ROZDZIAŁ 93

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Klaus'a *

          Siedzę w samochodzie i uśmiecham się jak głupi. Dlaczego ? Proste. Wkopałem Ninę. Wiem, że nie była sama, gdy do niej zadzwoniłem. Zrobiłem to specjalnie, aby ktoś usłyszał o tym, że przyjeżdżam. Ten cały Scott wydawał mi się mądry, więc może zrozumie co Nina chce zrobić i ja powstrzyma. Albo przynajmniej zmusi ją dopowiedzenia prawdy.

          To nie tak, że nie mam zamiaru jej pomagać. Obiecałem jej, więc dotrzymam słowa. Chodzi mi o to, że to wszystko wydaje się być złym posunięciem i cholernie niebezpiecznym. Ona za dużo chce zaryzykować, tracąc zbyt wiele. Uratuje przyjaciół, tego sarkastycznego chłopaka i co dalej ? Ona ma dużo do stracenia, ale nie chce się wycofać. Ja nie jestem w stanie jej przekonać, chociaż próbowałem na różne sposoby. Kiedyś obiecaliśmy sobie, że będziemy się wspierać w każdej sytuacji. Nawet, jeśli będzie to plan najgorszy na świecie, pomożemy sobie. I teraz mam kare za składanie takich obietnic. Będę musiał na to patrzeć i brać jeszcze w tym udział. Coś mi się wydaję, że jej przyjaciele będą chcieli mnie za to zabić.

          Ciekawy jestem, jak wiele się zmieniło w tym mieści. Ostatnio miałem ochotę zabić przyjaciół Niny i w sumie teraz też mam ochotę jednego zabić. Kogo ? Niejakiego Dereka Hale'a, który skrzywdził ją w najgorszy sposób. Nie rozumiem tylko dlaczego. Kochali się i to mocno. On dbał o nią na każdym kroku. Nawet, gdy się kłócili, to i tak robili to z miłością. Oni sami się nie przyznawali, ale ja to widziałem. Jakby nie patrzeć, wiele już widziałem w swoim życiu, więc umiem rozpoznawać uczucia.

          Muszę przestań myśleć o ich miłości i skupić się na zdaniu. Mam ochotę zamordować Ninę, skręcić jej kark albo wyrwać serce. Wszystko, byleby tego nie zrobiła. Ale wiem, że wtedy najprawdopodobniej pożegnam się z życiem, a mam dla kogo żyć. Nina jest konsekwentna i strasznie mściwa. Nadepnij takiej na odcisk, a możesz pożegnać się z życiem. Wiem to, bo kiedyś jej się naraziłem. Nigdy więcej nie popełnię tego samego błędu. Życie mi jeszcze miłe. A ona zapewne nieźle by mi dokopała za to, w bardzo bolesny dla mnie sposób.


* Perspektywa Niny *

-No proszę, jednak lisica się do czegoś przydała – musiałam to skomentować, a co.

- Nina – Scott warknął ostrzegawczo na mnie.

- Warknij na mnie jeszcze raz, a osobiście Cię uduszę – syknęłam w jego stronę.

- Dosyć – Szeryf stanął między nami. - Ty na nią nie warcz, a Tyna niego nie sycz.

- Niech nie daje mi do tego powodów – powiedział oburzony Scott.

- Ja ? Tobie ?! To Ty ostatnio masz ciągłe problemy do mnie ! Tobie wszystko nie pasuje ! Robię wszystko, aby uratować wasze tyłki, ale oczywiście Tobie jak zwykle coś się nie podoba !

- To przestań naskakiwać na Kire !

- Bo co ?! Myślisz, że nagle ją polubię i staniemy się przyjaciółkami ?! Od początku mi nie pasowała, wiedziałeś o tym ! Nie oczekuj ode mnie, że nagle ją pokocham ! Zawsze mogę jebnąć to wszystko i wyjechać, niech Kira Cię broni ! Mam tego dość !

           Wściekła wstałam z miejsca i ruszyłam do wyjścia, nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi. Rozumiem, że on ją kocha, ale niech nie liczy na moją miłość wobec niej. Trzasnęłam trochę za mocno drzwiami i wyszłam na zewnątrz. Muszę się opanować i uspokoić, bo zrobię komuś krzywdę. Scott przesadza, cały czas jej broni. Nie mam mu tego za złe, przecież to miłość. Ale niech nie zmusza mnie do lubienia jej, bo to nigdy się nie stanie. Usiadłam na schodkach i wzięłam kilka głębokich wdechów.


* Perspektywa Melissy *

          Nina wyszła wściekła z domu. Nie wiedziałam, że tak łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Ale jednocześnie jej się nie dziwię. Ma tego wszystkiego dość, to widać po niej. Stara się znaleźć najlepsze rozwiązanie z tej sytuacji, ale zawsze w międzyczasie znajdzie się jakiś problem. Ja od początku wyczułam napięcie między nią a Kirą. Nigdy nie miałam zamiaru się w to wtrącać, dalej tego nie zrobię. To jest ich prywatna sprawa, nic mi do tego.

- Scott ? - Zapytałam cicho syna.

- Co ? - Odpowiedział mi wściekłym tonem.

- Trochę przesadziłeś. Powinieneś też zrozumieć Ninę.

- Co tu rozumieć ?! Ona na każdym kroku ma ochotę zabić Kirę. Wie dobrze, że jesteśmy razem.

- Właśnie, ona tylko tego chce. Myślisz, że gdyby się uparła, to Kira dalej byłaby żywa ? Nina już dawno mogła ją zabić, jednak tego nie zrobiła. A wiesz dlaczego ? Bo jej na Tobie zależy i nie chce Cie ranić. Przemyśl to, ja idę z nią porozmawiać.

          Nie czekałam na odpowiedź syna, od razu skierowałam się do wyjścia. Rozumiem Scott'a, że chce bronić swojej dziewczyny. To bardzo miłe z jego strony. Jednak to zawsze Nina była dla niego najważniejsza. Ufali sobie bezgranicznie, wskoczyliby za sobą w ogień. A teraz ? Pojawia się jakaś dziewczyna i między nimi zaczyna wrzeć. Przecież tak nie może być.

          Wyszłam na zewnątrz i od razu ujrzałam Ninę. Siedziała na schodach, wpatrzona przed siebie w nieznany mi punkt. Westchnęłam i usiadłam przy niej, nie odzywając się. Ona nawet na mnie nie spojrzała, pewnie była zamyślona. Szczerze mówiąc, to współczuję jej. W młodym wieku straciła rodzinę, obwinia się na ich śmierć. Twierdzi, że zabiła własną matkę, chociaż nie zrobiła tego celowo. Stara się pokazać, że jest silna, ale wewnątrz jest zagubiona. Znam ją ładnych kilka lat i wiem, kiedy kłamie. Dla niej ta cała sytuacja jest przerażająca. Za wszelką cenę stara się nas wszystkich uratować, nie biorąc nic w zamian. Cały czas powtarza, że musi naprawić błędy z przeszłości i odpokutować swoje dawne zachowanie. Moim zdaniem już dawno to zrobiła. Pomaga każdemu, ratuje życia innych. Ona jednak uparcie twierdzi, że to dalej za mało.

- Nina ? - Zapytałam cicho, zwracając jej uwagę na siebie. - Możemy porozmawiać ?

- Pewnie – odpowiedziała z małym uśmiechem. - Coś się stało ?

- Nie, nie – zaprzeczyłam od razu. - Chciałam Cię przeprosić za zachowanie Scott'a.

- Ty nie jesteś niczemu winna, on zresztą też nie. Broni jej, bo ją kocha. A ja za każdym razem pokazuję nienawiść do jej osoby.

- To jest Twój wybór, Nina. Nie musisz wszystkich kochać.

- Nie wszyscy potrafią to zrozumieć. Nigdy nie zdołam jej polubić, tego nie da się zmienić.

- A powiesz mi, dlaczego tak jest ? - Zapytałam łagodnie. Nie chciałam jej denerwować.

- Od zawsze lisy i wampiry nie żyły w zgodzie. Kiedyś było więcej Kitsune, od zawsze wampiry z nimi rywalizowały. Mamy to wpisane w geny. Nie ważne, jak bardzo chciałabym ją polubić, tego po prostu się nie da. Scott musi to zrozumieć. Nie zabiłam jej, chociaż mam na to ogromną ochotę. Staram się przy niej kontrolować, co jest dla mnie naprawdę ciężkie.

- Nie możesz jej zaakceptować ?

- Nie, ewentualnie mogę ją tolerować. Cały czas się staram, ale to wcale nie jest dla mnie proste. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ja się czuję , gdy ona jest w pobliżu. Gdybym była czystym wampirem, to zapewne ona już leżałaby martwa dawno temu.

- Ja Cię rozumiem, serio – powiedziałam z lekkim uśmiechem. - Musisz wytłumaczyć to Scott'owi, on też to zrozumie.


* Perspektywa Scott'a *

          Może mama ma racje ? Dobra, przesadziłem, przyznaję się. Nie chciałem wcale krzyczeć na Ninę, po prostu mnie poniosło. Ona zawsze była mi bliską osobą, traktowała mnie jak brata. Ta cała sytuacja źle wpływa na nas wszystkich, ale to wcale nie jest wytłumaczenie mojego zachowania. Źle zrobiłem, wiem. Wkurza mnie po prostu to, że cały czas naskakuje na Kirę. Widzę, że stara się ją znosić, ale jej ciągłe teksty na temat śmierci Kiry wyprowadzają mnie z równowagi. To nie jest takie proste, nie chcę stać po żadnej ze stron.

- Muszę ją przeprosić – powiedziałem nagle, wzdychając ciężko.

- Teraz daj jej odetchnąć – odpowiedział Szeryf. - Ona musi ochłonąć, oboje musicie. Nie możecie się ciągle kłócić.

- Wiem, Szeryfie. Nie chciałem wcale tego robić. Tak jakoś wyszło.

- Tak jakoś wyszło ? - Zapytał zszokowanym głosem Stiles. - Tak jakoś wyszło ?! Scott, ogarnij się ! Odkąd Kira pojawiła się w mieście, nic innego Cie nie interesuje. Wszyscy rozumiemy Twoja miłość do niej, ale przeginasz. Nina zawsze stała za Tobą murem, wszystko rozumiała, a Ty ? Olałeś ją dla jakiejś tam dziewczyny. Nawet nie masz pojęcia jak ona się czuje w takich sytuacjach. Gdyby chciała zabić Kirę, to już dawno by to zrobiła. Hamuje się dla Ciebie, a Ty nie potrafisz tego dostrzec.

          Nie odpowiedziałem, bo co miałem powiedzieć ? Spuściłem głowę i patrzyłem na podłogę. Kurde, gdy tak teraz o tym pomyślę, to może faktycznie mogą mieć racje ? Odkąd Kira pojawiła się w moim życiu, każdy odszedł na drugi plan. Z Niną toczyłem wieczną wojnę o dziewczynę. A Nina przecież jej nawet nie zaatakowała, chociaż miała na to wiele razy ochotę. Mogłaby ją zabić już na samym początku, jednak starała się ją tolerować ze względu na mnie.

          Kim jest dla mnie Kira ? Dobre pytanie. Nie potrafię powiedzieć, że ją kocham. W dalszym ciągu kocham Allison i nigdy się to nie zmieni. Do Kiry coś czuję, tylko co ? Dlaczego z nią jestem ? Nie wiem, wpadła mi w oko. Na początku wszystko nam się układało, później pojawiły się schody. Zdarzało nam się coraz częściej kłócić o błahostki. Jednak nie potrafiłem się z nią rozstać, sam nie wiem czemu. Czy teraz jestem w stanie to zrobić ?


* Perspektywa Niny *

          Rozmowa z Melissą wiele mi pomogła. Od dawna chciałam porozmawiać z kimś, kto mnie nie oceni po tym, jaką mam naturę. Melissa okazała się być idealna do takich rozmów. Od zawsze wiedziałam, że ta kobieta to skarb o złotym sercu. Nikogo nie ocenia z góry, stara się pomóc jak tylko potrafi. Bardzo przypomina mi moją mamę, ona też taka była. Zawsze liczyło się dla niej dobro innych. Pewnie odziedziczyłam to po niej. Będę musiała porozmawiać ze Scott'em i wyjaśnić kilka kwestii, ale nie teraz. W tym momencie musimy zrobić coś ważniejszego.

- Chodźmy do środka – odezwałam się. - Trzeba jechać do szkoły i znaleźć tą całą Meredith.

- Masz racje. Pamiętaj o tym, co Ci mówiłam.

- Zawsze będę pamiętać, dziękuję – przytuliłam się do niej.

          Po chwili oderwałyśmy się od siebie i z uśmiechami na twarzach weszłyśmy do środka. Trzeba jak najszybciej odnaleźć tą kobietę i dowiedzieć się, kim ona tak naprawdę jest i czy pomoże nam odnaleźć Lydię. Swoją drogą to trochę dziwne, że zaginęła akurat teraz. Przecież równie dobrze mogła zwiać wcześniej. Dlaczego więc zrobiła to dopiero teraz ? Weszłyśmy do salonu, a wzrok wszystkich od razu skierował się w naszą stronę.

- Nina, możemy pogadać ? - Zapytał skruszony Scott.

- Nie teraz, Wilczku. - Puściłam mu oczko. - Musimy pojechać do szkoły, znaleźć tą całą Meredith.

- No to jedziemy – Stiles zerwał się z miejsca.

- Ty gdzieś się wybierasz ? - Zapytałam zdziwiona.

- No tak, jadę z wami.

- Nie ma takiej opcji. Zostajesz w domu i się stąd nie ruszasz.

- Niby dlaczego ? - Zapytał oburzony.

- Stiles, jesteś osłabiony. Nie możemy Cię narażać. Poradzimy sobie ze Scott'em, spokojnie.

- Nie ma takiej opcji – powiedział naśladując mój głos. - Jadę z wami, bez gadania.

          Spojrzałam zdziwiona na Scott'a, ale jego wyraz twarzy był taki sam jak mój. Stiles za to się nie ociągał, zrzucił z siebie koce i poszedł do przedpokoju ubrać buty. A to niby ja jestem tą najbardziej upartą osobą ze wszystkich.

- Dobra, tego nie przegadasz – powiedziałam wskazując palcem na Stiles'a. - Plan wygląda następująco : ja, Scott i Stiles jedziemy do szkoły. Szeryfie, Ty jesteś na bieżąco z poszukiwaniami Lydii – kiwnął mi głowa na znak zgody. - Melissa ?

- Mam zaraz dyżur w szpitalu. W razie czego dzwonię po was, gdyby coś się działo.

- I to mi się podoba – uśmiechnęłam się do niej. - Dalej panienki, jedziemy do szkoły.

          Stiles i Scott popatrzyli na mnie spod byka, a ja się zaśmiałam. Nigdy nie znudzi mi się denerwowanie tej dwójki, przecież to nierealne. Uwielbiam ich złowrogi wyraz twarzy i to, jak chcą mnie zamordować. W wykonaniu Stiles'a to jest wręcz zabawne. Scott byłby w stanie mnie jednak zranić, ale nigdy tego nie zrobi.

           Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do mojego ferrari. Teraz żałuję, że nie wzięłam mojego BMW. Pieprzony Hale, to jego wina. Chciałam mu zrobić przyjemność i wziąć jego ulubiony samochód z mojej kolekcji. Mam teraz za swoje. Wsiedliśmy do środka, Scott oczywiście zajął miejsce z przodu, i ruszyliśmy w stronę szkoły. Przez chwile jechaliśmy w ciszy, każdy pochłonięty swoimi myślami. Musiałam jednak przerwać tą miłą chwile.

- Kira coś jeszcze mówiła ? Jakieś szczegóły ? - Skierowałam się w stronę Scott'a.

- Mówiła tylko o tym, że Meredith jest w szkole. Pojawiła się na lekcji z Trenerem.

- I dlaczego ja tego nie widziałam – jęknęłam. Serio chciałabym zobaczyć minę Trenera. Pewnie był to śmieszny widok.

- Bo jesteś złą uczennica i nie chodzisz do szkoły – Stiles pokazał mi język.

- No proszę, wzorowy uczeń się odezwał – odgryzłam się. - Przypominam , że ja już swoja edukację zakończyłam kilka lat temu. Tu chodzę do szkoły tylko i wyłącznie po to, aby pilnować was, matołki.

- A myślałem, że o tym zapomniała – powiedział cicho Scott, ale zdołałam go usłyszeć.

- O matołkach ? - Zapytałam dla pewności.

- Dlaczego akurat matołki, a nie na przykład przystojniacy czy coś.

- Chciałbyś – zaśmiałam się. - Po prostu kojarzycie mi się z takimi koziołkami matołkami, uwielbiacie wpadać w kłopoty i rozrabiać. Macie też głupie pomysły.  Tak już zostanie do końca waszych dni.

- To możesz mnie już teraz zabić – jęknął Wilczek, a ja się zaśmiałam.

           Reszta drogi zeszła nam na drobnych kłótniach dotyczących ich przezwisk i wpadkach. Oni oczywiście upierali się, że są we wszystkim dobrzy i wcale nie wpadają w kłopoty. To kłopoty wpadają na nich, a nie odwrotnie. Stiles za to stwierdził, że ktoś rzucił na nich klątwę, dlatego mają pod górkę. To wcale nie ich wina. Tak między nami powinno być już zawsze, za tym właśnie tęskniłam.

- Gotowi do poszukiwań ? – Zapytałam po zaparkowaniu samochodu na szkolnym parkingu.

- Jak zawsze – powiedział uśmiechnięty Stiles.

- Ty trzymasz się mnie – powiedziałam twardo.

          Całą trójką wyszliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się do wejścia. Ciekawe tylko , jak usprawiedliwimy nasza nieobecność na lekcjach. Na zajęcia nie chodzą, ale w szkole się pojawiają. Chyba będzie trzeba użyć tajnej broni wampira w postaci hipnozy. Podoba mi się to coraz bardziej. Wcześniej jej nie używałam, bo wolałam samodzielnie rozwiązywać problemy. Teraz przynajmniej wiem, co straciłam.

- Hej ! - Usłyszałam krzyk Kiry, która już po chwili była przy nas. - Dobrze, że już jesteście.

- Coś się stało ? - Zapytałam spokojnie. Przynajmniej postaram się być miła, ale nic nie obiecuję.

- W sumie to tak. Pojawiły się pewne ... trudności – powiedziała niepewnie.

- Jak zwykle – mruknęłam pod nosem. - Co takiego się wydarzyło ?

- Brunski tu jest.

- Brunski ? - Zapytał zszokowany Stiles. - To najgorszy lekarz z Eichen. Dupek jak ich mało.

- Szkoda, że na ostatniej naszej wizycie go nie spotkałam – powiedziałam z uśmiechem. - Dobra, zajmę się tym.

- W sumie to już nie musisz – powiedziała Kira z lekkim uśmiechem . - Trener się nim zajął.

- No proszę. Wiedziałam, że ten człowiek kiedyś do czegoś się przyda – zaśmiałam się. - To idziemy szukać tej całej Meredith. Wiesz gdzie jest ?

- Niestety nie. Podczas zamieszania uciekła – powiedziała cicho, chyba aby mnie nie zdenerwować.

- Dobra, jakoś ją znajdziemy.

          W ciszy ruszyliśmy przed siebie, próbując namierzyć zaginioną. Z pewnością jest na terenie szkoły, tylko gdzie dokładnie ? Gdzie bym się schowała, gdybym uciekła z psychiatryka ? Z pewnością nie w szkole. Tutaj w życiu bym nie wróciła. Zaglądaliśmy do każdej klasy, jaką tylko minęliśmy. Sprawdzaliśmy również wszystkie pomieszczenia, w których zmieściłaby się dorosła osoba. Nic, kamień w wodę. Może potrafi znikać albo jest duchem ? Nagle stanęłam w miejscu.

- Nina ? - Zapytał zdziwiony Scott.

- Cicho – przyłożyłam palec do ust i wsłuchałam się w dźwięki. - Słyszysz ?

- Tak - odpowiedział po chwili.

- Idziemy.

          Wraz ze Scott'em ruszyliśmy pierwsi , a za nami podążył Stiles z Kirą. Postanowiłam starać się być miła dla Kiry, co chyba mi wychodzi, przynajmniej na razie. Wątpię, aby długo to potrwało. Ona samą swoją obecnością podnosi mi ciśnienie. Szybkim krokiem podążyliśmy w kierunku, z którego dochodziły dźwięki. Zobaczyliśmy Trenera, który przyłożył palec do ust i wskazał nam sale. Kiwnęłam mu głową i powoli przybliżyliśmy się do niego. Zobaczyłam plecy mężczyzny, którym był zapewne ten cały Brunski. Chciałam do niego podejść, ale Trener był szybszy. Zaszedł go od tyłu i poraził paralizatorem.

- Brawo, Trenerze – pochwaliłam mężczyznę i podeszłam do dziwnej kobiety. - Meredith ?

- Tak, kim jesteś ? - Zapytała lekko wystraszona.

- Nazywam się Nina Fortem, chcę Ci pomóc. Musisz mi jednak odpowiedzieć na jedno pytanie, dobrze ? - Ta kiwnęła mi głową w odpowiedzi. - Wiesz, gdzie jest Lydia ?

- Kim jest Lydia ?




*******************************

Hej, Kochani :*

To najdłuższy rozdział, jaki napisałam do tej pory. Rekompensata za wczoraj :P Mam nadzieję, że wam się podoba ;) Perspektywa czterech osób, podoba się ? :D

Miłego wieczoru :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro