ROZDZIAŁ 65

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Scott'a *

               Udało nam się w końcu wejść do tego przeklętego komisariatu. Temat Niny na razie zostawiliśmy w spokoju, aby się nie rozpraszać. Postaram się z nią porozmawiać na temat naszym domyśleń, ale to potem. Wolę z nią nie poruszać tego tematu teraz, gdy jest poza kontrolą. To by mogło się boleśnie dla nas skończyć. Ja pewnie oberwałbym kilka razy od niej, a ona skończyłaby ze złamanym karkiem. Jestem ciekaw, co się z nią wtedy dzieje. Muszę się jej o to kiedyś zapytać.

- Dzień dobry – odezwałem się miło do recepcjonistki. – My do Szeryfa.

- Jest u siebie – odezwała się wrednie.

               Dziwna z niej baba. Ja tu z kulturą, a ona do mnie ze złością. Nie dziwię się, że Ninie czasami nerwy puszczają. Pewnie na jej miejscu miałbym tak samo, chciałbym udusić tą kobietę gołymi rękoma. Niektórzy ludzie mają chyba dar do wkurzania innych samą swoją obecnością, ta baba zdecydowanie należy do tej grupy.

                Popatrzyłem na Dereka, który wzruszył ramionami. Odpowiedziałem mu tym samym i oboje ruszyliśmy przed siebie, kierując się w stronę gabinetu Szeryfa. Nie wiem do końca, po co my tu jesteśmy. Wiem tylko tyle, że rozmawiał dzisiaj z Niną i powiedział jej o znalezionym samochodzie Stiles'a. Musimy jednak ustalić jakiś plan działania, którego aktualnie nie posiadamy. Nie możemy zrobić żadnego pochopnego kroku, bo to może się dla nas źle skończyć.

- Scott – i koniec spokoju na dzisiejszy dzień.

- Czego chcesz? - zapytałem nieuprzejmie. Nauka Niny nie poszła w las.

- Może trochę kultury? Jestem Twoim ojcem.

- Który mnie opuścił – dokończyłem jego wypowiedź. - Co chcesz? Spieszy nam się trochę.

- Gdzie idziecie? - zapytał, nie zrażony moim tonem głosu.

- Do Szeryfa - burknąłem pod nosem.

- Po co? - zaczyna wkurzać mnie ten człowiek, zwany moim ojcem.

- Porozmawiać - odparłem, starając się być spokojny.

- Na jaki temat? - dobrze, że nie a tu Niny. Ta to pewnie zabiłaby go na miejscu.

- O Stiles'ie - westchnąłem ciężko.

- Zaleźliśmy jego samochód – powiedział z dumą w głosie.

- Wiem – odpowiedziałem od niechcenia.

- Skąd? - staruszek był wyraźnie zdziwiony.

- Od Niny - wzruszyłem ramionami. 

- A ona niby skąd wie?

- Rozmawiała z Szeryfem przez telefon.

- A kim ona jest, aby rozmawiać z Szeryfem?

- Nie Twoja sprawa – wywarczałem do niego.

- Powinieneś odnosić się do mnie z szacunkiem.

- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć.

- Chcę wam pomóc.

- Nie potrzebnie, nie potrzebujemy Twojej pomocy – powiedziałem zły. Teraz przydałaby się Nina, ona potrafi ładnie wychodzić z takich sytuacji. Chyba wezmę u niej kilka lekcji dodatkowych, przyda mi się to w przyszłości.


* Perspektywa Niny *

               Po kilkunastu minutach udało mi się w końcu opanować swoja złość. Ponownie zaczęłam się kontrolować, co mnie bardzo ucieszyło. W innym wypadku mogłabym pozabijać przynajmniej połowę osób znajdujących się na komisariacie, a tego wolałabym uniknąć. Chcę stać się starą Niną, ale z kontrolą i z człowieczeństwem. Nie wiem, czy byłabym w stanie ponownie wyłączyć człowieczeństwo. Wydaję mi się, że nie, chociaż u mnie wszystko jest możliwe.

               Wstałam z ziemi, na której siedziałam od kilku minut, i skierowałam się do wejścia na komisariat. Ludzie dookoła dziwnie się na mnie patrzą, chociaż nie do końca znam powód. Mam ochotę na nich krzyczeć, ale wiem, że nie mogę. Mogłabym wtedy łatwo stracić kontrolę, a to nie byłoby na miejscu. Nie chcę narobić sobie więcej kłopotów, zdecydowanie mi ich wystarczy.

               Weszłam przez drzwi i skierowałam się do recepcji. W duchu modliłam się, aby nie siedziała tam ta sama kobieta co ostatnio. Przy niej mogłabym stracić kontrolę, i to bez dwóch zdań. Ta kobieta podnosiła mi ciśnienie samym swoim wyglądem i stylem bycia. Zachowuje się tak, jakby ktoś zmuszał ją do pracy na komisariacie, a odwiedzający to miejsce byli temu winni.  Moje modły jednak nie zostały wysłuchane.

- Szeryf jest u siebie, Twoi koledzy już tam są.

                Spojrzałam na nią zdziwiona, aa tylko wzruszyła ramionami i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Czy ja o czymś nie wiem? Ostatnio ta kobieta miała ochotę mnie zabić, a teraz mówi do mnie miłym głosem i informuje kulturalnie o zaistniałej sytuacji. Czyżby Szeryf maczał w tym palce? A może jakiś inny policjant?

               Wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie. Policjanci ukradkiem zerkali na mnie i od razu spuszczali wzrok. Co ja takiego zrobiłam? Czułam od nich strach, a przecież nikogo nie zabiłam. Cała ta sytuacja wydawała mi się cholernie dziwna, ale postanowiłam się tym chwilowo nie przejmować. Mam na głowie ważniejsze sprawy od strachu policjantów.

                Usłyszałam podniesione głosy, więc zerknęłam w tamtą stronę. I co zobaczyłam? Scott'a, który kłócił się ze swoim ojcem. I ponownie gniew zawitał w moich żyłach. Co za idiota, wtrąca się we wszystko. Jeszcze do tego chce się pozbyć Szeryfa, chcąc udowodnić przy tym, że Stilinski nie nadaje się na swoje stanowisko. No po moim trupie.

- Chcę wam pomóc.

- Nie potrzebnie, nie potrzebujemy Twojej pomocy.

,,Teraz przydałaby się Nina, ona potrafi ładnie wychodzić z takich sytuacji. Chyba wezmę u niej kilka lekcji dodatkowych, przyda mi się to w przyszłości''.

                Usłyszałam w głowie głos Scott'a. Tak wiem, nie powinnam zaglądać w jego myśli. Byłam po prostu ciekawa, albo po prostu chciałam sprawdzić, czy jest bezpieczny. Tak, druga opcja brzmi o wiele lepiej od pierwszej. Podeszłam bliżej, aby wszyscy mnie widzieli. Nie chciałam robić większego zamieszania, jednak nie mogłam stać bezczynnie i słuchać głosu tego cholernego McCall'a.

- Z wielką chęcią Ci ich udzielę – powiedziałam Scott'owi i puściłam mu oczko. - Jakiś problem, Panie McCall? - zapytałam ojca Scott'a.

- Żaden. Zastanawiam się tylko, dlaczego masz taki dobry kontakt z Szeryfem Stilinskim.

- Chyba nie rozumiem.

- Ponoć rozmawiałaś z nim dzisiaj przez telefon.

- I co w związku z tym?

- Rozmawiałaś? - przyjrzał mi się uważnie.

- Owszem. Ja nie widzę tu problemu.

- A ja widzę.

- Nie wiem, czy Pan wie, ale jego syn jest moim przyjacielem. Poprosiłam Szeryfa o kontakt ze mną, gdyby się czegoś dowiedział. Stiles jak i Pana syn są dla mnie jak bracia. Martwię się o Stiles'a i chcę, aby powrócił do domu cały i zdrowy.

- Dla mnie to dosyć dziwne. Szeryf nie powinien utrzymywać kontaktu z innymi osobami, a w szczególności z cywilami.

,,Zabiję go'' powiedziałam w myślach. Zapomniałam o tym, że Derek i Scott pewnie to usłyszeli, bo popatrzyli na mnie wystraszeni.

- A co? Jest Pan zazdrosny? - postanowiłam zacząć z nim grę.

- Nie, moim zdaniem to niestosowne. Dziwnym trafem Ty jesteś na każdym miejscu, w którym coś się dzieję.

- Takie życie – odpowiedziałam ze znudzeniem

- Nie wydaje mi się.

- A mnie gówno obchodzi, co Ci się wydaję – powiedziałam zła. Ten człowiek działa mi na nerwy. - To moja sprawa, co robię, kiedy i gdzie. Tobie nic do tego.

- Nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na ,,Ty''.

- To już nie mój problem, lecytyna jest ponoć dobra na pamięć – odpowiedziałam lekceważąco. - A teraz posłuchaj mnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać. Odpierdol się od nas i przestań wtrącać się tam, gdzie nie trzeba. To, czy mam kontakt z Szeryfem czy nie, to nie Twoja sprawa. Robię to, co mi się żywnie podoba, a ktoś taki jak Ty nie będzie mi dyktował zasad. Lepiej się wycofaj, póki żyjesz. W innym przypadku może się to dla Ciebie źle skończyć – wysyczałam zła.

- Dosyć – powiedział Derek i złapał mnie za łokieć. - My już pójdziemy.

- Ale ja nie skończyłam – powiedziałam zawiedziona. Ten w odpowiedzi wepchnął mnie do gabinetu Szeryfa. - Świetnie.

- Nina? - zapytał zdziwiony Szeryf.

- Nie pytaj, Szeryfie. Miałam słowną potyczkę z Panem McCall'em.

- Podejrzewam czym by to się skończyło – zaśmiał się.

- Co w tym śmiesznego? - zapytałam oburzona.

- Nic. Zadziwiasz mnie z każdym spotkaniem coraz bardziej. Sam go nie lubię, więc dziękuję za kłótnie z nim. Przynajmniej poprawiają mi humor.

- Do usług – ukłoniłam się.

                 Zaśmialiśmy się oboje, chociaż chyba nie był to odpowiedni czas. Po chwili do biura wstąpił Scott z Derekiem, który zdecydowanie nie podzielał naszego humoru. Ten drugi patrzył na mnie ze złością, na co posłałam mu niewinny uśmiech, a za to Scott posłał mi wdzięczny uśmiech. Przynajmniej jeden cieszy się z moich poczynań, zawsze to jakiś plus.

- Dzień dobry – powiedzieli równocześnie, a ja się zaśmiałam. Derek od razu spojrzał na mnie z przymrużonych powiek. Wzruszyłam ramionami.

- O co Ci chodzi? - zapytałam Hale'a.

- O co? Mało brakowało, a rzuciłabyś się na McCall'a.

- Zasłużył na to.

- Nina! - warknął zły w moją stronę.

- No co? - zapytałam niewinnie. - Przecież nic złego bym nie zrobiłam .

- Popieram – powiedzieli równocześnie Scott i Szeryf, a ja się zaśmiałam.

- Żyję z wariatami – westchnął Hale.

- Już dawno stwierdziłam to samo.

                Derek popatrzył na mnie z mordem w oczach, co cholernie mnie rozśmieszyło. Nie wiem, czy to wina moich postanowień, czy po prostu śmiesznie wyglądał. Wolałam jednak tego nie skomentować, bo mogłoby się to skończyć awanturą roku. W tej chwili nie miałam na nią najmniejszej ochoty, gdyż przyszliśmy tu w zupełnie innej sprawie. Kłótnia z Derekiem o starszego McCall'a może poczekać, jakoś to przeżyję.

- Co robimy ze Stiles'em? - zapytał Szeryf.

- To co zawsze – wzruszyłam ramionami.

- To znaczy? - zmarszczył brwi, przyglądając mi się.

- Ratujemy mu tyłek tak, aby nie ucierpiał. A przynajmniej ucierpiał jak najmniej.

- Masz jakiś plan?

- Już każdy go zna. Co do innego, nie mam, ale coś wymyślę. Mam zamiar posiedzieć dzisiaj nad księgami mamy. Wydaje mi się, że coś tam widziałam na temat Nogitsune, ale ręki nie dam sobie uciąć.

- A w jakiejś innej sprawie dasz sobie uciąć? - zapytał zaczepnie Derek.

- Owszem – powiedziałam dumnie. - Dam sobie rękę uciąć, że Stiles wróci do domu cały. O jego zdrowiu nie mogę tego powiedzieć.

- To znaczy? - zapytał zmartwiony Szeryf.

- Niech się Szeryf nie martwi. Bardziej chodzi mi o jego stan psychiczny, o fizyczny potrafię zadbać – pokazałam na nadgarstek. Każdy wiedział, że jeśli podam mu swoją krew, to jego rany się uleczą. Z psychiką tego nie potrafiłam. - Najwyżej go zahipnotyzuję.

- Tak samo jak tego faceta w Eichen? - zapytał Szeryf dla jasności.

- Tak - kiwnęłam głową.

- Jakiego faceta? - Zzapytał zdziwiony Scott. To ja im nic nie mówiłam?

- Taki jeden. Nie chciał nas puścić do piwnicy Eichen House, to go zahipnotyzowałam.

- Potrafisz tak? - zapytał Derek.

- I Ty twierdzisz, że mnie znasz – westchnęłam. - Tak, jestem wampirem. Wampiry potrafią hipnotyzować innych ludzi bądź też istoty nadprzyrodzone, ale tylko te słabszej rangi od nich. Czyli Pierwotnych nie potrafię zahipnotyzować, ale oni już mnie tak - wyjaśniłam. 

- Dlaczego nigdy tego nie robiłaś?

- Bo nie lubię – wzruszyłam ramionami. - Używam jej w ekstremalnych wypadkach.

- I w Eichen taki był?

- Owszem, koleś działał mi na nerwy. Miałam dwa wyjścia: zabić go lub zahipnotyzować.

- No proszę, Nina Fortem wybrała rozważne wyjście – zakpił Scott.

- Jeszcze słowo, a Cię zabiję, McCall – wysyczałam w jego stronę.

                  Ten w odpowiedzi podniósł ręce w geście obronnym, ale na jego twarzy wciąż istniał uśmiech. Miałam ochotę go udusić gołymi rękoma. Tak bardzo jak go kocham, tak bardzo chcę go zabić, czyli bardzo mocno. Przerwał mi w tym człowiek wchodzący do gabinetu Szeryfa. A bardziej jakaś istota nadprzyrodzona, ale nie potrafiłam odgadnąć, z czym mamy do czynienia. Spojrzałam na drzwi i ujrzałam Jordan'a Parrish'a. On jest tą istotą? Nie powiem, żeby ta informacja mnie nie zdziwiła. Wcześniej nic nie wyczułam.

                 Stwierdziłam, że to dobry pretekst do zdenerwowania Hale'a. No co? On mógł mnie zdenerwować, to ja też go mogę. Popatrzyłam na Jordan'a, a on na mnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie, co mnie bardzo zadowoliło. To będzie łatwiejsze, niż mi się wydaje. Może to nie fair, że go wykorzystuję, ale kto by się czepiał szczegółów.

- Hej, Jordan - powiedziałam słodko.

- Hej , Nina – odpowiedział mi natychmiastowo i uśmiechnął się do mnie.

                 Usłyszałam ciche warknięcie za mną, co spotkało się z moim łokciem. Tak, Derek Hale dostał ode mnie z łokcia z brzuch. Niech się cieszy, że nie trafiłam w inne miejsce. Chciałam go trochę podenerwować za to, co mi zrobił. Ukarać go za złe zachowanie, a on powinien się cieszyć, że robię to w bardzo łagodny sposób. 

,,Za co to?'' zapytał w myślach.

,,Za brak kultury''.

               Jordan popatrzył najpierw na mnie, a później na Dereka. Kiwnęłam mu głową dając jednocześnie znak, że mnie i Hale'a nic nie łączy.  W sumie, jakby się dobrze przyjrzeć, to Jordan jest naprawdę przystojnym mężczyzną, przy którym mogłabym się zakręcić. Ten ponownie się do mnie uśmiechnął i skierował się do Szeryfa.

- Mam paczki, które przyszły na Pana nazwisko.

              Podszedł do Stilinskiego i podał mu pod nos jakieś papierki. Ten z westchnieniem zaczął je podpisywać, co chyba nie bardzo mu się podobało. Patrzyłam na to wszystko dokładnie, aby przypadkiem czegoś nie pominąć. Taki jakiś nawyk we mnie wszedł, chyba przeszłość się odzywa. Zaczęłam się przyglądać wszystkiemu z zaciekawieniem, jakbym chciała znaleźć jakiś podstęp. Tak, wiem, jestem dziwna, ale nic na to nie poradzę.

- To wszystko? - zapytał ze znużeniem. 

- Tak – powiedział Jordan i zabrał papierki, następnie spojrzał na mnie. - Do zobaczenia, Nino.

- Do zobaczenia – popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się. Nie oszukujmy się, był cholernie przystojny. Może mogłoby być z tego coś więcej?

                Usłyszałam za sobą ponowne warknięcie, na co miałam ochotę się zaśmiać. Po zamknięciu drzwi przez Parrish'a, spojrzałam za siebie. Derek stał z chęcią mordu wypisaną w oczach. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Ten facet zadziwia mnie każdego dnia coraz bardziej, zmienia humorki jak kobieta podczas okresu. I jak tu za nim nadążyć?

- Jesteś zazdrosny? - zapytałam ze śmiechem.

- O Ciebie? Nigdy w życiu.

- Już to kiedyś słyszałam - zaśmiałam się. - Musimy jechać do szpitala, zobaczyć, co się dzieje z Isaac'iem. Masz jakieś nowe informacje? - zapytałam Szeryfa.

- Nic, każdy w mieście szuka Stiles'a , ale bezskutecznie. Mój syn rozpłynął się w powietrzu.

- Znajdę go, obiecuję.

- Wiem, Nina. Ty zawsze dotrzymujesz obietnic.

               Szeryf uśmiechnął się do mnie, a ja miałam zamiar na niego nakrzyczeć. Ostatnimi czasy coś trudno mi dotrzymać obietnic przeze mnie składanych, ale nie chciałam go martwić. Zresztą, Stiles wróci do domu cały i zdrowy. Nogitsune z wielką chęcią zgodzi się na moją wymianę. Po co mu marny człowiek, skoro może zyskać mnie? Więc wychodzi na to, że mam plan awaryjny. Coś, czego przez ostatnie czasy mi brakowało. Teraz postanowiłam się zabezpieczyć z każdej możliwej strony.

- Dziękuję za zaufanie, Szeryfie. Stiles wróci do domu cały i zdrowy.

- Wiem, Nina. Jedźcie do szpitala i dajcie znać, co z Isaac'iem.

                Kiwnęliśmy mu głową i skierowaliśmy się do drzwi. Ostatni raz odwróciłam się do Stilinskiego i wysłałam mu uśmiech, który od razu odwzajemnił. Musiałam dotrzymać słowa, tym razem nie mogłam tego zepsuć. Stiles wróci, czy tego chce czy nie. Ja już tego dopilnuję, choćbym miała przez to stracić życie.

               Przy recepcji spotkaliśmy Jordan'a, który uśmiechnął się na mój widok. Oddałam uśmiech, co spotkało się z warczeniem Hale'a. Nie powiem, aby mnie to w żaden sposób nie ruszyło. Zaśmiałam się i opuściłam budynek będąc w bardzo dobrym humorze. Skierowałam się do swojego samochodu, jednak zatrzymałam się na moment i spojrzałam na McCall'a.

- Zarysowałeś? - zapytałam Scott'a, całkowicie zapominając o wcześniejszej obietnicy sobie złożonej.

- Mam nadzieję, że nie. W razie czego jadę z Derekiem, pożyję kilka minut dłużej.

               Zaśmiałam się i obejrzałam samochód dookoła. Na jego szczęście, nie zauważyłam żadnej ryski. McCall zginąłby śmiercią tragiczną, gdyby zarysował moje kochane BMW. Nikomu do tej pory nie pozwalałam go prowadzić, ponieważ ten samochód jest moim oczkiem w głowie. Pierwszy był Scott, który jechał nim bez mojej wiedzy i pozwolenia. Tym razem mu daruję, ale następnym razem może się to źle skończyć.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro