Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sif

Udało mi się wrócić do Asgardu i uleczyć ranę. Słowa Astrid odbijały mi się echem w głowie a przed oczami miałam jej zbolały wyraz twarzy zmieszany z gniewem. Nigdy jej jeszcze takiej nie widziałam. I o co w ogólę jej chodziło? Może Mimir coś będzie wiedział. W końcu wiele wie. Udałam się do drzewa Yggdrasil by sprawdzić czy tam nie przesiaduje. Długo nie musiałam szukać.

- Witaj Sif, co Cię do mnie sprowadza?-

- Witaj Mimirze. Chciałam zapytać o Astrid. O to, dlaczego tak wszystkich odsuwa od siebie-

- To smutna historia, wręcz tragiczna i jeszcze nigdy nie widziałem by ktoś tak zawzięcie próbował odebrać sobie życie-

- Nie jesteśmy nieśmiertelni-

- Zgadza się, ale nie w tym rzecz-

- A w czym?-

- To było bardzo dawno, jeszcze zanim poznałaś Thora. Dawna Astrid była ciekawa świata i wojny nie były jej głównym zajęciem. Nawet przyjaźniła się z elfami i krasnoludami-

- Naprawdę?-

- Pozwól, że ci opowiem-

*

- Astrid!-

Usłyszałam wołanie brata.

- O co chodzi bracie?-

- Gdzie się wybierasz?-

- Na wycieczkę-

- Nie masz dość?-

- Nie. Tym bardziej, że będę spędzać czas z elfami-

- Ostatnio coś dużo z nimi spędzasz czasu-

- Gdybyś je poznał też byś z nimi tyle spędzał czasu-

I pobiegłam w stronę Bifrostu.

- Do Alfheimu?-

- Zgadza się Heimdalu-

Odpowiedziałam strażnikowi a ten otworzył dla mnie bramę i mogłam swobodnie przejść do krainy Elfów. Wciąż zachwyca mnie to miejsce. Nie ważne, ile razy byłam to jestem nim zachwycona. Od razu zaczęłam wypatrywać jednego konkretnego elfa.

- Kogo tak wypatrujesz o pani?-

Usłyszałam za sobą głos elfa i się uśmiechnęłam.

- Wypatruję pewnego elfa, który jest mi coś winien-

- Bycie dłużnikiem tak pięknej bogini pewnie nie jest łatwe-

- A jest?-

Odwróciłam się do elfa i spojrzałam mu w oczy.

- Zależy co jestem winien pięknej bogini-

- Pocałunek lub dwa-

Nachylił się do mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

- To, gdzie zabierasz mnie dzisiaj?-

- Zobaczysz najdroższa-

Uśmiechnął się do mnie, wziął mnie za dłoń i poprowadził w sobie znanym kierunku. Przeszliśmy przez bramę i znaleźliśmy się w jakimś lesie.

- Las? Temat przewodni dnia to natura?

- Cierpliwości moja różyczko-

Zawsze podziwiałam ten jego spokój. Jesteśmy przeciwieństwami. On z natury spokojny, pogodny i pełen gracji elf a ja jestem gwałtowna, nieprzewidywalna i chaotyczna. Kto by pomyślał, że takie przeciwieństwa stworzą parę?

- Atreusie!-

Usłyszałam męski pełen gniewu głos.

- Mamy towarzystwo-

Odruchowo sięgnęłam do pasa by dobyć miecza.

- Walka jest zbędna-

Odpowiedział mi miękko elf.

- Ufam ci-

Stałam spokojnie i czekałam na rozwój sytuacji. Po chwili zobaczyłam chłopca biegnącego w naszą stronę a kawałek dalej podążał za nim najprawdopodobniej jego ojciec.

- Atreusie, uważaj!-

- Tak ojcze!-

Odwrócił się by zobaczyć, gdzie jest jego ojca a chwilę później zderzył się ze mną. Pochyliłam się do niego by pomóc mu wstać i ujrzałam, że ma ze sobą kołczan.

- Nic Ci nie jest młody wojowniku?-

Pochwycił moją dłoń i pomogłam mu stanąć na równe nogi.

- Nic mi nie jest-

Odpowiedział.

- Atreusie!-

Ktoś tu ma surowego ojca.

- Przecież nic mi nie jest ojcze-

- Mówiłem, że masz się mnie słuchać-

- Tak, wiem. Może coś mi się stać, ale umiem się obronić!-

W odpowiedzi usłyszał tylko mruknięcie.

- Pewnie świetny z ciebie łucznik-

Wtrąciłam się w rozmowę ojca z synem. No cóż, ten temat jest silniejszy niż ja.

- Jestem najlepszym-

Odpowiedział z dumą.

- A wiesz, że nawet najlepsi słuchają dowódcy?-

- Wiem-

Odpowiedział spuszczając głowę.

- Noralf-

Odezwał się swym mrukliwym głosem ojciec chłopca.

- Witaj Kratosie-

Przywitał go z uśmiechem elf.

- Co tutaj robisz?-

- Pokazuję mojej ukochanej świat ludzi i uznałem, że powinna was poznać-

- A liczyłam na zwiedzanie lasu-

Udałam rozczarowanie.

- Czyli wolisz zwiedzać las zamiast zmierzyć się z Kratosem?-

- Skoro proponujesz-

Uśmiechnęłam się.

- A ja też mogę?-

Zapytał Atreus. Chciałam mu odpowiedzieć, ale usłyszałam wycie. Atreus i Kratos przygotowali się do ataku.

- Radziłbym się odsunąć-

Polecił elf a mężczyzna opuścił broń i zrobił jak zostało powiedziane. Po chwili w zasięgu wzroku pojawił się wilk.

- No to spokój już był-

Zaśmiałam się.

- Zwolnij przyjacielu-

Wyciągnęłam dłonie przed siebie a wilk ułożył się do skoku i mnie powalił.

- Tak, ja też się cieszę, że cię widzę-

Wilk nie przestawała okazywać swojej radości.

- Geri, wystarczy-

Nie zareagował.

- Wystarczy już-

Odsunęłam go delikatnie od siebie a następnie wstałam. Wilk smutno na mnie spoglądał.

- No już, nie patrz na mnie tak smutno. Przysłał cię?-

Wilk pokręcił głową przecząco.

- Uciekłeś?-

Pokiwał energicznie głową.

- No dobrze mały uciekinierze-

Pogłaskałam zwierzaka po łbie.

- To twój wilk?-

Zapytał chłopiec.

- Jest mojego ojca, ale jak widać woli moje towarzystwo bardziej-

- Będziecie zwiedzać las? Mogę z wami?-

Zapytał entuzjastycznie chłopiec.

- Miałem zamiar pokazać mojej ukochanej uroki kilku miejsc tutaj-

- Przeuroczy las mój słodki elfie. Taki niezwykle midgardzki-

W odpowiedzi usłyszałam mruknięcie Kratosa i westchnięcie Noralfa.

- Chyba ciężko jej zaimponować-

- Nie wiem, czy imponuje jej coś poza bronią i brutalnością-

- Ale elfy nie są brutalne-

- Słuszna uwaga chłopcze. Idziemy dalej czy to cel naszej podróży?-

Zwróciłam się do elfa.

- Nie jesteśmy tu sami. Chodźcie-

Mruknął Kratos i zrobiliśmy, jak powiedział.

- Nie pochodzisz z Midgardu prawda?-

- Nie-

Odpowiedziałam chłopcu.

- Jesteś elfem?-

- A wyglądam na elfa?-

- Nie, ale masz dziwny kolor oczu i włosów-

W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. No cóż nawet wśród Asów wywołuję podobne reakcje.

- Jesteśmy-

Oznajmił Kratos.

- Dobrze was znów widzieć. Widzę, że mamy gości-

Usłyszałam znajomy głos.

- Gdzie my jesteśmy?-

- Między światami. Tutaj jesteśmy bezpieczni przed wzrokiem Odyna-

Odpowiedział wesoło krasnolud.

- Nie widzi nas tutaj? Dlaczego ja wcześniej nie słyszałam o tym miejscu?-

Ujęłam Noralfa za dłoń i spojrzałam mu w oczy.

- Moglibyśmy tu zamieszkać i być szczęśliwi. Razem-

Kratos

Przed dom wyszedł Sindri i nas powitał.

- Dobrze was znów widzieć. Widzę, że mamy gości-

- Gdzie my jesteśmy?-

Zapytała bogini.

- Między światami. Tutaj jesteśmy bezpieczni przed wzrokiem Odyna-

Odpowiedział jej krasnolud.

- Nie widzi nas tutaj? Dlaczego ja wcześniej nie słyszałam o tym miejscu?-

Wzięła elfa za rękę i spojrzała na niego.

- Moglibyśmy tu zamieszkać i być szczęśliwi. Razem-

- Taka piękna z nich para. To przykre, że muszą się ukrywać-

Stwierdził krasnolud.

- Jest córką Odyna to chyba może wszystko-

- Oczywiście, ale wiemy jaki jest Odyn-

Mruknąłem w odpowiedzi.

- Jednak Wszechojciec nie chce, żeby jego córka a zarazem najlepszy wojownik skaziła boską krew małżeństwem z byle kim-

- Sam ma dzieci z różnymi kobietami, które nie są boginiami-

- Właśnie-

- Nie rozumiem-

- Wiesz kim jest?-

- Tak to Bogini wojny-

- Zgadza się. Jest jak na razie najlepsza a pisane jest jej bycie niepokonaną-

- Więc Noralf jest przeszkodą?-

- Tylko w opinii Odyna-

- Typowe-

- Sindri?-

Odezwała się bogini podchodząc do nas.

- Tak?-

- Zechcesz się zaopiekować moim mieczem?-

- Z przyjemnością zajmę się wszystkim-

Odpowiedział radośnie i poprowadził za sobą kobietę.

- Więc to jest ta zakazana miłość, o której mówiłeś, gdy się poznaliśmy?-

Zapytałem elfa.

- Tak. Odyn by mnie pewnie zabił, gdyby się o tym dowiedział-

- Bo nie jesteś bogiem-

- Ta jego mania uczynienia z Astrid swojego bezlitosnego kata wykonującego każdy jego rozkaz powoduje, że mam ochotę chwycić miecz i sam go zabić-

- Przecież elfy są spokojne i bezkonfliktowe-

- Nie ja Kratosie. Z resztą sam o tym wiesz-

Astrid

- A gdzie ten wilk?-

Zapytał Atreus rozglądając się dookoła.

- Wrócił do Asgardu by nie wzbudzać podejrzeń mojego ojca-

- Jest taki straszny?-

- Chyba tylko wobec mnie. Nie zauważyłam, żeby był taki wobec moich braci-

- Masz rodzeństwo? Musi być super-

- Dwóch braci i rzeczywiście jest, jak mówisz-

- No proszę. Nasza ulubiona bogini-

Odezwał się Brok pojawiając się jak zawsze znikąd.

- Chyba jedyna jaką w ogóle lubicie-

- To prawda. Co cię do nas sprowadza Astrid?-

- Zapytaj Noralfa-

- To ty znasz Sindriego i Broka?-

- Oczywiście. Sindri zrobił mój miecz i tarczę-

- A ja wykułem zbroję. Właśnie, muszę wykonać parę ulepszeń-

- Możesz się tam przebrać-

Odezwał się Sindri wskazując na jeno z pomieszczeń. Niechętnie poszłam się przebrać. Włożyłam czarną długą suknie, zabrałam zbroję i wyszłam oddać ją krasnoludowi.

- A mogłem zabrać jeszcze diadem-

- I bez niego wyglądasz pięknie-

- Zbroja lepsza-

Burknął Brok.

- Nareszcie ktoś mądry się odezwał. Proszę, zbroja-

Zostawiłam ją krasnoludowi i dołączyłam do reszty.

- Może przejdziemy się na spacer?-

- Z chęcią-

- Jak wrócicie będziemy jeść-

- Tylko niech Brok nie gotuje tych paskudztw-

I wyszliśmy zanim krasnolud coś odburknął. Przechadzaliśmy się po okolicy nie zamieniając ze sobą nawet słowa. Nie przeszkadzała nam cisza między nami. Cieszyliśmy się po prostu chwilą.

- Astrid?-

- Tak najdroższy?-

- Chciałbym cię o coś zapytać-

- Tak?-

Stanęłam przed nim, położyłam dłoń na jego policzku i spojrzałam na niego.

- Coś cię trapi?-

- Myślałem nad tym jakiś czas i zastanawiałem się czy jest na to jakiś odpowiedni moment i czy nie zostaniemy rozdzieleni zanim zadam to ważne pytanie-

Czy on chce...

- Astrid, najdroższa-

Uklęknął przede mną i ujął moją dłoń.

- Wiem, że nasza miłość jest nietypowa jednak przetrwała próbę naszych charakterów a także pokonuje nasze różnice jak i dzielące nas odległości, jednak ja dłużej już tak nie chcę-

To nie może tak być.

- Nie chcę więcej się z tobą rozdzielać. Chcę być już zawsze przy tobie i czekać na twoje powroty z wielkich bitew. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym elfem we wszystkich dziewięciu światach i zostaniesz moją żoną?-

Wyjął spod swojego płaszcza pierścionek z maleńkimi kryształami a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. To było jeszcze piękniejsze niż gdy prosił bym została jego różyczką jak to wtedy określił. Noralf nic nie mówił, nie poganiał mnie tylko patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami.

- Tak. Zgadzam się. Wyjdę za ciebie najdroższy-

Odetchnął z ulgą słysząc moją odpowiedź i wsunął pierścionek na serdeczny palec.

- Przez moment bałem się, że nic nie powiesz-

- Zaskoczyłeś mnie-

Wstał wreszcie i złożył nasze usta w pocałunku.

- Sam go zrobiłem-

Odezwał się przerywając nasz pocałunek a ja spojrzałam na pierścionek.

- Jest prześliczny-

- Tak jak ty-

Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę i wróciliśmy do domu krasnoludów.

- Nasi zakochani raczyli wrócić-

Przywitał nas marudny krasnolud.

- Oj nie smuć się Brok. Ciebie też pokocha jakaś kobieta, tylko musiałaby być tak samo zrzędliwa jak ty-

- To prawda-

Potwierdził moje słowa jego brat. Od tej pory spotykaliśmy się częściej w między świecie lub gdzieś w Midgardzie pod osłoną magii by uniknąć gniewu mojego ojca. Jednak nasza sielanka nie trwała zbyt długo. Trenowałam właśnie z bratem, gdy wizytę złożył nam Hugin, jeden z kruków ojca.

- O co chodzi przyjacielu?-

Zapytałam ptaka, gdy ten wylądował na moim ramieniu.

- Co? Konflikt między elfami? Noralf ma kłopoty?-

Ptak cały czas krakał przekazując mi wszystko co wie.

- Dobrze, dziękuję Ci. Wracaj już-

Kiwnął łbem i odleciał.

- Co się stało siostro?-

- Kłopoty-

- Idę z tobą-

- Thor, poradzę sobie-

- Wiem, ale nie idę bronić ciebie tylko twoich przyjaciół-

Skinęła głową. Wydobyłam z kieszeni kamień podarowany przez Sindriego i otworzyłam przejście do Alfheimu. Gdy tylko zjawiliśmy się po drugiej stronie ujrzeliśmy walczące miedzy sobą elfy.

Thor

W krainie elfów zapanowała niezgoda. Astrid przez chwilę stała w bezruchu.

- Co robimy?-

Zapytałem ją, ale mi nie odpowiedziała tylko ruszyła przed siebie, więc pobiegłem za nią. Wpadliśmy prosto do pałacu. Jej narzeczony jest władcą elfów?

- Noralf? Co tu się dzieje?-

Zapytała podchodząc do elfów zebranych przy stole z mapą.

- Astrid, co ty tu robisz?-

- Przybyłam, gdy tylko Hugin powiedział mi co się dzieje-

- Przeklęte ptaszysko-

Mruknął niezadowolony inny elf.

- Mój panie, Hugin i Mugin sprzyjają nam i nie wydadzą nas Odynowi, tak jak mój brat-

I wskazała na mnie.

- Część elfów, chce byś zajęła moje miejsce i powiodła elfy na Asgard-

- To niedorzeczne-

- Wiem, ale te elfy chcą uwolnić się od Odyna-

- Rozumiem, jednak wojna w tym wypadku to nie rozwiązanie-

- Walka to twój żywioł-

- Zgadza się, ale nie poprowadzę armii przeciwko Asgardowi. To byłaby misja samobójcza dla was a dla mnie...-

Nie skończyła nie chcąc nawet myśleć co ją może spotkać za cos takiego.

- Pomogę wam to zakończyć-

- Dziękuję ci z całego serca moja droga-

- Niepotrzebnie. Jesteśmy rodziną-

Uśmiechnęła się do elfa a potem spojrzała na mnie.

- No to pora przywrócić spokój. Co ty na to bracie?-

- Możesz na mnie liczyć-

- Idę z wami-

Oznajmił narzeczony mojej siostry.

- Synu...-

- Ojcze, to mój lud, więc moja sprawa-

- I twoja miłość. Idźcie moje dzieci, ale uważajcie na siebie-

- Będziemy ojcze-

Opuściliśmy pałac.

- A wasza wysokość w ogólę potrafi walczyć?-

- Oczywiście, lepiej niż ty-

Odparła moja siostra i dobyła swojego miecza.

- Masz do mnie wrócić-

- Oczywiście moja różyczko-

Pocałował ją i rozdzieliliśmy się. Astrid rzeczywiście byłą w swoim żywiole jednak nie zabijała. Każdego elfa starała się ogłuszyć czy obezwładnić by stał się nieszkodliwy, jednak nie dało się tak z każdym.

- Idę mu pomóc-

Odezwała się widząc narzeczonego w tarapatach, na co tylko jej kiwnąłem. Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk. Odwróciłem się w stronę, z której dochodził Krzyk należał do mojej siostry a spowodował go widok ukochanego, który został przebity mieczem. Przez jednego z naszych żołnierzy. Jak to możliwe? Nikt nie wiedział. Kruki są wierne Astrid bardziej niż ojcu, wilki też. Baldur i matka chcą jej szczęścia a ja jestem tutaj, więc kto? Ruszyłem w stronę siostry by ją bronić w chwili, gdy sama nie jest do tego zdolna.

- Noralf, nie rób mi tego-

- Nie płacz proszę moja różyczko-

Odezwał się ledwo słyszalnie podnosząc swoją dłoń do jej policzka.

- Nie zostawiaj mnie książę, nie teraz. Pamiętasz, mieliśmy się pobrać?-

- Pamiętam najdroższa-

Odpowiedział jej uśmiechając się słabo. Przez chwilę na nią spoglądał a ona na niego. Jego wzrok stał się pusty. Rozpacz mojej siostry rozdarła moje serce. Wypowiedziała kilka słów w języku, którego nie rozumiałem i przytuliła do siebie martwe ciało ukochanego zanosząc się płaczem. Nie wyobrażam sobie jaki to musi być ból. Jedyne co mogłem zrobić to osłaniać ją przed atakami.

- On odszedł-

Wyszeptała. Odwróciłem się z powrotem w jej stronę.

- Już nigdy go nie zobaczę, bo go zamordowano-

- Astrid...-

Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale ona tylko wstała biorąc na ręce martwe ciało elfa.

- Dokąd idziesz?-

Nie odpowiedziała mi tylko poszła w stronę pałacu a elfy widzące ją niosącą ich księcia odsuwały się dając jej przejść. Na moment walka ustała co mnie ucieszyło. Usłyszałem, jak zamykają się wrota pałacu. Wszyscy czekali aż coś się stanie, aż któraś strona zaatakuje, ale nic się nie działo. Nagle drzwi pałacu otworzyły się z hukiem i dostrzegłem w oddali moją siostrę. Elfy które były jej przeciwne od razu się na nią rzuciły i kończyły martwe. Zabijała każdego elfa, który stanął jej na drodze. Jej twarz wyrażała czysty gniew i bił od niej chłód. Astrid wpadła w szał. Jeszcze nie widziałem by byłą w takim stanie. W jej ręku co chwilę pojawiała się inna broń. W końcu stanęła oko w oko z mordercą narzeczonego.

- Moja pani-

Pokłonił się przed nią oddając jej hołd. W jej dłoni pojawił się jej miecz wykonany przez krasnoludzkiego kowala Sindriego. Zamachnęła się i po chwili na ziemi znalazła się głowa żołnierza a obok legło jego ciało.

- Wracamy-

*

Sif

- Kto mógł coś takiego zrobić?-

Zapytałam Mimira.

- Z tego co mi wiadomo, jeden z elfów potajemnie donosił o wszystkim Odynowi-

- Co z nim się stało?-

- Gdy Astrid się dowiedziała zapewniła mu długą i bolesną śmierć-

- A ja ją wygnałam myśląc, że jest bez serca-

Przyznałam z żalem.

- Straciła je wraz ze śmiercią księcia-

- Dziwne, że nie uciekła po tym wszystkim-

- Oczywiście, że uciekła. Przez jakiś czas żyła poza Asgardem a Midgard nie jest jej obcy-

- Czy Freya...-

- Nie, nie powiedziała jej, mimo że są przyjaciółkami-

Astrid

Po powrocie wysłałam kilku ludzi by schwytali Kate Argent i ją sprowadzili do mnie. W oczekiwaniu na nią zajęłam się czyszczeniem miecza.

- Wszystko gotowe moja pani-

Oznajmiła mi służka.

- Świetnie, zatem pora uciąć sobie miłą pogawędkę z Kate-

Odpowiedziałam jej a na moim ramieniu przysiadł mój wierny towarzysz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro