PROLOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Od dwóch tygodni jesteśmy w Beacon Hills, Cora postanowiła zostać w Mystic Falls. Wydaję mi się, że Damon wpadł jej w oko. Najlepsze jest to, że z wzajemnością. Oczywiście Derekowi to się nie spodobało. Nic dziwnego, Cora to jego malutka siostrzyczka. Nigdy nie pogodzi się z faktem, że jest już dorosłą kobietą.

               Przez ten czas, o dziwo, nic się nie wydarzyło. Jest spokój w mieście. Coś mi się wydaje, że to tylko cisza przed burzą. Jesteśmy świadomi tego, że od jakiegoś czasu Beacon Hills jest latarnią dla istot nadprzyrodzonych.

                Od rytuału Allison, Scott i Stiles czują się dziwnie. W ich duszy na zawsze pozostanie cień zła. Nie oznacza to jednak, że muszą być źli. Starają się z tym walczyć, a ja ich wspieram jak tylko mogę. Mam jednak wrażenie, że nie są do końca ze mną szczerzy. Coś przede mną ukrywają.

- O czym myślisz? - zapytał Derek.

- O wszystkim - westchnęłam.

- To znaczy? - jak zwykle musi wszystko wiedzieć.

- Jak myślisz? Długo jeszcze będzie spokój w mieście?

- Z naszym szczęściem? Skończy się za 5 minut .

- Co? - ta odpowiedź mnie zdziwiła.

- Zaraz przyjdzie Scott i reszta.

- Zaraz?! - wstałam jak poparzona.

- Tak, skarbie. Za dużo myślisz.

- To nie moja wina - oburzyłam się.

- Powinnaś wyluzować. Nic się nie dzieję, możemy nareszcie odpocząć. Za dużo się przejmujesz wszystkim.

- Ja? Nie prawda. Chcę być tylko przygotowana na ewentualne kłopoty.

- To bądź. Właśnie przyjechali.

               Zaśmiałam się, a Derek przewrócił oczami. Tyle spędzamy razem czasu, a on dalej musi kłócić się ze Stiles'em. Oboje są okropnie uparci. Za cholerę nie potrafię namówić ich do odłożenia broni.

- Hej, Nina – powiedziały równocześnie Lydia i Allison.

- Hej – pocałowałam je w policzek.

- Hej, piękna – zakład, że Stiles chciał wkurzyć Dereka?

- Hej – również pocałowałam go w policzek i podeszłam do Scott'a – Hej, wilczku – powtórzyłam czynność.

- Hej, wampirku.

                Wszyscy przeszliśmy do salonu i usiedliśmy. Derek usiadł koło mnie i mocno mnie do siebie przytulił, patrząc na Stiles'a z chęcią mordu. Zaśmiałam się, tacy duzi, a tacy głupi. Każdy z nich chce dopiec drugiemu za wszelką cenę. Gdzie tu jest sens?

- Jak się czujecie? - zapytałam.

- Dobrze – odpowiedział Scott.

- Kłamiesz – westchnęłam. - Możecie w końcu powiedzieć mi prawdę?

- Ja ... nie mam celności – powiedziała smutna Allison. - W sensie mam, ale strasznie słabą. Ręce mi się okropnie trzęsą.

- Scott? - przeniosłam wzrok na chłopaka.

- Wydaję mi się ... - westchnął zrezygnowany. - Cały czas czuję, jakbym był wilkołakiem, takim przemienionym, widzę swój cień z pazurami. Boję się zmienić, bo mogę stracić kontrole.

- Stiles?

- Słabo idzie mi czytanie.

- To znaczy? - zmarszczyłam brwi.

- To znaczy, że litery latają mi przed oczami, albo znikają.

- I nie mogliście mi powiedzieć tego wcześniej?

- Nie chcieliśmy Cię martwić – powiedział Scott. - Jest spokój w mieście, a Ty masz okazję odpocząć.

- Odpocznę, gdy wszyscy będą bezpieczni.

- Jak zwykle. Nina ratuje świat.

- Dziękuję, Derek. To miłe z Twojej strony – powiedziałam z sarkazmem.

- A co, jeśli nam się pogorszy? - zapytał Stiles.

- Wtedy będę przy was. Nie pozwolę, aby stała wam się krzywda. Znajdziemy rozwiązanie, jak zawsze z resztą.

- Zmieńmy temat – odezwała się Lydia. - Co zamierzacie?

- Ja wracam do szkoły, aby mieć na was oko, a Derek zostaje w domu.

- Derek będzie robił za gosposie? Od zawsze wiedziałem, że znajdziesz swoje miejsce na ziemi.

- Stiles – upomniałam chłopaka.

- Zaraz go zabiję – powiedział zły Derek.

- Czy wy choć raz możecie być spokojni?

- On mi podnosi ciśnienie samym widokiem – odpowiedział mój chłopak.

- Serio? Ale tak to wskoczycie za sobą w ogień. Mam dość waszych ciągłych kłótni i przekomarzań. Macie się uspokoić, przynajmniej w moim towarzystwie.

                Do końca dnia chłopcy nie docinali sobie. No, przynajmniej się starali. Ten dzień był taki normalny. Spędziliśmy wspólne, miłe chwile. Śmialiśmy się, beztrosko rozmawialiśmy. Nic nas nie obchodziło.

                Jednak coś nie dawało mi spokoju. Wiedziałam , że czeka nas kolejna bitwa. Moja intuicja podpowiadała mi, abym była ostrożna i miała oczy szeroko otwarte. Mam nadzieję, że tym razem nie pociągnie za sobą ofiar.




***************************************

Witam, Kochani :*

Powróciłam po krótkiej przerwie z obiecaną trzecią serią. Mam nadzieję, że was nie zawiodę :*

Jeśli macie jakieś sugestie lub pomysły, chętnie posłucham <3

Miłego czytania :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro