ROZDZIAŁ 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

              Czasami zdarzają się sytuacje, w których stajemy z szeroko otwartymi ustami i oczami, nie dowierzając w to, co się wokół nas dzieje. Mogłam spodziewać się wszystkiego, ponieważ moje życie było jedną, wielką niespodzianką. Ale Loft Dereka jako miejsce na imprezę? Moje zdziwienie było wielkie. Spodziewałam się raczej jakiegoś klubu. Zrobić imprezę w miejscu, w którym mieszka niebezpieczny wilkołak, to szczyt głupoty, serio.

- Skąd oni wzięli pomysł zrobienia tu imprezy?

- Bliźniaki na to wpadli - Lydia wzruszyła ramionami, jakby to była normalna rzecz.

- Wiesz, że będą kłopoty?

- Przecież Dereka nie ma.

- To tym bardziej - mruknęłam pod nosem. Chyba nie chcę być w ich skórach, gdy Hale dowie się, co robią pod jego nieobecność.

- Oj, nie dowie się. Zresztą, posprzątamy po imprezie i tyle.

- Jak chcesz.

               Wzruszyłam ramionami i obie ruszyłyśmy na górę. W sumie Lydia ma rację, Dereka nie ma, więc nie będzie miał nam tego za złe. I tak mieszka u mnie, wiec nie będzie miał problemów związanych z noclegiem. W razie czego zawsze mogę go jakoś udobruchać, w końcu to mój chłopak, więc ewentualnie mogę wziąć jakąś tam część winy na siebie. Może nie będzie aż tak źle?

               Weszłyśmy do środka, wnętrze było naprawdę fajnie wystrojone. Było widać, że bliźniaki przyłożyli się do roboty i zrobili wszystko, aby wrażenie tego miejsca nie było straszne. Derek padłby na zawał, gdyby to zobaczył, to bardziej niż pewne. Dotarł do mnie zapach alkoholu, który unosił się w powietrzu. Uśmiechnęłam się pod nosem, w myślach widząc własną wizję imprezy. Należy mi się chwila odprężenia i zabawy, prawda?

- Najpierw bar, później parkiet – Lydia próbowała przekrzyczeć muzykę.

- Czytasz mi w myślach.

               W dobrych humorach udałyśmy się do baru, który był naprawdę dobrze wyposażony. Rzadko kiedy można się spotkać z taką imprezą, w której ktoś wnosi do domu barek z alkoholem różnego rodzaju. Jedno muszę przyznać, chłopcy się postarali. Załatwili wszystko, aby impreza wyszła świetnie. I nie powiem, udało im się, w tym momencie byłam z nich naprawdę dumna. Widać było gołym okiem, że bardzo chcieli się zmienić i wszystko szło w jak najlepszym kierunku.

               Podeszłyśmy do baru, który był obsługiwany przez młodego mężczyznę. Uśmiechnęłyśmy się do niego i zamówiłyśmy drinki. Mężczyzna puścił oczko w moją stronę, co mi się spodobało. Wiedziałam jednak, że nie mogłam w żaden sposób zareagować na jego zachowanie i wciągnąć się w tą grę, chociaż kiedyś z pewnością bym to zrobiła. Teraz jednak mam kogoś, do kogo należy moje serce, kogoś, kogo kocham i nie zamierzam robić nic, co mogłoby go zranić.

               Odwróciłam się twarzą do parkietu i zaczęłam obserwować ludzi. Większości nie znałam, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. W końcu kiedyś bardzo często chodziłam na imprezy, w większości w towarzystwie Damon'a lub Kol'a. Cholernie za nimi tęsknie, za naszymi wygłupami i wspólnymi powrotami nad ranem do domu w stanie nietrzeźwości. Ciekawe, czy beze mnie równie dobrze się bawią, co ze mną.

               Po otrzymaniu drinków, wypiłyśmy je szybko. Lydia pociągnęła mnie za rękę na parkiet i zaczęłyśmy wirować między ludźmi, próbując znaleźć kawałek wolnego miejsca. Graniczyło to z cudem, zbyt wiele osób chciało się nieźle rozerwać. Połowa z nich była już nieźle wstawiona, co zauważyłam po ich dziwnych ruchach i potykaniu się o własne nogi. Chciało mi się śmiać, jednak przypomniałam sobie, że sama czasami bywałam w gorszych stanach, niż oni.

- Chodź, idziemy się pomalować.

                Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Pomysły Lydii czasami bywały dziwne, ten również należał do tych dziwniejszych, ale w końcu raz się żyje. Ruszyłyśmy w stronę kobiety, która zajmowała się malowaniem ludzi. Powiem szczerze, że naprawdę świetnie jej to wychodziło, miała do tego zdecydowanie talent. Ciała nastolatków świecą w ciemnościach, a wzory są dobrze dobrane. Widać, że lubi to robić, doskonale potrafi dobrać kolor i wzór do każdego człowieka, tworząc na jego ciele cuda.

- Gotowa? - krzyknęła kobieta.

- Jak nigdy - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Jakiś konkretny wzór?

- Zdaję się na Ciebie - puściłam jej oczko.

               Kobieta uśmiechnęła się i zaczęła malować wzory na moim ciele. Uśmiechnęłam się do Lydii, która wyglądała na szczęśliwą. Dobrze jest widzieć ją w takim stanie. Pomimo swojego młodego wieku przeszła naprawdę wiele złego, co odbijało się na niej dosyć boleśnie. Pomimo tego, że starała się tego nie pokazywać, ja wiedziałam, że coś jest nie tak. Na jej twarzy mógł widnieć uśmiech, jednak oczy w dalszym ciągu był smutne, wygaszone. W tym momencie była naprawdę szczęśliwa i rozluźniona, co bardzo poprawiało mi humor. Chciałabym, aby już zawsze taka była. 

- Idę poszukać reszty – powiedziała dziewczyna, gdy podeszłam do niej pomalowana. - Świetnie wyglądasz.

               Kiwnęłam jej głową i udałam się do baru. Kilka drinków nie zrobi mi różnicy, skoro alkohol działa na mnie słabiej niż na ludzi. Uśmiechnęłam się ponownie do barmana i zamówiłam alkohol, który przyrządził mi z uśmiechem na twarzy. Był naprawdę przystojnym mężczyzną, za którym pewnie bym poleciała w poprzednim życiu, ale teraz nie było tak łatwo. Twardo trzymałam się swoich zasad i nie miałam zamiaru ich łamać nawet dla jego słodkich dołeczków w policzkach.

               Po kilku drinkach czułam alkohol płynący w moich żyłach. Zaleta wilkołaków jest taka, że oni się nie upijają. Wampiry? Owszem, potrafią się nieźle upić. W sumie, czasami to się przydaje. Można choć na chwile oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o problemach, znaleźć się w całkowicie innym świecie. Pozytyw jest taki, że ciężko nas upić, ale czasami działa to na nas negatywnie. Aby zapomnieć, muszę w siebie wlać sporą ilość alkoholu.

               Na lekko chwiejnych nogach skierowałam się na parkiet. Świetnie bawiłam się w tłumie nieznajomych mi osób, nie zwracając uwagi na to, że większości nie znałam i widziałam ich pierwszy raz w życiu. Śmiałam się, nie wiem nawet z czego. Mój humor był świetny, a to dopiero początek zabawy. W duchu dziękowałam Lydii za ściągnięcie mnie do tego wspaniałego miejsca, w którym choć na chwile mogłam zapomnieć o problemach i rozmowie z Derekiem, która w dalszym ciągu mnie bolała. 

- Nina! - czyjś krzyk dotarł do moich uszu.

          W tłumie usłyszałam swoje imię, z pewnością krzyczał jakiś chłopak. Tak, jeszcze potrafię rozpoznawać poniektóre osoby. Gdyby nie to, że jestem w połowie wampirem, to pewnie nawet bym tego nie usłyszała. Odwróciłam się i zaczęłam szukać właściciela głosu. W oddali zobaczyłam bliźniaków, którzy machali do mnie. Podeszłam do nich z wielkim uśmiechem, nie tylko z powodu dobrego humoru i wypitych procentów. Ich widok naprawdę zaczynał mnie cieszyć, co było dobrym znakiem.

- Widać, że świetnie się bawisz - powiedział jeden z nich.

- Owszem. Impreza jest mega, gratulacje.

- Dziękujemy , staraliśmy się – odpowiedział zadowolony Aiden.

- I to widać. Dawno tak świetnie się nie bawiłam.

- A teraz idziemy się bawić! - Krzyknął Ethan i pociągnął mnie za sobą na parkiet.

               Zaśmiałam się i zerknęłam do Aiden'a. Ten tylko krzyknął, że idzie po alkohol i zaraz do nas dołączy. Wzruszyłam ramionami i kolejny raz pojawiłam się wśród tańczących osób. Ethan okazał się być wspaniałym partnerem do tańca, nie mogłam powiedzieć, że się z nim nudziłam. Chłopak posiada w sobie dużo pozytywnej energii, którą niestety kiedyś musiał ukrywać przez Deucalion'a. Momentami jest mi ich szkoda, chociaż sami wybrali sobie taki los. Dobrze, że przejrzeli na oczy i przestali być pieskami na usługach byłego Alfy Alf.

               Po kilku minutach dotarł do nas Aiden wraz Lydią, która też była już trochę wstawiona. Uśmiechnęłam się do niej, co od razu oddała, przytulając się do mojego boku. W czwórkę zaczęliśmy tańczyć, skakać, krzyczeć i śmiać się. Tak bardzo brakowało mi imprez, dzięki nim można się wyluzować. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że Beacon Hills aż tak bardzo mnie zmieni. Zdecydowanie nie żałuję, że pojawiłam się w tym mieście i poznałam tak wspaniałych ludzi, bez których moje życie byłoby całkowicie inne.

               Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, więc odwróciłam się w tamtym kierunku. Chciałam zobaczyć, kto jeszcze dotarł do nas. I kogo zobaczyłam? Moją ulubioną parę, czyli Scott'a i Kirę. Mój humor od razu spadł, nie miałam ochoty na nich patrzeć. Widok Scott'a bolał mnie, choć powinnam być na niego zła. Moje pieprzone uczucia jak zwykle wygrywają i uderzają we mnie ze zdwojoną siłą. Ktoś złapał mnie za rękę, przez co musiałam się odwrócić.

- Nie przejmuj się, mamy się bawić – powiedział z uśmiechem na twarzy Isaac.

- Kiedy wy się tu znaleźliście? - zapytałam, marszcząc brwi.

- Niedawno. Szukaliśmy was - odparł z uśmiechem chłopak.

- I znaleźliście - parsknęłam śmiechem.

               Zaśmialiśmy się i ponownie powróciliśmy do zabawy. Każdy z nas wirował wśród ludzi i tworzył swoje własne kroki, które nie wyglądały zbyt dobrze. W tym momencie nic mi nie przeszkadzało, byłam naprawdę szczęśliwa. Spojrzałam na moich towarzyszy, nie zauważyłam Ethan'a. Teraz on gdzieś zniknął? A może to ja jestem zbyt pijana i nie słucham innych?

- Gdzie Ethan? - zapytałam, przekrzykując muzykę.

- Poszedł po lód – odpowiedział mi Aiden.

               Kiwnęłam mu głową i powróciłam do tańca. Czułam na sobie czyjś wzrok, który wypalał mi dziurę w plecach. Postanowiłam odszukać właściciela, ponieważ zaczęło mi to przeszkadzać. Zaczęłam obserwować wszystkich dookoła, aż natrafiłam na Scott'a. Patrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Stanęłam na chwile w miejscu i patrzyłam na niego, starając się nie pokazać swojego bólu, który właśnie w tym momencie odczuwałam.

,,Nie niszcz mi imprezy''

                    Przekazałam mu w myślach, a on popatrzył na mnie zawiedziony. Nie chcę się z nim kłócić, ale nie potrafię zaakceptować Kiry. To jest jedyna rzecz, której nie mogę dla niego zrobić. Był mi cholernie bliski, jednak każdy posiada jakieś granice, w tym również ja. Nie będę udawać przed nim, że Kira stała się moją przyjaciółką, bo on tego chce. Musi zrozumieć mnie i moje zachowanie, a przede wszystkim zaakceptować to. Jeśli tego nie zrobi, to się nie dogadamy. 

,,Nie możesz chociaż dzisiaj odpuścić?''

,,Przykro mi, Scott. Nie zaatakuję jej, ale niech trzyma się z daleka ode mnie.''

,,Nina, proszę Cię . Chociaż ten jeden raz."'

,,Nie.''

                Odwróciłam się od niego. Nie chciałam więcej patrzeć w jego stronę. Bolało mnie to, że się od siebie oddaliliśmy, ale inaczej nie potrafię. Nie jestem w stanie zrobić czegoś, na co nie pozwala mi moja natura. Gdybym spróbowała zaakceptować Kire i się do niej zbliżyć, miałoby to bolesne dla mnie skutki. Z pewnością również by się to nie udało, lisy i wampiry nie żyją ze sobą w zgodzie, tego nie da się zmienić.

          Westchnęłam ciężko i potarłam ręką czoło. Muszę sobie poprawić humor, w innym wypadku może się to dla kogoś źle skończyć. Spojrzałam w stronę baru i uśmiechnęłam się. Alkohol jest czymś, co w tym momencie mogłoby mi pomóc w zapomnieniu i przestawieniu się na dobry tor. Ewentualnie upiję się do nieprzytomności i będę jutro na siebie zła, że dopuściłam do kaca, ale to teraz mój najmniejszy problem.

- Idę się napić – krzyknęłam do swoich towarzyszy.

- Idę z Tobą – odpowiedział Isaac.

               Wystawił mi ramię, które przyjęłam z uśmiechem na twarzy. Odwróciłam się jeszcze do Allison, w końcu są parą. Ta jedynie uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła mi głową na znak zgody. Nie chciałam wchodzić między nich, nie należałam do tego typu osób. Nie chciałam, aby Allison była zazdrosna i zła na mnie za moje zachowanie.

               Wraz z Isaac'iem ruszyliśmy w stronę baru, przeciskając się przez tłum ludzi. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze bawiącego się Stiles'a, który chętnie ruszył z nami. Chłopak nie był najtrzeźwiejszy, ale przecież po to tu jesteśmy. Każdy ma prawo na chwile zapomnienia i upicia się, nawet jeśli jest niepełnoletni. Może ten wieczór nie będzie taki zły?



*********************************************

Hej, Kochani :*

Rozdział słaby, za co bardzo was przepraszam :/ Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

Chciałabym wam również podziękować za wszystkie wejścia, gwiazdki i komentarze! Jesteście cudowni :* Wiem, że się powtarzam, ale dajecie mi wielką motywacje do dalszego pisania <3

Miłego czytania :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro