ROZDZIAŁ 108

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Scott'a *

                Chyba nie tylko ja byłem zdziwiony wyznaniem Nogitsune. Jak to już nie potrzebuje ciała Stiles'a ? Przecież wcześniej zarzekał się, że przejmie jego ciało i go zniszczy. Nic z tego nie rozumiem. W takich zagadkach od zawsze lepsza była Nina. A ja ? Kompletnie się do tego nie nadawałem. Cholera, gdzie jest wampirzyca ? Może ona ma coś z tym wspólnego ? Ba, z pewnością ma. Pewnie wpadła na głupi pomysł, tylko oby moje podejrzenia nie okazały się być prawdziwe. Wtedy bylibyśmy w czarnej dupie.

- Jak to mnie nie potrzebujesz ? - Zapytał zszokowany Stiles.

- Jesteś zwykłym człowiekiem, słabym człowiekiem – zaśmiał się Nogitsune. - Z Twojego ciała nie ma żadnego pożytku.

- Jesteś zbyt słaby, aby samodzielnie żyć – odparła Kira, która sprawiała wrażenie pewnej siebie.

- A kto powiedział, że nie przejąłem innego ciała ?

- Nie dałbyś rady – odpowiedziała Lydia. - Nie masz w sobie na tyle siły, aby przenieść się do innego ciała.

- Sam może i nie dałbym rady, ale z pomocą kogoś silnego ? Czemu nie – ponownie zaśmiał się szyderczo.

- Kto by Ci niby pomógł ? - Zapytałem pewnie, choć w środku się trząsłem. Oby odpowiedź nie brzmiała : Nina.

- Jesteście żałośni – zaśmiał się głośno. Czy on musi się tak cały czas śmiać ? - Nawet nie wiedzie z kim się przyjaźnicie.Nie znacie osób, którym ufacie.

- Kto Ci pomógł – wywarczałem wściekły. Ten koleś zaczyna działać mi na nerwy.

- Ktoś, kogo nigdy byście nie podejrzewali.

- Skoro nie masz już ciała Stiles'a, to możemy Cie zabić – powiedziała Kira i wyciągnęła przed siebie miecz.

- Wy ? Chcecie zabić mnie ? Żałosne – ponownie się szyderczo zaśmiał. - Nie macie ze mną żadnych szans. Nie dacie rady mnie zabić, jesteście zbyt słabi.

- Sami może nie, ale mamy kogoś, kto Cię pokona – odparła Lydia.

- Kogo ? Tego wampira ? Ona jest bezużyteczna, nie ma jej teraz zwami. Nie uratuje was ponownie.

- Sprawdźmy, czy nie damy rady Cię zabić – wywarczałem i wysunąłem pazury.

- Sami tego chcieliście – kiwnął głową w stronę ONI, który natychmiast ruszyli do walki.

                Wraz z Kirą wyszliśmy do przodu, aby obronić Stiles'a i Lydię. Rozpoczęliśmy walkę, która do równych nie należała. Nina o wiele lepiej by sobie z nimi poradziła. Ma ogromne doświadczenie w walce, nawet jeśli miecze ONI mogą ją boleśnie zranić. Nie jestem taki jak ona, czego cholernie żałuję.

,, Gdzie jesteś, Nina ? Dlaczego tak nagle zniknęłaś i Cię z nami nie ma ? Potrzebujemy Cię. ''

                Czekałem na odpowiedź, jednak otrzymałem ciszę. Nawet w myślach mi nie odpowiedziała, chociaż miałem taką cichą nadzieję. Czyżby uciekła i zostawiła nas z tym samych ? Nie, na pewno nie. Nina nigdy by nas nie zostawiła w takiej sytuacji. Przecież ona nas kocha, zależy jej na nas. Więc czemu nie ma jej teraz, skoro jej potrzebujemy ?

,, Nic nie jest takie, jak Ci się wydaje, Scott . ''

               Przystanąłem nagle, usłyszałem jej głos. Jestem pewien, że to była ona. Jednak moje zatrzymanie było błędem. Jeden z demonów od razu wykorzystał sytuacje i rzucił się na mnie ze swoim mieczem. W ostatniej chwili udało mi się uniknąć spotkania z ostrzem. Skoro mi odpowiedziała to oznacza, że gdzieś tu jest. Pytanie brzmi, gdzie ? I dlaczego teraz nie wyskoczy i nam nie pomoże ? Przecież ma świadomość tego, że sami sobie nie poradzimy. To wszystko jest cholernie dziwne i podejrzane. Ciekawe, co ma na myśli mówiąc, że nic nie jest takie, jak się wydaje. W co ona próbuje grać ?

                Odwróciłem się w stronę Kiry, która leżała na ziemi. Z jej ust ciekła krew, oberwała. Od razu rzuciłem się w jej stronę, zasłaniając ją swoim ciałem i przyjmując na siebie ciosy ONI. Było ich zbyt wiele, nas była tylko dwójka. W tej chwili dostrzegłem to, co Nina zawsze przeżywała za każdym razem, gdy zasłaniała nas swoim ciałem. Zawsze zbierała najwięcej ciosów, abyśmy tylko mogli przeżyć i nie być ranni. Poświęcała dla nas więcej, niż byłem w stanie sobie wyobrazić. Tak bardzo chciałbym teraz ją przeprosić za wszystko, co złego jej zrobiłem. Ona musi przeżyć, za bardzo mi na niej zależy.

- Stop ! - Gwałtownie zatrzymałem się w miejscu, spoglądając na Stiles'a.

- Ktoś jest jednak mądry – zadrwił Nogitsune. - Dostrzegłeś to, że nie macie szans na przeżycie ?

- Dostrzegłem coś innego – odpowiedział mój przyjaciel. - Coś, czego najwyraźniej Ty nie zauważyłeś.

- Niby co ? Nie macie żadnych szans. Możecie się jedynie poddać.

- Możemy to wygrać – odparł pewnie Stiles, a ja popatrzyłem na niego zdziwiony. Co on znowu wymyślił ?

- Wygrać ? - Nogitsune zaniósł się śmiechem. - Nie macie już żadnych ruchów, Stiles. Nie macie szans.

- I tu się mylisz. Mamy ruch, o którym najwyraźniej zapomniałeś – Stiles spojrzał na nas, zatrzymując swój wzrok na mnie. - Przestańcie walczyć, to iluzja.



* Perspektywa Dereka *

                Stałem sparaliżowany, analizując zaistniałą sytuacje. Dlaczego ponownie jeden z nas musiał ucierpieć ? Dlaczego to wszystko nie mogło się skończyć dla nas dobrze ? Zbyt wiele ofiar przynosi ta walka, ale jednak nie mam zamiaru się poddać. Zrobię to dla nich, dla Niny, dla stada. Zawsze chciałem umrzeć w walce, a teraz chyba jest do tego najlepsza okazja. Przynajmniej umrę jako ktoś, kto próbował obronić bliskich.

                 Zaprzestałem myśleć o śmierci i zerwałem się z miejsca. Podbiegłem do Aiden'a, z którego ust leciała czarna substancja. Nie ma szans, aby go uratować. Nie jestem w stanie tego zrobić, chociaż bardzo bym chciał. Nie ważne, co mówiłem o bliźniakach, naprawdę zacząłem ich traktować jak część stada. Byli pomocni, poświęcali się dla nas. Zmienili się od odejścia ze stada Alf i na każdym kroku starali się to okazywać.

- Aiden ? - Powiedział załamany Ethan, trzymając w ramionach brata.

- Ciebie też tak boli ? - Wyszeptał z ledwością bliźniak.

- Boli, ale to nie ważne. Nie możesz umrzeć, nie możesz mnie zostawić.

- Taka kolej rzeczy. Ktoś musi umrzeć, aby ktoś mógł żyć.

- Nawet tak nie mów - odezwałem się i klęknąłem obok niego. - Jesteś silnych wilkołakiem i dobrym człowiekiem.

- Szkoda, że Lydia tego nie zauważyła – odparł ponuro Aiden.

- Mylisz się – pokręciłem lekko głową. - Lydia zauważyła Twoją zmianę, jak każdy z nas. Ona Ci wybaczyła już dawno, choć tego nie okazywała. Wie, że jesteś dobry. Jest po prostu uparta i lubi ukrywać uczucia.

- Powiesz jej, że ją kocham ? - Zapytał z łzami w oczach.

- Sam jej to powiesz, zobaczysz – odparłem cicho, choć nie było szans na jego przeżycie.

- Sam w to nie wierzysz – zaśmiał się, a następnie zaczął kaszleć. - Dziękuje wam za wszystko, podziękuj Ninie za wiarę we mnie. Cieszę się, że was poznałem.

- Aiden – zaszlochał Ethan.

- Przepraszam, braciszku. Żyj dalej, bądź sobą. Nie rozpaczaj po mnie ...

                Aiden nie był w stanie dokończyć swojej myśli, jego serce przestało bić. Usłyszałem straszny krzyk za sobą, więc szybko odwróciłem się za siebie. Ujrzałem na szczycie schodów Lydię wtulająca się w Stiles'a, Scott'a oraz Kirę. Alfa patrzył na mnie z nadzieją w oczach, ja jednak pokręciłem mu głową. Straciliśmy kolejną osobę , która nie zasługiwała na śmierć. To nie miało się tak skończyć.

                Wstałem z ziemi i ostatni raz popatrzyłem na Aiden'a. Wydawał się być teraz taki spokojny, oby w zaświatach było mu lepiej. Ruszyłem w stronę Scott'a i reszty w nadziei, że coś znaleźli. Nina w dalszym ciągu nie dawała znaku życia, chociaż próbowałem się z nią skontaktować w myślach. Dziewczyna po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Cholernie się o nią boję, chcę ją odnaleźć jak najszybciej.

- Przykro mi – powiedziałem od razu, gdy dotarłem do Scott'a.

- Mi też – mruknął, patrząc na Lydię.

- Znaleźliście ją ? - Zapytałem z nadzieją, chociaż znałem odpowiedź.

- Nie, spotkaliśmy Nogitsune. Powiedział, że Nina nam nie pomoże.

- Cholera jasna ! Gdzie ona jest ?!

- Skontaktowała się ze mną w myślach – powiedział ponuro Scott. - Powiedziała ,, Nic nie jest takie, jak Ci się wydaje, Scott '' .

- Co to oznacza ? - Zapytała Kira.

- Nie mam pojęcia, ale coraz mniej mi się to podoba. Nogistune powiedział, że ktoś mu pomógł przenieść się do innego ciała.

- Ale chyba nie myślisz, że to Nina ? - Zapytałem, lekko się wahając.

- Nie wiem, Derek – westchnął ciężko. - To wszystko jest cholernie dziwne, nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Ona tak nagle zniknęła, nie dając nam nawet znaku życia. Ktoś pomógł Nogitsune uwolnić się z ciała Stiles'a i przejąć inne.

- Myślisz, że Nina by nas zdradziła ? - Odezwał się Isaac, podchodząc do nas wraz z Chris'em.

- Nie wiem, ja już nic nie wiem – odparł załamany Scott.

- Nie wierzę – odezwał się Argent. - Nie wierzycie w Ninę ? Ona od zawsze stawała po naszej stronę, chroniła każdego z nas. A teraz wy myślicie, że byłaby w stanie nas zdradzić i sprzymierzyć się z wrogiem ? Powaliło was do reszty ?

- Ty coś wiesz - stwierdziłem, patrząc na jego twarz.

- Wiem – kiwnął głową. - Nina wyszła z domu zaraz po was. Powiedziała, że ma plan i chce to wszystko zakończyć raz na zawsze. Szczegółów nie znam.

- To czemu nic wcześniej nie powiedziałeś ? - Zapytała Lydia, podchodząc do nas wraz ze Stiles'em. - Mogliśmy jakoś zapobiec temu wszystkiemu.

- Nie mogliśmy, zrozum. Nina ma plan, który się powiedzie.

- Skąd możesz to wiedzieć ? - Warknął Scott.

- Bo ja, w porównaniu do was, jej ufam. I wierzę w nią, jak nigdy dotąd. Ona nigdy by nas nie naraziła na niebezpieczeństwo. Szkoda tylko, że wy tak łatwo o tym zapominacie.



* Perspektywa Stiles'a *

                Chris ma rację. Każdy z nas zapomniał o tym, co zrobiła dla nas Nina. Teraz, gdy jej z nami nie ma, każdy wysuwa jakieś teorie spiskowe. Nie mamy co do tego żadnych podstaw, przecież ona od zawsze nas chroniła. Nawet nie znając nas na samym początku, pomogła nam i przyjęła na siebie atak Kanimy. Nie musiała przecież tego robić, a jednak się poświęciła. A my ? Nawet przez chwile nie powinniśmy w nią zwątpić. Ona zawsze była, jest i będzie jedną z nas, chroniącą nas i dbającą o nas. Nigdy nie możemy o tym zapominać.

                Już chciałem się odezwać i zacząć bronić wampirzycy, ale przerwał mi dźwięk sms'a. Najdziwniejsze było to, że to był mój telefon. Zmarszczyłem brwi i wyciągnąłem urządzenie. Nie miałem zamiaru ignorować tego, ponieważ to mogła być ważna informacja. Nadawca wiadomości jeszcze bardziej mnie zdziwił.

- O cholera – powiedziałem głośno, a wszyscy spojrzeli na mnie. - Nina do mnie napisała.

- Co napisała ? - Zapytała roztrzęsiona Lydia.

- ,, Boisko szkole, natychmiast '' - przeczytałem na głos i spojrzałem na resztę.

- Idziemy, ona może potrzebować pomocy – powiedział Derek i zerwał się z miejsca.

                 Ruszyliśmy wszyscy w stronę boiska, zostawiając tylko Ethan'a, który nie ruszył się ani na krok od ciała Aiden'a. Współczuje mu, właśnie stracił brata bliźniaka. My natomiast możemy właśnie stracić naszą nadzieję, jaką jest Nina. Ta kobieta wprowadziła to naszego życia więcej światła niż słońce w lato. Tak, wiem, mam świetne porównania. Powinienem dostać za to jakąś nagrodę.

                 Każdy z nas biegł, aby jak najszybciej dostać się na wyznaczone miejsce. Jednak to co ujrzeliśmy, dosyć mocno nas zdziwiło. Na środku boiska stali ONI w zwartym szeregu. Przystanęliśmy gwałtownie , patrząc na nich zdziwieni. Po jaką cholerę Nina nas tu ściągnęła, skoro jej tu nie ma ? Jednak na te pytanie dosyć szybko uzyskałem odpowiedź.

- Zdziwieni ? - Zapytała dziewczyna, wychodząc zza demonów. - Spodziewaliście się kogoś innego ?

- Nina ? - Zapytał zdziwiony Isaac.

- Teoretycznie – wzruszyła ramionami. - Dziwnie się czuję w kobiecym ciele, ale jest zbyt silna, aby z niej zrezygnować.

- Nogitsune – warknął Derek.

- Brawo za spostrzegawczość, Panie Hale. Widzicie, Nina strasznie was kocha, skoro oddała się w moje ręce.

- Oddaj ją – powiedziała pewnie Kira, czym mnie zdziwiła.

- Niby czemu ? Ona idealnie nadaje się na sprzymierzeńca. Co prawda chciałem walczyć z nią u boku, ale takie rozwiązanie jeszcze bardziej mi się podoba.

- I tak nie wygrasz – powiedział spokojnym tonem Chris. - Ona nigdy nie naraziłaby nas na śmierć.

- I tu masz rację – Nina albo Nogitsune, kto jak woli, kiwnął głową. - Miała warunek, którym jesteście wy. W zamian za jej ciało, ja nie mogę was zabić.

- Coś mi się nie wydaję, abyś miał dotrzymać słowa – odezwałem się, patrząc mu w oczy.

- Dobrze trafiłeś, Stiles. Jak bardzo ona musi Cię kochać, że skazała siebie na taki żywot. A nie , przepraszam, na śmierć – zaśmiał się szyderczo. Cholera, to dosyć dziwna sytuacja. Nawet nie wiem, jak mam się do niego zwracać.

- Umrzesz – powiedziała nagle Lydia. - O nie – zasłoniła sobie usta ręką.

- O czym Ty mówisz ? - Zapytał Nogitsune, patrząc na dziewczynę.

- Nina Fortem umrze – powiedziała głośniej dziewczyna, a nas sparaliżowało.

                Czyli o to w tym wszystkim chodziło ? W ten sposób Nina ma umrzeć ? Spojrzałem na Lydię i już miałem zadać pytanie, lecz przerwał mi czyjś jęk. Spojrzałem ponownie na Ninę i mnie zatkało. Stało się coś, czego tak cholernie każdy z nas się obawiał. Z jej piersi wystawało ostrze, które po chwili się schowało. Twarz Niny wyrażała tylko ból i zdziwienie. Ciało dziewczyny upadło na ziemie, odsłaniając zabójcę naszej przyjaciółki. Jej ciało natychmiast pokryło się czarnymi żyłami, oczy pozostały szeroko otwarte, usta zastygły w głuchym krzyku. Czyli jednak mieliśmy rację, Nina się dla nas poświęciła. Jak on mógł ją zabić ?

- Nina ! - Nasz krzyk rozpaczy zmieszał się z powietrzem. To już koniec.



******************************

Hej, Kochani :*

Możecie mnie zabić za kończenie rozdziału w ten sposób, pozwalam :D

Możecie mnie również zabić za to, że jest to ostatni rozdział, został tylko epilog :(

Ktoś z nas domyślił się, jaki genialny plan miała Nina ? Jak myślicie, w jaki sposób się to wszystko skończy ? Czy osoba , która przebiła Ninę przeżyje starcie z jej przyjaciółmi ? :D

Miłej nocy :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro