Rozdział szesnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny rozdział przed wami. Jesteśmy już blisko zakończenia tej historii. Mam nadzieję, że się spodoba, miłego czytania 💙

Liam wbiegł po schodkach prowadzących do domu i zatrzymał się przed ciemnymi, drewnianymi drzwiami. Nie pamiętał, kiedy ostatnio widział się z przyjaciółmi i pomyślał, że to dobry czas, by wpaść w odwiedziny i poruszyć kilka dość istotnych kwestii. Coś cały czas męczyło jego myśli i nie potrafił wyrzucić tego z głowy. Chciał dowiedzieć się, co myśli na ten temat reszta i może ustalić jedno stanowisko w tej sprawie. Liczył, że spotka wszystkich kumpli, może pomijając Zayna, bo to właśnie o nim chciał pogadać. Zapukał cicho i wszedł do środka, wolał nie używać dzwonka do drzwi, nie chciał obudzić bliźniaków. jeśli akurat spali.

– Jest tu kto? – zawołał, nie widząc nikogo w przedpokoju.

– W salonie – cichy głos Louisa rozszedł się po domu, więc to właśnie do tego pomieszczenia skierował swoje kroki szatyn. – Cześć Liam – starszy wyciągnął dłoń w stronę przyjaciela, ściskając ją krótko.

– Cześć wam – po przywitaniu się z Tomlinsonem skinął głową w stronę Nialla. – Nie ma Zayna?

– Jak widać – Lou wzruszył ramionami w całkowitej obojętności, już jakiś czas temu przyzwyczaił się do osobliwego zachowania Malika. Uznał, że nie ma się czym przejmować, Zayn żył po swojemu i było mu z tym dobrze. – O czym chciałeś porozmawiać? Przez telefon brzmiałeś co najmniej dziwnie.

– Słuchajcie, ostatnio przeglądałem trochę różne portale plotkarskie i natknąłem się na kilka artykułów, które mnie zaniepokoiły – zaczął spokojnie, nie chcąc stresować przyjaciół. Lou i tak wyglądał na podenerwowanego, więc nie chciał dokładać mu niepotrzebnie nerwów.

– Jakich artykułów? – Niall wydawał się zainteresowany, Louis wprost przeciwnie.

– Tylko się nie denerwujcie ok.? Szczególnie ty Lou – zaznaczył, zanim postanowił kontynuować. – Podobno Zayn zaczyna solową karierę – popatrzył na to na jednego to na drugiego mężczyznę, ale najwidoczniej ta wiadomość ich nie zaskoczyła, ponieważ nie odzywali się i mieli całkowicie obojętne twarze. Cóż nie takiej reakcji oczekiwał.

– Mamy coś powiedzieć? – Louis odezwał się po chwili, wyglądając na całkowicie opanowanego.

– Tak, chciałbym wiedzieć, co o tym sądzicie – to chyba było oczywiste, że chciał poznać ich zdanie. Liam zaczynał obawiać się o szatyna, chyba zbyt dużo czasu spędzał w domu z dziećmi i Harrym pogrążonym w swojej nie depresji.

– Będziemy z tobą szczerzy Li – zaczął poważnym głosem Tomlinson, zerkając na Nialla, który chyba starał się powstrzymać uśmiech, ale rezultat był co najmniej słaby. – Wiemy o tym jakby od bardzo dawna? Zayn rozmawiał ze mną jeszcze przed narodzinami Tristana i Kierana. Harry też o tym wie i myśleliśmy, że ty jesteś tego świadom. Cóż wychodzi na to, że byłeś jedynym nieuświadomionym. Przykro nam, czy coś – zakończył, a po chwili razem z Niallem rechotali głośno, pokładając się na kanapie ze śmiechu.

– Skończyliście już? – był niezadowolony, nie zły, ale niezadowolony. Okazało się, że jak kretyn przejmował się czymś, o czym wszyscy od dawna wiedzieli. Był cholernie zaskoczony i zdziwiony. Nie spodziewał się tego po nich wszystkich. – Dlaczego mi nie powiedzieliście?

– Myśleliśmy, że wiesz – stwierdził krótko Niall, ocierając łzy spływające po twarzy. – Serio stary to nie była żadna tajemnica.

– Mamy przerwę, która może potrwać lata albo wieczność, więc niech każdy robi, co chce – Louis rozciągnął się wygodnie na sofie – Zayn był nieszczęśliwy już o dłuższego czasu. Jeśli to ma sprawić, że zacznie żyć i wyjdzie z domu, to nie mam zamiaru mu przeszkadzać.

– Czyli co? Uznajemy, że wszystko jest ok. i pozwalamy sobie na wolność? – szatyn wolał się upewnić, że jego myśli skierowały się w dobrym kierunku. Nie chciał doprowadzić do rozpadu zespołu i nienawiści pomiędzy nimi. To byłoby najgorsze.

– Jasne, na razie i tak nie nagramy nowej płyty ani nie ruszymy w trasę, więc dlaczego nie zrobić czegoś solo? – Niall wydawał się podekscytowany tym pomysłem, uśmiechając się radośnie.

– To dobrze, nawet nie wiecie, jak mi ulżyło – westchnął z ulgą i rozsiadł się wygodniej na wolnym fotelu. – Teraz jestem spokojny.

– A widzisz, jaki szczęśliwy jest nasz Niall? – Louis poruszył zabawnie brwiami, uśmiechając się zadziornie w stronę Irlandczyka, który natychmiast zmarszczył groźnie brwi.

– Zamknij się Tommo – zagroził, mając nadzieję, że to zadziała, ale oczywiście był w błędzie.

– Co się dzieję? – jak zwykle zdezorientowany Payne spoglądał na chłopaków, którzy toczyli chyba jakąś niemą wojnę tylko za pomocą spojrzeń.

–A nic takiego, nasz drogi Niall, ma swoje małe zauroczenie i pewnie właśnie tej sprawie poświęci swój cały wolny czas podczas naszej przerwy – zadrwił Louis, ale w jego oczach nie było złości tylko ciepło i radość. – Już przestań się tak wstydzić Horan, nie masz pięciu lat.

– Jakie zauroczenie? Czy ja jeszcze o czymś nie wiem?

– Żadne zauroczenie, Louis nie wie, o czym mówi jak zawsze. Nie słuchaj go – Irlandczyk szybko odezwał się, chcąc jak najszybciej odsunąć całą rozmowę od siebie i tego tematu, który złośliwie poruszył Tomlinson.

– Nasz Niall zakochał się w Gemmie – powiedział z zadowoleniem najstarszy mężczyzna, posyłając Liamowi wszystkowiedzące spojrzenie. – Co prawda jeszcze nie znalazł w sobie odwagi do podjęcia jakiegoś działania, ale myślę, że to tylko kwestia czasu prawda?

– Odwal się i przestań wszystkim o tym rozpowiadać jasne? Nie wtrącaj się i zajmij się swoją rodziną – warknął Horan, zaplatając ramiona na piersi. Powiedzieć, że był zły, to niedopowiedzenie.

– Dobrze, dobrze – szatyn wstał i poklepał go po ramieniu. Jego dłoń została automatycznie strącona. – Już się tak nie denerwuj, przy Gemmie będę trzymał gębę na kłódkę, masz moje słowo. A teraz pójdę powiedzieć Harry'emu, że przyszedłeś Li, pewnie będzie chciał z tobą porozmawiać.

Wbiegł po schodach, uśmiechając się z zadowoleniem. Uwielbiał dogryzać Niallowi, ale w głębi duszy cieszył się i kibicował tej rozwijającej się relacji z Gemms. Oczywiście na zewnątrz nie miał zamiaru tego okazywać, musiał mieć dla siebie trochę szacunku. Był tak rozbawiony, że nie zastanawiając się, otworzył drzwi prowadzące do sypialni Stylesa i wszedł do środka. Otworzył usta, by powiedzieć, że Liam pofatygował się i przyjechał w odwiedziny, ale zamarł, wpatrując się osobliwą scenę, której był świadkiem.

Harry stał przed dużym lustrem ozdobionym śnieżnobiałą ramą i przyglądał się swojej sylwetce ze skupieniem i jakąś determinacją wymalowaną na twarzy. Widział dokładnie ciało chłopaka, który nie miał na sobie koszulki. Zbłąkana część garderoby leżała na podłodze tuż obok jego bosych stóp. Obserwował dłonie bruneta, powoli gładzące skórę na brzuchu i klatce piersiowej. Nie miał pojęcia, o co chodzi, dlaczego chłopak patrzy na siebie z taką powagą i złością. Dlaczego obraca się i naciska palcami swój brzuch, krzywiąc się przy tym z czymś, co przypominało obrzydzenie. Chciał się odezwać, ale nagle zielone tęczówki dostrzegły jego obecność i Lou zauważył, jak cała gama emocji przepłynęła przez znajome oczy. Harry spanikowany chwycił koszulkę i pospiesznie naciągnął ją na siebie, ukrywając swoje ciało przed ciekawskim wzrokiem.

– Co tutaj robisz? Nie słyszałem, kiedy wszedłeś – powiedział młodszy, wygładzając czarny materiał, który luźno spływał wzdłuż ciała. W jego głosie było słychać panikę i strach, coś czego Lou nie rozumiał i nie mógł pojąć. Przecież nic się nie stało, nie wiedział, skąd u Harry'ego taka nieadekwatna do sytuacji reakcja.

– Co robiłeś? – może nie powinien pytać, ale ostatnio zachowanie Stylesa zaczęło przekraczać wszystko, co potrafił logicznie wytłumaczyć i powoli tracił już siły na tego chłopaka, którego naprawdę kochał całym swoim sercem.

– Nic takiego. Chciałeś ode mnie czegoś, czy przyszedłeś tak po prostu? – to było z pozoru całkowicie zwyczajne pytanie, ale kryła się pod nim jakaś wrogość i podstępna chęć zmiany tematu.

– Przyszedł Liam – wyjaśnił krótko, przyglądając się loczkowi, temu jak unika jego wzroku i nerwowo przystępuję z nogi na nogę. To nie był Harry, którego znał. Osoba stojąca przed nim była kimś obcym, kimś kto ukrywał jakąś tajemnicę za wszelką cenę.

– To świetnie, chodźmy do niego – brunet przeszedł obok i wyszedł z pokoju, nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem.

Coś tutaj definitywnie nie grało i Lou musiał dowiedzieć się, co to takiego. Podszedł do lustra i spojrzał na taflę szkła. Spoglądał na siebie przez chwilę, zastanawiając się, co dzieje się w głowie Harry'ego i jak długo jeszcze będzie oszukiwał wszystkich dookoła.

***

Siedzieli w salonie, a Lou nie mówił zbyt wiele, raczej przysłuchiwał się rozmowie i chłonął każdy uśmiech i śmiech Harry'ego. Nic nie wskazywało na to, że godzinę temu chłopak przechodził jakiś dziwny moment przed lustrem w swojej sypialni. To było niedorzeczne i trudne do wyobrażenia, że osoba, która nigdy nie wstydziła się swojego ciała, a wręcz uwielbiała kręcić po domu w samej bieliźnie, teraz nagle ukrywała się za ubraniami i była przerażona, gdy ktoś widział ją bez nich. To nie mieściło mu się w głowie, ale teraz wiedział, że naprawdę coś dzieję się z loczkiem i będą musieli jakoś zareagować na tą pokręconą sytuację. Nie mogli pozwolić, by wmawiał sobie jakieś bzdury i wierzył w nie.

Nie wiedział nawet, o czym rozmawiają, ale Niall trajkotał wesoło, a Harry wydawał się szczerze zainteresowany tym, co mówił. Atmosfera panująca w salonie była przyjemna, gdy nagle jeden z chłopców przebudził się z dłuższej drzemki, a chwilę później obudził się również drugi malec. Ich głośny płacz przerwał rozmowę mężczyzn i zwrócił uwagę wszystkich na kołyskę, która stała przy oknie.

– Chyba ktoś zgłodniał – zażartował Niall, idąc za Louisem w stronę chłopców. – Kolego, słyszymy cię wyraźnie, możesz już przestać płakać – powiedział do Tristana, którego po chwili bujał w swoich ramionach. – No już, spokojnie, zaraz dostaniesz coś dobrego do zjedzenia. - Obok niego Louis starał się uspokoić Kierana, który wrzeszczał w niebogłosy, dopraszając się o uwagę swojego taty.

– Nie mam czterech rąk, musicie poczekać – stwierdził szatyn, widząc, jak niecierpliwy jest jeden z jego synów. – Ćwicz swoją cierpliwość Kieranie.

– Niech oni się w końcu zamkną – powiedział ze złością Harry, wstając ze swojego miejsca. – Uciszcie ich – warknął, nie panując nad emocjami, które było słychać w jego głosie.

– Słucham? – Louis miał wrażenie, że się przesłyszał i Harry nie powiedział w ten sposób o ich dzieciach.

– Słyszałeś, co powiedziałem, mam dość tego dźwięku – stwierdził loczek i chyba chciał wyjść z pokoju, a może nawet z domu, ale przeszkodził mu szatyn.

– Liam, potrzymaj proszę Kierana. Niall wiesz gdzie jest mleko i pieluszki. Zajmijcie się nimi dobrze? – głos mężczyzny był opanowany, ale wszyscy obecni w pokoju widzieli, z jakim trudem dobiera słowa i panuje nad gniewem, który rozprzestrzeniał się na całe jego ciało.

– Louis – zaczął Horan, chcąc uspokoić przyjaciela i zatrzymać w miejscu.

– Nie, Niall, mam dość i miarka się przebrała – powiedział oschle, podszedł do Harry'ego i chwytając mocno jego ramię, pociągnął go w stronę schodów. – Teraz porozmawiamy.

– Mam nadzieję, że się nie pozabijają – wyszeptał Liam, wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stali ich przyjaciele.

– Nie dziwię się Louisowi – powiedział Niall, krzywiąc się na słowa, które wypowiedział. – To są niewinne dzieci, nie musiał mówić o nich w ten sposób.

Wzdrygnęli się na dźwięk zatrzaskiwanych z hukiem drzwi. Zapanowała cisza, a później rozległ się krzyk.

***

Louis wepchnął loczka do pokoju, nie zwracając uwagi, czy uchwyt na jego ramieniu nie jest zbyt mocny i bolesny. Miał dość, był tak wściekły, czuł, jak złość rozsadza mu klatkę piersiową. Wszystko co kumulowało się w nim od miesięcy, teraz miało znaleźć ujście. Nie obchodziło go, co czuję Harry. Chciał, by w końcu zrozumiał, jak ranił wszystkich dookoła. Wszyscy go kochali, troszczyli się i opiekowali nim, a on ranił ich każdego dnia, ale mogli to znieść, byli dorośli, rozumieli, że musi odnaleźć się w nowej sytuacji i później wszystko wróci do normy. Jednak Tristan i Kieran byli niewinni i nie zasłużyli sobie na takie traktowanie, na oschłe, pełne złości słowa wychodzące z ust osoby, która powinna być im najbliższa, osoby, która nosiła ich pod sercem przez dziewięć miesięcy. Jeżeli był ktoś, kto powinien stanąć w obronie tych dwóch maleńkich istnień, krzywdząc przy tym osobę, którą kochał tak mocno, to właśnie on zamierzał to zrobić. Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił do niego, zatrzaskując drzwi z całą siłą, jaką miał. Widział Harry'ego, który nerwowo krążył po sypialni, wczepiając dłonie w ciemne włosy. Był jak dzikie zwierze zamknięte w klatce, oczekujące jak ofiara na kata.

– Mam dość Harry, mam dość twojego zachowania, tego jak ranisz wszystkich dookoła swoimi czynami i słowami, które krzywdzą i zadają ból rozumiesz?! – krzyczał, ale nie miał już siły prosić i tłumaczyć. Nie miał siły, by wyznawać mu miłość i oczekiwać, że to wystarczy, by wrócił do nich dawny Harry. – Nie wiem, co się z tobą dzieję, nie wiem, gdzie zniknął mężczyzna, którego pokochałem, ale to nie jesteś ty. Jesteś kimś obcym. Harry którego znam i kocham, nigdy nie powiedziałby do żadnego dziecka, że ma się uciszyć i zamknąć. Jak mogłeś tak powiedzieć do naszych dzieci?! Jestem tak wściekły, mam ochotę cię uderzyć, rozumiesz? Popadam w obłęd. zastanawiając się, co zrobiliśmy źle, dlaczego zachowujesz się właśnie tak. Niall i Gemma twierdzą, że kogoś masz i jeżeli to prawda, to mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy, ale nic nie daje ci prawa ranić Tristana i Kierana, rozumiesz?! – przerwał na moment, biorąc głęboki oddech. Czuł, jak gardło zaczyna go boleć od krzyku, ale to nie był koniec, dopiero się rozkręcał. Musiał w końcu wyrzucić z siebie całą frustrację i złość. Spojrzał na Harry'ego, który wpatrywał się w niego z rosnącym przerażeniem i smutkiem, widział łzy zbierające się w zielonych oczach, ale nie mógł teraz przerwać, musiał dokończyć to, co zaczął. Rzucił jedną małą kartką prosto w twarz chłopaka, który spojrzał na papier upadający na dywan. Widział, jak oczy Harry'ego rozszerzają się z paniką, gdy zrozumiał, na co patrzy. Zdjęcie usg z pierwszej ciąży leżało u jego stóp, przypominając o najgorszych momentach z życia. – Wiem, że nic do ciebie nie dociera i masz gdzieś to, co mówię, to że cię kocham, więc już kończę, ale powiem coś jeszcze. Śmierć Darcy i Lou Juniora to moja wina, doskonale zdaję sobie z tego sprawę i nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłem. Każdej nocy myślę o tym, jak zawaliłem. Skrzywdziłem ciebie i przeze mnie umarły nasze dzieci, ale jeśli teraz chłopcy będą nieszczęśliwi i zranieni, to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina. Jeśli tak bardzo nie chciałeś tych dzieci, mogłeś je usunąć.

Po tych słowach obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Nie chciał widzieć twarzy Harry'ego. Wiedział, że powiedział wiele okropnych, raniących słów, ale czuł, że musi w końcu wstrząsnąć chłopakiem, by zrozumiał, że czas najwyższy do nich wrócić. Wszedł do salonu, gdzie Niall i Liam stali na środku pokoju, jakby przygotowali się do zareagowania w którymś momencie, ale zastygli i nie ruszyli się z miejsca. Nie wiedział, czy byli na niego wściekli. Mogli go nawet uderzyć, miał to teraz gdzieś. Popatrzył na nich pustym wzrokiem i chciał odejść, gdy poczuł ramiona obejmujące go mocno. Nie był świadom, że płacze, dopóki cichy szloch nie wydobył się z jego ust, niszcząc wszystkie bariery i mury.

– Nie chciałem go zranić – wyszeptał, trzymając w dłoniach materiał koszuli Nialla.

– Wiemy, musiałeś to zrobić dla chłopców. Wszystko będzie dobrze, teraz wszystko będzie dobrze – powtarzał Niall, patrząc na Liama, który z zaniepokojeniem wsłuchiwał się w głośny płacz, który nie należał do Louisa.

***

Klęczał na podłodze zanosząc się szlochem, który odbierał mu możliwość oddychania. Czuł potok łez, które spływały po twarzy i znikały w ciemnym materiale koszulki. Odtwarzał każde słowo wypowiedziane przez Louisa i czuł się jak najgorsza osoba na świecie. Wszystko co powiedział Lou, było prawdą, każde pojedyncze słowo. Rozmazanym wzrokiem wpatrywał się w małe zdjęcie, które dawniej było dla niego wszystkim. Drżał na całym ciele i nie potrafił podnieść się z klęczek. Skrzywdził dzieci przez swój własny egoizm i rozpaczliwe pragnienie miłości. Nie pomyślał tylko o jednym, to właśnie Tristan i Kieran mogli obdarzyć go najmocniejszym uczuciem, jakie znał świat.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro