ROZDZIAŁ 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Piątek, cóż za piękny dzień się zapowiada. Ponownie wstałam z łóżka w nie najlepszym humorze. Tyle dobrego, że jest dzisiaj ta cała impreza chłopaków, przynajmniej na chwile się rozluźnię. Nie oszukujmy się, imprezy są najlepszą formą zabawy dla nastolatków. Każdy może na nią przyjść i napić się bez obaw, chyba że ma strasznych rodziców, którzy czekają z alkomatem na powrót swojej pociechy. Wtedy nie ma co, trzeba zadowolić się soczkiem.

               Skierowałam się do łazienki, aby wykonać wszystkie poranne czynności. Mój prysznic trwał zaledwie kilka minut, bo na więcej nie mogłam sobie niestety pozwolić. Wykonałam szybki makijaż, który był standardem w mojej codziennej stylizacji, włosy pozostawiłam oczywiście rozpuszczone. Następnie, owinięta w ręcznik, poszłam do garderoby po ubrania. Wybór padł na czarną bluzkę na ramiączkach, czarną skórę, czarne spodnie oraz czarne botki na szpilkach z cekinami. Ogólnie mówiąc, standard w moim wykonaniu. 

               Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Musiałam jakoś rozpocząć dzień, więc to było najlepsze miejsce na poranne przesiadywanie. Zrobiłam sobie standardowo kawę i tosty. W zasadzie to nie miałam za dużej ochoty na jedzenie, ale coś muszę jeść. Przynajmniej czasami, moja magiczna strona niestety domaga się nakarmienia.

               Sięgnęłam po telefon i postanowiłam zadzwonić do Dereka. Mam nadzieję, że nic im nie jest. Od jego wyjazdu nie zadzwonił do mnie ani nic nie napisał. Ja sama nie chciałam się narzucać, pewnie mają dużo do zrobienia. Niemniej jednak obawiałam się, że coś mogło pójść nie tak. W głowie miałam pełno czarnych myśli, które musiałam jak najszybciej rozwiać. 

                 Wybrałam numer mojego chłopaka i czekałam, aż odbierze. Z każdym sygnałem moje serce zaczynało bić coraz szybciej. Przyzwyczaiłam się do jego natychmiastowego odbierania telefonu, więc tym bardziej miałam obawy, że coś mu się stało. Nie przeżyłabym tego, on jest mi zbyt bliski. Odebrał dopiero po sześciu sygnałach, co mnie lekko zdziwiło.

- Halo? - jego głos był taki ... oschły?

- Hej, Derek. Jak tam?

- Żyjemy - odpowiedział krótko, na co zmarszczyłam brwi.

- Fajnie? A możesz powiedzieć coś więcej?

- Klaus przysłał nam trzy hybrydy do pomocy, więc radzimy sobie. Zadowolona?

- Wszystko gra? Jesteś jakiś dziwny.

- Jestem zmęczony - warknął, coraz mniej mi się to podobało.

- Kiedy wracasz? - zapytałam, starając się mówić spokojnie.

- Jeszcze nie wiem. Jak wrócę, to wrócę.

- Derek, na pewno wszystko gra? Stało się coś?

- Możesz przestać zadawać tyle pytań?! Nie mam ochoty na rozmowę.

- Dobra, już nic nie mówię. Tęsknię za Tobą.

- Taa, to świetnie. Cześć.

               I tak po prostu się rozłączył. Czy ja zrobiłam coś nie tak? Rozumiem, może jest zmęczony, ale mógłby być trochę milszy. Znalazł tam sobie kogoś? A może już mu się znudziłam? Derek nigdy nie zachowywał się względem mnie w ten sposób. Nawet gdy nie byliśmy razem, był dla mnie zdecydowanie milszy. Coś musiało się wydarzyć, tylko co?

              W jeszcze gorszym humorze wsiadłam do samochodu i odjechałam spod domu. Jeśli dzisiaj spotkam Kirę, to ją zabiję. W sumie to zabiję każdego, kto mnie wkurzy. Zaparkowałam samochód i wyszłam z niego, trzaskając przy tym drzwiami. Moi przyjaciele stali w naszym miejscu spotkań. Kolejny raz postanowiłam do nich nie podchodzić. Jakoś nie mam ochoty na bliższe spotkanie z Kirą.

- Nina! - usłyszałam krzyk Lydii.

           Stanęłam w miejscu i  odwróciłam się do niej, a dziewczyna mi pomachała. Machnęłam ręką i skierowałam swoje kroki do szkoły. Nie mam ochoty na żadne rozmowy, w szczególności nie teraz. Zdecydowanie wolałabym zostać w domu i przeżyć ten dzień w samotności i zastanowić się, co zrobiłam źle. Jednak, jak to bywa z moim szczęściem, długo sama nie szłam. Lydia szybko mnie dogoniła.

- Wołałam Cię - wysapała, idąc obok mnie.

- Słyszałam - mruknęłam pod nosem.

- To dlaczego się nie zatrzymałaś?

- Bo nie mam ochoty na spędzanie czasu w towarzystwie waszej nowej przyjaciółki?

- A ja mam ochotę na spędzenie czasu z Tobą.

- Miło z Twojej strony, ale jakoś nie mam ochoty na plotki.

- Coś się stało? - zmarszczyła brwi, uważnie mi się przyglądając.

- Nic ważnego - zbyłam ją, serio nie mam ochoty na zwierzanie się z moich problemów.

- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć?

- Wiem - westchnęłam ciężko.

- Więc wyrzuć to z siebie. Co się stało, że masz taki okropny humor?

- Derek się stał - warknęłam, zła na mężczyznę.

- Co znowu zrobił?

- Zadzwoniłam dzisiaj do niego, a on wydawał się być niezainteresowany rozmową ze mną.

- To znaczy? - zapytała spokojnie, chyba nie chciała mnie sprowokować, co było dobrym ruchem z jej strony.

- Zapytałam go, jak tam idą sprawy z tymi wilkołakami. Był dla mnie oschły, zachowywał się strasznie dziwnie. Gdy powiedziałam, że tęsknie, to odpowiedział ,,Taa, świetnie''.

- Może był zmęczony?

- I dlatego miał prawo być zły na mnie za to, że się martwię?

- Masz racje. Może coś tam się stało?

- Mam pewne podejrzenia, obym się myliła.

- Jakie? - spojrzała na mnie zaciekawiona.

- Nie chciałabym o tym rozmawiać. Zresztą, nie ważne. Chciałaś o czymś pogadać?

- Tak. Pamiętasz, że dzisiaj jest impreza?

- Pamiętam - przytaknęłam. Jak mogłabym o niej zapomnieć?

- I pamiętasz, że na nią idziesz?

- Podejrzewam, że nie mam większego wyboru.

- Tu się z Tobą zgodzę.

- A Ty wpadłaś na jakiś genialny pomysł?

- Coś w tym sensie - uśmiechnęła się, co nie wróżyło nic dobrego. 

- A można prosić jaśniej?

- Nina, wiem, że masz zły humor, ale dzisiaj jest impreza. Masz się na niej dobrze bawić, a nie myśleć o tym, jakim dupkiem jest Derek.

- Mam zamiar się bawić.

- I taka odpowiedź mnie zadowala. W każdym razie, po szkole przyjadę do Ciebie i pomogę Ci się wyszykować.

- Twierdzisz, że sama nie dam rady?

- Nie. Ale wiem, w jaki strój byś się ubrała.

- A co złego jest w moich strojach?

- Złego to nic, ale jednak to impreza.

- I co w związku z tym?

- Powinnaś ubrać sukienkę.

- A jak będę musiała walczyć?

- Przestań, dzisiaj nikt nie walczy. Jest piękny dzień i szykuje się świetna impreza. Choć na jeden wieczór zapomnijmy o problemach.

- Żeby to było takie proste.

- I jest. Bez gadania, jestem u Ciebie po szkole.

- I tak nie mam nic do gadania.

- Oczywiście, że nie.

               Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Lydii Martin nie przegadasz, to istna maszyna jeśli chodzi o gadanie i namawianie ludzi do swojego zdania. Ale może ona ma rację? W sumie chyba nic się nie stanie, jak na jeden wieczór zapomnimy o problemach. Coś nam się od tego życia należy, prawda? Nie samymi walkami powinniśmy żyć, musimy sobie jakoś radzić i wyluzować.

               Skierowałyśmy swoje kroki na pierwszą lekcję, którą była matematyka. Kolejny raz mam ochotę strzelić sobie w głowę. Po jaką cholerę ja się tu zapisywałam? Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam myśleć o dzisiejszym dniu. Lydia z całą pewnością mi nie odpuści. Coś czuję, że to będzie długi dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro