два | Сталинград

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zdenerwowana siedziała na fotelu. Za nic nie mogła zasnąć ani się odprężyć, co zazwyczaj robiła przed misjami. Bała się, że jest już za późno. Że ich złapali. Była pewna, że ich złapali, bo nie meldowali o przebiegu misji.

Obok niej usiadł Steve, którego przed chwilą odebrali z Polski. Wanda też była w quinjet'cie, lecz poszła spać.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz- szepnął, a ona tylko spojrzała na niego wymownie.- Taak...Te gadki na ciebie nie działają.

Prychnęła.

- Też się o nich boję. Kiedy myślę, że mam stracić dwie najważniejsze dla mnie osoby w życiu...- zamilkł, jakby rozumiejąc, że właśnie nazwał Nat najważniejszą osobą w jego życiu.

- Przecież widać, że ty i Nat coś do siebie czujecie, tylko nie chcecie się przyznać.

Rogers spalił buraka, a Ana po raz pierwszy od wylotu z Ameryki szczerze się roześmiała.

Nawet Clint, którego przed chwilą nic nie interesowało, wybudził się z letargu i spojrzał na nich w szoku.

Kate zaprzestała ostrzenia strzał.

- A co tu się dzieję?- uśmiechnęła się zabawnie.

- Rogers się zabujał- wypaliła Rosjanka, a Kapitan schował twarz w dłoniach.

- Żartujesz?!- krzyknął Hawkeye z drugiego końca samolotu.

- Nie no, spójrz tylko na Steva- powiedziała do niego Bishop.

Kapitan Język chyba jeszcze nigdy nie był tak zawstydzony.

- No proszę - Wanda stanęła przed nimi. - Czy wybranką twego serca jest osoba, o której myślę?

- Spadaj, Wan- mruknął blondyn, a szatynka prychnęła rozbawiona.

- Nigdzie nie pójdę, dopóki wszystkiego mi nie wyśpiewasz!

Możecie uznać za dziwne, to że ważne dla nich osoby, rodzina jest w niebezpieczeństwie, a oni sobie żartują. Ale to był ich sposób na oderwanie myśli, nie rozważanie czarnych scenariuszy.

Dzięki temu mogli być bardziej skuteczni- skupieni na robocie.

- Zbliżamy się do Wołgogradu- poinformował ich Tony, a Anastasia powoli wstała z miejsca i czując na sobie wzrok wszystkich, podeszła do kokpitu i spojrzała na miasto.

Wyglądało zupełnie inaczej niż je zapamiętała. Nie wspominajmy nawet o nazwie.

Zapamiętała je jako Stalingrad i to pewnie nigdy się nie zmieni.

- Inaczej je zapamiętałaś, co?- szepnął do niej Hawkeye.

- Dokładnie. Chociaż z góry wygląda pięknie- uśmiechnęła się lekko.- Tego mu nie ujmę.

Po chwili usiadła na fotelu, gdyż zbliżali się do lądowania.

Oczywiście Clint postanowił ich wystraszyć, więc zaczął poruszać sterem tak, aby quinjet zaczął się trząść.

- Debil- Kate uderzyła go w głowę.- Więcej nie dam ci strzał z cukierkami.

- Weź!!!

Thor spojrzał na nich zaskoczony, a America tylko pokręciła głową na znak, aby nie pytał.

Wyładowali motory z samolotu, a Stark włączył tryb autopilota, żeby odleciał.

Nie chcieli ryzykować zdemaskowania przez FSB*.

- Jedziemy w odstępach siedmiominutowych- zarządziła Ana.- Obserwujcie otoczenie w mieście. Będą się nas spodziewać. Jeśli zobaczycie po raz kolejny podobny samochód lub osobę, dajcie znać.

Ona i Steve usiedli na Harleyach. Wanda przytuliła się do Rogersa, z obawy przed szybką jazdą.

- Do zobaczenia w mieście- powiedziała Maximoff i uśmiechnęła się do reszty.

Blondynka wywróciła oczami, kiedy Tommy niezdarnie próbował się czegoś złapać.

- Po prostu obejmij mnie w pasie- westchnęła i ruszyła w kierunku miasta.

Kiedy zobaczyła tablicę z nazwą miasta poczuła, jakby coś do niej mówiła.

Witaj z powrotem, dziecko Rosji.

***

Jechali ostrożnie, nie łamiąc żadnych przepisów.

Kiedy Shepherd spytał dlaczego, Barnes od razu pośpieszyła z wyjaśnieniami.

" Będziemy mieli pewność, że nie łapią nas z powodu przepisów drogowych czy kontroli. Że czekali na nas i zatrzymują nas po coś."

Udało im się bezpiecznie dotrzeć do miasta.

Dotarli pod jeden z rozpadających się hoteli.

- Tu ostatni raz logował się ich telefon - oznajmił Speed.- Kto wchodzi?

- Ktoś kto zna rosyjski - usłyszeli głos Kate w słuchawce.

Ostatecznie weszły Ana i Wanda. Podeszły do lady, przy której siedziała starsza kobieta.

-Как я могу помочь? (Jak mogę pomóc?) - spytała.

- Мы ищем нашу подругу, мы не можем с ней связаться. В последнем разговоре она упомянула отель. (Szukamy naszej przyjaciółki, nie możemy się z nią skontaktować. W ostatniej rozmowie wspominała o tym hotelu) - zaczęła Anastasia słodkim głosem.

-И как она выглядела, девочки? (A jak wyglądała, dziewczynki?)

-У нее были рыжие волосы и зеленые глаза. Стройная и спортивная. (Miała rude włosy i zielone oczy. Szczupła i wysportowana.) - odezwała się Maximoff.

-О, она была здесь! Вместе с красивым мужчиной. Я ревную. Я не видел их со вчерашнего утра. Я думал, что они поехали куда-нибудь в город на свидание. Может быть, ваш друг оставил здесь телефонный звонок, мышь. Я принесу его. Будьте позитивны, вы обязательно найдете себя. Может быть, она хотела побыть с ним наедине. ( Och, tak była tu! Razem z pewnym przystojnym mężczyzną. Aż zazdroszczę. Nie widziałam ich od wczorajszego poranka. Myślałam, że pojechali może gdzieś za miasto na randkę. Może wasza przyjaciółka zostawiła tu telefon, myszki. Przyniosę go. Bądźcie dobrej myśli, na pewno się znajdzie. Może chciała zostać z nim sam na sam]- uśmiechnęła się do nich.

Wdowa odwzajemniła uśmiech i podziękowała za pomoc. Nie miała zamiaru brać telefonu.

Wychodząc przed budynek, usłyszały w słuchawce głos Tony'ego.

- Wandzia, to ty mówisz po rusku?

- Naprawdę, Srark?- spytała Chavez.- Nie wiedziałeś, że osoba z którą mieszkasz od czterech lat zna rosyjski?

- A ty nie komentuj bachorze.

Mulatka prychnęła urażona.

- Byli tutaj, ale nie ma ich od wczorajszego poranka. Staruszka mówi, że może poszli na randkę- wywróciła oczami.- Wan, nie dotykałaś niczego?

Pokręciła głową.

- Czemu o to pytasz?- spytał Rogers, gdy znaleźli się w mało uczęszczanej uliczce.

- Tak agenci FSB rozpoznają agentów CIA i nie tylko. Jest taki proszek, którego nazwy za cholerę nie pamiętam- szepnęła.- Po podświetleniu pokazuję, kto kontaktował się z Ameryką poprzeż dotyk, kontakt. Mogę się założyć, że Nat i James się na to natknęli i coś zostawili. Chciała nam wcisnąć podobno telefon Nat. Pewnie było na nim mnóstwo tego świństwa.

- A ta staruszka jest podstawiona przez służby- usłyszeli głos Clinta.

- Dokładnie- potwierdziła Ana.- Mateczka Rosja, była przygotowana na naszą wizytę.

- Weź, nie mów Mateczka Rosja, bo to mnie przeraża- poprosił Tommy.

Wzruszyła ramionami.

- Co robimy?

- Trzeba ich tu zwabić, żeby zaprowadzili nas do nich- zdjęła czapkę i okulary i wskazała na hotel.- Będziemy mieć wroga pod nosem.

- Czasem myślę, że powinni ci zrobić testy psychologiczne jeszcze raz...- usłyszała głos Iron Mana w komunikatorze.

Przewróciła oczami po raz tysięczny tego dnia.

- Mam nadzieję, że wiecie jak do nas trafić- mruknęła Wanda.

- Szanowna panna America ma wasze współrzędne wpisane na jakiejś magicznej mapie- odezwał się Thor.

- To się nazywa nawigacja, bożku.

Kate prychnęła, a chwilę później razem z Clintem była już na miejscu.

Ruszyli pod hotel, gdzie czekała na nich Ana.

- Pomogę wam się zameldować, bo babcia mówi tylko po rusku- poprowadziła ich do środka.

Nie był to największy luksus, ale był idealny dla osób takich jak Nat i James- niezbyt bogaty i mało kontrolowany.

Ale być może właśnie to ich zgubiło.

Dzięki pomocy byłej zabójczyni szybko znaleźli się swoim, na szczęście dwuosobowym pokoju.

Obok nich była America i Speedy oraz Ana i Steve. Teoretycznie blondynka mogła być w pokoju z Wandą, ale chciały rozdzielić się tak, żeby były blisko w razie problemów z językiem. A Thor, Tony i Sam wylądowali na innym piętrze, więc Maximoff postanowiła zostać z nimi.

Ana usiadła na łóżku, które wyjątkowo musiała dzielić ze Stevem. Warunki były polowe, mieli do dyspozycji małe, dwuosobowe łóżko. Rogers od razu zaproponował, że będzie spał na podłodze, ale blondynka się nie zgodziła. On też powinien być wyspany i wypoczęty, a nie zmęczony i obolały przez spanie na zimnej podłodze.

- Ja naprawdę mogę spać na podłodze- Rogers wyszedł z łazienki.

- A ja naprawdę mówię ci, że oboje możemy spać na łóżku. Przeżyjemy jedną albo dwie noce- spanie z przyjacielem w jednym łóżku, nie było najgorszym co kiedykolwiek robiła. W Hydrze kobiety czasem miały trochę inne misję niż mężczyźni... Nie używały swojego ciała tylko do walki, ale i do wyciągania informacji- rozwiązywania języków.

Spanie z przyjacielem w jednym łóżku nie było dla niej żadnym problemem.

Kapitan nie pewnie usiadł na łóżku.

- Spokojnie Steve- powiedziała.- Nie bój się, nie zamierzam w nocy się wykorzystać. Chyba.

Patrzył na nią rozbawionymi i jednocześnie zdziwionymi oczami.

- Robiło się gorsze rzeczy- mruknęła i wlepiła wzrok w ścianę.

- Słyszałem kiedyś jak agentki KGB i nie tylko, zdobywały informację- wzdrygnął.- Jakim sposobem i kosztem.

W zamyśleniu kiwnęła głową.

- Żadnej z nas to nie ominęło. Nawet tych kobiet, które nie miały być jaskółkami*, a zimowymi żołnierzami. Żadnej...- szepnęła.

Spojrzał na nią ze współczuciem. Pokręciła głową.

- Ale nauczyło nas to, jak łatwo można wyciągnąć z nich informację i jak gadatliwi i łasi są na wygody i pożądanie. Tacy ufni- wypowiedziała te słowa z pewnego rodzaju kpiną.

Zamilkli na dłuższą chwilę.

- Musimy być czujni- mruknął bohater, podchodząc do okna. - Każdy kto się tu teraz zamelduję może być agentem.

Sprytnie zmienił temat. Widział, że blondynka raczej nie przepadała za tym tematem. Ale zastanawiało go jedno.

Czy Bucky pamięta jak szkolono agentki? Czy wie co robiono jego córce?

- Ktoś wchodzi- blondyn nie zauważył, kiedy dziewczyna także stanęła przy oknie.- Młody mężczyzna. Ewidentnie Rosjanin. Poprawia kurtkę, ale tak naprawdę się rozgląda. Patrzy, czy nie ma z nami agentów nowej Tarczy.

- Mamy jakiś plan?

- Dowiedzieć się czegoś- zdjęła szlafrok, pod którym była dość krótka sukienka.- Nie wiem czy to tylko zwiadowca, czy agent z jakimś zapleczem, które dojdzie później. Ale podejrzewam to pierwsze.

Schowała kilka sztyletów w swoich wysokich butach. Wtedy też wyłapała lekko przestraszone spojrzenie Steva.

- Nie bój się, nic mi nie będzie.- powiedziała spokojnym głosem.- Widzimy się za minutę.

Wyszła.

A Rogers obawiał się, że nie zobaczą się za minutę.

***

Powoli weszła na dół, do baru.

Dokładnie, ta melina miała bar. Przynajmniej tak zbierali jakiś klientów z ulicy, którzy chcieli się tanio napić.

Usiadła przy barze, przelotnie zerkając na chłopaka, którego widziała przez okno.

Szybko go oceniła.

Młody, pierwsza poważna misja. Wywiadowca, który ma sprawdzić czy tam są i czy nie mają posiłków.

Uśmiechnęła się pod nosem. Miał przekazać wiadomość, oto właśnie jej chodziło. Chociaż później wpadła na lepszy pomysł, który nie narażał drużyny i cywili.

- Почему леди сидит здесь одна?(Dlaczego panienka siedzi tu sama?) - spytał z zadziornym uśmiechem.

Zaśmiała się słodko, trochę idiotycznie jak na nią.

- Przepraszam, nie mówię po rosyjsku- powiedziała melodyjnym głosem.

- Najmocniej przepraszam- przeszedł na angielski. - Czemu siedzisz tu sama?

- Miałam iść z przyjacielem na imprezę, ale się pokłóciliśmy. Wylądowałam tutaj.

- Zawsze ja mogę dotrzymać pani towarzystwa - powiedział z zadziornym uśmiechem.

Znałam ten uśmiech. Nie był wyćwiczony jak u starszych agentów. Oprócz pracy, chłopak chciał się też pobawić.

Chciała dać mu zabawę.

- Dobrze to słyszeć. Już myślałam, że będę nudzić się cały wieczór- mruknęła i przesunęła się lekko na krześle, żeby sukienka odsłoniła większy kawałek jej uda.

Spojrzał w tamtym kierunku. Już go miała.

- Mogę dopilnować, abyś się nie nudziła- szepnął, a ona rozsunęła lekko nogi.

Przejechał palcem po wewnętrznej stronie jej uda.

- Chodźmy stąd - szepnął łapiąc ją za rękę.

Ruszyli do jakiegoś otwartego pokoju.

Mężczyzna wbił się w jej usta, a ona pogłębiła pocałunek. Zdjęła jego bluzkę i spodnie, jednocześnie pozbawiając go jedynej broni, którą miał w jeansach.

Pomógł zdjąć jej sukienkę. Stanęła przed nim tylko w wysokich butach i koronkowej bieliźnie. Pchnęła go na łóżku i znów pocałowała. Zaczęła muskać ustami jego szyję, lekko ją podgryzając.

Zadowolony zamknął oczy.

Blondynka wyłapała odpowiedni moment i wyciągnęła z buta sztylety.

Jeden wbiła w tętnice udową, a kolejny w brzuch.

Zasłoniła mu usta ręką.

- Вы не опытный агент, верно?(Nie jesteś doświadczonym agentem, prawda?) - szepnęła z sadystycznym uśmiechem. - Co wiesz o położeniu Zimowego Żołnierza i Czarnej Wdowy? Raz, raz. Gadaj to może dam ci pożyć. Czy to nie kusząca propozycja?

- Baza jest pod gruzami dawnej Akademii Red Roomu- szepnął, patrząc z przerażeniem na dużą ilość krwi, która wypływała z jego nogi. - Czekają na ciebie.

Kiwnęła głową i wyciągnęła z buta ostani sztylet jaki miała. Wbiła mu go po kolei w czaszkę i serce.

Po chwili już nie żył. Zaciągnęła zwłoki do łazienki i wrzuciła do wanny.

Ubrała sukienkę i wyszła, niszcząc zamek od pokoju.

Wróciła do Steva, który spojrzał na nią z przerażeniem.

- Poświęcili młodzika, żeby wyjawił mi lokalizację Nat i Jamesa. Czekają na mnie - mruknęła, próbując zetrzeć krew z piersi, a tymczasem Rogers zmywał ciecz z jej nóg, żeby nie zabrudziła pościeli.

- Zabiłaś go?!

- Gaduły są najbardziej niebezpieczne. Musiałam - mruknęła dobitnie. - Naprawdę nie mam zamiaru do swoich problemów dołączyć FSB. Jutro się zmywamy.

Kiwnął głową, a dziewczyna ruszyła do łazienki aby zmyć z siebie resztę krwi.

Przebrana ułożyła się na łóżku, na którym Steve zdążył już zasnąć.

Czuła, że jutro czeka ich długi dzień.

Miała tylko nadzieję, że jej samobójczy plan wypali.

***
Dotarli do ruin budynku Akademii.

Do blondynki od razu powróciło wiele, niezbyt przyjemnych wspomnień.

Trening, zabijanie, ojciec i cholerny balet. Lubiła tańczyć, naprawdę. Ale do czystego baletu czuła obrzydzenie. Nigdy więcej nie miała zamiaru włożyć puent na nogi.

- Wszystko w porządku? - podszedł do niej Clint.

- Sama nie wiem. Wspomnienia związane z tym miejscem mnie męczą. W każdym razie. Idę...

- Chyba chciałaś powiedzieć idziemy - zawołał Steve.

- Nie, idę. Sama. Wkroczycie za chwilę, jasne? - mruknęła głosem, nieznoszącym sprzeciwu.

Rogers już wiedział, że z nią nie wygra.

- Jesteś jakąś wariatką- szepnął Statk.

- Jeśli ktoś tu jest wariatem, to Speedy- do rozmowy włączyła się Hawkeye.

- Dzięki Katie!

Blondynka posłała Clintowi krótkie spojrzenie, a on prawie niewidocznie kiwnął głową.

Wiedział co robić.

Podszedł do niej Steve.

- Uważaj, proszę.

- Lateksie, nie bój się. Nic mi nie będzie - poklepała go po ramieniu i ruszyła w kierunku ruin.

- See you in a minute, An- szepnął blondyn, cytując jej wcześniejsze słowa.

Powoli weszła do środka, do przejścia pod ziemię.

Czekali na nią, a ona na nich.

Doskonale to wiedziała.

Zobaczyła przed sobą kordon żołnierzy. Mogłaby się z nimi rozprawić, ale musiała trzymać się planu, który ułożyła razem z Bartonem.

Musiała dać się złapać.

Zaczęła walczyć, żeby Hydra nie zorientowała się, że coś jest nie tak.

Nie starała się, więc już po chwili była ciągnięta po ziemi, za nogę przez jednego z agentów.

Musiała dostać się do pomieszczenia, w którym znajdują się Bucky i Nat oraz dać znać Roninowi.

Po chwili została brutalnie wkopana do jednego z pomieszczeń, a drzwi zatrzaśnięto.

Podniosła głowę.

Bingo.

***
Clint poderwał się z miejsca, kiedy na jego bransolecie pojawiła się niebieska lampka. Podszedł do lokalizatora.

- Clint, co ty robisz? - spytała Bishop.

- Hill, mam lokalizację. Wysyłam ci miejsce, my już wchodzimy - mruknął.

- Zaraz będziemy - usłyszeli kobiecy głos.

- Hola, hola Sokole- zawołał Stark. - Co tu się wyrabia?

- Mieliśmy z Anastasią plan. Miała dać się złapać i zaprowadzić do pomieszczenia, w którym są Natasha i Barnes, a później przekazać swoją lokalizację. Z zabezpieczeniem Tarczy szybko ich odbijemy.

- Tylko czemu my nic nie wiemy? - spytał zdenerwowany Steve.

- Co jak co, ale młoda jest przekonująca- uśmiechnął się kącikiem ust. - Nie chciała, żebyście wiedzieli. Im mniej osób zamieszanych, tym większa szansa na powodzenie operacji.

- Dobra, nie gadajmy tylko chodźmy im pomóc - zawołała Miss America i razem weszli do podziemi Akademii Czerwonej Komnaty.

Na korytarzach było pusto, jak makiem zasiał.

Speedy szedł przodem.

- To główny korytarz- szepnął Clint. - Speedy, sprawdzasz.

- Jasne- chłopak pobiegł i wrócił po sekundzie. - Pięciu agentów na końcu korytarza przy jakiś metalowych drzwiach.

- Am, możesz zrobić portal i zaatakować ich z zaskoczenia?

Kiwnęła głową.

- Ja i Kapitan z przodu, Kate zabezpieczasz. Thor, Tony. Jeśli coś pójdzie nie tak po prostu ratujcie nam dupska.

- Się robi Barton.

Clint i Steve razem z Americą zaatakowali strażników. Bishop czekała, aż któryś z przeciwników się wysunie.

Nie chciała trafić nikogo z drużyny.

Steve przez chwilę był w szoku, kiedy strzała idealnie przebiła tętnice szyjną przeciwnika.

Później skinął jej głową i oboje wrócili do walki.

Czarnowłosa strzeliła jednemu z agentów prosto w skroń, kiedy chciał wbić Clintowi nóż w brzuch.

Kiedy skończyli, usłyszeli odgłosy innej walki. Dochodziły z nie daleka.

- Tarcza - mruknął Tommy.

Tony podszedł do zamka i go przeskanował.

- Vibranium- mruknął. - American's ass twoja kolej.

Wojskowy przewrócił oczami.

Uderzył tarczą w zamek, który się rozpadł.

Usłyszeli wycie alarmu.

- Cholera - walnęła Kate. - Szybko!

Tommy, jak na zawołanie wbiegł do środka. Dołączyli do niego Steve, Clint i Thor.

Kate naciągnęła strzałę na cięciwę, chcąc być przygotowanym na nadejście przeciwnika.

Strzeliła od razu, gdy zobaczyła ruch za ścianą.

Jej strzała została uniesiona przez szkarłatną mgłę, a Wanda i Sam wyłonili się zza zakrętu.

Postanowiła udać niewiniątko, a Maximoff przewróciła oczami.

Z lochu wyszedł Steve trzymający Natashe oraz Thor, który trzymał Bucky'ego. Ana opierała się o Bartona.

Maximoff od razu do niej podbiegła.

- Nie sądziłam, że twój samobójczy plan wypali- szepnęła.

- Wan- zaczął Rogers. - Chyba przydasz się z przodu.

Nadciągała na nich wielka liczba przeciwników.

Scarlet Witch jednym ruchem dłoni, wręcz zmiotła ich z powierzchni ziemi.

- Idziemy - szepnęła i razem ruszyli szybko w kierunku wyjścia.

Wanda i Kate szybko eliminowały przeciwników na swojej drodze.

Do momentu, w którym Bishop nie zdążyła zareagować.

Dostała w brzuch.

Upadła na kolana, ale już po chwili próbowała wstać. Przycisnęła rękę do krwiawiącego boku.

Podszedł do nich przerażony Clint, który dalej podtrzymywał Anę.

Rosjanka była ledwo przytomna, ale domyśliła się, co się stało.

- Speedy- szepnęła do ucha łucznika.

- Tommy, zabierz ją szybko na górę do lekarza Tarczy. I powiedz, że będziemy potrzebowali jeszcze trzech lekarzy, prawdopodobnie.

Chłopak kiwnął głową, wziął Kate na ręce i zniknął w chmurze dymu.

Oni wyszli stamtąd jakieś pięć minut później.

Pozostałą trójkę rannych położono w quinjet'cie.

Clint usiadł obok Kate, Steve obok Natashy, Wanda obok Any, a Sam usiadł obok łóżka Barnesa.

Dokładnie, obok łóżka Barnesa.

Kiedy lekarz ich badał nikt się nie odzywał.

- Każdemu z tej trójki zabrano trochę serum z organizmu, więc będą troszkę słabsi. Nie była to duża liczba. Zapewne naukowcy Hydry chcieli sprawdzić czy przeżyją. Za to Hawkeye będzie potrzebna operacja już na miejscu. Tymczasowo ją ustabilizowano, ale ekipa medyczna pozostanie z wami, gdyby coś się działo.

Stark kiwnął głową, a kobieta na chwilę wyszła.

Rogers podszedł na chwilę do już bardziej rozbudzonej Any.

- Jesteś szalona.

- Ktoś musi być.

Blondyn prychnął i zrobił krok w tył.

- Nie rób niczego głupiego, dopóki nie wrócę od łóżka Natashy. Nie wstawaj...

- Jak bym mogła, skoro całą głupotę zabierasz ze sobą? - wysapała.

Spojrzał na nią zdziwiony.

- Ojciec mi opowiedział - powiedziała z trudem. - Uwielbia ten tekst.

Steve pokręcił lekko głową i usiadł przy łóżku Natashy. Cieszył się, że kobieta żyła i była cała. Nie mógł opisać tego, jak się cieszył.

- Mam zwidy, czy czuwa przy mnie mnie eksponat? - usłyszał cichutki szept. Spojrzał i zobaczył jej lekki uśmiech.

- Nie wiem co ci tam podali, ale musiało być mocne- szepnął z uśmiechem.

Pokręciła lekko głową.

- Anastasia jest szalona- powiedziała. - Ale ktoś musi być.

Zamyślony kiwnął głową.

- Nawet nie wiesz jak się bałem.

- Oj, wiem jak. Też się bałam, kiedy nie mogliśmy się znaleźć po upadku Hellicariera.

Lekko zdziwił się na te słowa.

- Prawda - usłyszeli głos Wilsona. - Uparła się, że mamy cię szukać za wszelką cenę, a później siedziała w szpitalu.

- Nie było cię, kiedy się obudziłem- powiedział Steve.

- Zmyłam się, bo musiałam załatwić pewne papiery- szepnęła i puściła mu oczko.

Chodziło jej o akta Barnesa, które podarowała mu na cmentarzu.

- Doceniam, ale nie narzekałbym gdybyś była przy moim obudzeniu.

- Wtedy nie powiedziałby do mnie "z lewej". Znowu- wycedził Sam i lekkim uśmiechem.

Wszyscy się zaśmiali.

Do łóżka Nat podeszła Ana.

- Miałaś nie wstawać- mruknął Steve.

- Fakt, nie miałam. Ale to zrobiłam- powiedziała, a Natasha się zaśmiała.

Steve tylko westchnął.

W pewnym momencie skupili wzrok na zmartwionym Clincie.

- Jest silna, Barton- Tony położył mu dłoń na ramieniu.- Nim się obejrzysz, znów skopie ci dupę na ringu.

- Noh Varr mnie zabiję- zaśmiał się cicho Tommy.- Miałem się nią opiekować.

- To nie twoja wina Shepherd- Wanda objęła go ramieniem.- Osobiście pogadam z Marvel Boy'em. Albo zwalę to na Carol.

- To oni mają takiego gościa w teamie? Wow, czego ja jeszcze nie wiem?- Falcon znów doprowadził wszystkich do śmiechu.

- A ja nie wiedziałem, że mam w drużynie gościa, do którego trzeba wołać z lewej- usłyszeli cichy głos Zimowego Żołnierza.

- A weź się zamknij, Barnes.

Ana przytuliła mężczyznę.

- Dzięki mała- szepnął.

- Miałeś być w jednym kawałku, dziadzie i co?- spytała prześmiewczo.

- Nie zapominaj, że ty też nie jesteś pierwszej młodości- zaśmiał się cicho.

- Zaraz rzygnę tęczą- mruknął Sam.

- Ty naprawdę musisz sobie kogoś znaleźć Wilson, bo za sztywny się zrobiłeś- Stark poklepał go po plecach.

- Na sztywność mogę zaradzić- odezwał się Thor.- Wystarczy wziąć Mjolnir i...

- I lepiej nie kończ- Falcon zmył się do kokpitu.

- Dobra, odsuńmy się trochę i dajmy gołąbeczkom poszeptać- zaśmiał się Stark, a wszyscy wstali, zostawiając Nat i Steva w jakiejś małej strefie komfortu.

- Oni są nie możliwi- szepnął.

Zaśmiała się cicho.- Oj, no wiem. Ale i tak ich uwielbiasz.

- Niestety.

Zamilkli patrząc na siebie z uśmiechem.

***

Kilka godzin później wylądowali w bazie w Nowym Jorku.

- Sala operacyjna numer 15! - krzyknął Bruce do jednej z pielęgniarek Tarczy.

Clint szedł tuż za nimi. Po chwili doskoczyli do niego Tommy i America.

Barnesa i Nat przeniesiono do ich pokoi, a Ana rozłożyła się na tarasie, na leżaku.

Po chwili usłyszała za sobą znajome kroki. Ciche, lekkie i prawie nie do usłyszenia.

- Cześć T'Challa- mruknęła.

- Jesteś nienormalna, wiesz? - usiadł obok niej.

- Za to mnie lubisz - położyła głowę na jego ramieniu.

- Nie cierpię jak się narażasz. Jak Biały Wilk i Wdowa?

- Dobrze, śpią. Kate ma operacje - mruknęła.

- Shuri asystuje Bruce' owi. Wyliże się- uśmiechnął się lekko.

Przytuliła się do jego torsu. Nic więcej nie musiała mówić. Rozumieli się bez słów.

***
- Cholera, Katie! Nie powinnaś się ruszać - Clint wszedł do sali szpitalnej.

- Cicho, to ważne. Właśnie gwałcę replay "If I can't have you" Mendesa**. Kisses from Poland!*** - zawołała, a Barton spojrzał na nią jak na nienormalną.

- Chyba Bruce dał ci z dużo leków przeciwbólowych.

- A ty, po tym postrzale połknąłeś kij od miotły- mruknęła, przewracając oczami.

Od akcji minął prawie tydzień, a Ronin zachowywał się jakby nagle stała się szklana.

Wkurzało ją to, choć było nawet słodkie.

Na swój sposób.

- Ja się tylko martwię, Katie-Kate.

- Wiem Clint - poklepała kawałek wolnej miejsca na łóżku, aby usiadł. - Doceniam to. Ale naprawdę nie jestem ze szkła i dam sobie radę.

- Co do tego nie mam wątpliwości- uśmiechnął się. - Fajna ta piosenka.

- Jednak masz jakiś gust - zaśmiała się.

Do sali weszła Ana razem z Wandą.

- Kocham tą piosenkę - zawołała Maximoff na wejściu.

- Jest mega - powiedziała Ana.

- W każdym razie, jak się czujesz?

- Dobrze - uśmiechnęła się brunetka. - Mam opiekę 24/7 jak widzicie.

Wskazała na Clinta, czym doprowadziła jego i dziewczyny do śmiechu.

- Wracaj, ktoś musi skopać Elijah dupsko- Rosjanka posłanka jej oczko. - Dostaliśmy wiadomość, że Noh Varr będzie jutro. Chciałabym go poznać, ale czuję w cyckach, że nie ominie cię opierz.

- To twoje cycki dobrze czują.

- Ta rozmowa schodzi na złe tory - oznajmił Barton i wstał. - Wychodzę.

Bohaterki wybuchły śmiechem.

- Jak Nat i James? - spytała Bishop.

- Świetnie. Nat i Steve spędzają ze sobą dużo czasu, a Bucky przesiaduje ze mną i podrywa jakąś agentkę z Polski - zaśmiała się.

- Casanova - powiedziała Sokovianka prześmiewczo.

- A co z Lokim? - zapytała Ana.

Szatynka wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. Jest... Normalnie.

Kiwnęły głowami.

- Jest teraz tak spokojnie - szepnęła Barnes. - Aż w to nie wierzę. Boję się, że to znowu cisza przed burzą.

Scarlet Witch złapała ją za rękę.

Uśmiechnęła się do niej.

- Słyszałam co zrobiłaś, żeby dowiedzieć się gdzie jest baza - zaczęła Hawkeye. - Podziwiam to, naprawdę.

- Ja nawet o tym nie myślę - zaczęła po chwili. - Nie mam wyrzutów sumienia. Jakbym nic nie zrobiła.

Wanda i Katie w ciszy pokiwały głowami.

- Czuję się trochę jakbym wyłączyła sobie człowieczeństwo.

Słowom swojej córki przysłuchiwał się sierżant James Barnes, który wiedział już, o czym powinien z nią porozmawiać...

*FSB- Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej
**"If I can't have you" song by Shawn Mendes.
***kisses from Poland - akcja Mendes Army z Polski, a później całego świata. Z frazą pojawiły się komentarze z Rumunii, Maroka, Kolumbii, Brazylii, Kostaryki, Filipin czy Karaibów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro