Jedyny rozdział

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wesołych świąt Wam życzę! 💕

[T.I.] - twoje imię
[Z.T.I.] - zdrobnienie twojego imienia


















- Wesołych świąt! - krzyknęłam w progu, chowając do kieszeni kluczyki od domu mojego najlepszego przyjaciela.

- Zee? Zayn gdzie jesteś? - zapytałam najgłośniej jak mogłam, przy okazji zdejmując płacz i buty by zostać w świątecznym sweterku, skarpetkach i czarnych rurkach.

- W pokoju! Chodź tu, bo mam coś dla ciebie! - zawołał chłopak na co z uśmiechem podniosłam z podłogi pudełeczko z upominkiem dla Malika. Szczerze, było naprawdę trudno wymyślić coś dla niego. W końcu on chyba może mieć wszystko, prawda?

- Zaza - mruknęłam  widząc ciemnowłosego, który po prostu leżał na łóżku. Zaśmiałam się cicho i podeszłam by się do niego przytulić. Po dłuższej chwili się od niego odsunęłam i położyłam mu na brzuchu podarunek.

- Wszystkiego najlepszego na święta - wyszczerzyłam się widząc zdezorientowanie na twarzy starszego. Chyba nie spodziewał się żadnego prezentu...

- No dalej! Bo się stresuję, że ci się nie spodoba - wymamrotałam wbijając wzrok w moje palce,którymi zaczęłam się bawić. Piosenkarz z wahaniem usiadł i zdjął pokrywkę patrząc do środka.

- To jest... Zeszyt? - spytał niepewnie, wyciągając ze środka dużo kartkowy zeszyt w kratkę. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i pokiwałam głową zachęcając go do otwarcia. Na pierwszej stronie znajdował się napis. Dla wielu osób po prostu jedno słowo, a dla innych również coś strasznie ważnego. "History". Historia. I tym razem chodziło o zwykłe znaczenie tego słowa.

- Zayn... Stresujesz mnie idiotoo - jeknęłam gdy mój przyjaciel po prostu patrzył się na napis. No wiem, jest ładny, naprawdę dużo znaczy, ale jest jeszcze mnóstwo stron! Zachichotał z mojego zdenerwowania i przesunął kartkę, a jego oczy rozbłysły widząc kolejny kawałek papieru. Tym razem jednak na środku strony znajdowało się zdjęcie. Było to chyba pierwsze zdjęcie, na którym byłam ujęta wraz z nim gdy mieliśmy po około 13 lat. Pod spodem zapisana była data i krótki wpis dotyczący tamtego dnia i tego co się wydarzyło. Malik zajął się czytaniem podpisów i przeglądaniem całego zeszytu, a ja wyjęłam jeszcze jedno małe pudełeczko z jedzeniem. I jestem pewna, że nie zgadniecie co tam było.

Powiedzieć?

Cóż... Pamiętajmy, że dziś jest Wigilia więc w plastikowym opakowaniu były pokrojone małe marchewki.

Chyba każdy wie dlaczego.

- Zee zjesz ze mną marcheweczki? - poprosiłam podsuwając mu pod nos warzywa. Chłopak nic nie odpowiedział tylko się do mnie przytulił. Albo bardziej do mojego brzucha, na co się zaśmiałam.

- Dziękuję słońce. To jest najlepszy prezent jaki mogłem dostać - odparł patrząc na mnie z dołu tymi swoimi słodkimi brązowymi oczami z długimi rzęsami. Wyglądał uroczo.

- Nie ma za co. Tylko zjedz marchewkę - uśmiechnęłam się, sama jedząc ulubiony... Jedząc warzywo. Brunet ze śmiechem pokręcił głową, ale też zabrał się do jedzenia. Gdy już pudełko było puste ciemnowłosy wstał i poprawiając fryzurę ruszył do jakiejś komody.

- Teraz ja mam dla ciebie dwa prezenty. Więc zacznijmy od tego, który chyba ci się spodoba - powiedział wyjmując z szafki małą torebeczkę.

- Ale się nie śmiej, jestem słaby w wymyślaniu prezentów - wymamrotał podając mi upominek, który od razu otworzyłam. W środku była piękna srebrna bransoletka. Ale piękniejsze były zawieszki, które były do niej doczepione. I jestem pewna, że specjalnie musiał tego szukać.

- Uwielbiam cię - wyrzuciłam z siebie, wyciągając ręce do góry, żeby mnie przytulił.

- Wiem, ja ciebie też [Z.T.I.] - mruknął przytulając się i zapinając mi to cudo na ręce. Popatrzyłam na serduszka i poczułam łzy w oczach.

- Dziękuję - szepnęłam i pocałowałam go w policzek by po chwili znowu wrócić wzrokiem do zawieszek. Czerwone, zielone, niebieskie i żółte serduszko oraz mała flaga Irlandii. Inaczej całe moje życie na bransoletce. Do tego z drugiej strony były wygrawerowane słowa bardzo dla mnie ważne.

- No [T.I.] teraz główny podarunek. Proszę cię, zawiąż sobie to na oczach - podał mi jedną ze swoich bandamek, a ja spojrzałam na niego podejrzanie.

- Po prostu to zrób - poprosił drapiąc się w kark. Denerwuje się. Tylko czym? Jednak zamiast zapytać po prostu zrobiłam to co powiedział.

- A teraz skarbie, zamknij oczy i wyłącz wzrok. Zostaje ci słuch, bo widzieć i tak będziesz coś innego niż czarny materiał - cicho mnie poinformował na co chwyciłam go za rękę. To zabrzmiało dość strasznie.

- Hello - usłyszałam i mimowolnie wciągnęłam głośniej powietrze. Zayn miał rację. Aktualnie widziałam pod powiekami pewnego uroczego szesnastolatka z burzą loków i słodkimi dołeczkami. Pokręciłam głową i drugą dłonią zasłoniłam sobie usta.

- Zee... Napisałeś do nich, żeby wysłali ci teraźniejszą wersję tych słów? Oh.. nawet nie masz pojęcia jak bardzo jestem z ciebie dumna, że się do tego przekonałeś - odezwałam się drżącym głosem. Nadal w wyobraźni widziałam tą samą osobę lecz tym razem we właściwym wieku.
Młody mężczyzna z tatuażami, świetną karierą muzyczną i człowiek, który jest chyba dosłownie aniołem chodzącym po ziemi. Mój stary przyjaciel. Harry Styles...

- We - tym razem mniej więcej byłam przygotowana na to, ale  i tak.. to było zbyt piękne, żeby mogło być prawdą. Obraz, który widziałam to oczywiście nastolatek z bluzką w paski i szelkami.

- Zaynie mam nadzieję, że złożyłeś mu życzenia. A jak zapomniałeś to możesz dodać jeszcze ode mnie coś w stylu, że stary się robi - zaśmiałam się smutno, czując łzy w kącikach oczu i przygryzłam wargę.

- Zatrzymaj nagranie Zayn. Serio cię za to kocham, ale nie dam rady... - jeknęłam gdy wesoły chłopiec pod moimi powiekami, zmienił się na mniej wesołego z większą ilością tatuaży. Zmienił się w mężczyznę, który stracił dwie bardzo ważne osoby, istotne w jego życiu. Naprawdę istotne. Louis Tomlinson...

Sięgnęłam do supełka z tyłu głowy, ale ręka Malika mnie powstrzymała.

- [T.I.] proszę posłuchaj do końca. Proszę - wyszeptał mi do ucha chwytając moje dłonie w swoje.

- To boli... - powiedziałam, ale oboje doskonale wiedzieliśmy, że go posłucham. Jak zawsze.

- Are - to w jakimś stopniu było dla mnie już za dużo i łzy pojawiły się na moich policzkach. Oh.. słodki chłopiec z farbowanymi blond włosami. Pamiętam jak wszyscy myśleliśmy, że są naturalne..

- Jak tu wejdzie Gigi, powiem jej, że torturujesz mnie psychicznie puszczając mi wasze stare przywitanie z głosami aktualnymi - odezwałam się słysząc w głowie śmiech czyli nieodłączną część mężczyzny, który w mojej wyobraźni właśnie stał się starszy. Włosy chłopaka odzyskały naturalny kolor ale on sam.. jakoś strasznie się nie zmienił. Niall Horan...

- Spokojnie, nie musisz się tym martwić. Gigi wyjechała do rodziców na kilka tygodni - wymamrotał ściskając mnie wspierająco za rękę.

- One - moje serduszko nie wiedziało co robić. Łamać się czy łączyć?
Chyba wybrało dwa jednocześnie co było dziwne i bolesne, bo właśnie w tym samym momencie wyobraźnia podsyłała mi obraz chłopca z grzywką. Chłopaka, który się nie poddaje. Osobę, która była dobra w tym co kocha, już od samego początku.

- Zee..? - mruknęłam czując, że mój przyjaciel się podnosi i po chwili mnie puszcza. Nie może po prostu skończyć tego nagrania i wtedy sobie pójść?

- Nie martw się, już końcówka - odpowiedział wstając i odchodząc gdzieś kilka kroków. Jednak moje wspomnienia właśnie się zmieniły. Chłopiec, który się nie poddaje zamienił się w mężczyznę z trochę dłuższymi włosami i nadal tą samą radością w oczach. W człowieka, który w piosence wypowiada słowa, które ranią mnie od środka ale wybaczam mu za każdym razem, bo tak robią przyjaciele. Liam Payne...

- Direction... Yey! - głos Zayn'a złamał mnie całkowicie. Klęknęłam na podłodze czując, że nie mogę powstrzymać już dłużej łez.
To tak cholernie boli..

- Możesz zdjąć opaskę [Z.T.I.] - na jego słowa pokręciłam głową. Nie chciałam tego robić. Nie chciałam stracić obrazu, który miałam przed oczami.

Obrazu piątki chłopaków, szalonych chłopaków i akcje z nimi związane.

Kevin...

Potato...

Vas Happenin...

Get out of my kitchen!...

Łyżki...

I like girls who eat carrots...

Excuse me Liam...

We took a chonce...

I work in a bakery...

Well, well, well...

You sing...

I have a secret...

Za dużo wspomnień pojawiło się w mojej głowie. Szlochałam nie przejmując się nawet bandamką, która była już mokra. Bolało mnie to, że nie wracają. Bolała mnie decyzja Malika, mimo tego, że znałam jej powody. Bolało mnie to, że widok z mojej wyobraźni nie jest prawdą. Bolało mnie serduszko. Bolało, bo nie ma One Direction razem. To bolało...

- Z-zayn? - wyjąkałam biorąc głęboki oddech. Chłopak, który mnie przytulił nic nie odpowiedział. Po prostu mnie obejmował i delikatnie bujał bym się uspokoiła. Ale to nie było takie proste. Co chwilę na policzkach pojawiały mi się nowe łzy jednak ja ich nie wycierałam. Nie miałam ochoty. Chciałam po prostu wyrzucić z siebie to co mnie raniło.

- [T.I.] zdejmij opaskę - poprosił Zee a mi... Zaczęło mi coś nie pasować. Zaynie mówił do mnie z odległości kilku kroków, a osoba, która mnie przytulała nie miała perfumów mojego przyjaciela. Powoli się wyprostowałam i zrobiłam to co powiedział. Tylko moje oczy nadal pozostały zamknięte. Nie chciałam, żeby obraz nastolatków zniknął z mojej pamięci. Przytuliłam się do człowieka, który mnie obejmował, bo może nie był to Zaza ale w jego ramionach po prostu czułam się dobrze. Bezpiecznie, ciepło, a przede wszystkim tak... Znajomo.

Podniosłam powieki ale jedyne co zauważyłam to materiał kolorowej koszuli. Nie miałam odwagi spojrzeć mu teraz w twarz więc zjechałam wzrokiem na ręce i.. przez chwilę zabrakło mi powietrza gdy zobaczyłam tatuaż... Mały krzyżyk na dłoni, który spowodował nowe łzy.

- Kochanie nie płacz - odezwał się mężczyzna, a mnie przeszedł lekki dreszcz. Niepewnie spojrzałam w górę i przygryzłam wargę patrząc w oczy serio ważnej dla mnie osoby.

- Hazza... - wyszeptałam na co chłopak uśmiechnął się ocierając moje łzy.

- Wesołych świąt [Z.T.I.] - powiedział poprawiając na loczkach opaskę z rogami renifera. Zaśmiałam się przez łzy i pokręciłam głową nie wierząc w to co się dzieje.

- Powinienem obrazić się za nazwanie mnie starym? - usłyszałam kolejny znajomy głos i za Harrym pojawił się Louis w czerwonym sweterku w białe paski i z uszami elfa.

- Oh Lou.. przepraszam? - mruknęłam podnosząc się aby uściskać drugiego przyjaciela. Który swoją drogą ma właśnie urodziny.

- Wszystkiego najlepszego. I wybacz ale chyba nie mam dla ciebie prezentu... - smutno wykrzywiłam usta w czymś co miało przypominać uśmiech. Łzy w oczach... To chyba coś co nie opuści mnie do końca dzisiejszego dnia.

- Pamięć jest najlepszym prezentem - odpowiedział oddając uścisk, a gdy się odsunął ze śmiechem potargał mi włosy. A ja.. ja byłam szczęśliwa.

- Hahahah... Tomlinson chyba znalazłeś wreszcie kogoś kto jest niższy od ciebie - nie musiałam nawet się obracać, żeby wiedzieć kto to wypowiedział. Ten śmiech jest tak charakterystyczny..

- Nini? - zapytałam gdy ktoś odciągnął mnie od najstarszego tylko po to by samemu skryć mnie w swoich ramionach.

- No co tam księżniczko? Mam nadzieję, że byłaś grzeczna w tym roku, bo prezent jest wyjątkowo wyjątkowy - wyszczerzył się z czapką Mikołaja na głowie.

- Na taką niespodziankę chyba nie zasłużyłam - wymamrotałam wtulając się w ciało Nialla. Oh na taki podarunek chyba nigdy bym nie zasłużyła.

- Oj tam. Na pewno zasłużyłaś, a teraz Nialler, moja kolej na przytulasy - wtrącił się Liam zabierając Horanowi czapeczkę, by samemu ją sobie założyć.

- Ni chyba ci włosy obsypało śniegiem - zauważył Styles gdy wszyscy ujrzeliśmy piękny blond na głowie wcześniej wspomnianego Irlandczyka.

- A to nie było tak, że ten kolorek jest zarezerwowany tylko dla was? Widzicie kochani, ja tu się najbardziej postarałem żeby idealnie wyszło - prychnął by po chwili znowu wybuchnąć śmiechem. Szybko przytuliłam Payne'a, wzrokiem szukając pewnego wspaniałego przyjaciela, który... Który przygotował TO.

- Zee aktualnie mam ochotę cię zabić i przytulić jednocześnie - wyrzuciłam z siebie patrząc mu prosto w oczy. A on tylko się uśmiechnął. Po prostu się wyszczerzył...

- Kocham was, wiecie? - zadałam pytanie ocierając łzy i odsuwając się by objąć wzrokiem całą scenę, która rozgrywała się w pokoju Malika.

Hazza, który siedział na podłodze bawiąc się dzwoneczkami od pudełka, popatrzył na mnie i słodko się uśmiechnął ukazując swoje dołeczki.

Nini jadł babeczkę, która wcześniej leżała na biurku Zayn'a, ale nie przeszkodziło mu to w pokazaniu serduszka rękami w moją stronę.

Zaynie, który poprawiał fryzurę, zaczął chichotać gdy zauważył, że Niall ubrudził się lukrem.

Li próbował założyć czapkę Mikołaja na głowę Lou, który uciekając prawie się wywrócił.

- My ciebie też! - krzyknął Louis chowając się za mną przed Liam'em.

- Ten dzień jest dla mnie najlepszym dniem w roku - a wiecie czemu?

Bo One Direction wróciło. Nie wiem z jakiego powodu, nie wiem na jak długo, ale wrócili. Obiecali. A to znaczy bardzo dużo...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro