Rozdział 5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Jestem! — krzyknął blondyn wgłąb domu, zamykając za sobą drzwi wejściowe. Nie słysząc informacji zwrotnej, westchnął marszcząc brwi, a następnie opierając się dłonią o ścianę, zrzucił ze swoich umęczonych stóp, zniszczone czarne trampki, które odbijając się z hukiem o ścianę, finalnie wylądowały na podłodze. Niebieskooki wyprostował się, odłożył plecak, ciążący na jego ramieniu, na niską półkę, ruszając zaraz w stronę kuchni. 

Jego plany na przyrządzenie obiadu zostały pokrzyżowane w momencie, w którym przekraczając próg salonu dostrzegł znajomą sylwetkę białowłosego, zaledwie o dwa lata starszego, chłopaka, zajmującego z delikatnym uśmiechem większość kanapy. Niebieskooki rozłożył ręce, wstając i zaczynając kierować się w stronę zszokowanego blondyna, którego gałki oczne gdyby mogły, już dawno leżałyby na ziemi. 

— Cholera... Kurwa mać, Colin, co ty tutaj robisz? — wydukał, kiedy już doszedł do siebie. Zamrugał kilkukrotnie, podbiegając i wtulając się w swojego przyrodniego brata, który przymknął powieki, nie kryjąc radości z udanej niespodzianki — Tak mocno tęskniłem, dlaczego nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz? Posprzątałbym swój pokój i... zrobiłbym wiele rzeczy! — oburzył się, wzmacniając uścisk wokół talii niebieskookiego, który sapnął, klepiąc brata po plecach.

— Zaraz mnie udusisz — roześmiał się — Chciałem zrobić ci niespodziankę i jak widzę wszystko poszło po mojej myśli — uśmiechnął się szeroko, zanurzając palce w farbowanych kosmykach Horana, który zamruczał niezadowolony, strzepując jego dłoń. — Nie masz nic przeciwko, abym został na dwa bądź trzy tygodnie? — uniósł brew, a Niall zapiszczał.

— Głuptasie, oczywiście, że nie! — uśmiechnął się szeroko — Możemy spać nawet w jednym pokoju, cholernie cieszę się, że cię widzę. Musimy nadrobić dwa lata rozłąki — poinformował, a Colin skinął głową, wiedząc, że z młodszym nie wygra.

— Jasne, skarbie — westchnął — Ale najpierw idziemy do kuchni, bo jestem głodny. Nie na darmo głodziłem się przez dwie godziny, prawda? — wyszczerzył się, a młodszy wywrócił oczami, wzdychając. — Dobrze wiesz, że uwielbiam twoją kuchnię — dodał, mając nadzieję, że próba podlizania się chłopakowi zadziała na jego korzyść. Blondyn odsunął się od brata i machając ręką, skierował się w stronę pomieszczenia, w którym królował niemal od dziecka.

Miłość do gotowania zrodziła się w Niallu już w wieku dziesięciu lat, kiedy z pomocą babci usmażył swojego pierwszego, co prawda spalonego, a co za tym idzie - niejadalnego, naleśnika. Jego dziecięcy umysł był pod wrażeniem, że z niepozornie błahych składników, udało wytworzyć się coś tak wspaniałego, dlatego mimo poniesionej porażki, młodzieniec nie poddawał się i za każdym razem, kiedy jakaś kobieta krzątała się po kuchni, Horan przybiegał, dokładnie wszystkiemu się przyglądając. Z czasem zaczął sporządzać notatki, które wykorzystywał podczas nieobecności dorosłych. Po kilkunastu spalonych daniach, dwunastoletni Niall zaczął nabierać wprawy i chętnie pomagał rodzicielce w przyrządzaniu obiadów. 

— Oczywiście — prychnął — Niall przyjdzie zmęczony ze szkoły to jeszcze obiad zrobi i posprząta — burknął, uśmiechając się delikatnie pod nosem. — W porządku, przygotuję coś na szybko, ale — odwrócił się gwałtownie w stronę zadowolonego Colina — ty mi w tym pomożesz, inaczej dosypię ci trutkę — pogroził palcem.

— Tak jest, sir — roześmiał się, podchodząc do półki, z której zaczął wyciągać miski i talerze. 

Horan westchnął, podciągając rękawy. Przygryzł dolną wargę, podchodząc do lodówki, z której zaczął wyciągać kolejno potrzebne składniki. Nie bardzo wiedział, co powinien przyrządzić, dlatego stwierdził, że wszystko wyjdzie w praniu - najwyżej zatruje się, dostając nauczkę za spontaniczne działania. 

Po przyrządzeniu i zjedzeniu posiłku, dwójka przyrodnich braci zajęła się sprzątaniem, czyli najmniej przyjemnym zajęciem z całego zestawienia. Nie obyło się oczywiście bez narzekania oraz męczeńskich jęków, które w końcu doprowadziły do tego, że Niall wygonił Colina do salonu, każąc włączyć jakiś film. Uradowany białowłosy przybił ze samym sobą piątkę, rozkładając się na miękkiej kanapie i ukradkiem spoglądając na młodszego, bawiącego się w zmywanie naczyń. 

— Koniec! — wykrzyknął po kilku minutach blondyn, wycierając dłonie w ścierkę, a następnie przybiegł do niebieskookiego, z którego chwilę później zrobił sobie materac. Colin sapnął pod nim, spychając go na podłogę. Horan jęknął z bólu, masując biodro — Dlaczego ja cię w ogóle tutaj wpuściłem? — westchnął ciężko, udając urażonego.

— Sam się wpuściłem, skarbie — mrugnął do niego, bawiąc się pilotem w dłoni — Zresztą, nie zostawiłbyś mnie przed drzwiami, za bardzo mnie kochasz — cmoknął, zamyślając się na moment. Uśmiechnął się złośliwie, nachylając w stronę obolałego Nialla — Chociaż nie wiem czy twoja miłość do mnie dorównuje tej do Liama Payne'a.

Niall odwrócił się gwałtownie w stronę białowłosego, posyłając mu przy tym niedowierzające spojrzenie. Zamrugał kilkukrotnie, mając nadzieję, że to jedynie umysł płatał mu figle, jednak widząc uśmieszek, błąkający na ustach przyrodniego brata, zyskał pewność, że się nie przesłyszał. 

— Niall, skarbie, nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię — westchnął cicho, kręcąc głową — To, że nie rozmawialiśmy ostatnio zbyt często nie oznacza, że nie mam pojęcia, co dzieje się w twoim życiu prywatnym — mówił, przeczesując dłonią włosy — Dlaczego nie powiedziałeś mi, że nie pociągają cię cycki i kobiece narządy rozrodcze? — spytał z wyrzutem — Przecież nie oberwałbyś ode mnie w pysk, sam gram we wszystkich ligach — poruszył sugestywnie brwiami, śmiejąc się. Niall zaczął machać rękoma w ramach protestu.

— Colin, nie wiem, kto naopowiadał ci takich głupot, ale ja nie jestem gejem — wyjaśnił poważnym tonem, uważnie skanując twarz brata — Sama myśl, że miałbym całować się z chłopakiem przyprawia mnie o dreszcze, rozumiesz? Nie wiem, ile razy będę musiał to jeszcze powtarzać, ale do cholery nie podoba mi się Liam! Po prostu lubię oglądać, jak gra i... zaraz — urwał, przerywając swój monolog — Skąd ty w ogóle wiesz o istnieniu kogoś takiego? — uniósł brew, nabierając pewnych podejrzeń. Nigdy nie opowiadał bratu o szkole i jedyną osobą, którą kiedyś poznał był Zayn, o którego czasami wypytał, chociaż z tego, co zdążył zdradzić Malik on i białowłosy mieli ze sobą świetny kontakt. Pisali godzinami i wymieniali się plotkami. 

— To ja wychodzę przed tobą z ukrycia — zaczął po dłuższej chwili, chcąc odwrócić uwagę młodszego od ostatniego pytania. Nie chciał wkopać swojego sekretnego agenta, informującego go o wszystkich zdarzeniach związanych z Niallem — zwierzam ci się, mając nadzieję, że razem będziemy wyrywać facetów i oceniać ich pośladki w klubach, a ty... tak bezczelnie niszczysz mi marzenia! — zapłakał sztucznie, chowając twarz w dłoniach — Spakowałem nawet ze sobą swoją kolekcję, którą nazwałem piekłem rozkoszy! — lamentował, przez co Horan westchnął ciężko, wywracając oczami. 

— Skończ zachowywać się jak baba — burknął, podnosząc się z podłogi i zajmując miejsce obok — Doskonale wiem, że Zayn ma zbyt długi język, potwierdził to nawet sam Harry — mruknął bardziej do siebie, dodając głośniej — i uwielbia rozpowiadać plotki zwłaszcza na mój temat. Nieudolnie próbuje wmówić mi, że się zakochałem. Totalny absurd — prychnął, zakładając ramiona na klatce piersiowej — Nie oznacza to jednak, że nie oberwie mu się za szerzenie herezji — zaznaczył.

Colin jęknął, opierając głowę o ramię brata. Niall uśmiechnął się delikatnie, rozluźniając się i zapominając o rozmowie, która toczyła się zaledwie kilka sekund temu. Jutro pomyśli, jak dać nauczkę przyjacielowi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro