie.
-Nie wysiadasz?- zapytał.
-Ah... Tak- odpięła pas i chwyciła za klamkę.
-Poczekaj- zatrzymał ją -Na pewno wszystko w porządku?- zapytał.
-Chyba tak....- spojrzała w bok -Sze... Namjoon?- uniósł brew -Jaki jest powód, że mi pomagasz? Mógłbyś mnie zrzucić ze stanowiska i miałbyś mniej problemów... Więc dlaczego?
-Hm... Po prostu czuję, że...- spojrzał na nią -Że muszę to zrobić- dokończył. Kiwnęła głową i wyszła z auta.
-Dziękuję za podwózkę- pożegnała się i odeszła. Kim patrzył jak odchodzi.
Dziewczyna otworzyła drzwi od mieszkania, za pomocą kluczy. Gdy tylko weszła do środka, wskoczyła na nią jej przyjaciółka, przytulając.
-Dzięki Bogu! Nic ci nie jest- odsunęła się -Wszystko w porządku?- zapytała.
-Tak. Jest okej
-Wiesz jak się martwiłam? Przez ciebie obgryzłam swoje wszystkie paznokcie- oznajmiła, spowodowało to uśmiech na twarzy Younah -Muszę przez Ciebie iść do kosmetyczki
-Hahah, Mijoo- przytuliła ją.
-Nah- poklepała ją delikatnie po plecach -Teraz opowiadaj, jak było na randce ze swoim szefem
-Mijoo...
-No co? Jestem ciekawa!
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro