Rozdział 16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

jeśli ktoś to wciąż czyta to prosiłabym o jakikolwiek oznak aktywności 🙏🏻

•  •  •

Żałosny jęk opuścił, uschnięte jak wiór, malinowe usta blondyna, który łapiąc się za głowę, walczył z podniesieniem powiek, które mimowolnie opadały na dół. Czuł cholerne pulsowanie oraz lekkie zawroty, które pojawiały się z każdym gwałtowniejszym ruchem niebieskookiego, na przykład kiedy próbował podnieść się na łokciach na swoim łóżku. Zamrugał kilkukrotnie, kiedy jego wzrok napotkał się z promieniami słonecznymi, wpadającymi przez odsłonięte rolety do pokoju. Powiedzenie, że czuł się okropnie byłoby najlżniejszym określeniem na jego stan. 

Kilka minut zajęło Niallowi na przeanalizowanie całego wczorajszego wieczoru i finalnie doszedł do wniosku, że jego stopa nigdy nie przekroczy progu szkoły, ponieważ spaliłby się ze wstydu. Zrobił zapewne z siebie takiego durnia przed Liamem, który prawdopodobnie miał z niego niezły ubaw, bo napierdolił się jak szmata, jak nastolatek, który pierwszy raz miał alkohol w ustach i chciał przyszpanować przed swoimi starszymi kolegami, ile to procentów nie miał w swojej krwi za każdym razem, kiedy pił. Wyrzuty sumienia jednak nie były w tym wszystkim najgorsze - a to, że miał ochotę zwrócić cały swój żołądek razem z jelitami, wątrobą i jedną z dwóch nerek. Cholera, kto pozwolił mu tyle wypić? 

Podniósłszy się z łóżka, podszedł chwiejnym krokiem do biurka, na którym stała mała butelka, niestety, ciepłej wody i wypił ją duszkiem, krzywiąc się na swoją zachłanność, jednakże odczuwając przy tym ulgę dla swoich ust, które nie potrafiły nawilżyć się przez samo przejeżdżanie po nich koniuszkiem języka. Blondyn przetarł kilkukrotnie swoją twarz i zabrawszy telefon, ruszył do łazienki, gdzie przeraził się, widząc swoje odbicie. 

— Horan, ty zwierzu — szepnął, kręcąc głową, a następnie opłukał twarz i umył zęby, aby pozbyć się nieprzyjemnego posmaku alkoholu. Nie pamiętał, ile wypił wczoraj. Tak naprawdę od momentu zamknięcia z Liamem w kuchni, miał tylko niektóre przebłyski tego o czym rozmawiali, a drogę do domu pamiętał jak przez mgłę. W duchu modlił się tylko, że nie powiedział niczego głupiego albo krępującego przy koszykarzu. 

Po kilkuminutowej rozmowie z odbiciem własnej postury i przyglądaniu się swoim zaczerwienionym oczom, zszedł na dół, gdzie w salonie zastał Colina, jedzącego własnoręcznie zrobionego wrapa oraz swoją mamę, która, dostrzegłszy go, pokręciła zdumiona głową. 

— Niall James Horan — powiedziała, podnosząc się z fotelu, na którym siedziała — Jak ty wyglądasz, dziecko drogie? — ułożyła dłonie na biodrach. Colin odwrócił się i parsknął tylko śmiechem na widok swojego przyrodniego brata. 

— Błagam bez żadnych, uszczypliwych komentarzy — mruknął, zajmując miejsce obok białowłosego. — Zdaję sobie sprawę z tego, że dzisiaj nie wyglądam jak modelka z wybiegu. I tak też się nie czuję — przyłożył dłoń do czoła, mając wrażenie, jakby płonęło. 

— Przygotuję ci elektrolity i śniadanie, które podniesie cię na nogi — poinformowała kobieta, idąc do kuchni, zostawiając przy tym braci samych. 

— Jemu to tylko klin pomoże! — rzucił rozbawiony Avery, na co Niall skrzywił się, kiedy do jego uszu dobiegł głośniejszy dźwięk. 

— Błagam, trzy tony ciszej — westchnął, układając się wygodnie. — Na samą myśl o piciu czegokolwiek mam ochotę zrzygać ci się na stopy — przymknął oczy. — Żałuję, że wyszedłem z domu. Zrobiłem z siebie takiego klauna, że w poniedziałek zapadnę się pod ziemię, jak spotkam kogokolwiek, kto był na tej imprezie i widział, w jakim stanie byłem. 

Colinowi uśmiech zbladł na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Nagle też odechciało mu się jeść, bo doskonale pamiętał, co miało miejsce na tej przeklętej kanapie, w tym przeklętym domu. Więc Niall nie był jedyny, który żałował swojego wyjścia. Avery, nie ukrywał, bawił się dobrze, ale na trzeźwo ogarnął go jeszcze większy niepokój konsekwencjami, które, jak przeczuwał, pojawią się w przeciągu kilku godzin. Nie wiedział również, jak poinformować swojego brata o tym, że kiedy pozostawił go na pastwę losu, w najlepsze bawił się z jego najlepszym przyjacielem, z którym - delikatnie mówiąc - wymienił trochę śliny. 

— Cóż... jak szliśmy do domu to mówiłeś, że dobrze się bawiłeś, więc przypuszczam, że faktycznie tak było. A jeśli dobrze się bawiłeś, to oznacza, że twoje trzeźwe wyrzuty sumienia powinny nie istnieć, bo grunt to... frajda z wyjścia z domu — wzruszył lekko ramionami, odkładając talerz na szklany stolik, stojący przy kanapie. 

— Jak wracaliśmy do domu to byłem kompletnie najebany i nawet tego nie pamiętam — jęknął, kręcąc delikatnie głową w zażenowaniu. — Dlaczego was posłuchałem i się na to zgodziłem? — spytał, jakby sam siebie. — Na pewnie zrobiłem coś ultra głupiego i wygłupiłem się przed Liamem. 

— Ale słuchaj, jeśli Liam ci się nie podoba i nie jesteś w nim zakochany, jak uparcie twierdzisz, to nawet jeśli zrobiłeś z siebie kompletnego głąba, to nie powinieneś się niczym przejmować. W końcu z natury działa to tak, że przejmujemy się opinią tylko tych, na których nam zależy i tych, do których coś czujemy — uśmiechnął się niewinnie, na co Niall niemal ryknął przez zaciśnięte gardło i jedyne, co zdążyło go choć trochę zagłuszyć to jego własne dłonie. 

— Nie mam siły z tobą dyskutować, skoro znowu przytaczasz ten temat — jęknął męczeńsko, naprawdę nie chcąc teraz zacząć analizować swoich uczuć i myśli, które pojawiły się przez wczorajsze kilka godzin. Już wystarczająco mocno cierpiał i jeśli pogrążyłby się w otchłani swojej głowy, to wszystkie jego szare komórki, doszczętnie by spłonęły.  Najważniejszym teraz było wyleczyć kaca. 

— Myślę, że nie byłeś jedyny, który zrobił wczoraj coś głupiego — odparł Colin i nim Horan zdążył dopytać, co konkretnego miał na myśli, w jego kieszeni rozległy się wibracje telefonu. Czy wspominał już, że poszedł spać w tym, w czym był wczoraj i jeszcze nie zdążył się przebrać? Tak, było to... troszkę obrzydliwe. 

Wyciągnął komórkę i uśmiechnął się delikatnie, widząc imię przyjaciela na ekranie. Bez wahania odebrał połączenie, przykładając urządzenie do ucha. 

— Cześć, słoneczko, jak się dziś czujesz? — usłyszał lekko zaspany i zmęczony głos. 

— Zayn, nie dodzwoniłeś się do Harry'ego — odpowiedział uszczypliwie, a Colin, słysząc to imię wytężył słuch, mimowolnie spinając się. O nie, Malik nie mógł być pierwszym, który powie o ich wpadce Niallowi. 

— Wiem, Nialler, ale przyznałem sobie pozwolenie na nazywanie cię tak po tym urzekającym smsie na dobranoc — roześmiał się, a blondyn jęknął, uderzając się z otwartej dłoni w czoło. 

— Czy odbierzesz sobie to pozwolenie, jak powiem ci, że nie pamiętam, abym cokolwiek do ciebie pisał? — mruknął.

— Nie — cmoknął do słuchawki — Żyję w przekonaniu, że słowa pijanego to myśli trzeźwego. Nawet, jeśli były to słowa pisane — roześmiał się, kiedy kolejny raz usłyszał kolejne dźwięki, oznaczające załamanie i zażenowanie. — Cóż, na razie pozostawiam cię z niewiedzą na temat tej wiadomości, ale odpowiedz mi na pytanie - jak się czujesz i jak było wczoraj z Liamem? 

— Ale wiesz, że to dwa pytania? 

— Czy kac sprawił, że stałeś się bardziej wyszczekany? 

— Czuję się beznadziejnie — odpowiedział, nie chcąc już bardziej droczyć się z Zaynem. W tym czasie jego mama zdążyła wrócić z kuchni i postawić przed nim szklankę z elektrolitami i to samo śniadanie, którym zajadał się wcześniej Colin, a następnie posyłając chłopcom uśmiech, ulotniła się z pomieszczenia. — Co do Liama, to cóż... było w porządku. Rozmawialiśmy długo, trochę tańczyliśmy, ale nie pamiętam tego dokładnie. Najprawdopodobniej wygłupiłem się przed nim i nigdy więcej się do mnie nie odezwie. Cóż, życie, twoje plany na nasz ślub nie wypalą, przykro mi, Zee. 

— Niall, przestań być takim pesymistą! — żachnął się. — Myślę, że oczarowałeś go swoimi pijackimi, kocimi ruchami i zakochał się w tobie, a w poniedziałek zaprosi cię na randkę, na którą się zgodzisz i za kilka lat będziesz na kolanach dziękował mi, że wpadłem na tak genialny pomysł jak zostawienie cię z nim samego w kuchni, mówiąc, że... 

— A potem się obudzisz — skwitował całą tę paplaninę, wchodząc Malikowi w zdanie. — Kończąc już wytwory twojej, najwidoczniej jeszcze nietrzeźwej, wyobraźni, powiedz mi lepiej, jak ty skończyłeś tę imprezę? — spytał. — Pamiętam tylko, że wyciągnąłeś Colina z kuchni i później obydwoje rozpłynęliście się na całą noc. 

Avery wytrzeszczył lekko oczy i wiedział, że to był odpowiedni moment, aby zareagować. Nie chciał wyjść na złego brata, który zatajał tak kluczowe informacje przed drugim. 

— Um, cóż... — zaczął jednak nie dane było mu skończyć, gdyż jasnowłosy wyrwał Niallowi telefon i szybko zakończył połączenie, rzucając jego telefon na fotel, na którym wcześniej siedziała Maura. 

Horan zamrugał kilkukrotnie, spoglądając na Colina, który nerwowo poprawił się na kanapie i nim zdążył o cokolwiek zapytać, bo przecież właśnie widział, jak jego telefon przeleciał niemal na drugą stronę salonu, usłyszał: 

— Całowałem się wczoraj z Zaynem. 

Zapanowała głucha cisza, a szczęka blondyna drgała przez kilka sekund, nie wiedząc, co  ze sobą zrobić - wydusić słowo, czy upaść tak nisko, aby muchy traktowały to jako zaproszenie do ciemnego i ciepłego miejsca. W końcu padło na wiszenie niemal do kolan niebieskookiego, który po dłuższej chwili wyprostował się, a następnie chwycił za szklankę, którą wypił do dna, mając wrażenie, że jego pijacki umysł płatał mu figle. Po opróżnieniu zawartości, otarł usta i ponownie przeniósł wzrok na Avery'ego. 

— Słucham? — zamrugał kilkukrotnie, uśmiechając się delikatnie. Colin westchnął ciężko. 

— No wiesz Niall, ludzie czasami się całują. Łączą swoje wargi w taki sposób — połączył swoje kciuki z resztą palców i zaczął przybliżać swoje dłonie do siebie, próbując naświetlić bratu, jak wygląda pocałunek — a następnie wpychają prawie do swoich gardeł języki, wymieniając się całą śliną, którą... — przerwała mu dłoń Nialla, którą przyłożył do jego ust, kręcąc niedowierzająco głową. 

— Całowałeś się z Zaynem, wiedząc, że ma totalnego świra na punkcie Harry'ego? — Avery pokiwał głową. — I on się na to zgodził? — kolejny raz. — Przecież on swój jakikolwiek kontakt fizyczny z drugą osobą traktuje jako zdradę. Jak to jest możliwe, że do tego doszło? — starszy chłopak w końcu odsunął lekko uślinioną dłoń brata od swojej twarzy. 

— Byliśmy najebani, takie rzeczy po prostu się zdarzają — odparł spokojnie, czując jak cały ciężar opadł. Teraz już Niall znał prawdę, która wyszła jako pierwsza od niego. — Ale obawiam się, że mogą być z tego kłopoty, bo w pewnym momencie po prostu się zerwał i wybiegł. Nie wiem za kim, nie wiem gdzie, ale mogę tylko się domyślać. Chciałem powiedzieć ci to jako pierwszy, żebyś nie był na mnie zły, a obawiam się, że właśnie to chciał ci powiedzieć Zayn, kiedy teraz rozmawialiście — wyjaśnił. — Dlatego też wczoraj szybciej wyciągnąłem cię z imprezy, bo straciłem całą ochotę na zabawę. Myślę, że dobrze zrobiłem, bo mógłbyś skończyć podobnie z Liamem. Nie żebym się z tego nie cieszył, ale wolałbym, abyś swój pierwszy pocałunek pamiętał — puścił mu oczko, na co Niall delikatnie się zawstydził. 

Czuł się niekomfortowo z faktem, że jego najbliżsi mieli już wszystkie pierwsze razy za sobą, a on nadal się z nikim nie całował. Nie chciał, aby coś takiego przypadło losowej osobie, na jakiejś imprezie, a osoby, którą szczerze kochał nigdy nie posiadał. Miał jedynie Zayna, ale nie była to miłość romantyczna, więc on się nie liczył. 

— Nie wierzę w to wszystko — mruknął, opadając plecami na kanapę. — Nie dość, że teraz nie spojrzę Liamowi w oczy to będę musiał jeszcze użerać się z problemami państwa nieoficjalnych Malików i jeśli dobrze pójdzie to będę musiał wyznaczyć grafik tobie i Zaynowi na spotkania ze mną, abyście wzajemnie nie pozabijali się niezręczną ciszą — parsknął.

— Aż tak źle nie będzie — machnął ręką. — Pozwól, że jako dorośli ludzie rozwiążemy tę sprawę prywatnie i jeśli będziemy mieli się zabijać to na pewno nie przy tobie — posłał mu promienny uśmiech, na który Niall jedynie wywrócił oczami. 

Zdecydowanie pójście na tę imprezę to był zły pomysł. A myśli o nadchodzącym poniedziałku zaczęły przerażać Horana jeszcze bardziej. Może był przewrażliwiony, ale jeśli Harry nakrył Colina i Zayna to wiedział, że mogą być z tego tytułu niezłe problemy. Ale to była jedna z wielu kwestii, które go martwiły. Cholera, dlaczego alkohol tak działał na ludzi?! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro