ROZDZIAŁ 102

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Stałam z czystym przerażeniem wymalowanym na twarzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą miało miejsce. Zrobiłam coś, czego w życiu nie powinnam zrobić. Obiecałam sobie, że nigdy nikogo nie przemienię. Nie jestem w stanie zapanować nad sobą, a co dopiero nad nowym wampirem. One są bardziej podatne na gniew, ich chęć picia krwi jest potężniejsza i cięższa do opanowania. Znam to z własnego doświadczenia. Ja dałam nieźle popalić przy próbach nauczenia mnie picia krwi w małych dawkach, a przecież jestem tylko w połowie wampirem. Allison ma trochę wybuchowy charakter, do tego może stać się pełnym wampirem. Przecież to by była istna tragedia. W świecie wampirów jest niepisana zasada, że jeśli przemienisz kogoś, to jesteś za tą osobę odpowiedzialna i musisz nauczyć ją kontrolować siebie. Oczywiście mało który wampir się do niej stosuje. Nie zmienia to jednak faktu, że ona istnieje. Ja przecież nie należę do osób, które są cierpliwe i potrafią kogoś czegoś nauczyć. Nie dałabym rady, to nierealne.

                 Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, aby podać jej tą krew. To była chwila, w której moje logiczne myślenie zostało całkowicie wyłączone. Mogłam przewidzieć to, że Allison i tak umrze. Rana była zbyt rozległa, abym była w stanie uratować ją na czas. To było wręcz niemożliwe. Ale oczywiście wielka Nina Fortem najpierw robi, a dopiero później myśli. Za wszelką cenę chciałam ją uratować. Obiecałam, że nikt nie zginie, jednak coś słabo mi poszło dotrzymanie kolejnej obietnicy. Zdecydowanie powinnam przestać je składać, bo nic mi nie wychodzi. Czy ja choć raz mogłabym zastanowić się nad konsekwencjami swoich czynów ? Jeden, pierdolony raz ? Nie, bo po co. Lepiej stwarzać takie sytuacje, jaka ma miejsce właśnie teraz. Co ja mam zrobić ? Jestem w kompletnej rozsypce emocjonalnej. Jest kilka wyjść z tej sytuacji, ale żadna nie jest ani trochę pozytywna. Cholera jasna !

- Co ja zrobiłam – wyszeptałam ponownie przerażona. - Zniszczyłam to, zniszczyłam ją. Co ja zrobiłam ? - Już sama nie wiedziałam, jakie słowa wychodzą z moich ust. Byłam w totalnym amoku. Nie do końca kontrolowałam to, co własnie mówiłam.

- Nina – usłyszałam cichy głos należący do Scott'a.

- Przepraszam – wyszeptałam. - Ja nie chciałam tego zrobić, chciałam ją uratować. Przepraszam, Scott. Spieprzyłam, jak zawsze. Ja nie chciałam.

- Nina, to nie Twoja wina – odezwał się Derek i złapał mnie od tyłu, przytulając do swojej klatki piersiowej. Słyszałam bicie jego serca, które wskazywało na jego zdenerwowanie. Jest na mnie zły , prawda ?

- Ja to zniszczyłam – mówiłam dalej, nie zwracając uwagi na słowa wypowiadane przez przyjaciół. - Spieprzyłam to, jak zawsze. Nie chciałam tego, przysięgam.

- Nina, uspokój się – warknął Derek myśląc, że to mu coś pomoże. - Musisz się uspokoić, w nerwach nic nie zdziałasz.

- Jak mam się uspokoić ? Jak ?! - Krzyknęłam wściekła i poderwałam się na równe nogi. - Czy Ty widzisz, co się stało ?! Co zrobiłam ?! Nie powinnam tego robić ! Nikomu, a w szczególności nie Allison !

               Wszyscy podeszli do nas i patrzyli z szokiem na całe zamieszanie. Wyczułam od nich strach pomieszany ze zdezorientowaniem. Nikt z nich chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, co ja tam naprawdę zrobiłam. Każdy z nich zapewne myślał, że rozpaczam po śmierci dziewczyny, której nie byłam w stanie uratować. Nic bardziej mylnego. Rozpaczam nad jej ciałem, które się obudzi po kilku godzinach. Nigdy nikogo nie chciałam skazywać na taki los, nikt nie powinien tak cierpieć. Lepsza od takiego życia jest śmierć, którą ja sama bym wybrała, gdybym kiedykolwiek miała szanse wyboru. Jednak ja jej nie dostałam. Musiałam zmierzyć się z tym ze świadomością, że nie umrę tak szybko.

               Usłyszałam czyjeś kroki, które z każdą chwilą stawały się coraz cięższe. Po chwili ujrzałam postać, która upadła obok ciała Allison. Jak przez mgłę docierało do mnie, kim ta osoba jest. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Szloch, który wydobył się z gardła Chris'a, całkowicie rozerwał moje serce na kawałki. On nigdy nie powinien tak cierpieć, nie powinien widzieć martwego ciała swojego dziecka. Nikt nie powinien przeżywać tak ciężkich chwil, jakie spotkały w życiu Argent'a. Tak bardzo było mi go szkoda. Tak bardzo miałam ochotę przebić sobie serce za to, co zrobiłam.

- Przepraszam, Chris – odezwałam się cicho, a po moich policzkach lały się łzy. - Ja naprawdę nie chciałam tego zrobić. Nie chciałam, aby tak to się skończyło.

- Nina, dosyć – powiedział spokojnie Derek i przytulił mnie do siebie, a ja się nie opierałam. Potrzebowałam tego w tej chwili. - To nie Twoja wina, nie zrobiłaś tego specjalnie.

- Zniszczyłam ją, zniszczyłam jej życie – wyszlochałam wprost w jego koszule, mocząc ja łzami. Ten jednak zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Głaskał mnie delikatnie po plecach chcąc dodać mi otuchy.

- Ona ma wybór, prawda ? - Wiedziałam, że Derek jako jedyny ze wszystkich połapał się, co tak naprawdę się stało. On znał się na świecie nadprzyrodzonym najbardziej ze wszystkich zgromadzonych w tym miejscu.

- Tak, ona ma wybór – wyszeptałam.

               Stałam, wtulona w ciało Hale'a, i nie miałam najmniejszej ochoty na jakikolwiek ruch ani jakiekolwiek słowa. Bałam się, że wszystko to mogłoby dopaść mnie ze zdwojoną siłą. Ledwo udawało mi się nie popaść w całkowitą rozpacz, a co dopiero nie popaść w gniew. Jedno słowo za dużo wywołałoby lawinę gniewu, która kłębiła się teraz w moim ciele. Wiedziałam , czyja to była wina. Wszystko prowadziło do jednej osoby, która właśnie stała wśród nas. Gdyby nie jej głupota w przeszłości, to najprawdopodobniej do takiej sytuacji nigdy by nie doszło. Nie musielibyśmy walczyć z czymś tak potężnym, jak Nogitsune. Żadne demony nie próbowałyby nas pozabijać przy każdej okazji. Nikt nie musiałby umierać ani cierpieć. Stiles byłby dalej szczęśliwym i sarkastycznym chłopakiem jakim był wcześniej. Nasze życie było by o wiele lepsze i spokojniejsze. Chris nie rozpaczałby właśnie nad stratą jedynego dziecka, jakie posiadał. A ja ? Nie miałabym cholernych wyrzutów sumienia przez to, co zrobiłam.

                Wyrwałam się lekko z uścisku Dereka, musiałam coś zrobić, powiedzieć. Mężczyzna puścił mnie i spojrzał na mnie niepewnie. Teraz zapewne bał się tego, w jakim jestem stanie i do czego jestem zdolna. Nie dziwię mu się, ostatnio mój humor jest strasznie zmienny. W każdej chwili mogę wybuchnąć i kogoś zabić, ale nie teraz. Teraz nie mam na to ani siły ani ochoty. Teraz czuję pustkę w ciele. Nie jestem pewna nawet , czy moje serce jest na swoim miejscu. To wszystko mnie przerasta. Wiem jednak, że ktoś poniesie wielkie konsekwencje tych wszystkich sytuacji. Ktoś zapłaci nam za wszystko, co stało się do tej pory. Ja już osobiście się o to postaram.

                 Podeszłam do Chris'a i usiadłam obok niego na ziemi. Spojrzałam na Allison, wyglądała jakby była pogrążona we śnie. Szkoda, że to jest prawda, o której nikt nie wie. Kto by się spodziewał, że Nina Fortem popełni tak wielki błąd, który zaważy na czyimś życiu ? Zawsze starałam się robić wszystko, aby wyjść z każdej sytuacji obronną ręką. Starałam się bronić niewinnych i tych, którzy nie byli w stanie obronić się sami. Kontrastowało to z moją wampirzą naturą, jednak jakoś nigdy specjalnie mi to nie przeszkadzało. Liczyło się tylko dobro innych, ich życie i spokój. A teraz ? Sprowadziłam wielką rozpacz na Chris'a, który nawet nie był świadomy, jak prawda okaże się dla niego bolesna.

- Ja nie chciałam – zaczęłam cicho się tłumaczyć, patrząc na przyjaciółkę. - Ona nie ... - nie wiedziałam nawet, w jaki sposób mam to powiedzieć. - To nie było zamierzone – westchnęłam rozpłaczliwie. Jak wytłumaczyć ojcu, że jego dziecko stanie się potworem ? Nie wiedziałam , w jaki sposób mam przekazać mu tą informacje. To dla mnie zbyt wiele.

- O czym Ty mówisz ? - Zapytał zdziwiony Isaac, patrząc na mnie.

- Nie chciałam tego robić, naprawdę. Nigdy nie chciałam. Ja ... - Po moich policzkach płynęły kolejne litry łez, a ja nie potrafiłam się wytłumaczyć z niczego. - Przepraszam.

- Nina, o czym Ty mówisz ? - Tym razem odezwał się Scott. - To nie Twoja wina, nie jesteś w stanie uratować każdego. Nikt nie wini Cię za śmierć Allison.

- Wy nic nie rozumiecie – pokręciłam głową załamana. W jaki sposób mam im to niby powiedzieć ?

- Co mamy zrozumieć ? Wytłumacz nam – Wilczek spojrzał na mnie, a w jego oczach czaiła się nadzieja. Tylko na co ? Co chciał ode mnie usłyszeć ? Dobrych wieści to ja akurat nie miałam dla nikogo.

- Jedźmy wszyscy do Niny, tam porozmawiamy – odezwał się Derek. Punkt dla niego.

                Każdy jednak w dalszym ciągu stał w ciszy, patrząc na martwe ciało dziewczyny. Nawet Noshiko, którą miałam ochotę zamordować za to wszystko, miała twarz mokrą od łez. Lydia i Stiles stali kawałek dalej, chłopak opierał się o dziewczynę, ledwo stojąc na nogach. Kira przytulała się do mamy, która głaskała ją po głowie. Scott wraz z Isaac'iem stali blisko nas i patrzyli na mnie, żaden z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, co właśnie się stało. Nie zrozumieli moich słów, które były wyjątkowo zagadkowe. Derek stał na mną, położył dłoń na moim ramieniu w geście pocieszenia. Chris trzymał w ramionach ciało swojej córki. To było okropne, nie dam rady więcej na to patrzeć. Za dużo tu bólu, który zresztą sama spowodowałam.

                 Wstałam ponownie z ziemi i oddaliłam się o kilka kroków. Nie mogłam tam być i patrzeć na Allison. To co zrobiłam, jest niewybaczalne i straszne. Nigdy nie wybaczę sobie tego. Największa głupota w moim życiu, której się dopuściłam. A robiłam wiele rzeczy, które mogły być największymi głupotami świata. Ta jednak przebija wszystko, zdecydowanie. Derek popatrzył na mnie ze smutkiem, a następnie spojrzał na Chris'a. Mężczyzna otrząsnął się z transu i spojrzał na Hale'a. Jego twarz była mokra od łez, jednak wskazywała na determinację. Zadziwiał mnie, chociaż to Łowca. Oni zawsze potrafią zachować kamienny wyraz twarzy nawet w najgorszych sytuacjach, co zapewne jest dla nich ciężkie. Jednak nigdy żaden by się do tego nie przyznał.

- Trzeba zadzwonić po policje – powiedział głośno Argent.

- Co ? - Zapytał zdziwiony Hale. Teraz to mnie zadziwił, po jaką cholerę mu tu policja potrzebna ?

- Musimy wymyślić jakąś historię, dlaczego moja córka nie żyje.

- Nie, Chris – Derek pokręcił głową. - Musimy pojechać do Niny, tam wszystko się wyjaśni.

- Musimy zawiadomić policje, nie możemy przetrzymywać jej ciała – wskazał głową na Allison. - Musimy mieć dobre alibi, aby o nic nas nie podejrzewali. Jedynie Szeryf pozna prawdę. Macie jakieś pomysły ?

- Scott, weź Allison i zanieś ją do samochodu – skierował się Hale do wilczka, a ten popatrzył na niego zdziwiony. - Już, nie mamy czasu na siedzenie tu. - Scott wykonał krok do przodu, ale Chris ścisnął mocniej ciało dziewczyny.

- Moja córka nie żyje ! Nie możecie jej zabrać ! Nie wiem, co wam strzeliło do głowy !

                 Argent zaczął strasznie krzyczeć, a ja nie mogłam tego słuchać. W jego głosie słyszałam żal, smutek, rozpacz, gniew. Wiele emocji przelatywało przez jego ciało, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Kolejny raz czułam się kompletnie bezradna i bezsilna. Miałam ochotę paść na ziemie i nie wstać z niej przez najbliższy tydzień. Derek próbował coś wytłumaczyć Chris'owi, a ten okropnie na niego krzyczał. Musiałam to szybko przerwać i wziąć odpowiedzialność na siebie, w końcu to ja wszystko zaczęłam. Muszę zmierzyć się z konsekwencjami swoich durnych czynów. To ja powinnam słuchać krzyków Argent'a i obrywać za wszystko. Wprawiłam nogi w ruch i stanęłam koło Chris'a, patrząc na niego.

- Musimy zadzwonić na policje !

- Nie – powiedziałam spokojnie, a Argent spojrzał na mnie zdziwiony. - Ona się obudzi, nie umarła na stałe.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro