Halloween

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Już od jakiejś godziny kręcił się po ulicach, zewsząd otaczały go poprzebierane dzieci, które chodziły po domach i zbierały cukierki. Theo przypomniał sobie jak jakiś czas temu też był takim dzieciakiem, dla którego był to jeden z najważniejszych dni w roku, a później z każdym kolejnym rokiem Halloween traciło dla niego jakiekolwiek znaczenie, był to po prostu kolejny zwykły dzień. Uśmiechnął się sam do siebie, ponieważ jakby na to nie patrzeć te wspomnienia były dobre i był wdzięczny za to, iż je miał. W dni takie jak ten dobrze było mieć coś o czym można było pomyśleć zamiast skupiać się na bolesnej rzeczywistości. Westchnął cicho i zaczął iść szybciej, nie za bardzo wiedział dokąd się kierował, lecz w tym momencie nie było to dla niego ważne, chciał jedynie znaleźć się jak najdalej od swojego domu i rodziców, którzy ponownie się kłócili.

Usłyszał głośną muzykę przez co się zatrzymał, rozejrzał się dookoła, zorientował się, że znalazł się przed domem jednego chłopaka ze szkoły. Theo słyszał coś o tej imprezie, jednak nie przywiązywał do tego zbyt wielkiej uwagi, ponieważ i tak nie zamierzał się tam pokazywać. Miał zamiar odejść, ale coś podpowiadało mu aby jednak wszedł do środka, bo mogło to przynieść coś dobrego. Stał w pewnej odległości i wpatrywał się w budynek, z którego wydobywały się coraz głośniejsze dźwięki. Miał przed sobą wybór i nawet nie musiał się nad tym zbytnio zastanawiać, ponieważ wiedział co chciał zrobić. Niewiele myśląc zrobił kilka kroków do przodu, a następnie wszedł do środka aby choć na chwilę zapomnieć o tym co go tutaj przyprowadziło.

Minęła jakaś godzina, Theo nadal nie był pewien co dokładnie robił w tym miejscu, niby wiedział z jakiego powodu się tutaj znalazł, lecz nadal dziwiło go, że naprawdę się na to zdobył. Często słyszał, że nie wdawał się w interakcje z innymi ludźmi, więc zrobił pewną impulsywną rzecz i przyszedł na imprezę, na którą nawet nie został zaproszony. Niektórzy posyłali mu dziwne spojrzenia, jednak nikt nie zdobył się na odwagę aby do niego podejść i go wyrzucić, a to mu odpowiadało. Raeken przez większość czasu udawał, iż nie dostrzegał jak na niego patrzyli, poza tym zdążył się przyzwyczaić, więc zbytnio go to nie obchodziło. Zamiast zajmować się nimi, kręcił się po pomieszczeniach w celu znalezienia kogoś kogo lubił albo kogoś z kim w swojej szkolnej karierze zamienił kilka słów, ale było to o wiele trudniejsze niż się spodziewał. Kilka razy wydawało mu się, że zobaczył kogoś znajomego, a przynajmniej tak mu się wydawało, ponieważ ciężko było to stwierdzić patrząc na ich kostiumy. Theo mógł podsumować swoją obecną sytuację jednym zdaniem, a mianowicie znajdował się na imprezie, na której połowy ludzi nie lubił, a drugiej połowy nie znał. Wiedział, że spokojnie mógłby wyjść i wrócić do domu albo wrócić do przerwanego spaceru, ale nie zamierzał tego zrobić z trzech powodów, po pierwsze darmowy alkohol, po drugie nie chciał jeszcze wracać do domu, a na dworze było zimno i wreszcie po trzecie darmowy alkohol. Nie był jeszcze pijany, a przynajmniej tak jakby tego chciał, ale w niedalekiej przyszłości zamierzał ten stan zmienić i nikt nie był w stanie go powstrzymać.

Przepychał się przez zatłoczone pomieszczenie, chciał dostać się do kuchni aby napełnić swój kubeczek alkoholem, Raeken był tak wpatrzony w swój cel, że nie patrzył co znajdowało się przed nim. Odrobinę przyśpieszył, jednak po chwili poczuł, że na kogoś wpadł, odruchowo wszystko puścił i złapał osobę, która z pewnością z jego winy upadłaby na podłogę.

- Przepraszam - powiedział przekrzykując muzykę. Dopiero teraz pozwolił sobie spojrzeć na osobę, którą przytrzymywał, a to kogo ujrzał zdecydowanie mu się podobało. Zobaczył chłopaka, który był trochę niższy od niego, miał roztrzepane włosy, a jego bystre niebieskie oczy patrzyły na niego jakby mógł wejrzeć w jego duszę.

- To moja wina - odparł nieznajomy. - Mógłbyś mnie już puścić? - spytał po chwili.

Theo poczuł uderzenie gorąca i zdecydowanie nie była to wina alkoholu. Nie zorientował się, że nadal trzymał chłopaka, a gdy ten mu to wypomniał poczuł się naprawdę głupio, plusem było to, iż w jego głosie nie wyczuł żadnych negatywnych emocji, chociaż równie dobrze mógł się pomylić, poza tym było naprawdę głośno i to był cud, że słyszał jego cichy głos.

- Oczywiście - odpowiedział, a następnie go puścił i zrobił mały krok w tył. - Ciekawy strój - dodał gdy po raz kolejny pozwolił sobie na dyskretne przyjrzenie się nieznajomemu.

Mogło się wydawać, że przebranie niebieskookiego było zwyczajne, ale po dłuższym namyśle nie można było tak o nim powiedzieć. Na przodzie jego białej bluzki widniała wielka plama krwi, a w zasadzie szkarłatnej farby, która również widniała na jego ciemnych spodniach, a jego szyja została tak ucharakteryzowana jakby ktoś podciął mu gardło. Zastanawiał się ile czasu poświęcił na przygotowanie tego wszystkiego, jednak było to tego warte, ponieważ pośród wszystkich obecnych tu ludzi naprawdę się wyróżniał, nie mówiąc już o tym jak dobrze wyglądał.

- Dziękuję - odparł uśmiechając się nieśmiało. - A ty za kogoś się przebrałeś? - zapytał znienacka wpatrując się w jego ubrania.

- Za chłopaka, któremu się nudziło - odrzekł wzruszając ramionami.

- Kreatywnie - zaśmiał się niebieskooki. Theo poczuł się dziwnie, oczywiście w pozytywnym sensie, słuchając głosu mniejszego chłopaka. Chciał jeszcze raz usłyszeć ten dźwięk, ponieważ było w tym coś pięknego, lecz nie był aż tak pijany aby zrobić z siebie dziwaka przed nieznajomym. Raeken nie miał pojęcia co się z nim działo, nigdy w całym swoim życiu nie czuł czegoś takiego, a tymczasem ktoś kogo nawet nie znał sprawił, iż poczuł coś czego nie oczekiwał. - Lepiej już pójdę, nie chce ci przeszkadzać - dodał i zaczął się oddalać.

- Nie przeszkadzasz mi - zawołał za nim, a następnie ruszył w jego stronę. Pojawiając się tutaj miał zamiar się upić, a potem wrócić do domu, jednak dla tego chłopaka był w stanie zmienić swoje plany, poza tym coś podpowiadało mu aby nie dał mu tak łatwo odejść.

- Jesteś pewien? - spytał wpatrując się w jego oczy.

- Tak - odparł pewnie Raeken. - Przyszedłem sam i nie spotkałem żadnych znajomych, więc... - urwał w połowie. Nie skłamał, aż tak bardzo, po prostu pominął fakt, iż nie miał tutaj znajomych, dlatego ich nie spotkał, ale na razie wolał nie mówić o tym na głos aby nie odstraszyć go od siebie.

- Niech będzie. A tak przy okazji mam na imię Liam.

- Theo.

-Miło mi cię poznać Theo - zachichotał i złapał go za rękę aby pociągnąć go w stronę schodów.

Raeken w pierwszym momencie próbował zrozumieć czym dokładnie kierował się w tym momencie niebieskooki, ale po chwili dał sobie z tym spokój. Liam otwierał po kolei każde drzwi, aż wreszcie znalazł pokój, który był pusty i wciągnął go do środka. Theo rozejrzał się dookoła, pomieszczenie wyglądało jakby nikt go nie używał, więc zakładał, iż był to tylko i wyłącznie pokój gościnny. Jego spojrzenie padło na dziwny dywan, który przypadkiem przypomniał mu o jego dawnych wizytach u dziadków. Zaśmiał się cicho z własnych myśli, a następnie spojrzał na chłopaka, który zaczął mu się przyglądać. Zdawał sobie sprawę, iż pewnie właśnie pogrzebał jakiekolwiek szanse na dalszą znajomość z nieznajomym i odrobinę go to zabolało.

- Tutaj jest spokojniej - wyjaśnił puszczając jego rękę.

- Racja - zgodził się, a w duchu przeklął siebie za to co wcześniej zaczął sobie wyobrażać. Aby ukryć swoje zażenowanie odwrócił się od swojego towarzysza, a następnie podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu. Wpatrywał się przez dobrą chwilę w swoje dłonie, miał dość tego, że większość ludzi uważała go za dziwnego i niewartego zachodu, tego w jaki sposób odbierali to co robił, a teraz miał wspaniałą okazję aby wreszcie pokazać komuś kim tak naprawdę był i ją marnował. Westchnął cicho, odczekał chwilę, a gdy wreszcie wziął się w garść spojrzał na Liama, który stał bliżej niego niż zakładał. Posłał mu nieśmiały uśmiech, który odwzajemnił, a potem po prostu zaczęli rozmawiać.

Czas mijał im w niespodziewanym tempie i nim się zorientowali spędzili ponad godzinę na rozmowie, Theo nie spodziewał się, że aż tyle mogło ich łączyć, ale właśnie tak było i była to chyba najlepsza niespodzianka jaka mogła go spotkać dzisiejszego wieczoru. Raeken wpatrywał się w niebieskookiego słuchając o czym właśnie mówił, gdy uderzyła go pewna myśl, a mianowicie zauroczył się w młodszym chłopaku. Mogło się wydawać, iż było zdecydowanie za wcześnie na takie stwierdzenie, ale dobrze wiedział jak się czuł patrząc i słuchając Liama, wiedział również, że nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Nie miał pojęcia co powinien z tym zrobić, lecz nie chciał psuć tej chwili, tego wieczoru na myślenie o tym co mogło albo nie mogło się wydarzyć w przyszłości.

- Muszę już iść - oświadczył niespodziewanie niebieskooki wstając z łóżka.

- Och - wymsknęło mu się cicho. - Nie możesz zostać? Jest jeszcze wcześnie.

- Nie mogę - odpowiedział.

- Szkoda - odparł zrezygnowany Raeken. - Spotkamy się jeszcze?

- Nie wiem - wyszeptał. - Nie mieszkam tutaj, powiedzmy że przyjechałem tylko w odwiedziny.

Theo wreszcie uzyskał odpowiedź na jedno z niezadanych przez niego pytań, cały czas zastanawiał się czemu nie kojarzył chłopaka ze szkoły ani w ogóle z okolicy, w której mieszkał, lecz pomimo tego nadal miał dziwne przeczucie, że gdzieś już go widział, ale nie potrafił sobie przypomnieć gdzie to było. Chciał zaproponować aby kontaktowali się w jakiś inny sposób w końcu to nie był dla niego jakiś większy problem, jednak coś podpowiadało mu, iż to nie byłoby rozwiązanie na które zgodziłby się Liam. Słuchając tego o czym wcześniej mówił wyciągnął kilka wniosków i stwierdził, może błędnie, że niebieskooki miał dość rygorystycznych rodziców lub opiekunów, którzy nie pozwalali mu na wiele, a jego pojawienie się na tej imprezie było po prostu szczęśliwym przypadkiem. Nie chciał tracić z nim kontaktu, ponieważ chłopak był pierwszą osobą od dawna z którą normalnie rozmawiał i która go przy tym nie oceniała, ale jednocześnie nie chciał go do niczego zmuszać ani sprawiać mu jakiś kłopotów.

- Nie chcę abyś sobie poszedł - wyznał szczerze Theo.

- Możesz iść ze mną, jeśli tego chcesz - zaczął niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu.

- Chcę - odparł pewnie Raeken.

- W porządku - wymamrotał posyłając mu lekki uśmiech. - Idziemy?

- Muszę tylko iść po swoją kurtkę.

- No to spotkamy się na zewnątrz - rzucił Liam, a następnie ruszył w stronę drzwi.

Theo nadal siedział i obserwował miejsce, w którym zniknął chłopak. Minęła dobra chwila zanim wreszcie postanowił się podnieść i pójść po swoje rzeczy. Nie mógł się doczekać, aż wreszcie opuści tę imprezę i będzie mógł kontynuować swoją rozmowę z Liamem w jakimś spokojnym miejscu, gdzie naprawdę nikt nie będzie im przeszkadzał. Mogło się wydawać, iż postępował głupio i nierozważnie, jednak czuł, że nie spotka go żadna krzywda ze strony niebieskookiego, poza tym chciał spędzić z nim jeszcze trochę czasu, zwłaszcza iż mogli się już nie zobaczyć. Nie rozumiał czemu gdy wreszcie spotkał kogoś godnego uwagi, ta osoba nie mogła zostać w jego życiu. Nie chciał tracić cennego czasu na takie rozmyślania, więc czym prędzej złapał swoją kurtkę i jak najszybciej wyszedł na zewnątrz. Zatrzymał się przed domem, zaczął szukać Liama, lecz nigdzie go nie widział, przyszło mu do głowy, że chłopak po prostu go oszukał i zabawił się jego kosztem. Zrobił kilka kroków do przodu, po raz kolejny rozejrzał się wkoło, ale niczego to nie zmieniło. Był zły na siebie, że tak łatwo pozwolił aby ktoś go wykiwał, nie miał zamiaru dłużej czekać, chciał po prostu znaleźć się w swoim pokoju i zapomnieć o tym co się wydarzyło.

- Theo - usłyszał cichy szept za plecami, który sprawił, że lekko podskoczył.

- Nie rób tak więcej - mruknął gdy wreszcie się odwrócił. - Myślałem, że mnie zostawiłeś.

- Nie zrobiłbym tego - odparł poważnie. - Idziemy?

- Pewnie. Nie masz kurtki? - spytał Raeken przyglądając się chłopakowi.

- Nie, poza tym jest mi ciepło - odpowiedział i ruszył przed siebie.

Theo poważnie wątpił w jego słowa, ponieważ sam miał na sobie grubą kurtkę i nadal było mu zimno. Poświęcił chwilę na zastanowienie się nad jego dziwnym zachowaniem, lecz wreszcie dał sobie z tym spokój. Dość szybko dogonił swojego towarzysza, który szedł przed siebie jak gdyby nic, jakby ani przez moment nie zwątpił w to, iż za nim pójdzie. Ponownie zaczęli przerwaną rozmowę, starał dowiedzieć się czegoś więcej o chłopaku, lecz ten umiejętnie unikał mówienia o jakiś ważnych rzeczach z nim związanych, a jak już odpowiedział na jakieś pytanie niczego ono nie wyjaśniało.

Raeken przypadkiem dotknął jego dłoni i mimowolnie się wzdrygnął, chłopak był zimny niczym lód, jednak przez ten cały czas niczego po sobie nie pokazywał. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej ściągnął swoją kurtkę i wręczył ją Liamowi.

- Nie musisz tego robić - odparł cicho przyjmując ubranie. - To nic takiego, można się przyzwyczaić.

- Po prostu ją weź - powiedział Theo.

- Dziękuję - wyszeptał Liam spuszczając głowę. - Od dawna nikt nie był dla mnie tak miły.

Nie wiedział co powinien powiedzieć, więc milczał wpatrując się w swoje dłonie. Nie był pewien czy chciał wiedzieć co spotkało młodszego chłopaka, bo wnioskując z jego słów oraz tego czego się wcześniej dowiedział, na pewno nie było to nic dobrego. Nie potrafił zrozumieć jak ktoś mógł chcieć skrzywdzić kogoś tak uroczego, kogoś kogo jeśli miałby zgadywać można było łatwo pokochać. Mimo wszystko chciał mu jakoś pomóc, jednak nie wiedział w jaki sposób mógłby to zrobić, ponieważ tak naprawdę nie miał pojęcia co dokładnie działo się w jego życiu. Spojrzał dyskretnie na Liama, który wpatrywał się w jego kurtkę jakby miała go ona od czegoś lub kogoś ocalić, patrząc na niego poczuł coś dziwnego, tak jakby coś w nim za wszelką cenę chciało uchronić niebieskookiego przed całym złem tego świata. Theo potrząsnął głową, pragnął wierzyć, iż w ten sposób pozbędzie się takich myśli, ale oczywiście nic takiego się nie wydarzyło. Poczekał, aż młodszy chłopak wreszcie założy kurtkę i dopiero wtedy wznowili swój spacer oraz urwaną rozmowę. Raeken pochłonięty rozmową nie zwracał zbytniej uwagi na to gdzie szli, jednak po pewnym czasie coś zwróciło jego uwagę do tego stopnia, że raptownie się zatrzymał ściągając na siebie uwagę chłopaka.

- Coś się stało?

- Jesteś pewien, że dobrze idziemy? Jeśli się nie mylę, tam jest tylko ten nawiedzony dom - dodał wskazując ręką kierunek w którym szli.

- Nie mów, że się boisz - odrzekł poważnie niebieskooki.

- Nie, to nie tak, po prostu... - Theo zaplątał się w tym co mówił. - Wiesz co, tak, boję się tego cholernego miejsca, bo z tego co wiem dzieją się tam różne dziwne rzeczy, nie mówiąc już o tym, iż każdy kto wszedł do środka już stamtąd nie wyszedł.

- Ja tam byłem - rzucił Liam.

- Żartujesz sobie ze mnie.

- Nie - powiedział poważnym tonem. - Przejdziemy tam tylko i zawrócimy - dodał i nie oglądając się za siebie wrócił do przerwanego spaceru.

Raeken patrzył na niego gorączkowo myśląc o tym co powinien zrobić, a przede wszystkim jak odwieść chłopaka od tak beznadziejnego pomysłu. Nie chciał myśleć o tym miejscu, a co dopiero znaleźć się w jego pobliżu, ale nie chciał również aby Liam sam się tam kręcił. Przeklął w duchu siebie oraz niebieskookiego, a następnie ruszył biegiem za chłopakiem, który zdążył zniknąć mu z oczu.

- Zaczekaj! - krzyknął gdy znowu go dostrzegł.

- Zmieniłeś zdanie - odparł zatrzymując się i uśmiechając niepewnie.

- Powiedzmy - mruknął gdy dotarł do Liama.

Nim się obejrzał w oddali dostrzegł już zarys budowli, a po chwilę zobaczył w całej okazałości 'sławny' budynek. Na sam jego widok przeszły go dreszcze, jednak nie odezwał się ani słowem, spojrzał dyskretnie na niebieskookiego, który wpatrywał się w dom z dość tajemniczym wyrazem twarzy. Nie potrafił tego zrozumieć, ponieważ każdy w tym miasteczku oraz ludzie, którzy tutaj przyjeżdżali za wszelką cenę starali się trzymać od tego miejsca z daleka, a Liam robić coś przeciwnego, coś niespodziewanego, coś czego z całą pewnością Theo się nie spodziewał.

Nie miał pojęcia jakim cudem przeszli od 'pójdziemy tam i zaraz zawrócimy' do 'stójmy i patrzmy na nawiedzony dom od jakiś dwudziestu minut'. Nie rozumiał jaki cel miał w tym wszystkim Liam, ale dzielni mu w tym towarzyszył, chociaż powoli zamarzał, nie mówiąc już o dziwnych myślach i przeczuciach. Postanowił dać chłopakowi jeszcze kilka minut, a potem zamierzał zabrać go z tego miejsca, nawet jeśli musiałby użyć siły.

- Co ty robisz? - zapytał gdy zorientował się, że niebieskooki zaczął iść w kierunku drzwi.

- A jak myślisz? Chce wejść do środka.

- Zwariowałeś! - krzyknął robiąc krok w jego stronę.

- Słuchaj, doceniam że ze mną tutaj przyszedłeś - zaczął. - Jednak prawda jest taka, że nie musiałeś tego robić - dokończył oschle.

- To ty chciałeś abym z tobą poszedł - wytknął mu Raeken.

- Nie musiałeś się zgadzać, poza tym w każdym momencie mogłeś odejść, nadal możesz. I tak tam wejdę, a ty możesz tutaj poczekać, iść ze mną albo wrócić do domu. Wybór należy do ciebie - rzucił i jak gdyby nic zrobił kilka kroków naprzód, a następnie bez chwili zastanowienia wszedł do środka.

Theo nie miał najmniejszego pojęcia co powinien sądzić o słowach, które przed chwilą usłyszał, a tym bardziej co powinien z nimi zrobić. Nie rozumiał tak nagłej zmiany w zachowaniu Liama, jednak może była w tym jego wina, ponieważ tak naprawdę go nie znał i może właśnie to była jego prawdziwa twarz. Trudno było mu w to uwierzyć, bo spędzili trochę czasu na rozmowie i wydawało mu się, iż w pewnym stopniu poznał młodszego chłopaka. Przez chwilę zastanawiał się nad tym co powinien zrobić i doszedł do wniosku, że pomimo wszystkiego nie chciał zostawiać go samego, lecz nie zamierzał również wchodzić do środka. Po dłuższym zastanowieniu postanowił poczekać kilka minut, a potem jednak po prostu wrócić do domu, nie obchodziło go, iż niebieskooki miał jego kurtkę, mógł ją sobie zatrzymać, nie zależało mu na tym zbytnio.

Czas, który dał Liamowi już dawno się skończył, a pomimo tego nadal stał wpatrując się w drzwi, nadal miał nadzieję, że chłopak wyjdzie i będą mogli jak najszybciej stamtąd odejść. Gdy nic takiego się nie wydarzyło, zaczął powoli się wycofywać, aż wreszcie odwrócił się od tego miejsca, zdołał pokonać tylko kilka kroków, ale coś nie pozwoliło mu dalej się oddalić. Westchnął głośno, a następnie wrócił z powrotem, jednak tym razem postanowił pokonać swój strach i osobiście pójść po młodszego chłopaka. Starał się nie myśleć o tym co zamierzał zrobić, ponieważ wtedy z pewnością by się rozmyślił, a akurat tego naprawdę nie mógł zrobić. Złapał za klamkę i powoli za nią pociągnął, a następnie zrobił niepewnie krok do przodu. Powitała go ciemność i przerażająca cisza, czyli to czego się spodziewał. Na wszelki wypadek zostawił otwarte drzwi, a później gdy nie miał już innego wyboru wszedł w głąb pomieszczenia, jednak nie zastał tam niebieskookiego.

- Liam! - krzyknął przybliżając się powoli do schodów prowadzących na piętro.

- Na górze.

Raeken niechętnie wszedł na górę, starał się nie rozglądać dookoła tylko iść za głosem Liama, który nadal coś mówił. Jak najszybciej przeszedł przez krótki korytarz i zatrzymał się przed pokojem, w którym spodziewał się znaleźć chłopaka. Popchnął powoli drzwi, a następnie wszedł do pomieszczenia, sądził że od razu zobaczy swojego towarzysza, jednak dostrzegł tylko i wyłącznie pusty pokój. Szybko się rozejrzał, znowu poczuł jakieś dziwne przeczucie, które mówiło mu aby stąd wyszedł, gdy tylko to sobie uświadomił czym prędzej odwrócił się w stronę drzwi, które natychmiast zamknęły się z trzaskiem.

- Bardzo śmieszne - mruknął sam do siebie. Podszedł powoli do drzwi i zaczął szarpać za klamkę, która nie chciała ustąpić. - Wypuść mnie! - krzyknął głośniej.

- Dlaczego?

Usłyszał cichy szept za swoimi plecami, odwrócił się gwałtownie, a to co zobaczył, sprawiło iż cofnął się i wpadł na ścianę. Przed nim jak gdyby nic stał Liam, który pozbył się gdzieś jego kurtki i wpatrywał się w niego swoimi niebieskimi oczami, Theo zastanawiał się jakim cudem chłopak znalazł się w tym pokoju, ponieważ zdecydowanie nie było go tutaj, nie mówiąc już o tym, że nie był w stanie przejść przez drzwi, bo wtedy z pewnością by go zobaczył.

- Jak ty to zrobiłeś? - spytał gdy dał sobie spokój ze znalezieniem jakiegoś rozsądnego wytłumaczenia tej sytuacji.

- Normalnie - uśmiechnął się złowrogo. - Nie sądziłem, że jednak tutaj wejdziesz, ale najwidoczniej mam dzisiaj szczęście.

- Nie rozumiem.

- Za chwilę zrozumiesz - wyszeptał robiąc mały krok w jego kierunku.

Raeken przesunął się w lewą stronę, chciał znaleźć się jak najdalej od Liama, który zaczął go przerażać. Nie miał pojęcia czy była to jakaś gra czy może ktoś zapłacił chłopakowi aby go nastraszył, jednak wiedział jedno, nic dobrego z tego nie wyniknie. Zastanawiał się czy jeszcze ktoś brał w tym wszystkim udział, czy jeszcze ktoś znajdował się w tym miejscu, bo jeśli byłby tylko niebieskooki to może miałby większą szansę na wydostanie się z tego miejsca. Zaczął w myślach układać plan ucieczki, który mógłby zadziałać, lecz każdy opierał się na tym, iż uda mu się otworzyć drzwi, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Postanowił spróbować czegoś najłatwiejszego a może powinien powiedzieć trudniejszego, a mianowicie chciał porozmawiać z chłopakiem, przekonać go aby pozwolił mu odejść. Może zbyt szybko mu zaufał, a Liam to wykorzystał, zbyt długo był sam i nie dostrzegł zagrożenia, po prostu cieszył się z tym, że ktoś chciał z nim rozmawiać, a teraz miał za to zapłacić.

- Liam - zaczął ostrożnie. - Wypuść mnie. Obiecuję, że nikomu o tym nie powiem.

- I tak nikt by ci nie uwierzył - odrzekł. - Mieszkałem tutaj kiedyś - dodał zmieniając temat.

- To niemożliwe, nikt tutaj nie mieszkał od czasów...

Theo spojrzał na Liama, a w głowie próbował przekonać siebie, iż to o czym właśnie pomyślał nie mogło być prawdą. Znał historie o tym co mówiono o tym miejscu, wszystkie one się różniły, jednak jeden punkt był taki sam, a mianowicie w tym domu zamordowano nastolatka. Nie potrafił sobie przypomnieć wszystkich szczegółów, ponieważ stało się to przed jego narodzinami, jednak z tego co pamiętał chłopakowi poderżnięto gardło.

- Zrozumiałeś - wyszeptał. - Pewnie trudno ci w to uwierzyć, ale takie rzeczy się zdarzają.

- J-jak?

- Umarłem tutaj - odparł spokojnie. - W rocznicę śmierci mogę opuścić na chwilę to miejsce - dodał i zaśmiał się smutno.

- T-To n-niemożliwe - wydukał cicho Theo. - Zapłacili ci abyś to wszystko zrobił.

- A ty dalej swoje - odrzekł znudzony Liam. - Mam na imię Liam Dunbar.

Theo wreszcie zrozumiał skąd wzięło się to dziwne przeczucie, że gdzieś widział Liama, kilka razy widział jego twarz w starych gazetach gdy szukał informacji potrzebnych mu do szkoły. Dopadł do drzwi i po raz kolejny zaczął szarpać klamką, lecz tak jak poprzednio i tym razem niczego tym nie wskórał. Za plecami słyszał przerażający śmiech, wiedział iż nie było dla niego ratunku, ponieważ w jaki sposób mógłby walczyć z duchem. Wiedział, że tym razem przegrał, zostawił w spokoju klamkę i powoli odwrócił się w stronę chłopaka, a właściwie zjawy. Nie zamierzał krzyczeć ani błagać o litość, bo i tak niczego by tym nie osiągnął, mógł jedynie z honorem przyjąć to co go czekało. Początkowo zamierzał przeciągnąć rozmowę do momentu, aż minie północ, ale wątpił aby to mu się udało, poza nie sądził aby to cokolwiek zmieniło. Spojrzał na Liama, który zrobił się przerażająco blady, przeniósł swoje spojrzenie na jego oczy, które straciły gdzieś swój blask i zrobiły się puste. W tym momencie Raeken naprawdę uwierzył w jego słowa, ponieważ przed nim nie stał już chłopak, którego poznał i z którym rozmawiał, przed nim stała potworna zjawa, która w niczym nie przypominała Liama.

- Czego ty ode mnie chcesz.

- A jak myślisz? - spytał Liam. - Musisz umrzeć.

Theo z powrotem się cofnął, miał już nie próbować ucieczki, ale po tym co właśnie usłyszał zmienił zdanie, bo musiało istnieć jakieś wyjście. Przesunął się powoli w stronę drzwi, pociągnął lekko za klamkę i nie miał pojęcia jakim cudem, ale wreszcie ustąpiła dzięki czemu udało mu się otworzyć drzwi. Podejrzewał, że mogła to być jedynie gra ze strony Liama, który w ogóle się nie przejął tym co się stało, lecz nie zamierzał tego teraz sprawdzać. Nie czekając na nic jak najszybciej wybiegł z pustego pokoju, udało mu się dotrzeć do schodów, pokonał połowę stopni gdy poczuł, że ktoś go popchnął. Starał się złapać mocniej poręczy, która wyglądała jakby w każdej chwili miała się rozpaść, jednak nawet to nie pomogło i już po chwili znalazł się na dole z okropnym bólem głowy i jeszcze gorszym bólem nogi. Próbował się podnieść, lecz gdy tylko zaczął to robić zaczynało kręcić mu się w głowie, a po chwili uświadomił sobie, że nie da rady. Chciał w jakiś sposób doczołgać się do drzwi i w pewnym sensie mu się udało, bo dzielił go tylko mały kawałek od wyjścia gdy znikąd pojawił się chłopak, który skutecznie uniemożliwił mu jego plan.

- Jesteś zabawny - zaśmiał się głośno. - Jeszcze nikt, aż tak uparcie nie próbował uciec. Zdradzę ci pewien sekret, nikomu jeszcze się nie udało i ty też tego nie osiągniesz.

- Zobaczymy - wymamrotał. Z całych sił próbował zachować przytomność, ale było to coraz trudniejsze, wiedział że najprawdopodobniej już niczego więcej nie osiągnie, ale nie zamierzał dawać mu satysfakcji, nie zamierzał się poddawać.

- Wiesz co, lubię cię - odrzekł. - Też walczyłem, też próbowałem uciec i patrz jak skończyłem, utknąłem w tym przeklętym miejscu na wieczność. Tylko raz w roku mogę go opuścić aby przyprowadzić sobie jakiegoś idiotę, który przez kilka minut zapewni mi rozrywkę. Ty Theo, zdecydowanie nie jesteś idiotą, po prostu popełniłeś mały błąd, za który niestety musisz zapłacić. Powiem szczerze myślałem o tym aby puścić cię wolno, ale wszedłeś do środka i nie zostawiłeś mi wyboru. Przykro mi z tego powodu, ale to niczego nie zmienia, ta żądza jest ode mnie silniejsza, a ja nie umiem z nią walczyć.

- Skończ to - wycharczał gdy wreszcie po kilku kolejnych próbach udało mu się niepewnie stanąć na obu nogach. Ból był koszmarny, ale jakoś udawało mu się z nim walczyć, chociaż wątpił aby ten stan rzeczy długo się utrzymał. Stracił wszelką nadzieję na opuszczenie tego domu, a nawet jeśli jakoś by mu się udało wątpił aby gdziekolwiek doszedł, a nikt się tutaj nie kręcił, więc i tak wszystko by się skończyło. - Po prostu to skończ - dodał zrezygnowanym tonem.

- Z przyjemnością - wymruczał Liam, a w jego ręku znikąd zmaterializował się lśniący nóż.

Theo utkwił wzrok w przedmiocie, przełknął głośno ślinę z wielkim trudem, a następnie spojrzał w przerażające oczy chłopaka. Bał się śmierci i zawsze wyobrażał ją sobie inaczej, ba nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że skończy właśnie w taki sposób, ale najwidoczniej miało to być jego przeznaczenie. Zaśmiał się cicho gdy przypomniał sobie problemy, które jeszcze kilka godzin temu zaprzątały jego głowę. Kto by pomyślał, że jedna impulsywna decyzja mogła doprowadzić do czegoś takiego, lecz nie mógł już tego w żaden sposób zmienić. Przez moment wydawało mu się, iż pomimo tego co mówił Liam w jakiś sposób walczył ze sobą, jednak ta chwila minęła i z powrotem stał się upiorną zjawą, która miał jeden cel.

Nie mógł dłużej na niego patrzeć, więc zamknął swoje oczy i cierpliwie czekał na to co miało się wydarzyć. Gdy po kilku minutach nic się nie wydarzył, pozwolił sobie na uchylenie powiek, zaczął mieć małą nadzieję, że może jednak się uda, ale wtedy poczuł czubek noża przy swojej szyi, a po chwili poczuł najgorszy ból w całym swoim życiu. Z jego szyi trysnęła krew, a on upadł na ziemie, mimowolnie przycisnął rękę do gardła, która zaraz pokryła się czerwoną substancją. Próbował złapać oddech, ale było to niemożliwe, dusił się własną krwią i w żaden sposób nie mógł tego zmienić. Chciał aby to się skończyło, aby nie musiał czuć tego bólu, aby nie musiał czuć niczego, wiedział że zostało mu niewiele czasu, więc jakoś zmusił się aby po raz ostatni zerknąć na Liama, a potem po kilku następnych chwilach wreszcie wszystko dobiegło końca, jednak zanim to się stało był pewien, iż usłyszał ciche przepraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro