Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Astrid

Ostatnie co pamiętam to śmiech mój i Thora a dalej pustka. Jednak nim choćby spróbowałam sobie przypomnieć co się działo wczoraj rozległ się okrutny dźwięk jakim było pukanie do drzwi i to natarczywe pukanie, które w ogóle nie milkło. Niechętnie się zeszłam z łóżka i ledwo dotarłam do drzwi.

- Czego?-

Jęknęłam załamana otwierając drzwi.

- Dlaczego tak walisz w drzwi? Pali się?-

Oparłam się o drzwi i ucieszył mnie ich chłód.

- Może jednak najpierw...-

- Ale błagam, nie krzycz. Ja cię słyszę-

Jęknęłam łapiąc się za głowę.

- Ubierzesz się?-

- Ale jestem ubrana. O co w ogóle chodzi...-

Spojrzałam wreszcie przed siebie. O Freja.

- Freja. Cześć-

- Astrid, masz strasznego kaca i stoisz przede mną w bieliźnie-

- W bieliźnie?-

Uniosłam brew a potem spojrzałam na siebie.

- A to moja piżama-

- No tak, można było się spodziewać-

- A co, mam chować w worku pokutnym to boskie ciało?-

Zapytałam wskazując na moje ciało.

- Nie, ale ubierz się. Mamy do porozmawiania-

- Ale jest wcześnie-

- Mamy środek dnia. Nie trzeba było tyle wczoraj pić. Czekam w jadalni-

- Mogę robić co chcę-

Mruknęłam zamykając drzwi za nią. Moje łóżko wyglądało tak kusząco, ale Freja nie odpuści i następnym razem jak tu przyjdzie nie będzie taka miła.

Derek

Dlaczego Odyn jest tak bardzo pochłonięty swoją obsesją, że nie widzi, ile bólu wyrządza tym Astrid? Chociaż Astrid chyba się tym aktualnie nie przejmuje, bo właśnie razem z bratem urządziła sobie zawody kto szybciej opróżni kufel piwa.

- Wygrałam-

Odezwała się dumnie, gdy skończyła pić pierwsza.

- Oszukujesz. Jeszcze raz-

- Z przyjemnością-

Miałem wyjść a zamiast tego patrzę na konkurencje alkoholowe boga piorunów z boginią wojny. Przynajmniej mogę być z nią przez tą chwilę i patrzeć na nią. Wlewali w siebie trunki jeden za drugim aż nagle zdecydowali, że będą się siłować na ręce. Wyglądało to trochę komicznie biorąc pod uwagę, ile wypili. W pewnym momencie Astrid wstała i najzupełniej w świecie pomogła sobie wygrać popychając rękę Thora na stół z pomocą wolnej ręki.

- Wygrałam. Znowu-

Uśmiechnęła się.

- Widziałeś? Wygrałam-

Spojrzała na mnie i wzięła kolejny kufel z piwem, który od razu zaczęła opróżniać. Wstałem, podszedłem do niej i ostrożnie zabrałem jej kufel z ręki.

- Hej! To moje-

- Chyba już ci wystarczy. Nie sądzisz?-

- Nie-

Chciała mi zabrać kufel, ale się odsunąłem a ona wpadła prosto w moje ramiona a wolną ręką ją przytrzymałem by nie upadła.

- Ja to wezmę-

Usłyszałem szept Solveig, która zjawiła się za mną i zabrała kufel.

- Nie wiedziałam, że taki silny jesteś-

Spojrzałem na nią a ona akurat spoglądała na mnie swoimi szmaragdowymi oczami i się uśmiechała.

- Zdecydowanie ci wystarczy tego alkoholu. Ile ty wypiłaś?-

- Zdecydowanie za mało kochanie-

Mruknęła a ja ją wziąłem na ręce.

- Mam nadzieję, że w końcu zostanę wujkiem!-

Krzyknął za nami Thor a ja udałem, że tego nie słyszę. Bez większych już problemów zaniosłem ją do jej sypialni i położyłem na łóżku. Zdjąłem jej ostrożnie buty i odstawiłem obok łóżka.

- Zostaniesz?-

Mruknęła, gdy chciałem wyjść.

- Jesteś pijana-

- I ubrana a nie śpi się w ubraniach-

Usiadła na łóżku i spojrzała na mnie niemal błagalnie.

- Nie zostawiaj mnie tu samej w tej wielkiej i pustej komnacie-

Jestem wilkołakiem, w dodatku Alfą więc nie ugnę się pod spojrzeniem jakiejś kobiety. W dodatku pijanej kobiety, która właśnie próbuje rozpiąć swoją koszulę. Westchnąłem i podszedłem do niej.

- Daj, pomogę ci-

Nie zdążyłem nawet odpiąć jednego guzika, bo złapała mnie za dłonie.

- I nie przeszkadza ci moja prośba?-

- Wolałbym, żeby to były inne okoliczności, ale sama sobie nie poradzisz-

Puściła moje dłonie i wręczyła mi swoją piżamę, w której już nie raz ją widziałem i nie raz marzyłem by ją z niej zerwać. Pomogłem jej się przebrać a potem przykryłem ją.

- Dobranoc Derek-

Odwróciła się plecami do mnie a mnie coś podkusiło i rozebrałem się do bielizny i przytuliłem do niej.

- Dobranoc Astrid-

Astrid

Wyszłam spod prysznica owinięta w ręcznik. Jeszcze muszę wybrać ubrania a chętnie bym poszła spać albo rozwiązała zagadkę jakim cudem byłam w swojej bieliźnie, w której sypiam. Wątpię żebym się przebrała będąc pijana, Thor był też pijany. Może Solveig? No nie ważne. Wyjęłam z szafy satynową koszulę w odcieniu wina, wzięłam do tego jeansy i dołożyłam pasek. Przebrałam się i zostawiłam trzy odpięte guziki dokładając jeszcze naszyjnik. Włożyłam szpilki i wyszłam z sypialni poprawiając mankiety koszuli.

- Więc? O czym chcesz porozmawiać moja droga?-

Nim odpowiedziała ktoś wparował do jadalni i nie spodobało mi się to.

- Wiem, nie powinno mnie tu być, ale zanim mnie wyrzucisz. Musisz mi pomóc-

Odezwał się syn Szeryfa.

- A to niby czemu?-

Do jadalni wszedł...

- No właśnie o tym chciałam porozmawiać-

- Wow, ktoś mieszka w tym zamku?-

- Tak, ja-

Odezwałam się tym samym zwracając na siebie uwagę nastoletniego Dereka. Słowo daję, jeszcze wczoraj popołudniu był dorosły. Spojrzałam na Freje a potem na nastolatków.

- Życzy sobie panienka kawy?-

Odezwała się moja służąca co mnie lekko wystraszyło.

- Nie, tylko coś na kaca-

- Miałaś jakąś imprezę?-

Zagadnął Stiles.

- Można to tak nazwać-

Solveig jak zawsze niezawodna i w ciszy podała mi coś na kaca oraz naleśniki.

- Masz chłopaka?-

Słysząc pytanie z ust piętnastoletniego Dereka prawie się zakrztusiłam i nie tylko mnie zaskoczyło to pytanie, bo Stilesa też.

- Chyba się przesłyszałam-

Odezwałam się udając niewzruszoną.

- Pytał...-

- Zrozumiała o co pytałem-

Skinęłam głową i wzięłam do ręki cokolwiek to było na kaca i skrzywiłam się na sam jego zapach.

- Ile tak w ogólę masz lat?-

- Piętnaście-

Zmarszczyłam brew. To się nie dzieje naprawdę.

- Moja...-

Podniosłam dłoń uciszając służącą doskonale wiedząc na co chce mi zwrócić uwagę.

- Masz piętnaście lat i pytasz mnie czy mam chłopaka? Na co ci ta wiedza?-

Wzięłam ohydny napój do ręki, zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i opróżniłam szklankę duszkiem. Będę to podawać więźniom.

- Próbuję tylko sobie przypomnieć co się działo-

- I liczysz, że podam ci twoją historię na tacy?-

- Pamiętam, że często odwiedzałaś moją matkę-

- To prawda-

- Co się z nią stało? Z moją rodziną?-

Sam musi to odkryć.

- Stiles Ci opowie, ja mam do porozmawiania z dawną przyjaciółką-

Derek

Razem ze Stilesem szliśmy do kogoś kto mógłby pomóc mi cokolwiek rozjaśnić a przynajmniej tak uważał Stiles.

- Ona Ci pomoże, a jeśli nie to zaczniesz wszystko od początku-

Odezwał się radośnie.

- Wolałbym sobie przypomnieć wszystko-

- Ona-

- A ma jakieś imię?-

- Tak, ale to teraz nie ważne-

Weszliśmy do środka. Mam wrażenie, że tu kiedyś już byłem i widziałem te obrazy.

- Idziesz Derek?-

- Tak, zaraz-

Odpowiedziałem mu nadal podziwiając wnętrze pałacu, bo chyba tak tylko można nazwać to miejsce. Stiles wszedł do jakiegoś pomieszczenia i niekoniecznie został ciepło przyjęty. Wszedłem do tego samego pomieszczenia co on.

- No właśnie o tym chciałam porozmawiać-

- Wow, ktoś mieszka w tym zamku?-

- Tak, ja-

Odezwała się jakaś kobieta tym samym zwracając moją uwagę na nią. Znajoma się wydaje i taka piękna. Siedziała przy wielkim stole, na samym jego szczycie i wyglądała jakby była głową jakiejś rodziny, więc pewnie kogoś ma, ale nie zaszkodzi zapytać.

- Masz chłopaka?-

Moje pytanie ją wyraźnie zaskoczyło i nie tylko ją, bo Stilesa też. Co w tym dziwnego? Ładna jest i pewnie trochę starsza, ale to nie problem.

- Chyba się przesłyszałam-

Udawała niewzruszoną, ale ewidentnie coś ją ruszyło. Coś mi mówi, że nie będzie aż tak łatwo z tym wszystkim i mam nieodparte wrażenie, że ona jest kimś ważnym.

- Pytał...-

- Zrozumiała o co pytałem-

Przeszkodziłem Stilesowi a ona tylko kiwnęła głową i wzięła do ręki coś co chyba nie przypadło jej do gustu w kwestii zapachu. Zaraz... czy to nie jest ta Astrid, która zaprzyjaźniła się z moją mamą? Może ona mi powie, gdzie moja rodzina?

- Ile tak w ogólę masz lat?-

- Piętnaście-

Zmarszczyła brew. Ona chyba coś wie.

- Moja...-

Podniosła dłoń uciszając służącą nim ta cokolwiek powiedziała.

- Masz piętnaście lat i pytasz mnie czy mam chłopaka? Na co ci ta wiedza?-

Wzięła ohydny napój do ręki, zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech i opróżniła szklankę duszkiem. Pewnie musiał być tu wczoraj jakiś ważny bal albo coś takiego.

- Próbuję tylko sobie przypomnieć co się działo-

- I liczysz, że podam ci twoją historię na tacy?-

- Pamiętam, że często odwiedzałaś moją matkę-

- To prawda-

- Co się z nią stało? Z moją rodziną?-

Chyba mi nie powie, ale ja muszę wiedzieć co się stało.

- Stiles Ci opowie, ja mam do porozmawiania z dawną przyjaciółką-

I wstała wychodząc a za nią jej przyjaciółka.

- Ty tak serio?-

Odezwał się oburzony Stiles.

- O co pytasz?-

Zapytałem w końcu się odwracając w jego stronę.

- Próbuję ci pomóc a ty ją pytasz, czy kogoś ma?-

- Zwykłe pytanie-

- Nie ważne. Chodź, poszukamy innego sposobu-

- Spotkamy się później. Chce jeszcze pozwiedzać-

- Derek, trzeba ci pamięć zwrócić...-

Dalej nie słuchałem, bo wyszedłem.

Astrid

Udałyśmy się do mojego pokoju a Freja rzuciła chyba jeszcze jakieś zaklęcie.

- Co wiesz o tym?-

- Obiecaj, że wysłuchasz mnie do końca i dasz mi wszystko wyjaśnić-

- Niczego nie mogę obiecać-

Westchnęła.

- Odyn złożył mi wczoraj wizytę. Poprosił o małą przysługę. Sądziłam, że potrzebuje jakiegoś zaklęcia, ale on chciał żebym kogoś dla niego zaczarowała-

- Co to ma wspólnego z Derekiem?-

- Przyprowadził go do mnie. Masz zdrajcę wśród swoich i pewnie doniósł Odynowi-

Oj już ja im pokaże z kim zadarli.

- Wiesz, że nie miałam wyjścia?-

- Wyjście jest zawsze-

- Nie kiedy groził, że zrobi coś gorszego niż zabicie ci ukochanego. Spełniłam jego prośbę, ale jest mały haczyk-

- Jaki?-

- Odyn nie wie, że zaklęcie można zdjąć-

- Chyba nie chcę wiedzieć jak-

- Tylko tak się przekonamy o wszystkim. Jeśli zostanie nastolatkiem udowodnisz swoje. Jeśli nie...-

- To on zginie, więc będzie musiał ponownie przeżyć okres nastoletni-

- Przemyśl to As-

Skinęłam jej tylko głową i obie wyszłyśmy z mojej sypialni.

- Wielki ten twój dom-

Odezwał się Derek, który najwyraźniej mówiąc się tu wciąż kręcił.

- Tak, zgadza się-

- Wydaje się dziwnie znajomy-

- Dlatego, że tu pomieszkiwałeś do niedawna. Twój pokój jest dalej-

- Mam tu pokój?-

- Tak-

Akurat zjawiła się moja bratanica.

- Potrenujemy ciociu?-

- Słoneczko, bardzo bym chciała, ale wyskoczyło mi coś pilnego-

- Szkoda-

- Pomęcz Dereka-

- Gdzieś się zapodział-

- Stoi za tobą kochanie-

Odwróciła się a widok nastolatka ją zaskoczył.

- Wszystko wyjaśnię, obiecuję-

Ucałowałam ją w czubek głowy i poszłam po swojego dowódcę. Na szczęście robił obchód i daleko nie trzeba było szukać.

- Dzień dobry szefowo-

- Nie taki dobry jakbym chciała-

- Coś nie gra?-

- I to bardzo Bart. Mamy kreta-

- Mam się tym zająć?-

- Przyprowadź swoich. Zaczniemy od nich-

Mężczyzna skinął tylko głową. Kazałam też posłać po wilkołaka i nakazałam by był bez tej irytującej wilkołaczycy. Udałam się do swojego gabinetu. Raczej nie pójdzie po mojej myśli będzie trzeba zejść do piwnicy, ale pozory muszą być. Bart wkrótce oznajmił, że jego ludzie już czekają, więc został tylko wilkołak. W końcu go do mnie przyprowadzono.

- Z jakiej okazji się spotykamy?-

Zagadnął, gdy został wprowadzony przez Solveig.

- Możesz mi się przydać-

- Do czego?-

- Potrzebny mi twój doskonały słuch-

- A Derek nie może pomóc?-

- Nie. Bart, przyprowadź go do mnie i wprowadź pierwszą osobę-

Blondyn wykonał wszystko bez słowa.

- Po co tu jestem?-

- Posłużysz mi za wykrywacz kłamstw. Zazwyczaj sama jestem wstanie to dostrzec, ale to coś poważniejszego-

- Co takiego?-

- Jeżeli nie chcesz stracić czegoś jeszcze niż wzrok, przestaniesz mi zadawać pytania i zrobisz to o co proszę, chyba, że rozumiesz tylko siłę-

- Rozumiem, że to drażliwy temat-

Nic mu nie odpowiedziałam, bo Bart wszedł z pierwszą osobą.

- Czołem szefowo-

Przywitał mnie wesoło Axel.

- Siadaj proszę-

Odezwałam się chłodno i wskazałam mu miejsce przede mną.

- Co takiego mam zrobić szefowo? Kogoś śledzić? Zabić? Torturować?-

- Odpowiedzieć szczerze na moje pytania-

- Jasna sprawa szefowo. Dla ciebie wszystko, tylko kim jest ten koleś?-

- Nikim kim musisz się martwić. Nazywasz się Alexander „Axel" Pike. Zgadza się?-

- No tak, przecież szefowa to wie-

- Odpowiedz a będzie miło i puszczę cię do domu-

Przez chwilę milczał.

- Zgadza się. Nazywam się Alexander Pike-

Odpowiedział w końcu.

- Od ilu lat pracujesz dla mnie?-

- Od siedmiu lat-

- Gdyby ktoś Ci złożył lepszą propozycję współpracy, poszedł byś na to?-

- Nie-

- Nawet jeśliby groził twojej żonie i dzieciom?-

- Nie bo nie jestem tchórzem. Poza tym, wiem, że ochronisz ich, jeśli trzeba-

Spojrzałam na wilkołaka.

- Poza tym, że się boi to mówi prawdę-

Odpowiedział Deuc.

- Co tu jest grane?-

- Dowiesz się, gdy zajdzie taka potrzeba-

Odesłałam go i wezwałam kolejnego. Zdałam mu te same pytania, ale tu też nic. Kolejny też niczego mi nie powiedział co by mnie usatysfakcjonowało. Zaczęłam zadawać inne pytania i więcej. Momentami wydawało się, że przygotowywali się do tych pytań, więc całkowicie zmieniłam taktykę, ale nadal nic.

- Ten był ostatni. Moi ludzie są czyści i cię nigdy nie zdradzą, bo wiedzą czym to grozi-

- Każdy wie czym to grozi a jednak ktoś gra nieczysto-

Odezwałam się zła.

- Wiem, że twoja rodzina służy mi od pokoleń, ale muszę i ciebie przepytać-

- Oczywiście-

Usiadł na krześle i odpowiedział na każde pytanie. Był czysty jak łza. Zaczęłam przesłuchiwać kolejne osoby w moim otoczeniu. Przyszła kolej na moją służącą.

- Moja pani, co się dzieje?-

Zapytała przerażona sytuacją, bo pewnie doszło do niej to i owo.

- Nic takiego. Muszę zadać ci po prostu parę pytań, nic strasznego-

- Czy ktoś ci pani grozi? Ktoś nam grozi?-

- Później ci wyjaśnię. Masz moje słowo-

Spojrzałam na nią i nie spuszczałam z niej wzroku, dopóki nie uspokoiła się. Zaczęłam zadawać jej różne pytania, inne niż ludziom Barta, ale tu też nic. Czy ja jestem otoczona wytrenowanymi kłamcami? Z każdą kolejną osobą moja cierpliwość malała a gniew wzrastał.

- Proponuję zrobić przerwę i wrócić do tego jutro-

- Nie spocznę, dopóki nie znajdę sprawcy-

- Oczywiście, jednak jesteś już zmęczona szefowo a gniew w tobie kipi-

- Twój sługus ma rację. Proponuję żebyś to wszystko przemyślała i może trochę się rozerwała-

Westchnęłam i niechętnie się zgodziłam na ich propozycję. Poprosiłam Astrid by posłała po masażystę. Czułam się spięta a taki relaks załatwi wszystko i będę mogła podejść do sprawy na świeżo. Z resztą w Asgardzie robiłam tak po każdej bitwie a kiedyś moje nerwy koił elf. Gdy wszystko było przygotowane, służka zaprowadziła mnie do pokoju służącemu właśnie do tego typu relaksu.

- Miło cię znów widzieć moja pani-

Przywitał mnie z uśmiechem Kristof.

- Witaj. Uczynisz cuda?-

- Postaram się. Ciężki dzień?-

- I to jak-

Weszłam za parawan, zdjęłam ubrania i owinęłam się ręcznikiem a następnie oddałam się w ręce masażysty.

*

Weszłam do domu wściekła, na czym ucierpiały drzwi frontowe. Jak zwykle Axel i jego banda musieli coś spierdolić i prawie wszyscy przez to zginęli.

- Słowo daję Bart, powieszę go za jaja i skończy jako piniata-

Warknęłam do blondyna, który wyszedł mi właśnie na spotkanie.

- Co się stało?-

- Ten idiota Axel i jego ludzie znowu się najebali i prawie skłócili z nami drugi gang. Ledwo nas wyciągnęłam żywych-

- Znowu?-

- Tak. Tracę już do niego cierpliwość-

- Zajmę się tym-

- Przy każdym jego wyskoku tak mówisz-

- Tym razem, jeśli pozwolisz szefie, zrobię co trzeba-

- Tylko posprzątaj po sobie-

- Oczywiście-

Podałam mu klucz, który zabrał i razem z jednym ze swoich wyszedł. Miałam zamiar jakoś ukoić moje nerwy, gdy rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia w moim telefonie. Wydobyłam go z kieszeni i odebrałam.

Zapłacisz nam za to Odinson

Pod warunkiem, że twoja głowa nie znajdzie się na mojej tacy

Nie odważysz się

Przekonajmy się. Jeden niewłaściwy ruch i po tobie

Rozłączyłam się i chciałam cisnąć telefonem o podłogę, ale czyjaś ręka mnie powstrzymała przed tym.

- Co takiego złego zrobił ci ten telefon?-

Odezwał się swoim mrukliwym głosem. Obudziłam go.

- Obudziłam cię?-

Zapytałam go od razu łagodniejąc.

- Nie-

- Może nie mam słuchu wilkołaka, ale wiem, kiedy kłamiesz-

- Nic przed tobą się nie ukryje co?

- Nie-

Odwróciłam się do niego. Miał rozczochrane włosy i spodnie dresowe. Zdecydowanie go obudziłam, ale nie czuje się jakoś winna. Wygląda tak seksownie.

- Co ty mi się tak przyglądasz co?-

- Zastanawiałam się czy czuje się winna tego, że cię obudziłam-

- I jaki wniosek?-

- Nie, zdecydowanie nie czuje się winna-

Uśmiechnęłam się zadziornie.

- A powinnaś. Miałem taki piękny sen-

- Ah tak?-

- Byłaś w nim, więc był piękny-

- Jeśli chcesz, mogę urzeczywistnić twój sen-

Położyłam dłoń na jego klatce i spojrzałam mu w oczy. Nachylił się do mnie by zmniejszyć odległość między nami a ja przesunęłam dłoń do linii jego spodni.

- Możesz wracać spać, ja jeszcze muszę coś załatwić-

Odezwałam się zabierając rękę.

- Obudziłaś mnie, przerwałaś mój sen, więc nigdzie nie idziesz-

- Jestem zajęta-

- Wiem, spróbowałby jakiś położyć na tobie swoje brudne łapska to od razu bym go rozerwał zębami-

- Mówiłam o czymś innym, ale jak rzucasz takie groźby jesteś jeszcze bardziej pociągający-

Wyszczerzył się w uśmiechu.

- Idź coś zjedz, zobaczymy się później-

- A mogę ciebie?-

- Derek...-

Nie skończyłam, bo zamknął mi usta pocałunkiem.

- Praca zaczeka. Musisz jakoś mi wynagrodzić to, że mnie obudziłaś-

- Skoro tak-

Zaskoczyłam go tym jak szybko się z nim zgodziłam. Uśmiechnęłam się tylko i ruszyłam w stronę schodów.

- Idziesz kochasiu?-

Zapytałam go spoglądając na niego przez ramię. Uśmiechnął się i poszedł w moje ślady...

*

Poczułam jak ktoś mną potrząsa.

- Moja pani?-

Ocknęłam się i ujrzałam nad sobą Solveig.

- Co się stało?-

- Musiała panienka usnąć i coś się panience śniło-

- Miałam się zrelaksować prawda?-

- Zgadza się-

Przyjrzałam się jej twarzy bardzo uważnie.

- O czym mi nie mówisz?-

- Wołała panienka przez sen panicza Dereka-

- Jesteś pewna?-

Skinęła mi tylko głową.

- Ktoś to słyszał?-

- Tylko ja. Akurat chciałam powiadomić panienkę, że przygotowano kolację-

- W takim razie, zostaje to między nami. Jasne?-

- Ooczywiście moja pani-

- Dobrze. Przebiorę się i przyjdę-

Skłoniła się i wyszła zostawiając mnie samą. Dobrze, że jest tu też łazienka i są tu moje rzeczy. Umyłam się, przebrałam i udałam się do jadalni. Co to miało być? Dlaczego akurat on? Przecież to żadnego nie ma sensu. To był jeden pocałunek. Właśnie, jeden.

- Ciociu?-

- Tak moje słońce?-

Spojrzałam na rudowłosą.

- Coś cię niepokoi prawda?-

- Tak, masz rację. Twój dziadek robi zamieszanie a ja jestem już tym zmęczona-

I nie tylko tym.

- To co zrobisz?-

- Jeszcze nie wiem-

Teraz jestem za słaba by stanąć z nim do walki.

- Kiedy Derek, wróci do swojej normalnej postaci, bo ten już mnie denerwuje-

- Denerwuje?-

Przeniosłam wzrok na nastolatka.

- Nie moja wina, że jest taka uparta-

- Odezwał się ten co zawsze idzie na ugodę i daje sobie pomóc-

- Rozwiązałaś problemy?-

- Nie, dlatego jutro chciałabym żebyście oboje spędzili czas poza domem-

- Dlaczego?-

- Pewne rzeczy nie są dla nastolatków-

- Ale ciociu, ja już widziałam sporo i byłam na bitwach-

- To co innego-

- Nieprawda-

- Nie dyskutuj z ciocią córko-

Odezwał się dotąd milczący Thor.

- Słuchaj ojca-

- Ale...-

- Żadnych „ale". Spędzicie czas poza domem i to bez jakiejkolwiek dyskusji. Teraz wybaczcie, ale jutro czeka mnie ciężki dzień-

Wstałam od stołu i skierowałam się na piętro.

- Astrid?-

Zawołał za mną nastolatek, gdy byłam niedaleko swoich drzwi.

- Uważaj na siebie. Mam jeszcze sporo pytań do ciebie-

Spojrzałam na niego przez ramię i mu skinęłam.

- Dobranoc Astrid-

Uśmiechnął się.

- Dobranoc-

Odpowiedziałam mu bez jakichkolwiek emocji. Rano wstałam w zdecydowanie lepszym nastroju. Wzięłam szybki prysznic a następnie włożyłam szare spodnie garniturowe, do tego szary top bez ramiączek odsłaniający mi trochę brzuch a na to marynarka w tym samym kolorze. Zrobiłam odpowiedni makijaż, upięłam włosy i dodałam srebrny naszyjnik oraz włożyłam pasujące buty. 

Gotowa zeszłam na dół i od razu weszłam do jadalni, gdzie akurat służba skończyła podawać śniadanie. Nałożyłam sobie jedzenia i zabrałam się do czytania swojej gazety. Taki dziwny ludzki nawyk.

- A co ty tak wcześnie na nogach?-

Usłyszałam Thora.

- Dzień dobry bracie, ciebie też miło widzieć-

Przywitałam go z uśmiechem.

- No proszę, moja mała siostrzyczka wreszcie w dobrym humorze-

Odezwał się Baldur pojawiając się jak zawsze bez zapowiedzi.

- A tak. Mam wręcz doskonały humor-

- A to, dlaczego?-

Zapytał nastoletni Derek zjawiając się w progu.

- Znajdę dzisiaj zdrajcę i rozwiąże się większość moich problemów-

No poza jednym, ale może i on się rozwiąże.

- Ten entuzjazm nie wróży niczego dobrego-

Mruknął Thor.

- W takim razie ściągnę tu swojego syna i zajmie czymś dziećmi a ja służę radą w razie problemów-

Zadeklarował Baldur. Skinęłam mu głową, dokończyłam jeść i posłałam po szefa ochrony.

- Mamy coś szefie?-

- Jeszcze nie-

- Więc?-

- Zmiana taktyki-

Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Nasz zdrajca sam się wyda. Powiedz Miriam i reszcie, że od teraz przesłuchania są w jednej z cel. Reszta sama się potoczy-

- Jesteś pewna?-

- Tak, to zadziała. Chcę wiedzieć o wszystkim-

- Oczywiście. Co będziesz szefie robić w między czasie?-

- Planować spotkanie z ojcem-

Skinął głową i poszedł wykonać moje polecenie. Zamknęłam się w swoim gabinecie i zaczęłam planować operację „jednooki orzeł". Gdy byłam w połowie planowania do środka wślizgnął się blondyn.

- Złapaliśmy kogoś-

- Zatem go przyprowadź na dół-

Odpowiedziałam mu i schowałam plany do szuflady a następnie wyszłam drugimi drzwiami, które były ukryte za półką z książkami. Chwilę po mnie wniesiono nieprzytomną osobę z workiem na głowie. Bart usadowił naszego podejrzanego na krześle i przykuł do niego zaś Axel przygotował wszystko co mogło mi się przydać.

- Obudzić naszą ptaszynę-

Poleciłam a Axel chlusnął w pojmanego lodowatą wodą. Od razu się ocknął i zdjęto mu worek z głowy. Zmrużył oczy na oślepiające światło, ale w końcu spojrzał na mnie. Pobladł i przerażenie zaczęło się malować na jego twarzy.

- Dobrze się spało?-

Zapytałam z uśmiechem.

- Odpowiadaj, kiedy szefowa pyta-

Warknął zły Axel.

- Oj Axel, nie bądź taki nie miły. Nie widzisz, że Leopold się boi i jest zdezorientowany?-

Nic mi nie odpowiedział.

- Wybacz Leo za takie brutalne traktowanie, jednak w tej sytuacji to jedyna opcja. Rozumiesz prawda?-

Pokiwał przerażony głową.

- Wiesz, dlaczego tu jesteś?-

- Nnie-

- Ojej, chłopcy ci nie powiedzieli? Bo widzisz, w naszej małej rodzince pojawił się jakiś zdrajca, który pomógł zbiec pewnej osobie i donosi innej złej osobie a ja jako głowa tej rodziny muszę się tym zająć-

- Ale dlaczego tu jestem?-

Zapytał wciąż przerażony.

- Dlaczego moi chłopcy cię złapali? Przecież o tej porze zajmujesz się końmi-

- I to robiłem moja pani-

- Gdyby tak było, chłopcy by cię nie złapali. Powiedz mi Leo, czy ja jestem zła?-

Pokręcił głową.

- Czy to nie ja przygarnęłam ciebie i twoją żonę do siebie? Nie dałam wam wymarzonych praca? Czy ja was zaniedbuję?-

- Nie moja pani. Jestem wdzięczny, że mogę pracować z końmi-

- Wiec o co chodzi Leo? Co takiego zrobiłam, że pomogłeś uciec Hajmdalowi i spiskujesz z Odynem?-

- Przysięgam na wszystko co kocham, nie zdradziłem cię moja pani-

Odezwał się zrozpaczony.

- Więc kto? Mów albo ci pomogę-

Przez chwilę milczał wahając się.

- Mój brat pani. To Roman, on wypuścił twojego więźnia, spiskuje z twoim ojcem i...-

- I?-

- Zabrał moją ukochaną Agnes-

- Dlaczego nie przyszedłeś od razu?-

- Groził mi-

- A teraz myśli, że ty zapłacisz za jego winy-

Skinął głową.

- Twój brat, jest tu jeszcze?-

- Zapewne w swoim pokoju-

- Dobrze, zajmę się tym, ale jeśli kłamiesz...-

- Nie śmiałbym moja pani-

- Idź do Solveig a później wróć do siebie odpocząć, tylko zadbaj by ktoś zajął się końmi-

Bart wypuścił stajennego i wyprowadził go stąd.

- Co robimy szefowo?-

- Złożysz wizytę naszym kochankom. Jeśli Agnes będzie robić problemy też ją tu ściągnij-

Nie wiem co mu obiecali w zamian, ale mam nadzieję, że było warto. Choć nie wiem, czy dostanie szansę to wykorzystać. Rozległo się pukanie do drzwi i nim odpowiedziałam do środka wślizgnął się nie kto inny jak Stiles.

- O jesteś, dobrze-

Odetchnął z ulgą widząc mnie.

- O co chodzi Stilinski?-

- Jest sprawa-

- Cokolwiek by to nie było musi zaczekać. Mam własne problemy-

- Ale to chodzi o Dereka-

- Tak jak mówiłam, jestem zajęta-

Otworzyły się drzwi i wszedł Axel a z nim najprawdopodobniej brat Leopolda.

- Szefowo?-

- Zaraz przyjdę-

Chwyciłam Stilesa za ramię i siłą wyprowadziłam go z gabinetu.

- Jeśli mówię, że jestem zajęta to tak jest. Rozumiesz? I przestań testować moją cierpliwość, bo kiedyś skończysz sześć metrów pod ziemią-

Zagroziłam mu i wróciłam do gabinetu a następnie użyłam tajnego przejść by dostać się do cel.

- Co ten dzieciak tu robił?-

- Testował moją cierpliwość. Co z Agnes?-

- Nie było jej, ale poleciłem by chłopcy mieli ją na oku-

- Dobrze, w takim razie możemy przejść do przyjemniejszych rzeczy-

Uśmiechnęłam się stając przed mam nadzieję właściwym sprawcą problemów.

- Co ja tu robię?!-

Odezwał się wściekle Roman.

- Siedzisz i zważaj na swój ton-

Skarcił go Axel.

- A to kto? Jakaś tutejsza dziwka? A może twoja?-

Axel już chciał do niego doskoczyć i obić mu twarz, ale go zatrzymałam.

- Gdzie moje maniery? Jestem Astrid Odinson a ty jesteś bratem Leopolda. Zgadza się?-

- Tego frajera? No nie trafiłem najlepiej. Mój brat zawsze był naiwny i sądził, że pracowanie dla jakiejś bogaczki coś mu da-

- Jakiejś bogaczki? Ja ci...-

- Axel, zostaw nas samych-

- Ale...-

Spojrzałam na niego, ale nie drgnął nawet. Był gotów sam zająć się naszym więźniem, ale nie dał rady wytrzymać spojrzenia niecierpiącego sprzeciwu i wreszcie się ugiął.

- Dobrze, ale jak coś mi się nie spodoba to wkraczam-

Skinęłam mu głową.

- Co to za mięczak, który podporządkowuje się jakiejś dziwce?-

Zapytał z kpiną a ja rozejrzałam się dookoła.

- Ja tutaj żadnej nie widzę, ale za to widzę tchórzliwego szczura, który sprzeda swojego brata za każdą cenę i podbierze mu żonę-

- Widzę, że się już zdążył poskarżyć. Dostałem dobrą ofertę a jego żonę uwolniłem od niesatysfakcjonującego życia-

- Widzę, że dumny jesteś ze swoich uczynków-

- Ciebie też mogę uwolnić o twojego życia-

- Skoro już to oferujesz, to zdradź mi co za ofertę dostałeś. Może sama skorzystam-

- Miałem wypuścić jakiegoś kolesia z celi co było proste a potem zakręcić się przy jakieś Astrid i donosić o tym jej ojcu-

- Donosić o Astrid? Ciekawe. Powiedz, jak włamałeś się do celi?-

- To proste, udawałem, że idę zanieść więźniowi jedzenie-

- Nikt go nie odwiedzał tutaj, nikt nie przynosił jedzenia-

Nic mi nie odpowiedział.

- Zaraz, to ty jesteś tą Astrid o której mam donosić-

Oczy mu się szerzej otworzyły, gdy do niego zaczęło docierać z kim ma do czynienia.

- To jak tutaj wszedłeś?-

- Powiem ci wszystko co chcesz wiedzieć, nawet wystawię ci tego kolesia, któremu miałem donosić i powiem ci, gdzie zbieg-

- Uwielbiam, kiedy moich więźniów ogarnia strach o własne życie i powiedzą wszystko by się uratować-

- No weź, możemy się przecież dogadać-

- Oczywiście, że możemy. Po tym jak mi wszystko wyśpiewasz-

Zdjęłam marynarkę, odłożyłam ją na stolik i przyjrzałam się leżącym na nim narzędziom.

- Powiem ci wszystko co chcesz, nie trzeba siły-

- Tak będzie ciekawiej-

Na początek wybrałam skalpel.

- Masz pecha, bo nie jestem w nastroju na darowanie życia-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro