Rozdział szósty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania:) 


Październik 2014 


Zayn przesiadywał sam w hotelu, odpoczywając i uciekając przed wścibskim wzrokiem paparazzi. Jego przyjaciele nie mieli z tym problemów. Liam i Lou całe dnie spędzali na plaży surfując, a Niall i Harry udawali, że znają się na golfie i pole golfowe stało się dla nich świętym miejscem. On wolał posiedzieć w samotności, rozkoszując się lenistwem na które tak rzadko mogli sobie pozwolić. Hazz był dla niego jak brat, ale Zayn miał powoli dość jego zmiennych humorów i zachcianek. Szybko można było dostrzec, że cała obsługa hotelowa zastanawia się co dzieje się z loczkiem, który był opryskliwy i marudny, by po chwili płakać cicho zwinięty w rogu sofy. Naprawdę Malik rozumiał ciążę, zmęczenie i hormony o których ciągle przypominał mu Niall, ale tracił cierpliwość do Stylesa i jego zachowania. Wolał jednak zachowywać takie myśli dla siebie. Co innego Louis, który w głośny i wyraźny sposób komentował każdy ruch loczka. Tak, do Tomlinsona, Zayn również tracił cierpliwość i ręce dosłownie świerzbiły go, by wstrząsnąć kumplem przez którego loczek uciekał do swojego pokoju, gdzie zwijał się w kłębek i wypłakiwał sobie oczy. Brunet przez cały czas głowił się z czym Lou ma tak naprawdę problem i niestety, nie znalazł odpowiedzi na nurtujące go pytanie.

Siedział na swoim łóżku w  pokoju hotelowym czekając na Nialla i Harry'ego, którzy po raz kolejny wybrali się na golfa, gdy nagle drzwi do sypialni zostały otwarte i do środka wszedł blondyn, ciągnąc za sobą zielonookiego. Spojrzał na twarz Irlandczyka i gwałtownie podniósł się ze swojego miejsca. Niall był przerażony i wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. 

- Co się stało? – Podszedł do nich, patrząc to na jednego to na drugiego. – Powie mi ktoś co tu się dzieje? Dlaczego jesteś taki wystraszony? – Objął go delikatnie ramieniem. – Co mu jest Hazz?

- Niall dramatyzuje jak zwykle. Uspokój go jakoś dobrze? Całą drogę powrotną zachowywał się w ten okropny sposób. Pomóż mu ok? Ja idę się położyć, jestem zmęczony. Ni... ja i fasolka idziemy spać, proszę cię uspokój się. Nic się nam nie stało – zwrócił się do Irlandczyka dając mu buziaka w czoło, po czym wyszedł zostawiając ich samych.

Zayn posadził blondyna na łóżku i usiadł obok niego, czekając aż ten się uspokoi i przestanie zachowywać się w ten sposób, który go przerażał. 

- Co jest mały? – Szepnął przysuwając się do niego i głaszcząc jego delikatne włosy. 

- Z-zayn... - zaczął jąkając się –  graliśmy w golfa i skoczyłem na niego... i... - Zayn nie usłyszał już żadnego słowa, bo Niall jęknął głośno i zamilkł. 

- I co się później stało?

- Harry ...on mnie złapał i my...

- Wy co? – Zayn zmarszczył brwi, oczekując odpowiedzi. Wyobrażał już sobie Bóg wie co. 

- My się przewróciliśmy, to znaczy... ja na Harry'ego i... Boże Zi... jeśli coś się stało fasolce... jeśli ja zrobiłem jej krzywdę, bo jestem takim idiotą...

-  Przecież Hazz mówił, że czuje się dobrze, nic mu nie jest, więc dziecku chyba nic się nie stało prawda?

- A jeżeli tak? On mnie znienawidzi, jestem taki głupi, nawet nie pomyślałem o fasolce.

- Chodź tu i przestań dramatyzować. Nikomu nic się nie stało – przytulił go i pozwolił  wtulać się przez chwilę w jego ciało. 

- Jesteś taki pocieszny Ni, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy jak bardzo.

***

- Czy wy możecie to zrozumieć? To niewiarygodne – Liam siedział na dywanie w pokoju Zayna i z niedowierzaniem kręcił głową – ukradli mi bokserki, moje majtki, moje...

- Tak ukradli twoje gacie, wszyscy już to wiemy Liam, możesz zmienić temat? – Lou leżał na łóżku Malika, podrzucając swój telefon, który co chwilę spadał na materac.

- Ale to takie dziwne, musicie przyznać, że to szaleństwo – kontynuował Payne nie zwracając uwagi na marudzenie Louisa.

- Tak Li, jesteś jak gwiazda rocka, tylko że w ciebie nie rzucają bielizną tylko ci ją kradną – zaśmiał się Horan siedząc na jednym z foteli, na drugim z wyciągniętymi nogami rozwalony był Zayn. Śmiech przerwało wejście Harry'ego, który uśmiechnięty wszedł do pokoju z jedzeniem w rękach.

- Cześć – przywitał się z pełną buzią, rozglądając się w poszukiwaniu miejsca na którym mógłby usiąść. Widział łóżko, ale Lou który tam siedział posłał mu kpiące spojrzenie. Niezdarnie opadł obok Liama rozkładając przed sobą jedzenie, wkładając jedną z kanapek do ust.

- Co ty jesz? – Zapytał Zayn, marszcząc brwi.

- Kanapkę – powiedział Harry i wpakował sobie do ust kolejny kęs. Wydawał się szczęśliwy i radosny, nikt nie chciał zmieniać tego stanu. 

- To jest w ogóle jadalne? – dopytywał brunet, krzywiąc się na zadowoloną minę młodszego, rozkoszującego się jedzeniem.

- Jasne, że tak. Chcesz?

- Nie dzięki, jednak zostanę przy tradycyjnym jedzeniu.

- A co z moim jest nie tak? – zapytał Harry, podnosząc lekko głos, jego nastrój zmienił się w ciągu kilku sekund. 

- Harry tylko się nie denerwuj... - zaczął powoli i uspokajająco Niall.

- Ja się nie denerwuję, tylko chcę się dowiedzieć co jest nie tak z moim posiłkiem. No dalej Malik, co ci się w nim nie podoba! – krzyknął, zwracając się bezpośrednio do bruneta z całą złością jaką w tej chwili mógł z siebie wykrzesać. 

- Harry nie chciałem cię zdenerwować, po prostu tosty z dżemem, serem, szynką, ketchupem i majonezem raczej nie spowodują u mnie chęci ich zjedzenia – powiedział odrobinę zmartwiony Zayn – naprawdę nie chciałem cię zdenerwować stary– dodał przymilnym głosem. Nie miał siły, by walczyć teraz z loczkiem, zresztą taki spór był przegrany już na starcie. Spojrzał na przyjaciela, którego oczy zaczęły się szklić.

- O Boże Zayn, tak bardzo cię przeprasza, ja.... cholera czemu ja płaczę? 

- Harry nie przy fasolce, wyrażaj się – odparł Niall, posyłając rozbawiony uśmiech w stronę Zayna.

- Maleństwo mi wybaczy, wie że tatuś nie chciał, prawda maleństwo? – Harry pogłaskał brzuch i włożył do ust ostatni kęs kanapki nie zważając na przyjaciół, którzy skrzywili się automatycznie. 

- Czy on właśnie na mnie nakrzyczał, później płakał, a teraz znowu normalnie je jakby nigdy nic? – zapytał wytrącony z równowagi Zayn.

- Wasze popierdolenie przekracza już granice normy, nie wiem jak ja z wami wytrzymuję – po pokoju rozniósł się głos Tomlinsona, który przysłuchiwał się tej bezsensownej rozmowie w milczeniu, ale teraz musiał to jakoś skomentować. 

- Co tam dobrego przyniosłeś? – zapytał Liam, ignorując złośliwości Louisa. Chciał tylko, by Harry się uśmiechał i nie słuchał szatyna. 

- A nic takiego - loczek machnął dłonią - trochę zgłodniałem, więc mam tu coś dobrego i smacznego. Sam zobacz.

Wszyscy zerknęli w jego stronę po czym wrócili do rozmowy o jakiejś bieliźnie, a Harry nie był tym zainteresowany, więc po raz kolejny zabrał się za jedzenie. Wziął się za swoją ulubioną sałatkę owocową, polał ją sosem czosnkowym i zaczął jeść mlaskając przy tym głośno.

- Co tak śmierdzi? – Lou podniósł się do pozycji siedzącej, patrząc na pozostałych chłopaków z grymasem na twarzy. 

- Hazz co ty dodałeś do tych owoców? – Liam zmarszczył nos patrząc na przyjaciela. faktycznie musiał zgodzić się z Louisem, w pokoju cuchnęło. 

- Sos czosnkowy – wyjaśnił lekko  – to naprawdę jest pyszne, chcecie spróbować? – Wyciągnął widelec w ich stronę.

- Nie, nie jedz sobie - Zayn uśmiechnął się  dobrotliwie w jego stronę, patrząc na Nialla, który miał grymas niesmaku na twarzy.

Patrzyli cały czas na loczka, który pochłaniał sałatkę, a za chwilę zabrał się za ciasto czekoladowe przegryzając je pomidorkami koktajlowymi.

- Liam, możesz mi wrzucić trochę kostek cukru do herbaty? – Zapytał szatyna siedzącego obok.

- Jasne ile?

- Myślę, że sześć – Payne spojrzał na niego z wyrazem zniesmaczenia na twarzy, ale posłusznie wrzucił odliczoną ilość kostek. Harry pomieszał łyżeczką i wziął łyk napoju po chwili odstawiając kubek na miejsce.

- To wcale nie jest słodkie – marudził dorzucając kolejne kostki cukru.

- Nie wypijesz tego, zabraniam – Niall wstał, zabierając od niego herbatę.

- Oddaj to Niall, chcę się napić – zapiszczał Harry, patrząc z oburzeniem na blondyna, który zarekwirował jego napój.

- Chcesz dostać cukrzycy albo spowodować ją u fasolki? Nie tkniesz tego świństwa, po moim trupie.

- Daj mu to Niall, może to coś zniknie z naszego życia. Cukrzyca jest tak samo dobra jak wszystko inne – warknął Louis, obserwując z obrzydzeniem Stylesa, który głaskał się po brzuchu.

- Ale Niall... - zaczął loczek, ignorując słowa Louisa. – Proszę cię Ni, mogę?

- Nie, nie będziesz truł fasolki. – Irlandczyk zniknął w toalecie, wylewając zawartość kubka.

- Och skończ nazywać to coś fasolą, to debilne – warknął szatyn ze złością.

- Sam jesteś debilem – odparł Niall wracając z łazienki.

- Dobrze, że w takim razie mam coś słodkiego – powiedział dumnie Harry otwierając batona i maczając go w resztce sosu – pycha, mniam, mniam...

- Jesteś obrzydliwy Hazz – westchnął Zayn, nie potrafiąc powstrzymać tego komentarza. 

- Co?

- Boże zamknij buzie, kiedy jesz błagam – Liam odwrócił twarz od najmłodszego chłopca. Poczuł jak loczek opiera swoją kudłatą głowę na jego ramieniu. – Co tam przylepo?

- Nic Li, nareszcie się najadłem i jeszcze nie zwymiotowałem – chłopak czule spojrzał na brzuszek. – Mogę się do ciebie przytulić?

- Jasne – Payne rozłożył ramiona i po chwili Hazz leżał na nim wtulając się w niego jak mały koala. – Zrobiliśmy się przytulaśni co?

- Troszeczkę – loczek wdychał przyjemny zapach Liama, który nie śmierdział tak jak Louis.

- Hej Li, nie boisz się tak przytulać? – zaczął Tomlinson niezobowiązującym tonem.

- Niby czego mam się bać? - zapytał podejrzliwie szatyn. 

- Że ta ciota się na ciebie rzuci – wyjaśnił Tommo.

- Mam cię dosyć Lou, idź pogadać sobie z El lub weź zimny prysznic, bo chyba jesteś sfrustrowany seksualnie – odparł opanowany Liam, zerkając na przysypiającego powoli loczka.

- Pierdol się Payne – Louis zszedł z łóżka i skierował się do drzwi.

- Słownictwo Lou! – krzyknął w jego stronę Niall.

- Pierdolcie się wszyscy! – Krzyknął, wyraźnie akcentując każde słowo i wyszedł trzaskając drzwiami.

- Niedobrze mi Li, chyba zwymiotuję – Harry wstał szybko i biegiem wpadł do łazienki opadając na kolana i zwracając cały swój posiłek. Niall klęczał obok niego, głaszcząc go po plecach i wspierając. Gdy skończył wymiotować, oparł swoje czoło o chłodną ścianę głośno oddychając.

- Przyniosę ci wodę i zaraz wracam.

Siedział, nie mając siły, by się ruszyć. Wsunął dłoń pod koszulkę, gładząc brzuch z miłością wypisaną na zmęczonej, bladej twarzy.

- Myślałem, że smakowała ci kolacja Louisie juniorze, proszę maleństwo daj mi się dziś wyspać... tak bardzo cię kocham.

***

Harry leżał na łóżku w swoim hotelowym pokoju i myślał. Setki wydarzeń przelatywało mu przed oczami. Niektóre sprawiały, że uśmiech pojawiał się na jego twarzy, inne wywoływały łzy w jego oczach. Jednym z takich wspomnień był ostatni koncert.

Przygotowania do koncertu szły pełną parą. Chłopcy byli już gotowi, dokonywali ostatnich poprawek i czekali kiedy będą mogli wyjść na scenę. Tego dnia Harry był dość śpiący. Nawet nie wiedział kiedy usnął przy śniadaniu, a teraz znów ziewał. Przyłożył rękę do brzucha
i szepnął tak aby nikt go nie usłyszał.

- Louisie juniorze po koncercie będziemy spać tyle ile będziesz  chciał, ale teraz tatuś musi pracować, wytrzymasz? - Uśmiechnął się sam do siebie, głaskając brzuch opuszkami palców. Poczuł rękę na swoich plecach, więc odwrócił się i dostrzegł zmartwioną twarz blondyna. - Coś nie tak?

- Jesteś cały rozpalony, jakbyś miał wysoką gorączkę.

- To nic Niall, nie martw się to zaraz minie – odparł z uśmiechem. 

- Jesteś tego pewien? – z rozmyślań wyrwał go głos przyjaciela.

- Tak Niall, czytałem o tym, naprawdę nie ma się czym przejmować, chodźmy zrobić show a później idę spać. – Słysząc jego słowa blondyn uśmiechnął się, uspokajając się trochę w końcu Harry wiedział, jak się czuję. 

- Chodź przyjacielu, niech fasolka zobaczy co robi jej tatuś i ulubiony wujek. – Powiedział Niall  uczepiając się ramienia Harry'ego, gdy razem weszli na scenę.

Koncert przebiegał bez zastrzeżeń do momentu w którym Louis stracił głos i nie mógł dokończyć swojej solówki. Harry słysząc jego urywany oddech dokończył piosenkę za niego i nic nie mógł poradzić na to, że śpiewając nie mógł oderwać wzroku od szatyna. Nie spodziewał się jednak takiej reakcji chłopaka po koncercie.

Gdy zeszli ze sceny, loczek poczuł gwałtowne szarpnięcie i został przyciśnięty do ściany przez Tomlinsona. Rozszerzył ze zdziwienia oczy, nie wiedząc czym zasłużył sobie na uwagę Louisa i dotyk jego dłoni. Mimo iż czuł jego silny uścisk na swoich ramionach miał wrażenie, że dotyk jest delikatny, niemal pieszczotliwy. Chciał więcej, więcej Louisa, jego spojrzeń skierowanych tylko na niego, uśmiechów, rozmów. Chciał całego Lou tylko dla siebie i ich wspólnego maleństwa. Rozpływał się pod jego dotykiem czekając na to, co zrobi niebieskooki.

- Co się stało Lou? – Wychrypiał ciężkim od pożądania głosem. Przez ciążę wszystko odbierał dwa razy mocniej. Nie myślał, że może pragnąć Louis jeszcze bardziej niż kiedyś.

- Nigdy więcej nie waż się kończyć moich solówek słyszysz? – Potrząsnął nim mocno, wbijając paznokcie w jego delikatną skórę.

- Ale Lou...

- Nie mów do mnie Lou.

- Chciałem tylko pomóc – spuścił wzrok na swoje buty.

- Myślałem, że zwymiotuję, gdy gapiłeś się na mnie tym pedalskim wzrokiem. Ogarnij się cioto, bo następnym razem nie będę tak miły.

Harry pamiętał tę rozmowę. Słowa Tomlinsona cały czas tkwiły w jego sercu jak drzazgi, których nie można wyciągnąć. Przewrócił się na drugi bok, szukając wygodniejszej pozycji. Wtulił twarz w miękką poduszkę głośno wzdychając. Był już tym wszystkim zmęczony. To dopiero początek ciąży, a on czuł się przytłoczony i samotny. Chciałby mieć kogoś kto zająłby się nim, otulił go kołdrą do snu, przytulił, pocałował. Harry nie chciał być po prostu sam. Często myślał o tym, jakby to było poczuć drobne dłonie Louisa obejmujące jego brzuch. Razem przytulaliby tak Louisa juniora, ich maleństwo. Zastanawiał się czy Lou nie myśli o ich dziecku, czy wcale go nie obchodzi. Styles wyobrażał sobie małego chłopca o błękitnych oczach i kręconych włoskach, biegającego z piłką po ogrodzie, śmiejącego się w ten wyjątkowy sposób, jak potrafi tylko Tomlinson. Ich życie byłoby jak z bajki, ale nie będzie nigdy. Czekało go samotne rodzicielstwo, pewnie też samotne życie, bo nie wyobrażał sobie pokochać kogoś innego niż Lou. Ze zniecierpliwieniem oczekiwał wizyty u swojej ulubionej pani doktor, która troszkę go przerażała swoimi żartami. Nie mógł się doczekać momentu, kiedy zobaczy swoje maleństwo na monitorze tego dziwnego urządzenia, którego nazwy nie pamiętał.

Wstał z łóżka z zamiarem porozmawiania z Niallem, musiał go o coś poprosić, a znając miłość blondyna do fasolki miał nadzieję, że ten mu nie odmówi. Przechodził korytarzem, zastanawiając się w którym pokoju znajdzie Irlandczyka i już chciał skierować się w stronę sypialni Zayna, gdy usłyszał śmiech przyjaciół wydobywający się z pokoju Liama. Wszedł do środka bez pukania i zobaczył swoich roześmianych kumpli siedzących na podłodze i przeglądających coś z radością.

- Co robicie?

- Harry! – Wykrzyknął Niall, zakrywając swoim ciałem coś z czego się śmiali. – Co tu robisz?

- Chciałem z tobą porozmawiać, a co wy tam robicie? – Przechylił głowę, by dostrzec co przed nim ukrywali.

- Nic, nic. Takie tam głupoty – wyjąkał Liam z kłamstwem wypisanym na twarzy.

- Chcę wiedzieć co robicie! – Styles tupnął nogą, wyglądając jak obrażone dziecko.

- Nie denerwuj się Hazz – zaczął uspokajająco Zayn.

- Nie denerwuje się – warknął loczek podchodząc bliżej nich – jestem bardzo spokojny naprawdę, tryskam spokojem. A teraz pytam co tam macie?

- Boże Harry – westchnął zrezygnowany Niall – to miała być niespodzianka, ale ty musisz wiedzieć wszystko od razu prawda?

- Niespodzianka?!! – Wykrzyknął Harry z ekscytacją i radością wymalowaną na bladej twarzy.

- Chcesz wiedzieć co to? – zapytał Zayn, przewracając oczami na zniecierpliwienie chłopaka.

- Tak, tak, tak – zapiszczał loczek i przysiadł się obok chłopaków, a Niall odsunął się dając mu widok na to co ukrywali przed nim. Oczom Stylesa ukazały się dziecięce ubranka.

- Ochh – westchnienie wyszło z ust zielonookiego. Powoli dotknął maleńkich ciuszków w rozmiarze mini. Zaśmiał się widząc maleńkie trampki, urocze sweterki i bluzy z kapturem. Naprawdę nie wiedział, że tak cudowne rzeczy istnieją. Zmarszczył brwi, gdy dostrzegł sukienki w kwiatki, kapelusiki i lakierowane buciki.

- Wiesz, nie wiemy czy to będzie chłopiec czy dziewczynka – wyjaśnił blondyn widząc minę loczka, który przeglądał każdą rzecz w skupieniu.

- To będzie chłopiec - powiedział pewnie Styles.

- Nie możesz tego wiedzieć – wytknął mu Liam.

- To jest chłopiec – powtórzył twardo Harry – ja jestem jego ojcem i ja wiem jakiej płci będzie maleństwo. To chłopiec.

- Och czyli dobrze, że kupiłem to – Niall wyciągnął torbę i podał loczkowi, który spojrzał na nią z zaciekawieniem. – No dalej zobacz – zachęcił go z małym uśmiechem.

Otworzył torbę i wyciągnął z niej sportowy, piłkarski strój w rozmiarze małego krasnoludka z nazwiskiem Styles na koszulce oraz piłkarskie buty dla bobasa.

- Produkują je w takich rozmiarach? – zapytał wzruszony, nawet nie ukrywając łzy spływającej po policzku.

- Dla chcącego nic trudnego – wyjaśnił Niall z uśmiechem, który zbladł gdy dostrzegł, że loczek płacze. – Nie podobają ci się?

- Są cudowne, naprawdę Ni. Nie musieliście chłopcy – rozłożył swoje ramiona przywołując ich tym gestem do uścisku.

- Tylko uwaga na fasolkę –wyjąkał Niall tuląc Stylesa z ostrożnością.Gdy odsunęli się od siebie i ochłonęli Irlandczyk spojrzał z zaciekawieniem na Harry'ego. - Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać tak?

- A tak... ja chciałem zapytać... czy ty... czy ty nie chciałbyś może... zrozumiem, jeżeli nie będziesz miał ochoty oczywiście...

- Wykrztuś to z siebie mały - roześmiał się blondyn patrząc na zielonookiego, który rumienił się i jąkał.

- Dobrze... ja po prostu chcę zapytać, czy nie zechciałbyś pojechać ze mną na badania?

-  Harry, oczywiście że z tobą pojadę. Co to w ogóle za pytanie? Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę fasolkę – podekscytowanie Horana rosło z minuty na minutę.

- Dziękuję Niall, tak bardzo dziękuję. Chłopcy nie macie mi tego za złe, że to Niall pojedzie? – spojrzał na pozostałą dwójkę ze strachem w oczach. Nie chciałby nikogo skrzywdzić. 

- Pewnie, że nie, ale też chcemy dostać zdjęcie USG ok? – zapewnił go Liam z uśmiechem.

- Obiecuję, że je dostaniecie. Kocham was tak mocno.

- Zrobiłeś się tak przytulaśny Harry – wyjąkał Zayn, gdy loczek przyciągnął ich do kolejnego łzawego uścisku. Nie był zwolennikiem czułości. 

- To wszystko przez... - zaczął Niall.

- Tak wiemy, to przez hormony – przerwał mu Liam, po czym cała czwórka wybuchnęła głośnym śmiechem.

***

Harry położył się na łóżku i przyłożył dłonie do swojego brzucha, cicho mówiąc.

- Ochh mały Lou, już niedługo ponownie cię zobaczę, tylko na monitorze, ale jednak. Już nie mogę się doczekać, kiedy wezmę cię na ręce, ucałuję twoją małą główkę kiedy będziesz już ze mną, tylko mój.

Z tymi słowami zasnął, pierwszy raz szczęśliwy, z dłońmi spoczywającymi przez cały czas na jego brzuchu.        

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro